Paulina Palian to artystka, kuratorka sztuki i aktywistka. Od 2012 roku, z przerwami, prowadzi na Facebooku stronę „Babski Londyn” – otwartą dla wszystkich – oraz grupę o tej samej nazwie, tylko dla pań. W 2012 i 2013 roku zorganizowała wystawy sztuki polskich emigrantek z UK, „Babski spęd”. O byciu feministką na emigracji opowiada Dorocie Peszkowskiej.
Na „Babskim Londynie” treści patriotyczne przewijają się z feministycznymi i wstawkami o sztuce. Co to za strona i dla kogo?
Wraz z moderatorkami umieszczamy tam informacje o osiągnięciach Polek w Wielkiej Brytanii i na świecie, przybliżamy sylwetki inspirujących Polek, piszemy o sztuce kobiet i kobietach w sztuce. Często umieszczamy też informacje o ciekawych wydarzeniach kulturalnych i artystycznych, które mogą być fajnym pomysłem na aktywne spędzenie czasu w Londynie, zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych.
Skąd pomysł by w ogóle prowadzić feministyczny fan page dla naszej konserwatywnej emigracji?
„Babski Londyn” nie jest feministyczny w politycznym słowa tego znaczenia, jest kobiecy. A pomysł narodził się wkrótce po moim przyjeździe do Londynu w 2008 roku. Radziłam sobie dobrze, zaistniałam w artystyczno-projektanckim światku. Moja pierwsza kolekcja modowa, „HOP SA SA” była pokazana na Piccadilly Circus.
Myślę, że w tych pierwszych doświadczeniach, bardzo pomogło mi nazwisko – „Palian”, bez charakterystycznej końcówki „-ski”. Nikt nie wkładał mnie z góry do polskiej przegródki. Gdybym była tylko projektantką, to pewnie bym po prostu w to środowisko modowe weszła i nie oglądała się na boki.
Co się więc stało, że zajęłaś się losem polskich emigrantek?
Przyjechałam tu także jako samodzielna mama. Zapisz proszę „samodzielna”, nie „samotna”, bo to bardzo ważne. Mój sześcioletni synek, urodzony w Polsce, poszedł tu do szkoły i zaczął się spotykać z obraźliwymi komentarzami na swój temat. Na przykład „wracaj do kraju”. „Jesteś idiotą, bo wszyscy Polacy to idioci”. Byłam przerażona. Zdałam sobie wtedy sprawę ze skali problemu dyskryminacji ze względu na narodowość.
Inne matki, śledzące mnie na Facebooku, zaczęły się do mnie zwracać z prośbami o porady. Stwierdziłam, że one potrzebują dobrej platformy online, gdzie skompletują swój zespół i zaczną sobie pomagać nawzajem. A przy tym jako Polki pokażą nie tylko sobie samym, ale też swoim dzieciom, i Brytyjczykom finalnie też, że pomimo tego co media piszą, to my Polacy mamy swoją kulturę i swój własny sposób patrzenia na kulturę i modę. Stworzyłam pierwszy zarys strony z dr Ewą Potocką, autorką strony grzenda.pl i gry Antykoncepcja.
Co było potem?
Postanowiłam wykorzystać potencjał użytkowniczek i tym sposobem zorganizowałam pierwszy „Babski spęd”, wystawę sztuki polskich kobiet w Londynie, 8 marca 2012 roku w galerii „Krypta” przy London Bridge. Wystąpiło na nim 30 artystek, w większości już użytkowniczki Babskiego, ale też kilka osób z otwartego „artists’ call”. Przyszło sto osób, zebranych od stycznia do marca, tylko i wyłącznie przez marketing szeptany i Facebook, bez żadnych nakładów finansowych. Atmosfera tego pierwszego festiwalu była niesamowita. Płakałyśmy, przytulałyśmy się.
Na drugim spędzie w 2013 roku było już sześćdziesiątek artystek z UK polskiego pochodzenia i 300 gości, w tym z Polski, z Edynburga. Współtworzyła go grupa ośmiu bardzo oddanych dziewcząt.
A jaki był oddźwięk tej wystawy w szerszym środowisku?
Moje zadanie było wtedy dość trudne: na wystawie chciałam pokazać obok siebie prace kobiet, które same nie uważały się za artystki oraz osób, które skończyły ASP, Cambridge, Oxford. Z jednej strony miałam kobiety, które pracują w City, z drugiej takie, które w rok zarabiały tyle co te z City w miesiąc. To jest przekrój kobiet na „Babskim”.
