Do góry

Ile politycznych żyć ma Theresa May?

Mówią, że koty żyją 9 razy. W sensie politycznym brytyjska premier Theresa May jest bliska pobicia tego rekordu. O jej obaleniu przez ultrabrexitowe kręgi w Partii Konserwatywnej mówi się praktycznie non-stop od dnia, gdy straciła większość parlamentarną w ogłoszonych przez siebie wyborach w 2017 r. A ona wciąż trwa.

Magiczne 48 – liczba pism od posłów potrzebnych do zorganizowania głosowania nad wotum nieufności wobec May – wisi w powietrzu. Nie lubią jej ultrabrexitowcy, bo wciąż wymusza na nich ustępstwa w negocjacjach brexitu. Nie lubią remainersi, bo chcieliby oddać brexit pod drugie referendum, tzw. People’s Vote. Ale coraz mniej lubią ją też umiarkowani torysi, bo twierdzą, że zamiast kombinować, w jakich strukturach zostać i z jakich wyjść, trzeba po prostu na razie przyjąć model norweski w relacjach z UE i potem się zastanawiać co dalej. Nikt nie ma ochoty obalić May, bo odziedziczyłby ten sam problem.

Tak naprawdę jednak nikt nie ma ochoty obalić May, bo ktokolwiek zostałby jej następcą, odziedziczy dokładnie ten sam problem.

Brexit: sukcesy i porażki

W traktacie o wystąpieniu UK z UE uzgodniono już od 90 proc. – według szefa unijnych negocjatorów Michela Barniera – do, jak twierdzi premier May, 95 proc. treści. Te procenty obejmują prawa obywateli UK w UE po brexicie i status osób osiedlonych, rozliczenia finansowe, popularnie znane jako rachunek za brexit, okres przejściowy, czyli czas gdy UK formalnie znajdzie się poza UE, ale będzie de facto nadal działać jak państwo członkowskie, oraz drobniejsze kwestie jak ustalenia dotyczące Gibraltaru, brytyjskich baz na Cyprze, ochrony europejskich znaków jakości, czy emerytur dla brytyjskich urzędników w UE. To wszystko jest właściwie ustalone.

Pozostaje mały-wielki problem: zagwarantowanie, że niezależnie od tego, jak potoczą się dalsze losy współpracy UK i UE, granica między Republiką Irlandii a Irlandią Północną pozostanie zawsze otwarta.

Wszystkie problemy Theresy May

Unijny pomysł na pozbycie się tego problemu to tzw. backstop. Mechanizm awaryjny, który miałby wejść w życie tylko jeśli UK i UE nie wypracują umowy o nowych relacjach. Utrzymałby obowiązywanie unijnych regulacji w Irlandii Północnej, tak żeby nie trzeba było wprowadzać kontroli zgodności towarów na granicy z Republiką Irlandii. Irlandia Północna miałaby także pozostać w unii celnej UE, żeby na tej granicy nie trzeba było płacić cła. Pozostała część UK, Szkocja, Anglia, Walia znalazłyby się jednak poza strukturami unijnymi. Wynika z tego oczywisty problem – kontrole musiałby się odbywać między Wielką Brytanią a Irlandią Północną.

Tu zbiegają się wszystkie problemy premier May. Jej północnoirlandzcy koalicyjni partnerzy z DUP to unioniści, którzy nigdy nie zaakceptują jakiejkolwiek granicy wewnątrz Zjednoczonego Królestwa. Jej własna partia unionizm, czyli jedność UK, ma w oficjalnej nazwie.

May proponuje więc, żeby backstop rozszerzyć na całe Zjednoczone Królestwo, tzn. pozostawić je w unijnych strukturach w ramach opcji awaryjnej lub przedłużyć okres przejściowy. Tak czy siak więc, żeby decyzję o kształcie brexitu odłożyć i jeszcze głęboko się nad tym zastanowić.

Za pięć dwunasta

Politycy jej partii dobrze to rozumieją. Myślą jednak przyszłościowo, szczególnie gdy chodzi o ich własną przyszłość. W 2022 roku czekają ich regularne wybory parlamentarne. Jeśli do tego czasu UK nie wyjdzie w pełni z UE, ich okręgowe związki partyjne, do których coraz częściej pukają byli UKIP-owcy spytają: a co Ty zrobiłeś/zrobiłaś, żeby nas wyprowadzić z UE? A wyborcy zapytają: byliście przy władzy 5 lat i dalej gadacie w kółko o brexicie?

Plan May polegający na zmuszeniu swoich posłów do zapłacenia tak wysokiej ceny wydaje się prosty: odłożyć głosowanie na za pięć dwunasta. Tak, żeby postawić posłów przed wyborem: mój deal, czyli dodatkowy czas dla naszej partii, by rozwiązać problem brexitu do 2020 roku, albo: kolejki na granicach, autostrady zamienione na parkingi, uziemione samoloty, brak uznania praw jazdy wydanych przez drugą stronę, zakłócenia w dostawach leków i żywności itd.

Sama May zdaje sobie sprawę, że być może nie przetrwa na stanowisku szefowej partii do 2022 r. Problem pogodzenia różnych wizji brexitu w Partii Konserwatywnej i właściwe negocjacje umowy o przyszłych relacjach spadną więc pewnie na barki kogo innego.


O autorce

Kasia Sobiepanek – analityczka, dziennikarka, redaktorka naczelna “UKpolitics po polsku”, tłumaczka PL-EN. Zajmuje się przede wszystkim relacjami Wielkiej Brytanii z Unią Europejską i polityką wewnętrzną w UK.


Czytaj także na Emito.net:

Komentarze 4

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#128.10.2018, 13:37

Kocica to przecie ;)

Profil nieaktywny
Fluid
#228.10.2018, 13:50

#1 Ale pogłaskać się nie da ;)

Profil nieaktywny
Johny_Pollack
#329.10.2018, 12:03

Oby to było ostatnie życie Teresy...dla dobra Anglii i reszty.

Uwaga dla autorki : Pani Kasiu, za wiele tej nowomowy, nawet raz to za wiele :

"remainersi" (???) : i już przekroczona 'lingwistyczna granica obciachu' ...

Tak, tak, wiem , tak jest wygodniej napisać...ale dbajmy o polski nasz język, unikajmy takich potworków językowych jak powyższy !

( Notabene : ktoś gdzieś niedawno opisał jakieś dwie polskie dziewuchy w Anglii, które po dwóch (!!) latach pobytu 'zapomniały polskiego języka w gębie' tzn źle mówiły po polsku...żałosne.)

Oj, przejedziecie się jeszcze na tym byciu 'bardziej papieskim niż papież' .

Aha, zapewniam że Teresy mąż umoczony w bardzo nieciekawych tematach jest. Sitwa, "elita " : yu nejm it ;-)

O ile to wogole kogokolwiek obchodzi, bo artykulik -mimo że poza tym raczej ok - ukazuje kwestie brexitu t y l k o z perspektywy wierzchołka góry lodowej...co dla większości z was niestety wystarczy...

Houk...

Profil nieaktywny
Johny_Pollack
#429.10.2018, 12:23

W ogóle.