Brytyjski rząd dawniej prosił o pomoc najlepszych ekspertów. Właśnie mi powiedziano, że ja i wielu z moich kolegów się już nie kwalifikujemy, bo nie jesteśmy obywatelami UK
– napisała w czwartek na Twitterze Sara Hagemann, adiunkt na prestiżowej uczelni London School of Economics, Dunka z pochodzenia. Do tej pory brytyjski rząd wielokrotnie polegał na ekspertyzach specjalistów LSE, niezależnie od ich kraju pochodzenia.
Jak potwierdza rzecznik uczelni, brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych rzeczywiście przesłało email, w którym prosi o odsunięcie ekspertów spoza Wielkiej Brytanii od opracowywania zleconych uczelni ekspertyz na temat Brexitu. Przyczyną ma być troska o wyciek wrażliwych danych na temat planowanych przez brytyjski rząd negocjacji w sprawie wyjścia z Unii.
Jak podaje dziennik The Guardian, w wyniku rządowej interwencji od prac odsuniętych zostało nawet 9 specjalistów.
Nie rozumiem argumentów o bezpieczeństwie czy poufności. Jakiekolwiek były pobudki tej decyzji, zostanie ona odebrana jako wroga, nieprzemyślana i ksenofobiczna
– ocenił działania rządu Steve Peers, profesor prawa unijnego na Uniwersytecie w Essex.
Eksperci nie są zgodni, czy prośba ministerstwa była zgodna z prawem; zależy to od rodzaju umowy, na podstawie której LSE udziela rządowi porad. Brytyjski rząd ma prawo odsuwać obcokrajowców od dostępu do wrażliwych i poufnych danych.
Rzecznik LSE wydał oświadczenie, w którym podkreśla, że brytyjski rząd regularnie korzysta z porad specjalistów zatrudnionych na uczelni.
Wierzymy, że nasi pracownicy naukowi, także ci, którzy nie mają brytyjskiego obywatelstwa, posiadają bogatą wiedzę ekspercką, która mogłaby okazać się szczególnie cenna w czasach niepewności co do relacji UK z Europą i resztą świata. Wszelkie zmiany w stosowanych środkach bezpieczńestwa leżą w gestii brytyjskiego rządu.
Brytyjski MSZ nie wystosował jeszcze komentarza w sprawie.
Komentarze 1
To bardzo dobrze! Im gorzej - tym lepiej dla stanowiska Unii w negocjacjach. Będzie twarrrde...
Zgłoś do moderacji