Do góry

Erotomani, cichociemni...

Aż trudno uwierzyć, że jeszcze w XVI wieku myśliwi gonili tu za zwierzyną z okrzykiem "So ho"! Przechodzę koło Piccadilly Theatre i zastanawiam się, gdzie jest słynna pompa, od której zaczęła się epidemia cholery w Londynie w XIX wieku i czy przypadkiem nie przegapiłam ulicy, przy której znajdował się pierwszy londyński Sex Cinema Theatre The Compton Cinema Club, w którym Roman Polański wyprodukował swój film "Cul-de-Sac". Niedaleko stąd na Dean Street mieszkał nawet sam Karol Marx w latach 1851-1856. Co za śmietanka.

Pełno tu teatrów, klubów muzycznych, ze striptizem, pubów, restauracji, sklepów, kościołów, a wszystko to przy gay village i china town. Prawie każda restauracja czy pub dumnie obwieszcza w nazwach, że przynależy do Soho, wąskie uliczki przepełnione ludźmi z całego świata zachęcają do wejścia do barów otwartymi oknami czy stolikami na chodniku. Trudniej już o prostytutki stojące na ulicach z napisami "Large Chest for Sale" (Duża klata na sprzedaż) czy "French lessons Given" (Dajemy lekcje francuskiego), jak to było jeszcze w latach 60. XX wieku.

Zobacz także:

Towarzyskie 18+ - dla tych, którzy czują się bardzo samotni, lub chcą po prostu urozmaicić swoje życie towarzyskie.
To jaki jest ten nasz seks? - nie odwiedzamy sex shopów, nasze podejście do seksu niewiele się zmieniło i nie zdradzamy partnerów.

Wchodzę do zielonej księgarni na Brewer Street. Po lewej kilka dziewczyn przegląda książki pornograficzne ze zdjęciami modelek albo z wyszukanymi pozycjami kochanków według Kamasutry. Jest też książka o seksie dla puszystych albo ciężarnych. Schodzę po stromych schodach i ze zdumieniem patrzę na dziadka wspinającego się po nich o lasce i przytrzymującego się ściany. Wygląda na około 80 lat, uśmiecha się i mówi "Hello".

A na dole muzyka. Ściany wypełnione od podłogi do sufitu dvd z nagimi kobietami i mężczyznami, tu dwie dziewczyny i jeden chłopak, tu odwrotnie, tu trzy lesbijki, a tu dwie dziewczyny i zadowolony mężczyzna siedzący jak w kinie. Dalej magazyny, gdzie trochę o dziewczynach, które niby właśnie wyrwały się ze szkoły na wagary, trochę o tych dobrze wiedzących, czego chcą, bo już są w łóżku, pod ścianą, na podłodze lub wprost przed tobą gotowe do akcji. Tyle okładki dvd i gazet.

Nieco dalej ludzie rozmawiają ściszonym głosem, dziewczyny są lekko zarumienione. Oglądają wibrator z perełkami i gumowymi wypustkami. Mijam dwóch sprzedawców i staję w osłupieniu przed sekcją gejowską. Dwóch lub trzech chłopców w różnych pozach uśmiecha się prawie z każdej okładki dvd, wycofuję się więc, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od dvd, po czym trafiam na okładkę z nagim transwestytą. Przełykam ślinę w szoku, ale nie mogę przestać patrzeć na idealne piersi i idealnego penisa na jednym ciele.

Warto przeczytać:

Życie seksualne Polaków - wywiad z Grażyną Czubińską, specjalistką poradnictwa psychoseksual- nego i rodzinnego.
Nowa słaba płeć – obraz sytuacji męskiej części Brytyjczyków oraz prawdo- podobnie męskiej populacji całej reszty świata rysuje się co najmniej szaro.
Miłość to tylko roman- tyczne mrzonki? - "teraz jesteśmy w stanie powiedzieć, że istnieje autentyczna biologiczna podstawa dla ekstremalnych zachowań ludzkich wyraża- nych w stanie zakochania."

Klientów jakich wielu

Nikt mnie tu nie zagaduje, nie wciska żadnych produktów, dopiero kiedy podchodzę do lady, okazuje się, że sprzedawcami są Polacy. Uśmiechnięci, uprzejmi, pytają, czego sobie życzę. Paweł – supervisor, pracuje tu już od 3 lat. Praca jak każda inna, jest tu po to, aby sprzedawać i tworzyć dobrą atmosferę. Do klientów mówi zawsze z uśmiechem i perfekcyjnym angielskim.

