Są polscy imigranci, którzy mówią po angielsku z błędami i zupełnie nic sobie z tego nie robią. Innych, znających język dobrze, paraliżuje strach przed popełnieniem błędu i nie mają odwagi się odezwać. Jeszcze inni boją się, że zdradzi ich polski akcent i udają nieznajomość angielskiego. Językowe przeżycia Polaków w Edynburgu zbadał dr Jarosław Kriukow, asystent naukowy na Uniwersytecie Edynburskim.
Postanowiłeś poznać przeżycia Polaków w ich kontaktach z rdzennymi mieszkańcami Edynburga. Skąd taki pomysł?
Jako polskiego imigranta i nauczyciela języka angielskiego interesowało mnie, jakie Polacy mają doświadczenia w kontaktach ze Szkotami, czy szerzej z ludźmi, dla których angielski jest pierwszym językiem. Mam tu sporo znajomych, których przeżycia to gotowy materiał na pracę naukową. Od tego się zaczęło.
Czego się dowiedziałeś?
Jednym z pierwszych spostrzeżeń było to, że część Polaków, która słabo zna angielski, nie ma większych problemów w nawiązywaniu kontaktów z Brytyjczykami. Świadomość, że opanowanie języka nie jest jeszcze najlepsze nie wywołuje u nich żadnego stresu. W ogóle się tym nie przejmują. Niektórzy mają nawet szkockich znajomych, z którymi się spotykają.
Jest też druga grupa, która angielski zna całkiem dobrze, a nawet bardzo dobrze, ale uważa, że nie na tyle doskonale, aby aspirować do swobodnej konwersacji z native speakerami. Wielu z nich bardzo to przeżywa i zamyka się na anglojęzycznych mieszkańców Edynburga.
Temat zbadania tego zjawiska wydał mi się tym bardziej interesujący, gdy porównałem Polaków na przykład z Hiszpanami. Ci drudzy potrafią mówić łamaną angielszczyzną, niegramatycznie, i niczego sobie z tego nie robią. W dodatku mówią bardzo głośno i szybko. Wydają się nie przejmować tym, czy Szkot lub Anglik ich zrozumie czy nie. Polacy potrafią w takich sytuacjach być bardzo spięci. Niektórych ewentualność popełnienia błędu, paraliżuje.
Ilu Polaków odpytałeś?
Dwudziestu. Trzynaście kobiet i siedmiu mężczyzn. Z każdą z osób przeprowadziłem dwa wywiady. Warunkiem była między innymi data pojawienia się w Wielkiej Brytanii. Chodziło o tych, którzy przyjechali po 2004 roku, a nie Polaków przybyłych tu w czasie drugiej wojny światowej, czy w latach 80-tych ubiegłego wieku. Badane osoby musiały też przebywać na imigracji minimum rok, aby miały już jakiś zasób doświadczeń i obserwacji. Chciałem też, aby byli w wieku, który jest średnią dla większości polskich imigrantów w UK, czyli 18-35 lat.
Dwudziestu uczestników to wystarczająca liczba w tego typu badaniu?
Tak, ponieważ to było tak zwane studium przypadku, w którym może być badana nawet jedna poszczególna osoba, lub niewielka grupa. Takie badania mają na celu dogłębne zbadanie doświadczeń tej osoby czy grupy, czyli czegoś, co nie jest możliwe przy zastosowaniu metod ilościowych, czyli na przykład ankiet. Takie dogłębne badanie i późniejsza analiza danych pokazały pewne prawidłowości, które stworzyły strukturę do zbadania tematu za pomocą ankiety. W badaniu za pomocą ankiety wzięło udział 400 osób. Przy czym w tym drugim badaniu nie było już ograniczeń na przykład wiekowych.
W jakich sytuacjach polscy imigranci mają największe problemy z używaniem języka angielskiego?
W przeróżnych. Jedna z dziewczyn opowiadała mi na przykład, że w momencie, gdy ktoś pyta ją na ulicy o drogę, to ona woli skłamać i powiedzieć, że nie mieszka w Edynburgu, albo że nie mówi po angielsku, niż podjąć próbę wytłumaczenia trasy. Gdy ją dopytywałem, czy faktycznie miałaby z tym aż taki problem, to powiedziała, że z trudnościami, ale potrafiłaby powiedzieć parę zdań. Ale powstrzymywał ją strach.
Przed czym?
Że usłyszy coś o tym, że jest Polką, coś przykrego o Polakach. Uważa, że Polacy w Wielkiej Brytanii nie mają najlepszej opinii. Wolała udawać turystkę nie znającą angielskiego, niż przyznać się do tego, że jest Polką, mieszka w Edynburgu i wciąż słabo mówi po angielsku.
Twoi rozmówcy wstydzą się przyznać do polskości?
