Brytyjski rząd ogłosił, że Szkocja, Irlandia Północna i Walia mogą uczestniczyć w negocjacjach w sprawie Brexitu, ale nie mogą liczyć na wynegocjowanie żadnych szczególnych przywilejów – donosi The Telegraph. Nicoli Sturgeon i Arlene Foster z Irlandii Północnej, których kraje w unijnym referendum zagłosowały za pozostaniem w Unii Europejskiej, zaoferowano natomiast dostęp do „gorącej linii” telefonicznej do Davida Davisa, ministra ds. Brexitu.
W odpowiedzi Michael Russell, szkocki minister ds. Brexitu zadeklarował, że Theresa May musi liczyć się z wystąpieniem Szkocji ze Zjednoczonego Królestwa.
Szkocki rząd oraz m.in. londyńskie city ubiegają się o specjalny status w zbliżających się negocjacjach w sprawie Brexitu między Zjednoczonym Królestwem a Unią Europejską. Jak podsumował Michael Russell „byłoby to nieco dziwne, gdyby bankierzy otrzymali dostęp do wolnego unijnego rynku, a Szkoci nie”.
Na Downing Street odbywa się dziś pierwsze za rządów May spotkanie premier z przywódcami częściowo autonomicznych rządów.
Nicola Sturgeon oraz Owen Jones, premier Walii, stwierdzili, że „skonsultowanie (z nimi) rządowych planów to za mało. Musimy mieć znaczący wpływ na proces podejmowania decyzji i kształtowanie stanowiska negocjacyjnego.”
Komentarze 38
zasada dzialania owej goracej linii:
A direct line with the recorded message: "You're call is important to us, please hold while we ignore you."
podkradzione z netowiska gdzies.
Na dzień, w którym odbędzie się kolejne referendum w sprawie niepodległości Szkocji kupię sobie szampana. I jeśli Szkocja tym razem powie "tak" na pytanie czy chce być wolna od Anglików odpalę go i wypije duszkiem, oglądając Bravehearta. Baliście się, że Szkocja, którą wybraliście do mieszkania zbiednieje, gdy opuści UK. Dziś wiadomo już, że UK zbiednieje na skutek decyzji angielskich ksenofobów, którzy aby się nas pozbyć są w stanie odgryźć sobie nogi. Cała nadzieja w Szkocji. Nadzieja na to, że ktoś pozostał na tej wyspie człowiekiem. Bo tłumaczenie głupcom, że razem pracujemy na przyszłość tego kraju przynosi mierne rezultaty. Wolę więc pracować na pożytek Szkocji, niż jej południowych sąsiadów. I liczę na kolejne referendum, w którym wiem już gdzie postawić swój krzyżyk.
Kup dwa, drugi dla mnie:)
A to i ja się przyłączę. ;-)
i ja nie omieszkam