Do góry

Moszczyński: co z polskimi dziećmi po Brexicie?

Brytyjski rząd nadal milczy w kwestii zapewnienia imigrantom prawa pobytu po wyjściu kraju z Unii. Nad tym, co trzeba zrobić, by przymusić Anglików do złożenia jasnej deklaracji, zastanawia się Wiktor Moszczyński.

W kolejnym artykule poświęconym Polonii, dziennikarz Tygodnia Polskiego i autor bloga Polak Londyńczyk proponuje zamieszczenie dużych ogłoszeń prasowych, które nakłoniłyby premier May do złożenia oświadczenia pozwalającego zostać nam na Wyspach. Jak wnioskuje Moszczyński:

(…) tylko przy takiej kombinacji logicznej perswazji i wyrafinowanej emocji będzie można przekonać obecny rząd brytyjski, aby dopełnił przyrzeczenia rzecznikόw Leave, że wszyscy obywatele unijni będą bezpieczni.

Autor podkreśla istotny szczegół:

Wiadomo, że (zapewnienie nam prawa stałego pobytu – przyp. red.) jest zgodne z obecną opinią publiczną, gdzie 84 proc. społeczeństwa jest za tym, by obywatele unijni mogli zostać, w tym 77 proc. tych, ktόrzy głosowali za Leave.

I dodaje:

Opowiedziała się za tym również Nicola Sturgeon, pierwsza minister Szkocji. Zgodne jest to też z wynikiem debaty parlamentarnej z dnia 6 lipca, kiedy 245 posłów głosowało za wnioskiem posła Andy’ego Burnhama, by “rząd zatwierdził prawo dla unijnych obywateli obecnie żyjących w UK do pozostania w kraju”.

Choć na scenie politycznej w ciągu ostatnich 40 dni nastąpiło wiele roszad, autor podkreśla, że zastosowanie znajduje wciąż „ta sama zimnokrwista, wyrachowana polityka”, która nie pozwala rządowi na zapewnienie gwarancji dla imigrantów, zanim podobne gwarancje nie zostaną złożone przez kraje Unii Europejskiej, w których mieszkają Brytyjczycy.

Moszczyński zwraca uwagę na polityczne błędy obozu rządzącego w rozgrywaniu “negocjacyjnego brydża”. Sugeruje, że wyznaczenie granicznej daty, która gwarantowałaby imigrantom swoistą nietykalność, zakończyłoby wszystkie domysły i uzdrowiło napiętą sytuację:

Zerwanie z Unią było decyzją brytyjską, więc Wielka Brytania powinna podjąć pierwszy krok pojednawczy w specyficznej sprawie obywateli unijnych. I to niezależnie od tego, jaki będzie ostateczny wynik negocjacji. Brytyjczycy powinni liczyć się z tym, że reakcja negocjatorόw unijnych do pewnego stopnia jest uzależniona od nastrojów panujących wśród decydentόw europejskich. A tu akurat znaki są dobre (…) ze strony europejskiej nic nie sugeruje że byłyby samowolnie podjęte kroki do wyrzucenia Brytyjczykόw z UE, chyba że sami Brytyjczycy będą traktować obywateli unijnych jako zakładnikόw.

Autor po raz kolejny odnosi się do przypadków ataków na ludzi niebędących rdzennymi Brytyjczykami. I właśnie w opieszałym działaniu rządu upatruje tego, że temat nie został ucięty w zalążku:

Sprawcy tych atakόw, często ludzie zakompleksieni, przez wynik referendum czują się upełnomocnieni do wyrażania swoich uprzedzeń wobec cudzoziemców (…) i nawoływania do powrotu do swoich krajów. Oczywiście rząd to potępia, lecz najefektowniejszym sposobem do wstrzymania takich atakόw byłaby wczesna deklaracja tegoż rządu, że osoby przebywające tu legalnie będą miały prawo pozostać. Wtedy groźby prześladowców okazałaby się bezpodstawne.

Dzieci politycznymi ofiarami

Dziennikarz pochyla się nad polskimi dziećmi, które nagle zaczęły spotykać się z niechęcią ze strony swych brytyjskich rówieśników i których „świat został zachwiany za sprawą decyzji o Brexicie”. Jak stwierdza:

Nauczyciele boją się poruszyć te sprawy otwarcie w klasie, bo wyszłaby na jaw ta ksenofobia, przed którą polityczna poprawność dotychczas ich chroniła.

Moszczyński swój głos kieruje do organizacji polonijnych:

Powinny one na pierwszym miejscu myśleć o naszych dzieciach i zorganizować spotkania informacyjne - tak jak organizowali to Francuzi w Institut Français. Winne być zorganizowane listy do posłów i próby spotkania z Home Office.

Hindu Council UK i Muslim Council of Britain prowadzili już rozmowy w związku z rasizmem post-Brexitowskim w porozumieniu z policją i lokalnym samorządem. Na takie zebrania nalega - z chęcią udzielenia pomocy - biuro Burmistrza Londynu.

Kończąc zaś, apeluje do tychże organizacji:

21 października ma być przedyskutowany prywatny projekt ustawy posła Toma Brake’a domagającego się, by obecni obywatele unijni w UK mogli tu pozostać na pełnych prawach. Uważam że Polonia powinna te możliwości ogarnąć i razem z innymi mniejszościami doprowadzić do zebrania funduszy, aby pozwolić sobie na wspomniane na wstępie ogłoszenie. Musiałoby się ono ukazać na tydzień przed wnioskiem posła. Musimy tę sprawę wygrać teraz, bo należy się naszym dzieciom bezpieczna przyszłość.

Artykuł w pełnej wersji możecie znaleźć na stronie Polak Londyńczyk.

Komentarze 4

Profil nieaktywny
beato
#103.08.2016, 16:52

Z USA deportowano nie zważając na dzieci. Były przypadki, że rodziców deportowano a nieletnim dzieciom tam urodzonym pozwolono zostać. Ale z kim dzieci miały zostać? Więc wyjeżdżały z rodzicami pomimo posiadania amerykańskiego paszportu, bo rodzice nie mogli dłużej zyć i pracować w USA. Tu może być podobnie.

TuneUp
78 452
TuneUp 78 452
#203.08.2016, 17:09

lubisz straszyc, co? na szczescie jestes na maksa niewiarygodny, wiec nikogo nie interesuje co tam sobie piszesz

Profil nieaktywny
UberUnder
#303.08.2016, 17:22

#1
Jesli dojdzie do deportacji, ktore prorokujesz- Polskie (tudziez - ogolniej mowiac europejskie) dzieci, beda mogly byc szczesliwe studiujac w Berline, Wiedniu, Pradze, czy Warszawie.
Brytyjskie dzieci juz chyba nie.
Roznica miedzy ''nami'' a ''nimi'' jest taka, ze my mozemy tu zostac ''oni'' musza!

Onieznajomy
7 377
Onieznajomy 7 377
#403.08.2016, 20:32

cytowanie pana Moszczynskiego jest dosc odwazne
moze warto bylo zaglebic sie wczesniej w problemy z kolami SPK w UK i jaka role w tym wszystkim odegral ten czlowiek
bardzo to wszystko przykre