Są w Wielkiej Brytanii imigranci, którzy twierdzą, że do Polski nie wrócą za żadne skarby. Są tacy, kórzy żądają, aby im tam na „dzień dobry” dać co najmniej 5 tysięcy pensji na rękę, to się zastanowią. Są też tacy, którzy już się zdecydowali na powrót i siedzą na walizkach. „Gazeta Wyborcza” przeprowadziła rozmowy z tymi ostatnimi.
Dlaczego wyjeżdżają z UK?
Agnieszka pracuje jeszcze w londyńskim Lidlu, Rafał jest kierowcą ciężarówki. W Londynie są od 12 lat, ale od lipca będą już w małopolskim Brzesku. Do powrotu skłoniły ich wyniki referendum w sprawie Brexitu.
Gdy ogłoszono wyniki referendum, przez kilka godzin siedziałam przed telewizorem. Wcześniej wydało mi się, że wszyscy tutaj są tolerancyjni i nas akceptują. A gdy już było wiadomo, że będzie Brexit, zaczęli mówić, co naprawdę myślą. To wtedy sprzed telewizora wysłałam do Rafała SMS-a: „Możemy się pakować”
– opowiada Agnieszka.
Od referendum mam wrażenie, że nie jesteśmy tu mile widziani. W autobusie, gdy rozmawiam głośno po polsku, zacząłem czuć niechętne spojrzenia, ze skrzynki na listy wyjmuję ostre antyimigracyjne ulotki
– mówi Błażej, który jest księgowym. Pracuje w centrum Londynu. Jego żona w dziale kadr. Postanowili sprzedać dom i już za dwa tygodnie z czteroletnim Tymonem wracają do rodzinnego Olsztyna.
Wyjeżdżamy głównie dlatego, że wzrosła wartość naszego domu w Harlow. Jak go sprzedamy, to po spłaceniu hipoteki zostanie na duży dom na nowym osiedlu pod Krakowem. Po Brexicie ceny na pewno zaczną spadać, więc kto pierwszy sprzeda i wróci do kraju, ten lepszy
– tak decyzję o powrocie do Polski uzasadnia Lucyna, która w UK jest menedżerką w międzynarodowej korporacji, a jej mąż programistą. Do Wielkiej Brytanii przyjechali 12 lat temu, zaraz po studiach. Tu urodził się ich syn Ignacy. Do pierwszej klasy pójdzie od września, ale już w Krakowie.
Blisko rodziny, przyjaciół
Agnieszka:
Staram się o transfer do Lidla w Polsce. Na razie na to samo stanowisko, choć marzy mi się awans. Rafał nie powinien mieć problemu, bo kierowców ciężarówek podobno bardzo brakuje. (…) Najważniejsze, że będziemy blisko rodziny, przyjaciół, z którymi przez te lata udało się utrzymać kontakt.
Lucyna:
Mąż ma już upatrzoną firmę. Na pewno będą potrzebować fachowca z angielskim. Ja, jeśli nie znajdę pracy w logistyce, mogę utrzymać się z uczenia angielskiego, więc na pewno nie zginiemy. Byłoby super zarabiać ok. 10 tys. zł. (…) W Anglii naprawdę sporo osiągnęłam. Teraz chcę coś osiągnąć w ojczystym kraju. I myślę, że trzeba zupełnie nie mieć energii, żeby w Polsce do niczego nie dojść.
Błażej:
Marzy nam się dobra praca w Olsztynie, ale może być ciężko, więc bierzemy pod uwagę Trójmiasto. Znajomi mówią, że już za 3-4 tys. na rękę da się wyżyć.
Łóżka, stoły, szafy
Na przeprowadzkach Polaków do kraju zarabiają firmy transportowe. Krzysztof Kukiełka jest właścicielem jednej z nich. Na trasie do Polski roboty ma coraz więcej, ale sam do kraju nie wraca.
Do Polski jedzie wszystko: łóżka, stoły, szafy, komody, lodówki, pralki, często zresztą „made in Poland”, choć kupione w Anglii. Niektórzy dzięki temu chcą oszczędzić na starcie w Polsce, ale często nie o pieniądze chodzi, tylko o emocje. Pamiętają, jak ciężko było im odłożyć na lodówkę i jakim przeżyciem było kupno pierwszej sofy.
Cały tekst można przeczytać na stronie wyborcza.pl
Komentarze 195
Dzień dobry wszystkim. Fala hejtu jaka się wylewa ostatnio, zmusza niejako do wniosku, który wszyscy dobrze znają. Otóż prawda jest ostatnio najmniej chodliwym towarem, a ci co ją głoszą są napiętnowani. Ten co wraca do kraju, jest poniekąd bohaterem, który ucieka z tonącego statku. Jak syn marnotrawny, pojawi się znowu w domu matki.Tego natomiast co zostaje, kreuje się na farbowanego Brytyjczyka, któremu życzy się wszystkiego najgorszego. Przypominam tylko, że od podcinaniu gałężi i tonącym okręcie, publikują media, będące w rękach największych beneficjentów kontynentalnej EU.
Ale kto, kto tak mowi dresik? Bo jak "ktos" w gazecie czy w necie to ja mam to w.... glebokim powazaniu.
Jak to bylo? "nie powiedziałeś w pysk to nie powiedziałeś nic" :)
Moja komoda, jak na razie, zostaje tutaj :) Wciaz pamietam dlaczego wyjechalam. Juz jestem za stara zeby dawac PL n-ta szanse.
Najgorsze, sa te ostre ulotki a rozciecie palca papierem boli jak cholera.
Ktos na tym wszystkim zarobi.
Jesli tak faktycznie duzo osob wraca...ja sam znam rodzine ktora sie zawija...do niczego w sumie to na rynku pojawi sie duzo nieruchomosci i ceny spadna.