Na pewno dużym wyróżnieniem dla mnie jest, że dziewczyny, które odnoszą teraz sukcesy, wyszczególniają imprezę „Babski spęd” w swoim CV, na przykład Maria Juchnowska, której prace trafią do prestiżowych galerii w Nowym Jorku, Oslo, Tate Modern czy Tate Britain, czy Izabela Szczepańska.
Dla mnie jednak największy osobisty sukces jest taki, że dziewczyny, które poznały się przez „Babski”, dalej spotykają się na kawę, działają razem, robią własne inicjatywy.
No dobrze, ale dlaczego to jest „Babski” Londyn? Dlaczego nie po prostu „polski”?
Straciłam niektórych znajomych płci męskiej, którzy nie mogli zrozumieć, dlaczego oni nie mogą brać udziału w moich wystawach, dlaczego ich odrzucam. Ale ludzie, którzy są uprzywilejowani, nie widzą własnej przewagi.
Spójrz sobie na najchętniej kupowanych obecnie projektantów modowych i zadaj sobie pytanie, czy oni są naprawdę najlepsi, czy ci faceci po prostu nie mieli zobowiązań. Nie zawracali sobie głowy rodziną. Stawiali na siebie, nie na dobro innych, inaczej niż kobieta, która ma dziecko. To oczywiście trudny temat i możemy wyciągnąć różne badania i zacząć polemizować na ten temat. Ale myślę, że można powiedzieć, że jest coś w wychowaniu Polek – nie tylko nas, większości kobiet, ale przede wszystkim Polek – w wierze katolickiej, w przekonaniu, że kobieta jest „dla”. Najpierw jest się matką, potem żoną lub partnerką, jest dom, potem jest praca, potem długo długo nic, a potem jakieś twoje fju bździu. Dyrdymały, wymysły artystyczne. Szydełkowanie. Jakkolwiek to nazwać.
To jedna sprawa. Druga jest taka, że na rynku sztuki, jak wszędzie, gdzie ludzie chcą robić inwestycje, kupuje się to, co się sprzedaje. A co się sprzedaje na rynku? To, co już na nim jest i jest bezpieczną inwestycją. A są to w 70-90 proc. faceci.
Moje zadanie jako „Babskiego Londynu” i „Babskiego spędu” polega na tym, żeby pokazać szerszej publiczności jakość, którą tworzą kobiety. Rękodzieło w Londynie to naprawdę dobry rynek, szkoda więc, że wiele kobiet chowa, to, co robi. Trzeba je ośmielić i pokazać innym. Poza wszystkim innym uważam, że to nie jest samolubne. Robiąc coś dla siebie możemy się stać też lepszą matką i żoną (jeśli mamy takie ambicje), pracownicą, Polką.
Wystawa była tylko dla kobiet?
Przez szkołę mojego syna i przez „Babski” poznałam kobiety, o których wiedziałam, że jeśli zrobię imprezę otwartą, to facet ich na miasto nie puści. Nie pójdą na wystawę własnych prac. To są kobiety zamknięte między polską szkołą, polską telewizją, a polskim sklepem. Dla nich to robię. Taka kobieta nie wie nawet, że mogłaby wyjść, że coś się dzieje. Przy tym nie wierzy w siebie, uważa, że to, co robi, to nie sztuka.
Chwileczkę. Co to znaczy, że „facet ich nie puści”? Wyobrażam sobie, że taka odpowiedź na zaproszenie na wystawę może kryć za sobą całe spektrum zachowań.
Nie chcę w to wnikać. Wiem, że to są dziewczyny, który nigdzie nie bywają. Przyznam, że powoli to się zaczyna zmieniać. Ale nie oszukujmy się, w okolicach 2012 roku było inaczej. Ludzie poradzili sobie już z kryzysem finansowym i wtedy polska emigracja do UK w dużej mierze wyglądała tak, że panowie, którzy przyjechali tu pierwsi po 2004 roku, zaczęli tu zwozić żony i dzieci. Świadomie uważam wyrażenia „zwozić”. Zwozić i zamykać.
Dlatego bardzo mnie to boli, jak czytam polskie portale, gdzie ludzie krytykują muzułmańską społeczność za to, że rzekomo się integruje z brytyjską. Mam wtedy ochotę spytać: a byliście w polskich domach? Ja byłam w domach, gdzie zapraszano mnie na kawę, gdzie dzieciaki nawet nie oglądały bajek po angielsku. Wydawać by się mogło: taka podstawa. To nie moje miejsce, by podczas takiej wizyty dawać komukolwiek porady rodzicielskie. Ale obserwuję takie zachowania i wyciągam wnioski.
