Do góry

Polski śpiewak w Royal Conservatoire of Scotland w Glasgow

Paweł Piotrowski ma 24 lata i jest drugim w historii Polakiem studiującym w Royal Conservatoire of Scotland na wydziale operowym. Pierwszą była jego nieco starsza koleżanka Wiktoria Wizner. Oboje poznali się jeszcze w Polsce i to Wiktoria namówiła Pawła na studia w Glasgow.

W latach szkolnych nic nie wskazywało, że Paweł wybierze zawód, którego nieodłącznym elementem jest występowanie na scenie. No i w Polsce skończył technikum informatyczne.

Paweł Piotrowski. Fot. Archiwum prywatne

Jeszcze w szkole średniej jakiekolwiek uczestnictwo w akademiach, mówienie przed publicznością, a nawet recytacja wierszy na języku polskim to był dla mnie najwyższy poziom żenady i powód do wstydu. Nie znosiłem tego. Zawsze chciałem robić coś bez udziału innych osób. Chciałem zawodu z jak najmniejszą interakcją z ludźmi. Moim marzeniem było zamknięcie się w jakiejś kanciapie i robienie czegoś samemu.

W technikum w Świeciu, z którego Paweł pochodzi, okazało się jednak, że współpraca z ludźmi wcale nie jest dla niego aż tak straszna. Trafił tam na odpowiednich nauczycieli i kolegów, z którymi się zaprzyjaźnił. W końcu trafił do chóru, a chwilę później do teatrów amatorskich, a później do kolejnego, ale już profesjonalnego w Toruniu. Wszyscy, których tam poznał, motywowali go dalszej pracy na scenie.

Ze Świecia do Glasgow

Ostatecznie skończył Akademię Muzyczną im. Feliksa Nowowiejskiego w Bydgoszczy z tytułem licencjata. Po czwartym roku zdecydował się na zmianę w swoim życiu. W ubiegłym roku złożył wniosek o przyjęcie do Royal Conservatoire of Scotland. Cała procedura egzaminacyjna ze względu na pandemię odbyła się online.

W pierwszym etapie musiałem nagrać trzy arie różnych kompozytorów. W drugim etapie, także online, miałem wykonać proste zadania aktorskie. Na koniec była luźna rozmowa z całym panelem wykładowców. Razem ze mną o miejsce w konserwatorium starali się ludzie z całego świata, od Nowej Zelandii po Amerykę Południową. Z tych wszystkich osób na końcu zostałem tylko ja. Jestem jedyną osobą, która z tego naboru pozostała w Glasgow.

Paweł nie może wyjść z zachwytu nad sposobem przekazywania wiedzy w szkockim konserwatorium. Największe wrażenie zrobili na nim wykładowcy.

To nie tylko kwestia wiedzy, którą potrafią przekazać i tego, że są to profesjonaliści na światowym poziomie. Budujące jest to z jaką empatią, otwartością i wsparciem traktują mnie i innych studentów. Dzięki temu emocje i wątpliwości, które miałem na samym początku, szybko ustąpiły. Teraz czuję, że Glasgow to był najlepszy wybór.

Na początku największe miasto Szkocji trochę go jednak przeraziło. Wszystko było inne niż w Polsce. Mimo dobrej znajomości angielskiego wyniesionej ze szkół, jego szkocka wersja okazała się dla Pawła niemal kompletnie niezrozumiała.

Przez pierwsze tygodnie musiałem bardzo się skupić, żeby zrozumieć, co ludzie do mnie mówią. Co chwila musiałem prosić o powtórzenie zdania, ale powoli. Musiałem sobie te słowa złożyć w logiczną całość. Nie nadążałem, zwłaszcza gdy ktoś mówił szybko, a zauważyłem, że w Szkocji ludzie mówią dość szybko.

Po włosku, niemiecku i francusku

Jako śpiewak operowy Paweł musi opanować umiejętności wokalne w kilku językach, bo jak wiadomo, opera to język włoski, ale też francuski i niemiecki. Angielski także, ale w nieco mniejszym stopniu, choć w szkockim konserwatorium jest to oczywiście język, którym posługują się wszyscy.

Wykładowcy tu przywiązują uwagę do najmniejszych detali nie tylko w śpiewie, ale w wymowie każdej sylaby, która musi dobrze zabrzmieć w różnych językach. Philip White, jeden z trzech dziekanów mówi biegle po niemiecku i francusku. Nauka z nim to najwyższa operowa liga. Ja nie mówię po włosku, po niemiecku i francusku. W Polsce uczono mnie języka angielskiego, którym miałem mówić. Tu pracuję w językach, które mają pięknie brzmieć na scenie. No i nie bez znaczenia jest to, że w konserwatorium wszyscy mówią z tym poprawnym angielskim akcentem, a nie szkockim. Dzięki temu wszystko rozumiem.

Paweł w konserwatorium w Glasgow spędzi dwa lata. Opuści go z tytułem Master of Art. Jego marzeniem jest angaż w dużym teatrze operowym, ale, co podkreśla, w jakimś ciepłym kraju, najlepiej na południu Europy.

Szkocja jest przepiękna, ale pogoda tu jest do bani. Nie mogę i nie przyzwyczaję się do tutejszej szarości. Tak więc w Szkocji dłużej niż przez czas nauki nie zamierzam zostać.

I żeby nie było, że po zajęciach w konserwatorium tylko rozpacza nad szkocką pogodą. Żeby się utrzymać, sprząta bary i apartamenty, co nie jest niczym wyjątkowym wśród studentów konserwatorium. Gdy ma wolną chwilę, spaceruje po jednym ze starych cmentarzy, który, jak na Szkocję przystało, bardziej przypomina park.

*Paweł Piotrowski jest drugim Polakiem w Royal Conservatoire of Scotland na wydziale operowym, ale nie jedynym w całej uczelni. Inni Polacy studiują na wydziałach instrumentalnych. Są tu też polscy wykładowcy.

Komentarze 2

maya2002
5 594
maya2002 5 594
#112.11.2022, 18:29

taki rudo szkocki, gratulacje...

Nieznamir
16 716
Nieznamir 16 716
#213.11.2022, 11:52

gdzie tam. lokalsi to takie ryszawe blondasy a ten czysta polska miedź z Polkowic.