W Polsce zasiłek dla bezrobotnych przyznawany jest nielicznym, niechętnie i nie wystarcza na pokrycie nawet podstawowych potrzeb. W porównaniu z socjalnymi rajami północnej Europy daleko w tyle jest Wielka Brytania. Tutaj zabezpieczenia należą do najniższych w "starej" Unii.
Fot. Andreas Rueda
W czasach kryzysu utrata pracy – w tym za granicą – nie jest rzadkością. Zanim dojdzie do takiej sytuacji warto się dowiedzieć, gdzie system opieki socjalnej gwarantuje godziwe zabezpieczenie na wypadek bezrobocia. Tym bardziej że wysokość takiego świadczenia znacząco się różni w zależności od kraju i może wynosić od kilkuset do niemal 2 tys. euro miesięcznie.
Gdzie zatem "najlepiej" stracić pracę? Zdecydowanie w krajach skandynawskich. Tam, ale także w Niemczech, zasiłki ustala się w wysokości, która ma pozwolić bezrobotnemu na uniknięcie społecznej marginalizacji i dość swobodne szukanie nowej pracy.
W porównaniu z socjalnymi rajami północnej Europy daleko w tyle pozostaje popularna wśród Polaków Wielka Brytania, gdzie zabezpieczenia należą z kolei do najniższych w "starej" Unii.
Skandynawski raj
Inaczej jest w Danii, gdzie zasiłki dla bezrobotnych stały się ważnym elementem polityki społecznej i gospodarczej państwa – tzw. flexicurity.
Wykorzystuje się je nie tylko jako instrument pomocy dla osób pozostających bez pracy, ale też narzędzie służące do nakręcania gospodarczej koniunktury i swoisty "zamiennik" płacy minimalnej.
Duńczycy uznali, że odpowiednio wysoka pomoc dla tych, którzy nie będą pracować, zmusi pracodawców do oferowania atrakcyjnych (w porównaniu z zasiłkiem) wynagrodzeń osobom najmniej zarabiającym. To z kolei miało zwiększyć popyt i doprowadzić do spadku bezrobocia, które w chwili wprowadzania nowego systemu, utrzymywało się na kilkunastoprocentowym poziomie.
O jakie kwoty zasiłku chodzi w tym wypadku? Nawet o 90 proc. ostatniej pensji przed utratą pracy, jednak nie więcej niż 3760 koron duńskich 422 funty na tydzień (w skali miesiąca duński bezrobotny może liczyć na ponad dwie polskie średnie krajowe). Zasiłek jest wypłacany przez dwa lata (przed kryzysem – cztery), jednak w drugim roku trzeba zacząć uczestniczyć w kursach zawodowych oferowanych przez urzędy pracy.
By móc ubiegać się o te pieniądze, trzeba w ciągu trzech lat przed utratą posady przepracować przynajmniej 52 tygodnie i być w tym czasie członkiem funduszu ubezpieczeń od bezrobocia, do którego może przystąpić każdy obywatel Unii Europejskiej pracujący na terenie Danii.
Warunkiem pobierania tego świadczenia jest także stała rezydencja w tym kraju, aktywne szukanie pracy – nie można np. odmówić ofercie zatrudnienia pokrywającej się z naszymi kompetencjami zawodowymi – oraz "bycie do dyspozycji urzędu pracy".
Ten ostatni warunek zabezpiecza Duńczyków przed płaceniem imigrantom, którzy mieszkaliby w swoim kraju i korzystali z hojnego systemu pomocy społecznej skandynawskiego państwa. W praktyce działa to tak, że niestawienie się w urzędzie dzień po otrzymaniu wezwania skutkuje utratą prawa do zasiłku.
W Szwecji system świadczeń składa się z dwóch filarów – pierwszy to pomoc "dla każdego", niezależna od przystąpienia do dobrowolnego funduszu. Warunkiem jej otrzymywania jest stała rezydencja w Szwecji, ukończone 20 lat i zarejestrowanie się w odpowiednim urzędzie.
