Do góry

"Latający cyrk" Skalskiego

Stanisław Skalski i jego słynna eskadra przeszła do historii jako "Latający cyrk". Skalski był jednym z najwybitniejszych i najodważniejszych pilotów II wojny światowej.

Imperial War Museum on the IWM Non Commercial Licence, Wikimedia

Ten niezwykły człowiek urodził się 27 listopada 1915 roku. Był jedynym dzieckiem wiejskiego agronoma z Kodymy koło Odessy. Trzy lata później przeprowadził się z rodzicami do Polski i zamieszkał w Dubnie na Podlasiu. Tam też zdał maturę.

Jeszcze jako młody chłopak myślał o tym, żeby zostać lotnikiem, ale w rezultacie zdał egzaminy na Politechnikę Warszawską, studia te jednak szybko wywietrzały mu z głowy. Próbował jeszcze w Szkole Nauk Politycznych, ale też długo tam nie wytrzymał. Do zajęć zresztą przykładał się średnio, bo większość czasu spędzał w Aeroklubie Mokotowskim. Obserwował tam loty, sprzątał hangary, czyścił silniki, mył samoloty. Niejako "przy okazji" skończył kurs szybowcowy oraz lotnicze przysposobienie wojskowe. Udało mu się dostać do słynnej "Szkoły Orląt" w Dęblinie, a później do Wyższej Szkoły Pilotażu w Grudziądzu, gdzie odbył przeszkolenie myśliwskie. Kampania wrześniowa zastała go w Toruniu, gdzie służył w 4 Pułku Lotniczym.

Już 1 września wziął udział w ataku na niemiecki samolot wywiadowczy, który udało mu się zestrzelić. I co robi Skalski? Ląduje koło zestrzelonego przez siebie samolotu, ratuje rannym lotnikom niemieckim życie, transportując ich do szpitala! Można rzec, że uratował im to życie podwójnie, bo okoliczna ludność chciała Niemców zlinczować. Było to zachowanie niezwykłe, nawiązujące do rycerskich tradycji z początków lotnictwa myśliwskiego, nie mające raczej precedensu podczas II wojny światowej.

Kolejnego zestrzelenia Skalski dokonał już następnego dnia, strącając dwa bombowce typu Dornier 17. Później zestrzelił, wraz z kolegami, Heinkla 126, a już samodzielnie drugiego. Kolejny dzień i znów bombowiec, tym razem Junkers 87. Łącznie w ciągu pierwszego tygodnia wojny strącił pięć niemieckich samolotów, co było rekordem kampanii wrześniowej. Tym samym stał się najskuteczniejszym polskim lotnikiem tego okresu i pierwszym alianckim asem II wojny światowej (tytuł ten przyznawano zwyczajowo pilotom, którzy strącili pięć lub więcej wrogich samolotów).

W późniejszym okresie kampanii wykonał jeszcze kilka lotów na rozpoznanie i atakowanie celów naziemnych, bez walk powietrznych. Ogółem podczas kampanii odbył 26 godzin lotów. Po zakończeniu kampanii wrześniowej, po wielu perypetiach, przedostał się do Francji, a w styczniu 1940 roku trafił do Anglii, która na gwałt potrzebowała wyszkolonych pilotów.

Po odbyciu przeszkolenia na brytyjskich samolotach otrzymał przydział do brytyjskiego 501 Dywizjonu Myśliwskiego RAF, w składzie, którego wziął udział w słynnej bitwie o Anglię. Już pierwszego dnia strącił Heinkla 111. W ciągu kolejnych dni strącił kilka następnych samolotów. Niestety 5 września 1940 roku sam został zestrzelony nad Anglią. Doznał poważnych obrażeń i cudem wydostał się z płonącej kabiny. Ale miesiąc później znów wrócił do latania.

Dekoracja kpt. Stanisława Skalskiego Krzyżem Orderu Virtuti Militari IV klasy przez gen. Kazimierza Sosnkowskiego.

Na początku 1941 roku trafia do polskiego 306 Dywizjonu i wykonuje loty bojowe nad okupowaną Europę. Otrzymuje awans na kapitana i zostaje dowódcą eskadry. W ciągu trzech miesięcy zestrzeliwuje nad Francją pięć myśliwców wroga. We wrześniu 1941 roku Skalski został wysłany na odpoczynek od latania bojowego.

Powraca 1 marca 1942, zostając dowódcą eskadry w polskim 316 Dywizjonie, a następnie dowódcą polskiego 317 Dywizjonu awansując na brytyjski stopień Squadron Leader. Od listopada 1942 roku ma znów przerwę i pracuje jako instruktor. W lutym 1943 roku wraca do czynnego latania. Wstępuje do Polskiego Zespołu Myśliwskiego (Polish Fighting Team). Choć dowódcą jednostki jest płk Tadeusz Rolski, to wszyscy nazywają polski team "Skalski Circus", a wszystko to za sprawą niesłychanej brawury i skuteczności samego Skalskiego, jak i dowodzonych przez niego pilotów.

