Do góry

Ekonomia związków: Londyn a imigranckie pary

Związki to nie tylko trzymanie się za ręce i rodzinne obiady; to także wspólne finanse. Nigdzie nie ma to takiego znaczenia jak w Londynie – mieście, gdzie miesięczny czynsz może pożreć całą pensję. Badanie przeprowadzone na Brytyjczykach pokazuje, że związek pozwala w sumie oszczędzić 1224 funty rocznie – głównie dzięki składaniu się na czynsz z drugą połówką. W Londynie ten efekt potrafi być kilkukrotnie większy. Wśród sparowanych londyńczyków 45 proc. może pozwolić sobie na robienie oszczędności, wśród singli – 1/3. Jak nieustanne myślenie o cenach najmu i finansach wpływa na związki polskich imigrantów z Londynu?

Rozmawialiśmy z kilkoma osobami, których rozterki sercowe są pod silnym wpływem bezwzględnej, ekonomicznej kalkulacji.

Dzieci raczej nie w komunie

Jolanta przeprowadziła się do Londynu trzy lata temu. Przyjechała do swojego obecnego męża, Pawła, który osiedlił się w mieście rok wcześniej. Od czasu jej przyjazdu zdążyli się zaręczyć i wrócić do Polski na ślub. Mówi:

Chcieliśmy poszukać oddzielnego mieszkania, cały czas bowiem mieszkamy w domu z obcymi osobami. Kiedy jednak myślimy o przeprowadzce Paweł siada z kalkulatorem i szybko się okazuje, że trzeba będzie zrezygnować z oszczędzania i żyć od pierwszego do pierwszego. A chcemy jednak odłożyć na depozyt, kupić mieszkanie. Ale ta ciągła obecność ludzi za ścianą – nie da się tak prowadzić normalnego życia rodzinnego, jak tu chociażby wychować dziecko? Gdyby nie warunki mieszkaniowe to już jakiś czas temu zdecydowalibyśmy się na ciążę.

Już nie razem, jeszcze nie osobno

W zupełnie innej sytuacji jest Sandra. Spotykała się z Michałem już od roku. Ona pracowała jako kelnerka, on dorabiał na budowach. Postanowili wyjechać do Londynu, ponieważ, jak mówią, „praca taka sama, ale za godziwe pieniądze”. Po pewnym czasie zaczęło im się jednak psuć:

Powoli wychodzą na jaw rzeczy, które nam nie pasują. Jego zupełnie nie trzymają się pieniądze. Ma dobrą dniówkę, więc mówi, że ma prawo czasem poszastać. Może i tak, ale wydać 400 funtów jednego wieczoru? Generalnie przestaliśmy się zgadzać, teraz mieszkamy niejako obok siebie. Ale dalej w jednym pokoju, bo ja z pracy jako kelnerka nie opłacę sama pokoju za 500 funtów, jemu też się nie uśmiecha nagle wydawać dwa razy więcej.

I tak sobie żyjemy, niby razem, ale tak naprawdę osobno, po prostu w jednym pomieszczeniu

– kończy.

Nie zadzieraj z Polką

Ania pracuje w McDonaldzie. Pracuje tam też Chris, Chris jest area managerem, czyli ma pod sobą 3 lokale należące do jednego właściciela. Ania i Chris wyraźnie mieli się ku sobie, zaczęli się spotykać. Po pewnym czasie Chris zaproponował, aby razem z Anią przenieśli się do nowo wynajętego studia. On tam nocował 2-3 razy w tygodniu, poza tym tłumaczył się, że jak musi być na zamknięciu jednego lokalu o 2 rano, a później na otwarciu innego o 5-6, to na razie będzie trzymał jeszcze swoje mieszkanie niedaleko restauracji.

Na początku byłam zakochana, nie wydało mi się to zbyt podejrzane. Faktycznie bywał u nas w lokalu i w nocy i bladym świtem. Po pewnym czasie zaczęłam na niego naciskać – wtedy się okazało, że w jego starym mieszkaniu mieszkają jego żona i córka. Obiecywał, że są w separacji, że się rozwodzą, ale że dla dobra córki, i tak dalej.