Wynosi ona 320 koron szwedzkich czyli 30 funtów dziennie. Po przystąpieniu do "drugiego filara", czyli dobrowolnego ubezpieczenia, można liczyć na sumę ponad dwa razy większą, bo 680 koron (63 funty), jednak nie więcej niż 80 proc. ostatniej wypłaty.
Pieniądze są wypłacane w tej wysokości przez 200 dni, w ciągu kolejnych 100 kwota zmniejsza się do 70 proc. Rodzice niepełnoletnich dzieci mogą liczyć jeszcze na kolejne 150 dni pomocy w wysokości właśnie 70 proc. średniego wynagrodzenia z 12 miesięcy przed utratą pracy.
W Norwegii wartość pomocy jest podobna – zbliża się do 90 proc. wynagrodzenia sprzed utraty pracy – a prawo do niej zostało uzależnione od osiągnięcia określonego dochodu w ciągu trzech lat poprzedzających wystąpienie o pomoc.
Za zachodnią granicą
Równie ciekawie sytuacja wygląda w Niemczech, gdzie wprawdzie otrzymywane kwoty są niższe, ale można też liczyć na pomoc w opłaceniu rachunków i czynszu. Jej wysokość zwykle zmniejsza wydatki na rachunki o 75 proc.
Instytucje samorządowe i federalne służą pomocą także w zakupach żywności, ubrań, kosmetyków i biletów na imprezy kulturalne. Wszystko po to, by uniknąć marginalizacji osób bezrobotnych i zapewnić im możliwość powrotu do pracy.
Po utracie zatrudnienia jest się uprawnionym – wymogiem jest tu rezydencja w Niemczech oraz opłacanie składek przez minimum 12 miesięcy w ciągu ostatnich trzech lat – do zasiłku w wysokości ok. 60 proc. wynagrodzenia sprzed utraty pracy. Kwoty mogą być wyższe, gdy osoba bezrobotna opiekuje się dziećmi.
Pomoc w tej wysokości jest wypłacana przez okres od sześciu do 18 miesięcy, co zależy od stażu pracy i wieku. Po zakończeniu tego okresu można liczyć na świadczenia w ramach tzw. HARTZ IV. Oznacza to "kieszonkowe" w wysokości ponad 300 euro (250 funtów) dla rodzica lub rodziców oraz dzieci, a także wspomnianą pomoc w pokryciu kosztów życia, mieszkania i uniknięcia marginalizacji.
O tę pomoc jest jednak nieco trudniej – decyduje dochód rodziny, a nie tylko pozostawanie bez pracy przez jednego z małżonków, a także posiadane oszczędności.
Prawo do świadczenia mogą ograniczyć także "nadprogramowe" dobra, takie jak np. drugi samochód lub nieruchomość. Głównym kryterium pozostaje stała rezydencja w Niemczech, gotowość podjęcia pracy oraz "bycie w potrzebie".
Biedniej na Wyspach
Na tym tle znacznie gorzej wypadają Wyspy, gdzie zasiłki dla bezrobotnych należą do najniższych wśród krajów "starej" Unii Europejskiej.
Po utracie pracy – pod warunkiem opłacania składek przez dwa lata – można liczyć na zasiłek tzw. "contribution-based". Jest on wypłacany najwyżej przez 182 dni. Jego maksymalna wysokość to 67,5 funtów tygodniowo dla osób, które ukończyły 25 lat. Pracownicy młodsi otrzymują 53,45 funtów.
Po zakończeniu wypłacania tego świadczenia można liczyć na dalsze świadczenia, ale te są już uzależnione od indywidualnej sytuacji materialnej. Osoby otrzymujące niskie dochody lub zagrożone ubóstwem mogą liczyć na zasiłek "income based". Wynosi on tyle samo co "contribution-based".
Zasiłek może być mniejszy, na koncie w banku są oszczędności. Przykładowo posiadanie oszczędności przekraczających 6 tys. funtów będzie ograniczać wysokość zasiłku. Przy oszczędnościach gospodarstwa domowego rzędu 16 tys. funtów najprawdopodobniej zasiłek może nie być przyznany. Jako oszczędności może być potraktowany przez urzędników dom lub mieszkanie w Polsce.