"Trzeba człowieka odczytać i zrozumieć, czego potrzebuje. To jest normalna praca. Aby klient dobrze się czuł, musimy wiedzieć, co się dzieje na rynku, co jest dobre, a co nie" – tłumaczy. "Ostatnia rzeczą, jaką moglibyśmy zrobić, to kogoś oceniać. Nie ma śmiechów, wygłupów, nic takiego. Mamy klientów z krajów arabskich, a to może się dla nich skończyć karą śmierci. Także ja muszę być wyczulony na wiele spraw."

Mateusz, który zazwyczaj pracuje w magazynie i kontroluje produkty, dzisiaj sprzedaje w drugim sklepie Soho Books naprzeciwko, w sekcji "dividików" i zabawek. Jest tu od 2,5 roku.

"Klientów można podzielić na kilka grup – erotomanów-gawędziarzy, oglądaczy i kupujących" – mówi, wydając resztę panu w brązowym garniturze i długim płaszczu. "Większość ludzi, którzy nas odwiedzają, stara się nie zwracać na siebie uwagi, gdyż pracują na poważnych stanowiskach, czy też niedaleko i może wyjść na jaw ich orientacja seksualna. Erotomani-gawędziarze przychodzą, oglądają magazyny, potem kawałek filmu i próbują cię zagadnąć, która scena w tym filmie jest najlepsza i czy aktorka jest dobra. Takich się rozpoznaje, że on nic nie kupi, a przychodzi pogadać, bo np. jest samotny" – zauważa.

Polacy przychodzą codziennie, mają różne podejście do sex shopu, w zależności od tego, czy już dłużej mieszkają w Londynie, czy dopiero co przyjechali. Można ich poznać po ubiorze i mowie. Różnorodność klientów jest jednak ogromna.

"Mamy stałych klientów, fajnych, z którymi można pogadać, niektórzy przychodzą z całymi zeszytami z tytułami filmów nawet sprzed dziesięciu lat, aktorkami, reżyserami i wszystkimi szczegółami. Niektórzy zbierają znaczki, a niektórzy filmy pornograficzne" – uśmiecha się Mateusz i dodaje: "Jak przychodzą grupy turystów, to jak w przedszkolu, wszyscy razem schodzą do sklepu, dziewczyny robią się czerwone czy różowe, zainteresowani próbują sobie coś wybrać. I wygląda to jak wycieczka z mamą" – śmieje się Mateusz.

Paweł – supervisor mówi, że młodzi Anglicy, Holendrzy i Szkoci są najbardziej otwarci. Polacy wynieśli z rodziny i z kraju całą serię nakazów i zakazów.

"Jest dużo ludzi, których to szokuje, bo nasza kultura jest bardzo związana z Kościołem. Dużo osób robi różne rzeczy, ale nikt nikomu o tym nie powie, bo wstydzą się znajomych, tego, co sąsiedzi powiedzą, żeby się nie wydało. Polacy bardzo się wstydzą i to jest ich problem. Brytyjczycy dużo bardziej się przełamali, nawet jeśli dalej są konserwatywni" – opowiada i dodaje, że denerwuje go nieustanne ocenianie innych przez Polaków. "Dla mnie to jest tragedia, jeśli ktoś nie ma możliwości wyboru. W Polsce w wielu sprawach nie mamy wyboru, nie można wyjść na ulicę i robić to, czego się chce, nie można się ubrać, tak jak się chce.

Pokutuje też przekonanie, że sex shop jest dla zboczeńców i gejów. A nawet, że tylko geje w sex shopach pracują.

"Mnie najbardziej takie zapytanie denerwuje – "dlaczego nie jestem gejem?" – opowiada Mateusz. "Chcesz być miłym, rozmawiasz, opowiadasz o książkach, zabawkach i rozmówcy są często zdziwieni, że nie jesteś gejem, a pracujesz w takim miejscu. Takie są pytania od Skandynawów zazwyczaj.

Opowieści jak przy wódeczce

Chłopaki traktują pracę w sex shopie bardzo normalnie, ich rodziny i znajomi wiedzą o tym, choć czasem historyjki opowiadane przy wódeczce w Polsce mogą kogoś przyprawić o palpitacje serca, w Wielkiej Brytanii co najwyższej o salwy śmiechu.

