“Nie podoba mi się, ze moje dziecko zostaje ocenianie za „effort” a nie za wiedzę” skarży się Mariola, mama 12 letniego Konrada. Uważa, że jest to dobre dla maluchów, że od starszych należy wymagać trochę więcej niż pracy domowej pełnej kolorowych zdjęć i obrazków. Marioli nie podoba się brytyjski model edukacji. Martwi się, ze jej syn nie nauczy się tego, czego według niej powinien.
Wszyscy pamiętamy, w jaki sposób uczono nas w polskiej szkole. Główny nacisk stawiano na wykazanie się wiedzą i za to właśnie oceniano uczniów. Ci, którym bez trudu przychodziło „wkuwanie” całych stron faktów historycznych czy regułek nie mieli z tym większego problemu. Po jednorazowym przeczytaniu zadanego tekstu byli w stanie opanować wymagany materiał. Przy odpowiedzi dostawali czwórki i piątki. Gorzej było z tymi, którzy naprawdę się wysilali spędzając długie godziny nad książką. Potem tradycyjnie mogli liczyć tylko na trójkę. Pozostawało poczucie niesprawiedliwości i rozczarowania, ponieważ nie wysiłek ale właśnie wiedza była sprawdzana.
You didn’t put enough effort!
„Syn robił zadanie z geografii: wyszukał co trzeba, ładnie napisał, na temat i co? dostał 6/10 bo You did not put enough effort.” - opowiada z żalem Ewa, kolejna mama rozczarowana brytyjskim systemem oświaty „Kazałam mu powklejać obrazki, zmienić czcionkę i na drugi dzień przyniósł pochwalę choć tekst (wiedza) nadal był ten sam”
W brytyjskich szkołach, dla odmiany, stawia się na doświadczenie i wysiłek, indywidualny wkład ucznia w proces nabywania wiedzy. Na doświadczeniu opiera się cały proces nauczania ponieważ nie ma lepszej drogi do poznania. Dziecko trwale zapamiętuje nowy materiał ponieważ doświadczyło go na „własnej skórze” a nie jedynie o nim przeczytało. Współczesna pedagogika, a taka właśnie jest stosowana w szkołach w Wielkiej Brytanii i niektórych lepszych placówkach edukacyjnych w Polsce, jasno opowiada się za tym, aby doceniać wkład i wysiłek ucznia.
Liczy się wysiłek
Ten właśnie „effort” to klucz do wszystkiego, podstawa do rozwijania umiejętności i poszerzania wiedzy. Bez wysiłku nie ma zaangażowania, a bez niego bardzo trudno rozwinąć zainteresowanie. U dzieci jest to jeszcze trudniejsze, bo są one bardzo wymagające i aby je zaciekawić trzeba zaproponować im coś naprawdę atrakcyjnego, w czym same bez przymusu będą chciały wziąć udział. Jeśli kierujemy się tą właśnie zasadą wcale nie trzeba „sprawdzać” wiedzy, bo ona sama wchodzi dziecku do głowy. Dzieje się tak tylko dlatego, że pojawił się „effort” czyli wysiłek.
Wiedza, czyli umiejętności wyuczone, informacje książkowe takie jak daty, nazwiska, miejsca – to wszystko bez trudu można odnaleźć w książkach, encyklopediach, Internecie. Najważniejsze jest, by dziecko potrafiło to samodzielnie odnaleźć. Do tego także potrzeba wysiłku i zaangażowania. Sama znajomość faktów i posiadanie głębokiej wiedzy nie pomaga dziecku poradzić sobie w życiu. W związku z tym w brytyjskiej szkole stawia się na umiejętności praktyczne, które rzeczywiście pomogą dziecku w autoprezentacji, wyciąganiu wniosków, analizie sytuacji. Pozornie błahe zadanie oparte na kolorowych obrazkach ma swój cel. Dziecko zostaje ocenione wyżej jeśli potrafi atrakcyjnie zaprezentować swoja wiedzę i samego siebie. Na kolorowych obrazkach dzieci uczą się sztuki prezentacji. Dzięki obrazkom uruchamiają wyobraźnię, pobudzają zmysły.
Logika to nie matematyka
Takiemu podejściu zarzuca się brak rozwijania umiejętności logiczno-matematycznych. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że takie umiejętności nie maja nic wspólnego z liczeniem, rozwiązywaniem skomplikowanych zadań matematycznych. Przecież, aby z właściwym wyprzedzeniem zahamować pojazd nie trzeba wykonywać żadnych obliczeń, nie trzeba wkuwać regułek praw fizyki. Potrzebne jest tylko doświadczenie sytuacji. Umiejętności logiczno-matematyczne to właśnie analiza przyczynowo-skutkowa, przewidywanie, szacowanie, wyciąganie wniosków, nie zaś liczenie w pamięci, dokonywanie manipulacji na liczbach, gdy w zasięgu reki jest kalkulator czy komputer. I nie chodzi tu wcale o uwstecznianie dzieci, lecz oszczędzanie im niepotrzebnego właśnie „effortu” czyli wysiłku.
