Każdy emigrant ma inny start, cele, zdolności adaptacyjne i podejście do trudności. Ilu emigrantów, tyle historii. Istnieje jednak kilka łączących je etapów.
W pięć lat po wejściu do UE wciąż nie mamy wiarygodnego portretu polskiego emigranta "nowej fali". Trudno się temu dziwić, bo niby na jakiej podstawie miałby on powstać? Przeprowadzono, co prawda, kilka badań socjologicznych wśród polskich emigrantów, ale żadne z nich nie było reprezentatywne. Trudno znaleźć też wspólny mianownik dla emigracji na podstawie historii przedstawionych w polskich mediach.
Więcej na temat życia na emigracji dowiesz się z naszych:
Poradników
- praca w Wielkiej Brytanii, zakwaterowanie, zdrowie, rodzina, finanse, zasiłki i zapomogi, transport.
Opisywani na łamach prasy Polacy to albo pracoholicy wspomagający swoje rodziny w kraju, albo żyjący z zagranicznych zasiłków leserzy. Top managerowie w międzynarodowych firmach albo kloszardzi, złodzieje i prostytutki. Rodziny z dwujęzycznymi dziećmi, albo matki zostawiające swoje pociechy w sierocińcu w kraju. Jedni budują sobie w Anglii małą Polskę, inni odcinają się od swoich korzeni, bo im wstyd za kraj. Tezy artykułów o emigracji opublikowanych po 2004 roku najczęściej wzajemnie się wykluczają. Czy w ogóle coś zatem łączy ponad polskich emigrantów?
Na pewno, skoro amerykańscy badacze znaleźli cechę wspólną dla wszystkich decydujących się na życie na obczyźnie, bez względu na kraj pochodzenia i miejsca docelowego. Ich zdaniem na emigracyjnej drodze pojawia się kilka charakterystycznych etapów, przez które przechodzi każdy. Cykl czterech najważniejszych – przygotowania, ekscytacji, załamania i stabilizacji – zamyka się w ciągu roku.
Etap przygotowania
Decyzji o dużej zmianie życiowej, a do takich należy emigracja, nie można podejmować pochopnie. "Dla osób, które wyjeżdżają z pominięciem fazy przygotowania, początek emigracji to żmudna droga pod górę, która zaczyna się od fazy załamania" – ostrzega Anna Osińska, psycholog kultury z warszawskiego ośrodka MABOR. Tak samo trudno będzie osobom, które wyjeżdżają z deficytem, uciekają z ojczyzny przed problemami, długami, bez znajomości języka kraju, w którym zamierzają mieszkać.
Z drugiej strony, jeśli do danego kraju przyjeżdżamy dobrze przygotowani, możliwe, że już za pół roku poczujemy się w nim swojsko. Warto więc postarać się i zwiększyć swoją szansę na miękkie lądowanie za granicą – poczytać o specyfice życia w danym mieście, sprawdzić ceny mieszkań i ich lokalizację, powysyłać aplikacje do firm rekrutacyjnych oraz do tych, w których chcielibyśmy pracować. Proces rekrutacji może potrwać długo, dlatego warto uzbroić się w cierpliwość i zastanowić, czy i jaką pracę tymczasową jesteśmy w stanie wykonywać.
To również dobry moment, żeby przyjrzeć się sobie samemu pod kątem kilkunastu cech, od stopnia rozwinięcia, których zależy jak szybko zaadaptujemy się do nowej kultury. "Mamy ogromny wpływ na swoją sytuację i czasem warto się zastanowić, czy przypadkiem nie wynika ona z tego, że nie potrafię się na przykład komunikować z ludźmi?" – mówi Anna Osińska. Poza komunikatywnością, cechami przydatnymi w procesie adaptacji są jej zdaniem również: poczucie humoru, tolerancja do różnorodności, zaufanie do siebie i do innych ludzi, zdolność do przystosowania się, respektowania przekonań innych, cierpliwość, inicjatywa, otwartość na stosunki interpersonalne. Praca nad nimi przed wyjazdem i podczas całego pobytu za granicą opłaci nam się w przyszłości.
