6 lipca po raz pierwszy od 15 tygodni mieszkańcy Szkocji mogli iść do pubów i kawiarni, które mają ogródki na świeżym powietrzu. Jest to kolejny krok znoszenia obostrzeń w drugiej fazie. Postanowiliśmy sprawdzić, jak puby i kawiarnie radzą sobie w nowej rzeczywistości.
W Edynburgu pubów i małych kawiarenek nie brakuje w prawie żadnej dzielnicy. Z naszym aparatem poszliśmy na Newington, jedną z dzielnic którą w większości zamieszkują studenci. Kiedy po drodze przechodziliśmy Royal Mile, nasza nadzieja na spotkanie jakichkolwiek ludzi w kawiarniach i pubach malała. Jedna z głównych turystycznych ulic Edynburga była kompletnie pusta, pomimo kilku otwartych lokali. Wtedy stało się dla nas oczywiste, że mieszkańcy nie czują się pewnie, żeby wyjść do pubu i cieszyć się słonecznym popołudniem ze znajomymi. Przez całą drogę spotkaliśmy zaledwie kilka osób.
Kiedy skręciliśmy w Potterrow, zaskoczył nas tłum kilkudziesięciu studentów siedzących przed budynkami uniwersytetu. Bez masek. Nie zachowując odległości dwóch metrów. Pijących z jednego plastikowego kubka w kilka osób. Tańczyli, śmiali się i siadali na witrynach okolicznych sklepów. Patrząc na nich wydawało się, że normalność wróciła. W tej nowej normalności, zabytkowa apteka, na której parapecie pili, bankrutowała, a staruszek z kamiennicy obok bał się wyjść do sklepu, no ale przynajmniej można już napić się piwa “na mieście”.
Z tłumu młodych ludzi wyróżniał się barman. Jego oczy widoczne ponad maseczką serdecznie witały klientów. Wreszcie może wrócić do pracy. Przy wejściu stał manager z termometrem, mierząc temperaturę każdemu kto chciał wejść do pubu. On wreszcie będzie miał za co wykarmić rodzinę, zacznie spłacać długi, a codzienne chodzenie do pracy pozwoli mu nie zwariować w czterech ścianach. Na pierwszy rzut oka było widać jak bardzo stara się zapewnić swoim klientom bezpieczeństwo. Cierpliwie czekał przez kilkanaście tygodni na znak od rządu, że biznes może zostać otwarty i teraz nie chce tej szansy zmarnować.
Jeden z barów zainstalował nawet plastikowe domki dla każdego ze stolików. Właściciele zaadoptowali małe szklarnie warzywne z sieciówki, aby maksymalnie wykorzystać niewielki ogródek przy restauracji. To sprytne rozwiązanie może chronić nie tylko przed koronawirusem, ale też przed szkocką pogodą.
Podczas tej pandemii targają nami skrajne uczucia i to co dla jednego niedopuszczalne, dla drugiego będzie konieczne. Warto pamiętać, że dla każdego z nas ta sytuacja jest nowa i trudna. W czasach, kiedy zachowujemy od siebie dystans, powinniśmy być bliżej siebie mentalnie i zastąpić uszczypliwości miłym słowem, a surową ocenę, zrozumieniem.
Komentarze 82
Jakie ogrodki. Tasma w drzwiach. Pija na stojaka lub siedzac na pobliskich schodach z plastikowych kubkow. Ciekawe gdzie oddaja to piwo... w krzaki?
Cicho, mamy sie przestac szczypac :)
A no tak bo mozna raka dostac :))))
Kulturalni Szkoci w Edim wala cider lub tanie winko na laweczce na Newkirgate kolo Quuen Victoria Statue ;)
covid lubi to