Po walkach w Afryce Anglicy proponują Skalskiemu dowództwo brytyjskiego 601 Dywizjonu RAF, który brał udział w pamiętnym desancie na Sycylii. Następnie znów obejmuje dowództwo polskiej jednostki, tym razem 131 Skrzydła Myśliwskiego. Od kwietnia 1944 dowodzi polskim 133 Skrzydłem Myśliwskim które podczas D-Day osłaniało i wspierało lądujących w Normandii żołnierzy. A 24 czerwca 1944 zalicza ostatnie zestrzelenia, dokonane zresztą w dość niezwykły sposób - dzięki sobie tylko znanej cyrkowej - a jakże - sztuczce, doprowadza, do tego, że dwa zaatakowane przezeń niemieckie myśliwce zderzają się ze sobą.

We wrześniu 1944 Skalski trafia do wyższej szkoły oficerskiej Fort Leavenworth w USA, gdzie wykłada taktykę. Próbował dostać się na staż do amerykańskich jednostek na Dalekim Wschodzie, lecz został odwołany do Anglii, gdzie służył w sztabie 11 Grupy Myśliwskiej, a od marca 1945 do lutego 1946 ponownie w 133 Skrzydle. W sumie przypisuje się Skalskiemu 18 zestrzelonych niemieckich samolotów, w tym dwa zestrzelone zespołowo (zaliczone jako 11/12) i dwa prawdopodobnie oraz 4 i 1/3 uszkodzone. Sam był dwukrotnie zestrzelony podczas walki, po drugim zestrzeleniu ratował się na spadochronie i był mocno poparzony.

Otrzymał wiele odznaczeń zarówno polskich, jak i brytyjskich. Z polskich - Złoty i Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari, Order Krzyża Grunwaldu III klasy, czterokrotnie Krzyż Walecznych, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski oraz brytyjskie Distinguished Flying Cross - jako jedyny cudzoziemiec trzykrotnie. Po wojnie proponowano mu obywatelstwo brytyjskie, możliwość latania, wykłady w akademii, ale on postanowił wrócić do Polski.

Po powrocie wstąpił do polskiego lotnictwa, gdzie został inspektorem do spraw techniki pilotażu. Ale już w czerwcu 1948 roku aresztowano go pod fałszywym zarzutem szpiegostwa. Po brutalnym śledztwie, które trwało dwa lata, skazany został na karę śmierci. Rok później zamieniono mu ją na dożywocie, a w 1956 roku w ramach "odwilżowej" amnestii został zwolniony i zrehabilitowany. Znów wrócił do lotnictwa, z którego w 1977 roku, w stopniu pułkownika odszedł na emeryturę.

W 1988 roku otrzymał awans na generała. Zmarł 12 listopada 2005 roku.

Komentarze 8

Profil nieaktywny
NEDD
#120.02.2013, 10:46

"Później zestrzelił, wraz z kolegami, Heinkla 126..."

Nie bylo Heinkla 126. Zestrzelil Henschla 126. Spadł po Aleksandrowem Kujawskim.

TuneUp
70 455
TuneUp 70 455
#220.02.2013, 11:48

za dużo suchych faktów, zabrakło opisów akcji i historii "z życia wziętych", ale mimo to dobra robota

Profil nieaktywny
NEDD
#320.02.2013, 13:23

Po prostu kolejny artykul z dupy, przeklejony skads, byle by byl. Data smierci jak zwykle bledna, Przekleic i olac.
Jak juz sie pisze o Skalskim, to warto dodac fakty z koncowki zycia. Wielki szum i podniecanie to sie zrobil jak zwykle dopiero po smierci. Zmarl w nedzy i zapomnieniu. Po kiego mu bylo wracac do tej "ojczyzny"?. Autor artykulu zapomnial dodac, że system "wolnej" polski czyli RP nr 3 czy ile tam jest dal w dupe Skalskiemu nie gorzej niz nieboszczka PRL.

elastycznyjozef
21 092 15
elastycznyjozef 21 092 15
#420.02.2013, 19:17

O Skalskim opowiadał mi Dziadek jak byłem bajtlem.

squit
3 096
squit 3 096
#521.02.2013, 01:38

Wyjątkowy charakter, dżentelmen ,.. Honorowe zachowanie podczas ratowania życia wrogowi...
Aż dreszcz przechodzi...
Jednak za mało opisów akcji ,choćby tej nad Sycylją...

squit
3 096
squit 3 096
#621.02.2013, 01:54

I trzeba tu zwrócić honor niemieckim Pilotom którzy też (może bardziej pośrednio) ratowali polskich Pilotów.
To szlachetne ,godne naśladowania w życiu codziennym ;)

decmarko
90
#721.02.2013, 16:08

"Strącić" można przypadkiem flaszkę ze stołu, natomiast nieprzyjacielski samolot można ewentualnie "zestrzelić" po mniej lub bardziej zaciętej walce.

squit
3 096
squit 3 096
#821.02.2013, 16:41

#7|
...eee noo , a słyszałeś historie jak Piloci po wyczerpaniu amunicji w walce "strącali" samolot przeciwnika bez amunicji ? ;)