Do drużyny, w której gra Marcin może dołączyć prawie każdy, kto ma więcej niż 15 lat i jako takie umiejętności jazdy na łyżwach. W Hamilton Hawks grają chłopaki i dziewczyny, młodzi i starsi. No i jest Marcin. Jak na razie jedyny Polak w zespole.
Rozmowa z Marcinem Radziszewskim, zawodnikiem Hamilton Hawks.
Jak to się stało, że grasz w szkockiej drużynie hokeja?
Pochodzę z Białegostoku i tam właśnie zacząłem grać. Po przyjeździe niemal pięć lat temu do Glasgow, od razu zacząłem szukać lokalnego klubu. Byłem tu kompletnie nowy – bez żadnych kontaktów, znajomych.
Hamilton Hawks znalazłem w Internecie. Jak sama nazwa wskazuje, bazę mają w Hamilton, czyli blisko Glasgow. W dodatku grali na podobnym co ja poziomie.
Od razu cię przyjęli?
Zostałem zaproszony na trening. Musiałem zabrać ze sobą swój sprzęt. Jak to zwykle bywa, na początku był stres i niepewność, jak to będzie. Ale już po chwili to wszystko prysło. Na początku było nawet zabawnie. W Szkocji ludzie mówią różnymi akcentami i nie rozumiałem, co mówią niektórzy zawodnicy. Co chwila prosiłem o powtórzenie. Było przy tym sporo śmiechu.
Nie lubię się chwalić swoimi umiejętnościami, ale w momencie gdy wszedłem na lodowisko, chyba zauważyli, że zjawił się dobry zawodnik. Pełną akceptację zyskałem wtedy, gdy się dowiedzieli, że gram na pozycji obrońcy. W hokeju, podobnie jak w innych sportach, prawie wszyscy chcą strzelać gole. Tak więc obrońcy są mile widziani.
Czy poza tobą w drużynie gra jeszcze jakiś Polak?
Byłem pierwszym Polakiem i jak na razie to się nie zmieniło. Wtedy w całej lidze szkockiej znalazłem jeszcze tylko jednego Polaka. Za to było sporo innych imigrantów: Litwinów, Czechów, Słowaków.
Brakuje ci Polaków na lodowisku?
Byłoby raźniej, gdyby w czasie meczu można powiedzieć do innego zawodnika coś po polsku. Domyślam się, że w Szkocji są inni Polacy, którzy chcieliby grać w hokeja, ale nie mogą znaleźć drużyny. Może zniechęca ich słaba znajomość języka, mają podobne problemy, jak ja na początku, i się poddali. Dlatego postanowiłem ich zachęcić. Zwłascza teraz jest dobra sposobność, bo w tym sezonie do naszej drużyny zgłosiło się niewielu nowych zawodników. Jest więc dobry moment, żeby Hamilton Hawks stali się bardziej biało-czerwoni.
Jednym słowem prowadzisz nabór do zespołu wśród Polaków?
Tak. U nas nie będą mieli problemów z adaptacją. Poza tym chcę też pokazać innym Polakom, że na emigracji dalej można realizować swoje pasje, hobby, zainteresowania. Także te sportowe. Ja wyjeżdżając z Polski myślałem, że to już koniec mojej przygody z hokejem, że w Szkocji nie mam szans nawet na grę. Stało się inaczej.
Wiem też, że wśród Polaków są tacy, którzy poza pracą nie myślą o niczym innym. Innych dopada tęsknota za krajem. Wtedy dobrym sposobem może być właśnie jakieś hobby, na przykład hokej. Mnie to pomogło.
Kto może się zgłosić do Hamilton Hawks?
Praktycznie każdy. W tej chwili mamy 15 zawodników. Chcemy zyskać nowych. Nie trzeba być zaawansowanym w hokeju. Mamy wśród zawodników nawet takich, którzy jeszcze nie do końca opanowali jazdy na łyżwach. Dobrze byłoby posiadać już jakieś umiejętności z kijem hokejowym. Zawsze jednak można trafić do drużyny „B”, czyli rezerwowej. W zasadzie to zapraszamy też tych, którzy mają ochotę zacząć.
Dzieci też?
Nie trenujemy dzieci, ale mamy wśród nas zawodników, którzy skierują je na treningi do innych miejscowości. Zapraszamy wszystkich powyżej 15 roku życia. Górnej granicy nie ma. Ja mam 31 lat, ale grają u nas zawodnicy, którzy przekroczyli już 60 lat.
Jak można zapisać się do drużyny?
Na Facebooku założyłem stronę Hamilton Hawks. Ona jest wciąż w rozbudowie, więc proszę się nie zniechęcać. Tam można wysłać do mnie wiadomość.
Hamilton Hawks to drużyna męska?
Absolutnie nie. W zeszłym sezonie grały u nas trzy dziewczyny i to na równi z chłopakami. Zapraszamy więc panie. Graliśmy przeciwko drużynie, w której było pięć dziewczyn. W klubie są oddzielne szatnie dla pań, więc nie ma żadnego problemu.
Wspomniałeś, że trafiłeś na drużynę, która gra na twoim poziomie. Jaki to poziom?
W Polsce grałem na poziomie półprofesjonalnym. Nigdy nie doszedłem do poziomu profesjonalnego, gdyż na poważnie zacząłem grać w hokeja mając 18 lat. Wtedy też od zera zbudowałem amatorską drużynę ADH Białystok. Teraz ta drużyna nazywa się Husaria Białystok i nieźle sobie w Polsce radzi.
Co robisz na co dzień?
Mieszkam w Glasgow, jestem inżynierem i pracuję w jednym z zakładów pod miastem.
Kiedy masz czas na grę?
Treningi są w każdą soboty i w niektóre niedziele. Mecze u siebie najczęściej gramy w soboty. Na wyjazdowe wyjeżdżamy zwykle w niedziele. Sezon trwa od października do kwietnia. Jeśli mamy dobre wyniki, to na turnieje jeździ się także w maju, a nawet latem. Mecze często gramy w Edynburgu, Aberdeen, Dundee.
Ostatnie pytanie: Jak koledzy radzą sobie z twoim nazwiskiem? Radziszewski nie jest dla nich chyba zbyt łatwy do wymówienia?
Było gorzej. Nikt nawet nie potrafił poprawnie po polsku wymówić mojego imienia. Na początku zaczęli do mnie wołać Hektor, albo Angus. Tak jak w Polsce do kogoś zastępczo woła się Mietek. Później przeszli na „pan”, ale nie jako odpowiednik angielskiego mister. Ja na Facebooku mam nick Pan Marcin. Zauważyli to, no i zostałem „Panem”. Teraz wszyscy podczas meczu krzyczą na lodowisku „Pan”, „Pan”.
Komentarze 13
Super,jeszcze kilka miesiecy na lyzwy, jak lodowisko do nas przyjedzie ....:)
Osobne szatnie dla Pan? Jest rownouprawnienie, zapisze sie jak szatnie beda wspolne :P
Jednym z trenerów mojego syna tez jest Polak , młody trenuje hokeja w Lanarkshire Lightning w Time Capsule, a łyżwiarek figurowych Polek też nie brak, co prawda w Teamie z moją córą nie jeżdzą ale je kojarzę. Polaków nigdzie nie brak.
Infidel, dziewczyny nie mają osobnej szatni, więc się zapisuj śmiało w październiku ponoć ma ruszyć nowa grupa ;)
Gdybym sie jeszcze nie zabijal na lyzwach tobczemu nie ale co pojade do time capsule to dziecku wstydu nie chce robic, mogli by zrobic lekcje wieczorem...jak nikt nie patrzy haha