W końcu miałam dość robienia w balona, zagroziłam, że pójdę do jego żony. Ubłagał mnie żebym tego nie robiła. W międzyczasie przeszedł termin wypowiedzenia umowy, więc mu obiecałam, że nic nie powiem jak będzie opłacał mieszkanie. Mam go na widelcu, więc do końca trzyletniej umowy na mieszkanie mam czynsz z głowy. Co się stało to się nie odstanie, a tak przez trzy lata spokojnie odłożę i później będę się zastanawiać. Nie wybaczyłam mu nigdy, to jest taka moja mała zemsta

– mówi Ania.

Polacy z Londynu wpisują się w szerszy brytyjski trend: 91 proc. mieszkających w Wielkiej Brytanii nie zmieniło swojego statusu związkowego w ciągu ostatnich 12 miesięcy; co trzecia ankietowana przez This is Money osoba mieszkająca w Londynie deklaruje, że na jej decyzję o rozstaniu ma wpływ sytuacja mieszkaniowa. By poradzić sobie jakoś z cenami mieszkań, coraz więcej osób decyduje się na podnajem pokoju i mieszkanie z landlordem. Wygląda więc na to, że kryzys mieszkaniowy powoli zmienia cały nasz styl życia.

Komentarze 13

Antek_z_Zadupia
7 653
#126.09.2016, 20:56

Podpowiedz emito: be cool...

Sokole
10 588
Sokole 10 588
#226.09.2016, 22:39

Twoim zdaniem... Moim zdaniem mi to wisi

Sokole
10 588
Sokole 10 588
#326.09.2016, 22:41

Antek to"be cool" to ci specjalnie wklejaja jak dyskutujesz z naszymi "patryjotami"

Antek_z_Zadupia
7 653
#426.09.2016, 23:02

Ja??? Dyskutuje???

Wybacz bud, ale to nie dyskusja. Juz moj pies wiecej potrafi zrozumiec.

Antek_z_Zadupia
7 653
#526.09.2016, 23:06

Chorera, powinienem chyba najpierw przeczytac artykul przed zamieszczeniem posta pod nim?

...ale w podpowiedzi tego nie napisali ;)

Sokole
10 588
Sokole 10 588
#626.09.2016, 23:45

tez nie czytralem ale chyba nie obrazamy regulaminu prywatna rozmowa o niczym?

Sokole
10 588
Sokole 10 588
#726.09.2016, 23:53

Twoim zdaniem... Moim zdaniem nie mam zdania.

Musialbym sie najpierw sparowac z jakas Londynczanka.

Problem w tym ze moja Ruda w ogole nie ma poczucia humoru w tym temacie i moglaby byc niezadowolona.

Antek_z_Zadupia
7 653
#827.09.2016, 00:56

A moja Ruda to rodzona Londonderka, ma wielkie poczucie humoru i nawet na kazdy temat macha radosnie ogonem. Problem w tym, ze nie chce wydusic ani slowa na temat kosztow zycia w Londynie ;)

kijevna
18 938
kijevna 18 938
#927.09.2016, 07:38

pewnie całe zycie była utrzymanką to sensownie milczy w temacie kosztów Antek;)

Sokole
10 588
Sokole 10 588
#1027.09.2016, 08:09

Nie osadzamy stylu zycia innych w tym watku kijevna.

Wstydz sie zazdrosnico.

Antek_z_Zadupia
7 653
#1127.09.2016, 10:22

#9

Niezupelnie kijanko. O ile Ruda Londonderka faktycznie byla utrzymanka w Londynie, o tyle po przybyciu na sluzbe do Edynburga, stara sie zarobic "na waciki". Juz dawno zdystansowala Sherlocka Holmes'a w zdolnosciach tropiacych i co rusz wysznupuje na Meadows bezdomna dyche, piatke, albo nawet dwudziestaka. Najgorzej jak przyniesie w zebach portfel, to zmusza mnie do spaceru na policje i straty czasu.

PS. A tak poza tym, to "wstydz sie zazdrosnico"! ;)

kijevna
18 938
kijevna 18 938
#1227.09.2016, 11:47

Ty ją na trufle przeszkol jak taka zdolna;)

Antek_z_Zadupia
7 653
#1327.09.2016, 13:51

Bardziej wole trifle ;)