Faza ekscytacji
Do trzech miesięcy po przyjeździe świat wokół nas oglądamy z wielką ciekawością, ale i pewnym dystansem, niejako zza krat – stąd etap ten nazywany jest również efektem "zoo". Badacze kulturowi mówią także o nim "podróż poślubna", ponieważ wyjeżdżamy z nadzieją na pozytywną zmianę w naszym życiu. Dlatego wszystko, co się dookoła nas dzieje, tak właśnie odbieramy, bez względu na faktyczną naturę tych zjawisk.
W tej fazie emigracji skupiamy się na organizacji życia codziennego, znajdujemy pierwsze mieszkanie, pracę, bank, szkołę językową, poznajemy ludzi i miasto. Jest to czas pełen nowych wrażeń, w którym nie ma miejsca na myślenie o przeszłości, przyszłości czy sobie samym. "To było w 2005 roku. W miesiąc po przyjeździe zaczęłam pisać scenariusz do filmu o Polakach w Londynie, dziwiąc się, że nikt tego jeszcze nie zrobił. Nie spałam po nocach, pisałam albo myślałam o tym projekcie, czułam się natchniona. Pub, w którym wtedy pracowałam był dla mnie źródłem inspiracji" – to zapoznani rodacy stali się bohaterami mojego scenariusza. Dosłownie fruwałam ze szczęścia – wspomina Monika Kryska (31).
Jeśli nie zdarzyło ci się więc dotąd poczucie, że możesz przenosić góry, a świat należy do ciebie – na początku emigracji poznasz je na pewno. Niestety, życie pokazuje, że na tak wysokiej fali nie można płynąć zbyt długo, a konsekwencją tego wzlotu jest nieuchronny upadek.
Faza załamania
Kinga nigdy nie skończyła swojego scenariusza. "Straciłam dystans do opisywanych przez siebie bohaterów" – mówi. Miejsce pracy przestało ją cieszyć, gdy uświadomiła sobie, że trudno będzie jej się z niego wydostać.
To typowy objaw wejścia w najtrudniejszy dla emigrantów etap. Naukowcy opisują go następująco: gdy już nieco oswoiliśmy się z otoczeniem, chroniąca nas przed nim krata nagle znika. Wpadamy w szpony szoku kulturowego. To nie jest przyjemne uczucie i na początku nie wiadomo co z nim zrobić. Zaczynamy tęsknić za rodziną i przyjaciółmi w kraju. Uświadamiamy sobie, jak bardzo są dla nas ważni. Mamy już własny kąt i źródło dochodów, ale okazuje się, że nie jest to praca, którą planowaliśmy wykonywać, ani warunki, w jakich chcemy mieszkać. Dociera do nas, że język jest trudny do opanowania i że otoczenie postrzega nas jak obcych.
Wiele osób właśnie na tym etapie podejmuje decyzje o powrocie do kraju. To bardzo trudny czas, ponieważ wszystko stawiamy pod znakiem zapytania. W dodatku faza ta nie przeistacza się samoczynnie w kolejną. Trzeba włożyć bardzo dużo wysiłku w poprawę swojego samopoczucia i sytuacji. Istnieją jednak sprawdzone sposoby na przejście przez ten etap.
Moment załamania można też efektywnie wykorzystać, pracując nad zbudowaniem świadomego mechanizmu obronnego, który pomoże nam w zmaganiu się z trudnościami życia również w późniejszych jego etapach. "Gdy czujesz się niekomfortowo, skonfrontuj się ze swoimi emocjami, nazwij je i spróbuj znaleźć ich przyczynę. Potem pomyśl, co może zniwelować ten smutek, lęk, agresję czy złość. Jeśli uwierające uczucie wynika np. z wielkiej tęsknoty za rodziną, być może powinieneś pojechać na weekend do Polski, bez względu na koszty? A może wystarczy tylko porozmawiać z kimś nam bliskim, otworzyć się przed nim" – mówi Osińska.