Brytyjska szkoła nie zaszkodzi
Nie bójmy się zatem, że nasze dzieci uwstecznią się, gdy poślemy je do angielskiej szkoły. Zaufajmy pedagogom i systemowi, który sprawdził się przez lata. Wszak to właśnie o brytyjskich uczelniach (Oxford, Cambridge) mówi się na całym świecie. Wiedza, choćby największa, nie zawsze ułatwia życie, a kolorowe obrazki każdy lubi oglądać, dorośli także. To, co atrakcyjne i przystępne lepiej do nas przemawia bez względu na wiek. Pamiętajmy, ze liczy się przede wszystkim proces, a nie wynik. Wynik przychodzi z czasem.
Komentarze 28
Swietnie sie to ma do artykulu publikowanego na Emito wczoraj - "Co piąty nauczyciel w UK chce przywrócenia kary chłosty" :) Na co wyrasta brytyjska mlodziez po tych ich szkolach, to kazdy widzi... Rzeczywiscie, wielki efort wkladaja w edukacje. A co do Oxfordu i Cambridge (jak i innych uczelni w UK) - powszechnie wiadomo, ze studenci brtyjscy to tylko niewielki procent studiujacych...
mysle, ze ten wczorajszy artykul to bylo troche zbyt duze uogolnienie, sa tez normalne dzieci w uk jesli oczywiscie maja normalnych rodzicow...
Pani Mariola powinna wrocic do polski i do tamtego systemu edukacji czyli lekcja 45minut na ktorej uczen ma za zadanie siedziec i notowac a na sprawdzianach klepac regulki,prace domowe robic do padniecia, znam osobiscie przypadki gdzie dzieci z klasy 1-2 siedzialy z rodzicami aby odrobic lekcje do godziny 21-22 i nie dlatego ze dzieci mialy problemy w nauce lecz dlatego ze pani sobie wymyslila ze musza taki material przerobic w taki to a takim czasie a ona w czasie lekcji nie ma tyle czasu wiec dzieci musza to zrobic w domu. Moja corka ma tylko 5,5 roku i chodzi tutaj do drugiej klasy szkoly podstawowej i widze ze swietnie czyta , pisze i liczy w zakresie 1-100 dodawanie ,odejmowanie czyli jak widac system edukacji nie jest tu zly,tylko jezeli ktos sie niechce nauczyc to nienauczy sie niezaleznie od systemu. A co do artkulu wczorajszego to zapewnie niktorym przydalo by sie male prostowanie ale chlosta to troche za wiele (wpadanie ze skrajnosci w skrajnosc). Popieram wypowiedz mojego imiennika ze sa tez normalne dzieci w uk o ile maja normalnych rodzicow.
@Anna M. LOL - OK zaczne od konca, nie wiem zkad bierzesz swoje powszechnie wiadome "fakty" ale odsetek non-UK students na Cambridge/Oxford ksztaltuje sie miedzy 16% a 17% - to oficjalne statystyki a nie informacje wyssane z palca - co oznacza ze pozostale 83% to jednak Brytyjczycy.
co do dyscypliny - od kiedy sposob oceniania i nauczania wiedzy ma cokolwiek do problemow wychowawczych? jedno niijak sie ma do drugiego - sytuacja z problemem z dyscyplina wywodzi sie z innej brytyjskiej przypadlosci jaka jest poprawnosc polityczna na skutek ktorej zabrano nauczycielom narzedzia ktorymi mogli by wychowywac i zostawiono to w 100% rodzicom.
Zreszta taka sytuacja ma jak najbardzioej miejsce w polsce - jak jeszcze w podstawowce dzieci sa za male zeby stanowic zagrozenie - porozmawiaj sobie z nauczycielami w przecietnych polskich gimnazjach/liceach/technikach - zobaczysz ze nie jest tak rozowo i sytuajce nauczycieli zastraszanych przez pupili sa czesto na porzadku dziennym, ba i bylo tak nawet 10 lat temu kiedy ja bylem w wieku licealnym - teraz jest podobno gorzej.
nie sadze zeby nauczyciele chcieli loic te normalne dzieci, chodzi pewnie o ta nienormalna mniejszosc