Jeżeli chcecie odwiedzić Egipt, zagospodarujcie sobie czas na nurkowanie, jazdę na wielbłądach i zobaczenie piramid. Podczas wycieczki do Norwegii szykujcie się na Oslo, Trondheim i fiordy. Jeśli zaś wybieracie się na objazdówkę po Włoszech i na trasie jest Rzym, cóż... nie planujcie na razie nic więcej.
Państwo w państwie
Fontanna Di Trevi
To, co mówi się o Paryżu, że trzeba przyjechać dwa razy: pierwszy, żeby zwiedzić miasto, drugi na sam Luwr, tyczy się też Włoch i Rzymu. Miłośnicy śródziemnomorskich, ciepłych klimatów, historii, sztuki i starożytnej architektury mają w wiecznym mieście niewiele czasu na sen. Wierni z całego świata przyjeżdżają, by zobaczyć papieża i zwiedzić państwo biskupa Rzymu. Ale nie tylko.
Pozostaje jeszcze cała masa kościołów, na które można się natknąć niespodziewanie klucząc wąskimi uliczkami. Niektóre ze świątyń są niejako wbudowane w kamienice, nie mają własnych ogrodów i odseparowanej plebanii, lecz wkomponowane są w sąsiednie budynki. Trudno się temu dziwić, gdyż w stolicy Włoch jest ich ponad dziewięćset. Każda uliczka i każdy zaułek pamięta czasy rzymskich legionistów, cesarzy i formowania się jednego z ważniejszych ośrodków powstania cywilizacji, częścią której jesteśmy.
Patrząc z opustoszałego placu Świętego Piotra na zalaną porannym słońcem bazylikę, jedna rzecz przychodzi na myśl: jest ogromna. Stojąca u szczytu schodów niczym na podwyższeniu budowla o prostych liniach z wysokimi kondygnacjami i wielkimi oknami wyglądałaby surowo, gdyby nie zdobiące ją niewielkie balkony, masywne kolumny i rzeźby Jezusa, Jana Chrzciciela i jedenastu apostołów wieńczące fasadę, nad którą góruje imponująca kopuła projektu Michała Anioła.
Bazylika Św. Piotra Rzym fot. Emilio Garcia / Wikipedia
Jednak to nie dzieła Michała Anioła, twórcy słynnej piety i malowideł na suficie kaplicy sykstyńskiej spotkamy najczęściej podczas zwiedzania Rzymu. Nie jest nim także Leonardo da Vinci czy Rafael Santi, lecz Giovanni Lorenzo Bernini. Jego dziełem jest kolumnada na placu Świętego Piotra i słynny baldachim ze spiralnymi kolumnami nad ołtarzem i grobem pierwszego papieża.
Zwiedzając bazylikę warto zacząć od krypty. Z samego rana zwykle nie ma tłumów i można bez stresu chodzić wąskimi korytarzami i zatrzymać się nad grobami papieży. Po wyjściu z krypty najlepiej przejść do kolejki po bilet wstępu na kopułę. Można kupić droższy bilet i skorzystać z windy, bądź też zaufać nogom i spróbować wejść o własnych siłach. Warto zwrócić uwagę na fakt, że winda nie wiedzie na sam szczyt i dużą część trzeba i tak przejść. Wysiłek zostanie jednak wynagrodzony niesamowitym widokiem na Rzym po jednej i ogrody watykańskie po drugiej stronie.
Ogrody są również otwarte dla zwiedzających, jednak można to zrobić wyłącznie z wynajętym przewodnikiem. W samej bazylice jest dużo do zobaczenia, nie może się to jednak równać z ilością dzieł w muzeach watykańskich, na które niestety należy również przeznaczyć jeden dzień. Po wytrwałym czekaniu w długiej kolejce możemy podziwiać dzieła wielkich mistrzów, wybitnych rzeźbiarzy i malarzy, ale także sztukę, pamiętającą jeszcze czasy starożytne. Od niewielkich rzeźb małpek i wiewiórek, przez dostojne podobizny greckich i rzymskich bogów, sceny z życia świętych, aż po Kaplicę Sykstyńską. Muzea mają do zaoferowania tyle, że w jej murach nie czuje się upływającego czasu.