Faza stabilizacji
Pojawia się, gdy przestajemy myśleć o trudnościach i powrocie do kraju. Kiedy podczas wizyty u rodziny w Polsce tęsknimy za znajomymi z emigracji. "Miałam tu już swoje ulubione miejsca, w miarę ciekawą, choć jeszcze nie tę wymarzoną pracę, dobrych znajomych. Znalazłam przyjemne mieszkanie, które sama urządziłam. Podczas świąt Bożego Narodzenia w Polsce zrozumiałam, że moim domem jest Anglia, chociaż serce podzielone mam pomiędzy obydwa kraje" – mówi Kinga. To etap, w którym jesteśmy ogólnie zadowoleni ze swoich dotychczasowych osiągnięć. Stają się one fundamentem dalszego rozwoju, bazą wyjściową do dalszych działań. Zaczynamy zastanawiać się, co by było, gdybyśmy zostali tu na stałe?
O tym, czy stabilizację się ma, czy nie, wiadomo już na pewno po trzech latach emigracji. Jeżeli jest nam dobrze, doceniamy to, co nam się udało do tej pory zbudować, cieszymy się dniem codziennym, istnieje ogromna szansa, że zostaniemy w tym miejscu na stałe. Nie oznacza to, że od tej pory nie będziemy mieli żadnych zmartwień. Występujące przed nami później trudności będą miały jednak mniej destrukcyjny charakter, niż miało to miejsce w fazie załamania. Podczas gdy wtedy pod znakiem zapytania stawialiśmy dosłownie wszystko, na etapie stabilizacji w wątpliwość poddajemy zazwyczaj tylko jeden z wielu ważnych obszarów naszego życia: partnera, pracę, edukację itd.
Zdarza się również, że problemem staje się miejsce i decydujemy się na ponowną przeprowadzkę – do innego miasta, państwa albo powrót do kraju. Droga, jaką wówczas przejdziemy będzie składać się z tych samych czterech etapów.
Jak pokonać Etap załamania? Radzi Anna Osińska, psycholog kultury z ośrodka MABOR.
- Poznaj swoich sąsiadów i okolicę. Spaceruj, przyglądaj się miejscom i ludziom, zobacz kto pracuje w pobliskim sklepie, kawiarni.
- Przyjrzyj się zwyczajom panującym w tym kraju. Zastanów się, co cię w tym kraju dziwi i szukaj dla tych rzeczy wyjaśnień. Jeśli na przykład słyszałeś, że w londyńskim metrze nie należy przyglądać się innym ludziom, dowiedz się, dlaczego tak jest?
- Zwróć uwagę na imiona ludzi, których poznajesz i staraj się je zapamiętać. Staraj się zwracać do tych osób po imieniu.
- Spaceruj i zapamiętuj nazwy ulic. Przejrzyj plan miasta, zaplanuj weekendowe wycieczki w rejony, których jeszcze nie znasz.
- Przyjrzyj się, co ludzie jedzą i próbuj potraw, które są dla ciebie nowe.
- Dowiedz się więcej na temat systemu finansowego w tym kraju – ile zarabiają ludzie, jakie są możliwości transferów pieniędzy do Polski i warunki kredytowe.
- Rozpracuj system transportu, zobacz jak najłatwiej i najprzyjemniej będzie ci się poruszać po mieście i kraju. Podróżuj, nie siedź w jednym miejscu!
- Słuchaj, co ludzie mówią, ale nie przyjmuj z góry, że zasłyszane informacje są prawdziwe. Sprawdź to.
- Rozmawiaj z ludźmi wszędzie, gdzie jest to możliwe – w sklepie, pubie, autobusie, na przystanku, nie tylko z Polakami. U ludzi do siebie podobnych szukaj rad. Nie wstydź się!
- Uprawiaj swoje hobby, a jeśli go nie masz, znajdź jakieś. Dowiedz się, gdzie jest najbliższy basen, jeśli lubisz pływać, park, w którym możesz pobiegać, szkoła tańca itp.
- Czytaj koniecznie gazety lokalne, niektóre z nich są darmowe.
- Nie odcinaj się od radia i telewizji. Dzięki nim nie tylko podszkolisz język, ale też dowiesz się, czym żyje ten kraj i co porusza jego mieszkańców. Dzięki temu będziesz miał tematy do rozmów z nimi.
