Do góry

„Będziemy jak Aldi, jak Lidl” – Polak otwiera supermarket w Bostonie

Gdy przyjechał na Wyspy kilkanaście lat temu, nie miał nic, pracował w fabryce, nie mógł znaleźć mieszkania. Teraz jest właścicielem sieci sklepów o ponad milionowym obrocie (o którym nie chce mówić) oraz ma jeszcze bardziej ambitne plany na przyszłość.

Rozmowa z Krzysztofem Lisieckim, polskim przedsiębiorcą w UK.

W Bostonie właśnie został otwarty twój najnowszy sklep, Mint. Na otwarciu pojawił się burmistrz miasta, lokalni posłowie, biznesmeni. Chyba otwarcia zwykłych sklepów rzadko odbywają się z taką pompą?

Rzeczy takie nie dzieją się same z siebie. Wiele tygodni wcześniej prowadziliśmy działania marketingowe wokół Mint, założyliśmy fan page sklepu na Facebooku. Pomysł na zupełnie nowy supermarket przedstawiliśmy lokalnym władzom już dawno temu. Jak już przekonaliśmy ich do naszej koncepcji i dostaliśmy lokal w dobrej lokalizacji, to zaproszenie burmistrza na otwarcie było proste.

To jest prawdziwy sukces naszego sklepu: jego lokalizacja w parku handlowym, konkretnie Boston Shopping Park. Jest tam Poundland, obok jest TK Maxx, a po środku nasz supermarket Mint. To nie jest proste przekonać inwestorów i lokalne władze, by dali takie miejsce nowej marce, a nie sprawdzonym sklepom.

W jaki sposób przekonaliście zatem lokalne władze, by zaufać właśnie Mint?

Po serii spotkań spodobał się im nasz pomysł na europejski supermarket, w którym obok siebie leżą produkty markowe, międzynarodowe i europejskie, nie tylko polskie. Nie jest tak, jak w innych sklepach, że w alejce z produktami spożywczymi jest kilka znanych marek, a produkty etniczne są w osobnych wydzielonych alejkach. U nas polskie produkty, czy produkty z innych części Europy, nie są ukryte, a leżą na półce na równi z innymi. W ten sposób budejemy most między kulturami, a klient może wybrać produkt markowy, albo spojrzeć na cenę i wybrać produkt europejski.

I pomysł chwycił? Ile osób pojawiło się na otwarciu Mint w Bostonie 30 maja?

Tak, pomysł chwycił, wiem to z rozmów z klientami, ale też po opiniach zostawionych na Facebooku. Dokładnej liczby osób, które przyszły na otwarcie nie znam, ale na pewno kilka tysięcy, kolejka była długa. Parę osób wyszło urażonych ze sklepu, że jest w nim zbyt europejsko, że nie tego się spodziewali, ale była to zdecydowana mniejszość. Ludzie ogólnie cenią sobie tę wygodę, szeroki wybór i zakres cenowy.

Kim są klienci Mint? Czy chodzą tam tylko Polacy czy też Brytyjczycy? Przychodzi do nas dużo Brytyjczyków, są zachwyceni wędlinami i wyrobami cukierniczymi

Zdecydowanie nie jesteśmy polskim sklepem, nasza oferta jest skierowana do każdego. Na półkach leży dużo polskich produktów, ale po co się zamykać, skoro z doskonałym produktem można wyjść do szerokiego odbiorcy? Dlatego np. każdy produkt z naszych półek, niezależnie od kraju pochodzenia, jest wyraźnie opisany po angielsku. Przychodzi do nas dużo Brytyjczyków, są zachwyceni naszymi wędlinami i wyrobami cukierniczymi, zwłaszcza jak spojrzą na półkę cenową. Oczywiście jest jeszcze za wcześnie, by wysuwać dalekoidące wnioski, takie projekty ocenia się po miesiącach, latach od otwarcia. Zobaczymy po kwartale działalności, jak jest.

Mint to nie jest pierwszy sklep, który prowadzisz. Rozwinąłeś też sieć polskich sklepów w UK Pasikonik. Obecnie w UK działa 6 sklepów Pasikonik

Obecnie w UK działa 6 sklepów Pasikonik, m.in. w Bostonie i Hull. Pierwszy powstał bodajże w 2013 roku, rozwinęliśmy więc markę w 3,5 roku.

Jak wyglądały początki Pasikonika? Skąd wzięły się pieniądze na pierwszą inwestycję?

Pieniędzy tak naprawdę nie miałem. Miałem tylko pomysł. Dogadałem się więc z kolegą, który miał mi na początek pożyczyć 40 tysięcy funtów. Pierwszy sklep był mały, raptem 150 metrów kwadratowych. Remont lokalu zrobiłem za własne oszczędności. Kilka tygodni do otwarcia, sprzęt już wyprodukowany, umowa na najem podpisana na rok, dostawcy zakontraktowani, a kolega od pożyczki się rozpłynął w powietrzu. Nie odpowiadał na maile, telefony. Musiałem zadzwonić do producenta z Polski, firmy z Poznania, z którą do dziś jestem w dobrych stosunkach, i ich przeprosić, a oni mi mówią: ale przecież już wszystko dla was gotowe, stoi na ciężarówce. Właściciel wysłał nam więc sprzęt i wyposażenie na kredyt, mówiąc, że ma przeczucie, że mu się to opłaci. Ponieważ dotrzymałem słowa i powoli go spłacałem, przy otwarciu kolejnego sklepu umówiliśmy się tak samo. A na otwarcie trzeciego Pasikonika miałem już środki z obrotów własnych. To bardzo ważne w tej branży, traktować ludzi uczciwie i honorowo, w ten sposób mamy na przykład sprawdzonych kontrahentów od towarowania, z którymi współpracujemy od lat.