Pod znakiem anioła
Wychodząc z Watykanu kierujemy się prosto, szeroką Via della Conziliazione i dochodzimy do Zamku Świętego Anioła. Budowla warowna wzniesiona przez cesarza Hadriana miała służyć jego rodzinie za mauzoleum. To jego posąg widniał u szczytu zamku, zanim zastąpiono go figurą anioła z mieczem. Imponujące mury na schemacie kwadratu, na których wzniesiono koliste mauzoleum sprawiają wrażenie fortecy nie do zdobycia.
Mauzoleum Hadriana, Zamek św. Anioła, fot. Andreas Tille / Wikipedia
Trudno się więc dziwić, że budowla pełniła funkcję schronienia nie tylko dla starożytnych, lecz po połączeniu zamku z Watykanem tunelem przez papieża Mikołaja III-go, zamek stał się w czasach niepokoju azylem dla kolejnych biskupów Rzymu.
Vis a vis zamku znajduje się most Świętego Anioła. Ustawione z początku figury przedstawiające świętych, apostołów i postacie biblijne zostały z czasem zastąpione dziesięcioma rzeźbami aniołów projektu Berniniego, z których dwa wykonał on sam. Warto zwrócić uwagę na ujednoliconą tematykę rzeźb - każdy z aniołów trzyma przedmiot związany z męką Chrystusa.
Słodka beztroska
Klucząc uliczkami Rzymu nigdy nie nadrabia się drogi. Mniej czasu zajmie przejście prostą trasą od jednego zabytku do drugiego, jednak prawdziwą przygodą jest poszukiwanie, nie znalezienie. Zgubić się w wiecznym mieście jest rzeczą piękną; nie wiedzieć, gdzie się idzie, napotkać na swojej drodze rzeczy, o których nie ma słowa w przewodnikach, takie jak małe restauracje, ukwiecone balkony a nawet drzewa pomarańczowe na podwórkach wewnątrz kamienic. Schowajmy więc mapę do plecaka, wyłączmy telefon i nie patrzmy na zegarek, aż dojdziemy do Piazza Navona.
Piękny plac, którego kształt zachował się po istniejącym tu wcześniej, znanym z wyścigów rydwanów amfiteatrze tętni życiem zarówno za dnia, kiedy malarze przychodzą tworzyć i sprzedawać dzieła, jak i w nocy, gdy ciepłe oświetlenia w połączeniu z gwarem spacerowiczów i występami rzymskiej bohemy wręcz zapraszają do pozostania tu do rana. Plac ozdabiają trzy fontanny.
Piazza Navona, fot. Franciszek Czarnikowski / Wikipedia
Największa z nich, fontanna Czterech Rzek dłuta Berniniego, znajduje się na środku placu dokładnie przed kościołem Świętej Agnieszki z jego imponującą kopułą. Fontanna, powstała wokół umieszczonego wcześniej potężnego obelisku zadziwia wielością rzeźb, symbolizujących wielkie rzeki: Dunaj, Nil, Ganges i Rio de la plata, z których każda reprezentuje inny kontynent.
Pod znakiem śmierci
Błądząc labiryntem ulic, po których z niezwykłą zręcznością obok oczywistych skuterów poruszają się nawet samochody dostawcze, moglibyśmy także natrafić na Campo de’ Fiori, gdzie posąg Giordano Bruna przypomina o inkwizycji i stosie, na którym filozof spłonął. Nieopodal znajdziemy prostokątny plac, miejsce zwane Area Sacra Argentina. To tu właśnie zamordowany został Juliusz Cezar.
Patrząc z podwyższenia na starożytne pozostałości doświadczamy dziwnego wrażenia. Zdaje się, że kątem oka widzimy jak to raz z jednej, raz z drugiej strony poruszają się mury. Płynnie poruszające się cienie okazują się być niczym innym jak... kotami. Area Sacra Argentina jest bowiem niepisanym azylem dla bezdomnych kotów.