Na wysokość zasiłku opartego na dochodach może mieć wpływ także wymiar godzin pracy partnera. Jeśli partner pracuje powyżej 24 godzin tygodniowo, możesz nie zakwalifikować się do otrzymywania zasiłku income-based JSA.
Oprócz tego można oczywiście liczyć na pomoc w pokryciu kosztów mieszkania, zasiłki na dzieci oraz szereg innych zabezpieczeń socjalnych. Przysługują m.in. darmowe leki na receptę, bezpłatna opieka dentystyczna, darmowe badania wzroku oraz zniżki na okulary lub szkła kontaktowe.
Jednak ich wysokość nijak się ma do tego, na co można liczyć w Skandynawii. Wynika to przede wszystkim z odmiennego podejścia do pomocy społecznej. W "tradycyjnym" modelu – żywym w UK i Niemczech – ma ona przede wszystkim stanowić ratunek dla osób będących w potrzebie. Kraje skandynawskie zmieniły to podejście i zmierzają w stronę uniwersalnych świadczeń dostępnych dla wszystkich uczestniczących w kosztach utrzymania systemu opieki socjalnej.
Dzięki temu wzrasta akceptacja dla takich świadczeń i podatków koniecznych do ich sfinansowania, ponieważ korzystają z nich nie tylko ci, którzy są w potrzebie, ale wszyscy pracujący lub żyjący w danym kraju.
Komentarze 125
i dlatego te kraje sie zdegenerowaly bo ludzie swiecie wierza,ze pieniadze jak i bogactwo bierze sie z nierobstwa i lenistwa.jest to totalne zaprzeczenie i wypatrzeni zdrowego rozsadkowego myslenia oraz zdobyczy cywilizacji zbudowanej przez bialego czlowieka.....
nic dziwnego,ze te kraje obecnie bankrutuja i wyludniaja sie z miejscowej ludnosci i to wrecz hurtowo, na rzecz tych ktorzy pracuja i jednoczesnie doja system socjalny przy okazji plodzac za kazdym razem druzyne pilkarska ....
A moze tak dotrzec do problemu bezrobocia, moze tak zadac pytanie , dlaczego w europie fabrki, ba, cale galezie przemyslu sa zamykane i przenoszone do np. Azji?
Moze zapytac czemu w Polsce zamykane sa cukrownie, a w Niemczech prosperuja?
Moze zapytac czemu ostatnia huta aluminium zostala zamknieta w 2009r. ze wzgledu na nieoplacalnosc produkcji, a w opodal Dunkierki pracuje na trzy zmiany?
Ale poco zadawac niewygodne pytania, lepiej pisac o bezrobotnych i ile pieniedzy pobieraja? Wielu pomysli ze to oni wszystkiemu sa winni.
bo latwiej szybciej i mona jeszcze cos wyciagnac z likwidacji i upadlosci, niz bawic sie w dlugie, ryzykowne i kosztowne restrukturyzacje. Polski biznesmen woli szybko zarobic na sprzedazy czy likwidacji niz bawic sie w dlugofalowe inwestycje kredyty i nie pewny i nie szybki zysk. A co najwazniejsze (dont give a fuck about his employees)
czy # 3 - piszesz na powaznie?
@2
(...) A może widzieliście Państwo w największych stacjach telewizyjnych jakiś program tzw. dziennikarstwa śledczego, opisujący z detalami tzw. aferę hazardową? Zajmujący się horrendalnymi kosztami budowanych autostrad czy stadionów? Sprawą umowy gazowej z Rosją? Planów przejęcia, przepraszam, "prywatyzacji" koncernu paliwowego "Lotos"?
No, ale informacji o takich sprawach mogą się domagać tylko "oszołomy, mohery, chorzy z nienawiści i faszyści", nieprawdaż?
http://niepoprawni.pl/blog/2915/ukl...