Okazuje się, że z Pawłem, który jako pierwszy zaczął ze mną rozmawiać za ladą, mamy wspólnego znajomego. To przełamuje lody. Paweł przez 7 lat pracy widział chyba wszystko, chętnie opowiada, podśmiewując się trochę.

"Transwestyci na przykład, przychodzą, żeby się pokazać, są ubrani w spódnice. Kiedyś jeden podniósł spódnicę do góry i się wystawił. Kiedyś przyszedł gość, który ściągnął spodnie. Różne rzeczy się dzieją" – uśmiecha się, popijając piwo w pubie niedaleko sex shopu. "Kiedyś jedna para kręciła się po sklepie, coś tam oglądali i po jakimś czasie stanęli przy ścianie. Dużo było wtedy ludzi. Zorientowaliśmy się, że coś robią, jak laska zaczęła krzyczeć. Miała sukienkę podwinięta" – urywa znacząco.

"Mamy pewnych klientów, których rozpoznajemy, że chcą pooglądać filmy za darmo, staną sobie przed monitorem, przychodzą w płaszczu czy w dresach i widać, że o coś im chodzi" – dopowiada Mateusz. "Wtedy wyłączamy monitor i po 5-10 sekundach patrzą, czy na pewno wszystkie monitory są wyłączone i wychodzą.

Raz Mateuszowi zdarzyło się mieć pogadankę w sex shopie na temat pokolenia Jana Pawla II.

"Spotkałem się tylko raz z takim pobożnym podejściem. To były dwie dziewczyny w wieku 25-30 lat, ubrane były w stylu dzieci kwiatów. Zaczęły wtedy pytać, jak mogę pracować w takim miejscu. Ja na to: co rozumiecie przez "takie miejsce". Odpowiedziały, że tu wszędzie jest wykorzystywanie kobiet. Powiedziałem więc, że te kobiety w przeciągu jednej sesji zarabiają tyle, ile ty przez rok życia, nikt je do tego nie zmusza, tu jest wszystko legalne, kobiety są dorosłe, a większość z nich pewnie robi to też dla przyjemności, nie tylko pieniędzy, skoro tyle lat to robią. A one mi na to: jak Polak, chrześcijanin, z pokolenia Jana Pawla II może propagować seks? Powiedziałem, że ja się nie narzucam, nie próbuję nic wcisnąć. Potem zaczęły się tłumaczyć, że chciały zobaczyć jak to jest w jaskini zła, czy czegoś w tym rodzaju" – Mateusz zaznacza, że ta wymówka była grubymi nićmi szyta. Tym bardziej, że koledzy donieśli mu, że stały później za rogiem i przeglądały książki erotyczne.

Sprzedawcy muszą znać swój towar, umieć doradzić, jeśli klient zapyta.

"To wszystko jest zrobione po to, żeby każdy był zadowolony. Jeden lubi pić piwo, inny pooglądać sobie dvd. Mnie tylko dziwi, że kolesie przychodzą 3-4 razy w tygodniu po kilka dvd, bo tego się nie da wszystkiego obejrzeć" – mówi Paweł i dorzuca swoje zwierzenie. "Ja tego nie mogę oglądać, w kółko to samo, tylko zmieniają się dziewczyny i goście. Na początku, jak gejowskie filmy leciały na ekranach, to mi się niedobrze robiło. Ale to chyba przez pierwsze trzy dni."

Paweł – supervisor podchodzi do swoich zajęć nieco psychologicznie.

"Ludzie są często zmęczeni pracą, problemami, potrzebują czegoś, co im pomoże. To są normalne rzeczy. Po co, jak inni Polacy, żyć w sferze zakłamania"– pyta. "Nikt tu nikogo nie namawia do niczego grzesznego, jeśli np. para ma problemy, a chcą urozmaicić swoje życie erotyczne, to dlaczego nie, te rzeczy pomagają. Często tłumaczę – proszę się nie krępować, nikt się o tym nie dowie – wtedy się zwierzają, że ktoś jest zmęczony po pracy itd., staram się zrozumieć potrzeby drugiego człowieka."

W pięciu Soho Books w Londynie można dostać, co tylko ciało zapragnie – od książek z fotografiami i poradników, przez gazety, dvd po rzeczy fetyszowskie, erotyczną bieliznę, prezenty aż po tzw. zabawki. Najpopularniejsze z nich są tanie wibratory, choć podobno ktoś raz go kupi, wraca po droższego i z większą ilością opcji. Przy tej właśnie sekcji po moim krótkim zażenowaniu nadchodzi rozbawienie.