W okolicy znajduje się wybijający się spośród innych budowli Panteon. Współgrając z otaczającymi go w ścisku kamienicami portykiem na planie prostokąta zaburza nieco porządek otoczenia kolistym kształtem rotundy. Również kopuły oddzielonych od siebie ulicą niewielkich bliźniaczych kościołów przy Piazza del Popolo górują nad resztą budynków w okolicy. Dorównuje im jedynie wieża położonego w przeciwległej części placu kościoła Santa Maria del Popolo, który nazwę swą zawdzięcza swoim fundatorom – ludowi rzymskiemu.
Piazza del Popolo widziany za szczytu schodów umieszczonych na wschodnim jego krańcu jest niczym więcej niż tylko owalnym placem z monumentalnym obeliskiem pośrodku, zdaje się nie pamiętać czasów, kiedy był miejscem wielu publicznych egzekucji. Dziś zdaje się o tym zapomnieć, i nosi ludzi jak gdyby nigdy nic. Sięgając dalej wzrokiem widzimy panoramę Rzymu wraz z odległą bazyliką Świętego Piotra czy Ołtarz Ojczyzny, masywną budowlę z charakterystyczną kolumnadą. To właśnie tam znajduje się słynna kolumna z Romulusem i Remusem, karmionych przez wilczycę.
Piazza del Popolo, fot. Wolfgang Manousek / Wikipedia
Tropem relikwii
Idąc na południe z tarasu nad Piazza del Popolo mijamy schody hiszpańskie, na których wieczorami przesiadują pary zakochanych, i zmierzając dalej Via Sistina dochodzimy do Piazza Barberini. W centralnej części znajduje się fontanna Trytona dłuta Berniniego, jednak obchodząc plac natkniemy się także na drugie jego dzieło, mniej znane, a zdaniem wielu o wiele bardziej interesujące. Niewielka fontanna w jednym z rogów placu charakteryzuje się nietypowym tematem. Widniejące na fontannie pszczoły to symbol rodziny Berniniego, którego mistrz nie omieszkał użyć w wielu swych dziełach.
Kontynuując wycieczkę zbliżamy się do murów Pałacu Kwirynalskiego, położonej na wzgórzu Kwirynał siedziby prezydenta Republiki Włoch. Stąd niedaleko do cudownej fontanny di Trevi, której szum niesie się pomiędzy pobliskimi kamienicami. Do ściany jednej z nich fontanna przylega. To, co wprawia turystów w zachwyt musi być więc dla mieszkańców niczym klątwa.
My wracamy jednak na wcześniej obraną drogę i dochodzimy prosto do jednej z czterech bazylik rzymskich: bazyliki Santa Maria Maggiore. Legenda głosi, że papieżowi Liberiuszowi ukazała się we śnie Matka Boska i nakazała budowę nowego kościoła w miejscu, w którym w środku lata spadnie śnieg. Anomalia ta miała miejsce właśnie w obszarze, w którym dziś znajduje się skrywająca relikwie żłóbka świętego bazylika.
Santa Maria Maggiore tworzy trójkąt z bazyliką Świętego Krzyża w Jerozolimie, która spośród wielu relikwii najbardziej szczyci się pozostałościami krzyża Chrystusa i Lateranem, zbudowanym przez cesarza Konstantyna. Przy lateranie znajdują się święte schody, przywiezione z Jerozolimy, podobnie jak kawałki krzyża, przez matkę cesarza, Helenę. To właśnie po tych schodach Jezus miał być prowadzony do Poncjusza Piłata i z tego względu schody można przejść jedynie na kolanach.