Bywa z tym różnie. Ale niektórzy mają z tym problem. Jeden z uczestników badania powiedział mi, że gdy pytają go, skąd pochodzi, odpowiada, że z Czech albo z Rosji. Byle nie z Polski. Uważa, że jako Polaka gorzej by go potraktowano. Niestety niektórzy z polskich imigrantów mają złą opinię o swoich rodakach i uważają, że mieszkańcy Edynburga, czy w ogóle wszyscy Brytyjczycy, myślą o nas tak samo.
To był główny powód blokady przed rozmową po angielsku? Boją się nalepki polskiego imigranta?
Ważniejszy był strach związany z utratą twarzy. Polka, która pracowała w sklepie, powiedziała mi, że gdy nie rozumiała, o co pytali ją klienci, zamiast poprosić o powtórzenie, czy wyjaśnienie, o co chodzi, wolała powiedzieć, że tego produkty nie ma. Bała się tego, co klient sobie o niej pomyśli.
Inni praktykują ciągłe usprawiedliwianie słabej znajomości języka. Tłumaczą, że są tu od niedawna, że się wciąż uczą. Jeden z uczestników badania powiedział mi, że gdy jest już zmuszony do rozmowy ze Szkotami, to od razu usprawiedliwia swój słaby angielski tym, że pracuje na kuchni z samymi Polakami.
Wielu Polaków przejmuje się tym, co inni o nas myślą, co mówią. Jak nas potraktują, gdy wyjdzie na jaw, że jesteśmy Polakami, w dodatku mieszkającymi tu tyle lat, ale wciąż mówiącymi słabo po angielsku. Niektórych z moich rozmówców to bardzo stresuje.
Utrata twarzy, możliwość skompromitowania się może wywołać stres.
U badanych przeze mnie osób rozbieżność pomiędzy tym, jak oni sami się postrzegają, jak chcieliby być postrzegani, a jak wydaje im się, że są postrzegani przez innych, była naprawdę bardzo duża. Ważnym elementem tak zwanej tożsamości językowej jest związek między znajomością języka a poczuciem własnej wartości.
Ciekawe jest to, że w przypadku kompetencji językowej, część rozmówców, której angielski był dość słaby, nie czuje dyskomfortu w otoczeniu, w którym się obraca. Mówili mi, że ich szkoccy koledzy i tak doskonale wiedzą, kim są, skąd pochodzą i jak mówią po angielsku, więc się poziomem języka nie przejmują.
Inaczej było w przypadku innego uczestnika badania. Powiedział mi, że na początku jego pobytu w Edynburgu nie przejmował się tym, czy on zrozumie innych lub czy jego zrozumieją. Z upływem czasu, gdy jego znajomość języka się poprawiła, zaczął być niezadowolony z jego poziomu. Uważał, że po upływie kilku lat jego poziom był za niski i w rozmowach z native speakerami zaczęło mu to przeszkadzać. Zaczął się wstydzić słabej angielszczyzny.
Czy twoich rozmówców spotkały jakieś przykrości z powodu słabej lub wciąż niedoskonałej znajomości języka?
Były takie sytuacje, ale przyznam, że mniej niż się spodziewałem. Był przypadek, że ktoś pracował w pizzerii i jacyś młodzi ludzie wielokrotnie naśmiewali się z jego akcentu. Jedna dziewczyna została zwyzywana przez sąsiada za sam fakt bycia Polką. Innej osobie jakiś Szkot zwrócił uwagę, gdy w autobusie głośno rozmawiała przez telefon po polsku.
Czy twoi rozmówcy przyznali się, że gorsza znajomość angielskiego i niska samoocena hamują ich kariery zawodowe i nie pozwalają na poszerzanie znajomości wśród Brytyjczyków?
Gorsza znajomość języka ma duży wpływ na wiele aspektów życia imigrantów. Chociażby słaba socjalizacja. Choć, jak wspomniałem wcześniej, niektórym, mimo słabej znajomości języka, nie przeszkadza to w kontaktach z brytyjskimi kolegami.
Nie jest też żadnym odkryciem, że wielu Polaków z powodu słabego angielskiego pracuje poniżej swoich umiejętności, czy poziomu edukacji, często wyższego niż tubylców. Problemy z tym związane były bodźcem, który skłonił mnie do przeprowadzenia badań. Mam nadzieję, że będą one przydatne dla rządu szkockiego, który przecież deklaruje, że chciałby Polaków zatrzymać w Szkocji. A żeby Polacy mogli się stać częścią szkockiego społeczeństwa, muszą się z nim zintegrować. A jak to zrobić bez znajomości języka? Jeśli go nie opanują, wciąż będą żyli obok Szkotów, a nie wśród nich.
Jakie znaczenie ma sposób nauczania angielskiego tu w UK?