A ile kosztowało otwarcie Mint?

Nie chcę za bardzo rozmawiać o pieniądzach.

Ja rozumiem, że konkurencja nie śpi, ale na pewno znają się na cenach rynkowych. A myślę, że na przeciętnym czytelniku może to zrobić wrażenie. Mówimy o kilkudziesieciu tysiącach funtów, czy…

Kilkuset. Mniej-więcej. Tyle powiem.

To dużo pieniędzy.

Bo ja wiem… Życie przedsiębiorcy to nieustający stres. Ludzie mi gratulują sukcesu, a ja nie mogę spać po nocach i wyrywam sobie włosy z głowy, na pograniczu depresji, wykończony podejmowaniem decyzji pod ciśnieniem.

Co cię więc pcha do przodu?

Ja kocham budować, zdobywać, rozwijać, to takie moje klocki lego. Planuję otwarcie, organizuję towary, nakręcam inwestorów, znajduję lokal, układam w głowie jego plan i koncept. A potem jest ten moment pod ciśnienienim, te 60 sekund podczas otwarcia – ja zawsze sam otwieram drzwi nowego sklepu – kiedy ludzie wchodzą i jest moment satysfakcji. A zaraz potem znowu zaczynam planować, obrygzać paznokcie i się stresować.

Prowadzenie sklepów to taki hazard, w którym trzeba na siebie stawiać, bo nikt na ciebie nie będzie stawiał Prowadzenie sklepów to taki hazard, w którym trzeba na siebie stawiać, bo nikt na ciebie nie będzie stawiał. Gdyby na początku nie wyszedł mi pierwszy Pasikonik, to byłoby mi ciężko. Przyjechałem do UK w nieciekawym punkcie życia, o których nie chcę dużo mówić, ale było to niedługo po pogrzebie matki, ojciec był w UK, ale w kiepskiej kondycji. Pierwsza praca tu na miejscu nie była prestiżowa, to była praca w fabryce, był taki czas, że miałem trudności ze znalezieniem mieszkania, ze związaniem końca z końcem.

Czyli historia od pucybuta do milionera?

Ja naprawdę nie chcę mówić o pieniądzach. Teraz już zaspokoiłem swoje ego, nie robię tego biznesu dla narcyzmu. Po prostu moim zdaniem bez rozwoju nie ma niczego, jeśli się nie rozwijasz, to się cofasz.

Jaką widzisz przyszłość przed Mint? Chcecie powtórzyć sukces innych supermarketów założonych przez Polaków, jak Marks and Spencer albo Tesco?

Jasne, że chcemy się rozwijać. Ja nas widzę jako kolejne Aldi lub Lidl. Ludzie mówią mi, że boksuję powyżej swojej wagi, ale takiej odwagi trzeba, by rozwijać biznes. W przyszłości z dużymi supermarketami w UK chcemy walczyć przede wszystkim cenami i dużym wyborem tańszych marek własnych. Na ten moment jeszcze nie mamy produktów z marką własną, bo to duża inwestycja i wymaga posiadania sieci sklepów, nie jednego. Ale jest to na naszej liście rzeczy do zrobienia. Obecnie konkurujemy na rynku głównie mniej znanymi, ale tańszymi i dobrymi europejskimi markami.

Co będzie dla ciebie sukcesem? Jeśli przebijemy się z Mint, będziemy w zupełnie innej grze, na głębokiej wodzie

W życiu? Bycie szczęśliwym. Ale w prowadzeniu Mint: każde nowe otwarcie i każdy nowy klient. W 2018 roku chcemy mieć dwa, w 2019 trzy, a potem rok w rok kolejne otwracia na terenie całego UK, aż podbijemy rynek. Ludzie mówią mi, że to nierealne, że skanibalizuję własną markę, czyli Pasikonika. Ale jeśli przebijemy się z Mint, będziemy w zupełnie innej grze, na głębokiej wodzie. Po Mint będziemy mieć otwartą drogę na inne parki handlowe w UK.

A co będzie porażką?

Jakby firma padła. Ale nie wiem, co by się musiało zdarzyć, żebym do takiej sytuacji dopuścił. Na zachowanie konsumentów trzeba reagować z wyprzedzeniem, obserwować ich i w miarę gry zmieniać podejście i koncept. To nie jest tak, że pewnego dnia przychodzi fala, zmywa sklep z powierzchni ziemi i koniec. A poddać się nigdy nie poddam, czy będę dalej pracował na markę Mint, czy będę musiał zmienić branżę i budować domy – będę szedł dalej.

Komentarze 3

Kataryna
4 732
Kataryna 4 732
#102.07.2017, 09:30

„Będziemy jak Aldi, jak Lidl” jak bullterier, jak Tommy Lee Jones w "Sciganym"... sorki tak mi sie z rana skojarzylo :)

A tak na powaznie to zycze powodzenia :) W Livi jest pare pustostanow w Retail Parku i ogolnie Shopping Centre (jakby co)

Infidel
14 166
Infidel 14 166
#202.07.2017, 12:34

Bedziemy jak Aldi, jak Lidl....a na cholere nam kolejny Lidl lub Aldi?

xeno
147
xeno 147
#302.07.2017, 14:11

Moje dwa tatuaże LIDL i ALDI co je mam na knykciach troche wypłowiały; akurat mógłbym przerobić na ASDA i MINT!