Bazylika Santa Maria Maggiore, Watykan, Rzym, fot. Tango7174 / Wikipedia
Przez dziurkę od klucza
Z Lateranu udajmy się do symbolu Rzymu – Koloseum. Ogrom budowli w połączeniu ze znajomością jej krwawej historii łatwo wprawia w zdumienie. Patrząc jednak na cały obrazek: błękitne niebo, śródziemnomorską roślinność, starożytną architekturę, trwającą przez wieki i samochody, okrążające amfiteatr jak pszczoły ul nasze zdziwienie zaczyna graniczyć z niejakim oburzeniem. Dla wszystkich tych ludzi, spieszących autami z pracy, do szkoły czy na zakupy, widok ten jest jak najbardziej oczywisty. Jak wygląda takie życie w centrum historii?
Jak to jest przejść obok Koloseum obojętnie, jak zwykliśmy przechodzić koło zabytków w naszym mieście? Rzymianie to mają na co dzień. Nam pozostaje tylko robić zdjęcia, filmować i starać się każdym oddechem zapamiętać zapach gorącego włoskiego powietrza. Idąc ogromnym placem zieleni tudzież szarości, bo wyschnięta, wyrosła na miejscu stadionu Circus Maximus trawa przybiera właśnie taki kolor w suche, letnie dni, dochodzimy do kościoła Santa Maria in Cosmedin, przed wejściem której pod arkadami znajdują się słynne usta prawdy. Idąc dalej mijamy Cloaca Maxima.
Podobieństwo do języka polskiego nie jest tu ani przyjemne, ani przypadkowe. Miejsce to swą nazwę wzięło bowiem od głównego kanału ściekowego w starożytnym Rzymie. Idąc dalej dochodzimy do brzegu Tybru. Na rzece widzimy dużą wyspę z mieszczącym się na niej szpitalem, dalej zauważymy charakterystyczną kopułę synagogi, a odwracając się w drugą stronę, w kierunku południowym oczom naszym ukaże się wzgórze Awentyn, z którego rozciąga się widok na Zatybrze i Watykan.
Piękne chwile można spędzić siedząc na tarasie pomiędzy drzewami pomarańczowymi, wsłuchując się w odległy szum Tybru i podziwiając panoramę. Jednak na wzgórzu poza oranżerią czeka nas jeszcze jedna niespodzianka. Mijając bramę kawalerów maltańskich trzeba się przy niej koniecznie zatrzymać. Po zajrzeniu przez jej dziurkę od klucza naszym oczom okaże się niesamowity widok: pomiędzy dwoma rzędami żywopłotu widnieje kopuła bazyliki Świętego Piotra na Watykanie.
Koloseum fot. Diliff / Wikipedia
Pożegnanie
Po przekroczeniu Tybru napotykamy bazylikę Najświętszej Marii Panny na Zatybrzu, której obecnym kardynałem-prezbiterem jest Józef Glemp, a jego poprzednikiem był kardynał Stefan Wyszyński. Po przejściu nietypowego dla nas parku z palmami wdrapujemy się na Janiculum, jedno z najwyższych wzgórz Rzymu.
Warto zostawić je sobie na koniec, gdyż z żadnego miejsca nie ma takiego widoku na całą stolicę Włoch. Wszystkie miejsca, które obejrzeliśmy, każdą kopułę, wieżę, widać jak na dłoni. Siedząc przy pomniku Garibaldiego można jeszcze raz wspomnieć wszystkie przygody, wszystkie doświadczenia zdobyte podczas pobytu w wiecznym mieście.
Niezliczone labirynty uliczek zdają się z daleka zapraszać do ich ukojnego cienia w upalne letnie dni. A my tylko wzdychamy i już zaczynamy tęsknić. Tęsknić i planować kolejny przyjazd do Rzymu.
Komentarze 45
ja jestem oczarowana Rzymem i na pewno tam wrócę jeszcze
nie wiem co w tej sytuacji powiedziec. moze jeszcze zmienisz zdanie. wszak tyle pieknych miast na ziemi.
co polecasz?
Ale tylko jeden Rzym. Problem z nim niestety taki, że już nie ma tam Rzymian. A Włosi. ;) Ja też tam jeszcze wrócę.
współcześni Rzymianie to mieszkańcy Rzymu