O klasycznych lubrykantach, kajdankach, pejczach, obrożach itd. już nawet z Mateuszem nie rozmawiamy. Wśród najdziwniejszych zdecydowanie króluje coś a’ la mikroskop, który wkłada się "albo tam, albo tam" i działa na zasadzie szkła powiększającego, dzięki któremu można obejrzeć, co się dzieje w środku ciała. Myszka (wkładka) na pilota, którą może użyć jedna koleżanka w pracy, a druga włączyć ją pilotem – też dostaje dużo punktów w konkursie na dziwadło. Warty wspomnienie jest te wibrator-ipod, wibrujący w rytm ustawionej muzyki.

Lepiej niż u księdza na spowiedzi

Nie ma tu awantur czy bijatyk pod sex shopami, ludzie wchodzą i wiedzą doskonale czego chcą i wychodzą, próbując być niezauważonymi. Jedynie sławnym twarzom to się nie udaje. Z Brytyjczyków był tu Boy George, George Michael oraz sławny dyrygent orkiestry londyńskiej; pojawił się też Amerykanin Quentin Tarantino. Z polskich znanych twarzy widziano tu Borysa Szyca, który zostawił po sobie miłe wrażenie, Magdalena Cielecka "udawała, że jej nie było", oraz kiedy niedaleko stąd kręcono "Londyńczyków", jedna z pań z obsługi zakupiła "ipoda".

W obu sex shopach na Brewer Street panuje wręcz rodzinna atmosfera, chłopaki odnoszą się z szacunkiem do swoich klientów, zapewniają dyskrecję, pomagają w najtrudniejszych wyborach, czasem po prostu pośmieją się i pogadają, jeśli tego komuś właśnie potrzeba. Pracują tu latami. Znają się między sobą bardzo dobrze, jest tu dwóch braci, kumple, ludzie z tego samego miasta. Zdarza im się grać razem w piłkę, iść na piwo czy imprezę. Podkreślają dumnie, że jeśli ktoś raz przyjdzie do ich sex shopów, to zazwyczaj wraca.

Rozglądam się po sex shopie i zaczynam czuć się nieswojo, patrząc na dvd ze sceną od tyłu, na temat której ktoś przed chwilą żartował. Jeden pan stoi przed monitorem dłuższą chwilę, inny uśmiecha się do mnie i przechodzi do innej sekcji.

Tymczasem mój zakup jest ładnie zapakowany i dostaję na niego zniżkę. Mówią, abym odwiedziła jeszcze sklep na Dean Street. Ale już może innym razem. Idąc szybkim krokiem, nie rozglądam się, patrzę na wystające klucze z czyjejś kieszeni, smycz w ręku i myślę o tunelu w metrze. Oj, chyba Freud by się uśmiał.

Komentarze 7

snow_crash
9 022
snow_crash 9 022
#121.09.2009, 09:29

O Moj Boze! Seks! Swietokradztwo!

BD.K
20 493 1
BD.K 20 493 1
#221.09.2009, 09:33

Seks małżeński w celach prokreacyjnych nie jest świętokradztwem...

alluvial
3 104
alluvial 3 104
#321.09.2009, 09:53

Ale tylko w pozycji misjonarskiej;)

BD.K
20 493 1
BD.K 20 493 1
#421.09.2009, 10:01

i po ciemku i pod kołdrą ...

Profil nieaktywny
Beton_Gawel
#521.09.2009, 10:57
Smaug
21
Smaug 21
#621.09.2009, 17:41

Porada dla budowlancow - wibrator owiniety papierem sciernym znakomicie nadaje sie np. do szlifowania slupkow balustrady. A po robocie - zastapi zonie zmeczonego chlopa.

Alternatywa_PL
491
#723.09.2009, 22:06

"Mnie tylko dziwi, że kolesie przychodzą 3-4 razy w tygodniu po kilka dvd, bo tego się nie da wszystkiego obejrzeć" - to jest dobre.
Klasyczny przyklad uzaleznienia, kiedy osobnik ma zbiornik ejakulatu zamiat mózgu. Kiedy oni to ogladaja? Pewnie caly czas leci na ekranie z reka w akcji. Ja pierdziolo.
Ostatnio kupilem kilka normalnych filmów i jeszcze nie mialem czasu obejzec, a co dopiero 12 co tydzien.