To, co robię, to praca u podstaw. Edukacja. Weźmy na przykład sztukę menstruacyjną. Do niedawna zupełne tabu. A przecież to temat, o którym trzeba mówić, by zrozumieć ludzkie ciało. Dlatego przygotowuję właśnie festiwal „The Cycle”. Wbrew pozorom, wiele kobiet czuje się w tym temacie komfortowo. Tu nie chodzi o to, by pokazać coś obleśnego, ale o to, by pokazać pewne powszechne przeżycie. I faceci, z ktorymi rozmawiałam na ten temat, na pomysł festiwalu też często reagowali mówiąc: to super temat, a nikt nie chce z nami normalnie o tym rozmawiać!
Spotkałaś się z hejtem?
Jak już mówiłam, rok temu moja strona bez żadnego uprzedzenia została z Facebooka usunięta za działalność aktywistyczną. Miałam już 3 tysiące fanów, zebranych od 2012 roku. Siedziałam wieczorem na stronie i nagle wszystko zniknęło, wszystkie zdjęcia, cała dokumentacja wystaw, filmy, projekty. Bez żadnego uprzedzenia, bez maila. Znajomi próbowali mi pomóc skontaktować się z Facebookiem, złożyć odwołanie, ale nic się nie dało z tym zrobić. Nie mogłam się pozbierać. Nie wiedziałam, czy to nie znak, żeby babki zostawić. Po czym zareagowały same uczestniczki – i tak odzyskałyśmy przynajmniej grupę.
To ciekawe, z reguły słyszy się o nadmiernej cenzurze na Facebooku ze strony środowisk prawicowych.
Teraz, by oddzielać nieco działalność aktywistyczną i polityczną od tej kulturowej, prowadzę wraz z innymi moderatorkami równolegle także fan page na Facebooku i konto na Twitterze „Polish Feminists”. Tam skupiam się na działalności politycznej, sprawach Czarnego Protestu. „Babski” ma przede wszystkim motywować do działania.
Jaką przyszłość czeka „Babski”?
Nie wiem. Szukałam wsparcia dla kolejnej edycji „Babskiego spędu” i dostałam nieoficjalną wiadomość zwrotną od Art Council England, że to festiwal nacjonalistyczny i seksistowski, więc nie dostanę finansowania. Myślałam nad opracowaniem wersji międzynarodowej „Babskiego”, ale… nie podobało mi się to. Nie miałam do tego serca. Ja chcę robić festiwal sztuk polskich kreatywnych bab! Bo kreatywnie to można zwijać nawet skarpetki.
O rozmówczyni
Paulina „Poli” Palian – kuratorka sztuki, artystka, aktywistka, matka i emigrantka. Jej kolekcje modowa „Blue Inzo” została wystawiona jako część „Eco Future Exhibition” w Muzeum Manarat Al Saadiyat, Abu Dhabi. W jej kreacjach występowały między innymi: Natalia Przybysz, Serafina Ogończyk-Mąkowska, Ewa Szlachcic. W 2016 jako „Polish Feminists”, organizowała i współorganizowała protesty w Londynie wspierające czarny protest i strajk kobiet. Na co dzień mieszka i pracuje w Londynie, tworzy materiały motywacyjne, które można znaleźć na stronie www.paulinapalian.pl.
Komentarze 90
Feministki.. kolejna cywilizacyjna pomyłka.
A feminiści?
I jeszcze jedno @Detektor - fajnie jakbyśmy byli w stanie rzeczowo o tym porozmawiać.
aha wiec ja sie staram ;)
rzeczowo podyskutowac np o "sztuce" menstruacyjnej
ale serio sie staram i ... no fakt miesiaczki nie mam i rozumu tez na tyle zeby pojac logike kupienia akwarium wlewania tam wody wpuszczania kropli krwi menstruacyjnej i NAZYWANIA TEGO SZTUKA ... przepraszam bardzo naprawde ale wspolczesne pokolenia swiata to zdecydowana cywilizacyjna pomylka
Dzień dobry Karol. Oczywiście, że możemy. Moim zdaniem ruch feministek zresztą jak wiele innych, zostało upolitycznione i dawne przesłania oraz pobudki, którymi się kierowały już dawno wymarły. Zdobyły prawa, głosu, zajmują wysokie stanowiska, są głowami państw, zdobywają złote medale, wynajdują nowatorskie wynalazki, wiele z nich ma miliony fanów. Co jeszcze????.. Nie mam nic osobiście, ale sama idea feministki, zrobiła się już trochę przereklamowana.