Komentarze 103
1. Etap przygotowania
- pożyczamy kasę od najbliższej rodziny , wsiadamy w autobus , wysiadamy w Londynie , tam stajemy przed ścianą płaczu . Znajdujemy pracę , na budowie , zmywaku , lub jako woziplacek u ciapatego .Po przekoczowaniu u kumpla 5 nocy zaczynają się problemy , znajdujemy nie ogrzewany pokój za 80 funtów tygodniowo z dwoma jeszcze przypadkowo poznanymi Polakami . hura mam już swój własny kąt i pracę.
2. Etap ekscytacji .
O ja -zarabiam tyle przez tydzień co moi kumple w kraju przez miesiąc, nawet kupiłem sobie laptopa , buty o których te buraki z Polski mogą tylko pomarzyć , stać mnie na dosłownie wszystko co mi do życia potrzeba. O nic się nie boję .
Wyjazd na wyspy to była moja najlepsza decyzja jaką w życiu mogłem podjąć .Nic tylko żyć i brać co z życia najlepsze , pełnymi garściami .to nic ,że się wyda , przecież się zarobi.
Wyjazd do POLSKI na święta , trza mieć gest , prezentów pełen plecak , kasa do oddania przygotowana głowa do góry , że aż kumpli chuj strzela - ale mu się kurwa polepszyło , stawia wódę , kasą szasta , no ale fajek trochę za dużo kupił i wsadził do plecaka.
Kumple coś podejrzewają no ale z grzeczności milczą .
3.Faza załamania .
Nasz bohater po pobycie w Londynie rok , odkrywa ,że ma tylko laptopa , którego sobie kupił za pierwsze tygodnie pracy i 1 duża torbę fajnych ciuchów w Polsce był tylko 2 razy , a to wszystko za zapierdol 60 h tygodniowo u tego chuja pakistana , kasa się rozpływa a to na autobus , a to na czynsz , a to na wyjazd do bardzo drogiej Polski .Mama się pyta to ile synku zarabiasz ile odkładasz , kiedy wracasz.
Nasz bohater z pod ogona sroki nie wylazł . Łapy na gardę , mówi kurwa nie poddam się .
Znajduje lepszą pracę i wyprowadza się do tańszej jak Londyn SZKOCJI .
Różnicę czuć od razu .
Po 2 letnim pobycie na wyspach ma już dość mieszkania w 4 osoby w jednym pokoju , postanawia wynająć kąt , który będzie miał tylko dla siebie.
Dochody ma większe jak w Londynie więc wszystko się ładnie bilansuje .
Znów powraca faza ekscytacji .
Gość choć nic nie odkłada , cieszy się jak małe dziecko ,ze jest nareszcie wolny i w pełni samodzielny .
Przed nim rysują się wielkie perspektywy.
No żyć nie umierać , to jest właśnie to , wyjazd do Szkocji to był strzał w dychę .
Pokonałem fazę słabości , jestem wielki , nic tylko teraz czesać kasę i myśleć o przyszłości .
4. Faza stabilizacji .
Nasz bohater jak wspomniałem sroce z pod ogona nie wypadł , więc poznaje bardzo miłą dziewczynę , z którą to zamieszkuje w wynajętym mieszkaniu .
pojawiają się nowe potrzeby , zakup samochodu , telewizora , sprzętu do kuchni .
Klitka choć samodzielna wydaje się zbyt ciasna jak na dwoje , więc zapada decyzja o wynajęciu czegoś większego .
Nasi bohaterowie osiągają stabilizację , oboje mają pracę , wynajęte bo wynajęte ale ładne mieszkanie , nawet auto stoi .
Lecz na kupce dalej nic, po 4 latach zapierdolu maja . tylko kilka sprzętów domowych i samochód 10 letni.
5 . Faza UGOTOWANIA .
Nasi bohaterowie , postanawiają kupić kredyt hipoteczny.
Cóż im już pozostaje - według mnie nic- jak tylko piać z zachwytu jaki to nie jest cudowny kraj , jaka ta Polska i reszta Europy jest paskudna. a tu
szkoły super
przedszkola płatne ale zajebiste.
służba zdrowia . z XXII WIEKU
socjal wspaniały wręcz rozdawnictwo.-ale im się nic nie należy.
emerytury wysokie
poziom życia wysoki .
A ja się pytam .
Czy aby kolega Z Polski co razem z nim betoniarkę przed maturą kręciłeś
nie żyje lepiej jak TY.