Ogromne. Coraz więcej jest w literaturze argumentów, że „tradycyjny” sposób nauczania jest nieadekwatny do realiów dzisiejszego, anglojęzycznego świata. Moje badania potwierdziły, że ten sposób może negatywnie wpływać na poczucie wartości i właśnie doświadczenia na emigracji. Obecnie zbieram dane na temat tego, jak jest nauczany język tutaj w UK. Planuję też otworzyć instytucję, w której będzie się uczyć angielskiego w sposób poparty badaniami, zarówno prowadzonymi na bieżąco, jak i tymi przyszłymi.
Ale Polacy muszą nie tylko lepiej opanować angielski. Przede wszystkim muszą uwierzyć we własne siły. Uwierzyć w siebie. Poruszył mnie przykład jeszcze dwóch innych uczestniczek badania. Pierwsza znając angielski na bardzo dobrym poziomie, bała się przyjąć oferowany jej awans. Dlaczego? Obawiała się, że na nowym stanowisku, gdzie byłaby konieczność rozmowy z klientami przez telefon, mogłaby nie sprostać oczekiwaniom szefów. Inna, której znajomość języka określiłbym jako doskonałą, unikała jak mogła przyjęć organizowanych przez firmę. Uznała, że nie potrafiłaby na nich prowadzić rozmowy z taką swobodą, jak jej brytyjscy koledzy. Nie mogłaby wyrazić opinii na każdy poruszany temat, czy opowiedzieć dowcipu, który rozbawiłby uczestników party.
Polacy mają kompleksy.
Wychodzi na to, że wielu z nas niestety bardzo wielkie. Na to nakłada się niska samoocena nas jako narodu. Wielu polskich imigrantów uważa, że nie mamy dobrej opinii w Szkocji, czy w ogóle na świecie. Kompleksy narodowe w przypadku niektórych imigrantów potęgowane są właśnie przez nienajlepszą znajomość angielskiego.
Masz dla takich Polaków jakieś rady?
Po tym wszystkim co powiedziałem może zabrzmi to mało oryginalnie: trzeba cały czas doskonalić język. Nawet gdy jesteśmy świadomi jego słabego opanowania, nie bać się odzywać, odpowiadać na pytania. Nawet z błędami, ale próbować. Wyzbyć się strachu, jak inni zareagują, jak na nas spojrzą, co powiedzą. Bardzo często może się okazać, że spotkamy się z miłą reakcją. Przecież konwersacja, nawet krótka, na ulicy Edynburga czy Londynu, to jest najlepsza, praktyczna i zarazem bezpłatna nauka języka.
I nie traktować native speakerów jako nieomylnych znawców angielskiego. Bardzo wielu Szkotów, a nawet Anglików, mówi po angielsku tragicznie, niegramatycznie. Nie starajmy się też na siłę imitować ich akcentu. Bo przecież jest ich w Zjednoczonym Królestwie bez liku. Wielka Brytania to wielokulturowość, różnorodność, także w języku. Nie bójmy się więc w nim odezwać po angielsku, nawet z polskim akcentem. I na koniec: Polacy w UK znają polski i na różnym poziomie angielski. Tymczasem zdecydowana większość Brytyjczyków poza angielskim nie mówi żadnym innym językiem.
Komentarze 40
Mi z angielskim bardzo pomogly bajki ogladane wspolniez dziecmi bo w szkole to nas glownie gramatyki uczyli, wiec nie kupujcie Polsatow tylko zainwestowac w Sky Tv.
Na początku zawsze miałam stresa gadająca po angielsku zwłaszcza koło innych Polaków.
Teraz to już jest śmiesznie, nie ma kompleksów i nie ma wstydu się zapytać. Jednak reguła 3 powtórzeń .. jak nie zrozumiesz/usłyszysz po 3 razie wtedy Oh well :) głównie chodzi o akcent (np mam Japonkę i cholera po drugim powtórzeniu adrenalina rośnie) i szkocki - masakra:)
Teraz mój język i akcent to często prowadzi do beki w towarzystwie.
Ship and Sheep, pennies a penis, "do you Have 2p?" Mój best one I am going to Skye ... kill Midgets. (Migies)
Zanim wiedziałam co to jest political correctness, W review mojego managera o jego PC napisałam ze nie wiem nic o jego poglądach politycznych i nie maja wpływ na jego decyzje:) Hahaha
Rozmawial z 20 osobami i to wystarczylo...bo bylo random. Jakby patrzec na to badanie z empirycznego punktu to niby OK bo przebadal 20 osob z miliona i mowi ze styknie.
I pewnie wszystkich badanych dorwał przed bramą lokalnej "fabryki" kapusty ;).
Ja gadalem ostatnio z taka fryzjerka, mowi ze masa Polakow wraca. To bedzie jakies 45000 wedlug moich badan, powod byl jeden, juz im sie tu nie chce. Czyli okolo 5% sie nie chce a reszta pobiera benefity.