Do góry

Ursula von der Leyen: londyńskie życie szefowej Komisji Europejskiej

Kiedy Parlament Europejski zatwierdził ją na stanowisko przewodniczącej najważniejszej instytucji Unii Europejskiej na jej twarzy pojawiło się niedowierzanie.

Szybko jednak Ursula von der Leyen odzyskała pewność siebie. Zawsze taka była, energiczna, przebojowa. Pierwsza kobieta na tym wysokim urzędzie, podobnie jak pierwsza minister obrony Niemiec, matka siedmiorga dzieci ma za sobą niezwykłą karierę. Jest w życiu obecnej przewodniczącej Komisji Europejskiej ciekawy wątek brytyjski.

Brukselą nasiąkała od dziecka

Ursula z domu Albrecht urodziła się 61 lat temu w Ixelles/Elsene koło Brukseli, stolicy Belgii od zawsze i Europy od niedawna. Mieszkała w tym mieście do 1971 roku, tam pracował jej ojciec, polityk Ernst Albrecht. Był jednym z pierwszych paneuropejskich urzędników służby cywilnej.

Później został premierem Dolnej Saksonii, sprawując urząd do 1990. Uważany był przez rozwijający się wówczas ruch Zielonych za największego wroga. Bo był za tworzeniem w Niemczech składowisk odpadów nuklearnych. Dziś wychowanej w atmosferze polityki europejskiej i krajowej Ursuli Zieloni też nie znoszą. Bo zbyt ogólnie mówi o klimacie, wyrażają się o kobiecie, która dzięki karierze ojca dostała międzynarodowe wykształcenie, co pomogło jej sięgnąć po najwyższe unijne stanowisko.

Ursula, po niej Boris

Uczęszczała do szkoły europejskiej w Uccle. Skończyła ją dwa lata przed tym, nim zaczął tam naukę Alexander Boris de Pfeffel Johnson. Tak, tak, ten sam, który właśnie obejmuje urząd premiera Wielkiej Brytanii. Maturę zdała w gimnazjum w Lehrte koło Hanoweru, a w 1976 roku rozpoczęła studia na archeologii. Po roku przeniosła się na ekonomię, studiowała ją w Getyndze i Monastyrze.

Wtedy, był to koniec lat 70., jej ojciec dostał poufną informację, że jego rodzina może być celem Frakcji Czerwonej Armii. Lewicowa grupa terrorystyczna Baader-Meinhof działająca w Niemczech Zachodnich, następnie zjednoczonych groziła porwaniem Ursuli dla okupu. W razie, gdyby plan się nie powiódł, miano ją zabić.

W tej sytuacji agenci zalecili premierowi Dolnej Saksonii, by wyekspediował córkę na zagraniczne studia dla je bezpieczeństwa. Tak się stało. Padło na Londyn, na London School of Economics. Ursula von der Leyen przyjęła pseudonim Rose Ladson i tak się przedstawiała. Pseudonim był mieszanką jej nazwiska i jej amerykańskiej prababci.

W domu Rostowskiego

Rodzina rozpuściła wici wśród przyjaciół, by znaleźć jej odpowiednie mieszkanie. Ostatecznie wybrano dom mamy Jacka Vincenta Rostowskiego, późniejszego ministra finansów w rządzie Donalda Tuska. Ursula, czyli Rose mieszkała tam przez rok, stąd jej znajomość z Rostowskim.

On sam wspominał młoda Niemkę dziennikarzowi „The Times” jako bardzo sympatyczną, rozrywkową, z grzywą długich blond włosów, skoczną, grzeczną i towarzyską kobietę. Widywał ją głównie w drodze do klubów. Jedna z jej koleżanek pamiętała, że Niemka „chętnie chodziła na koncerty punkowe i bardziej lubiła rozrywkowe życie niż ekonomię”.

Sama von der Leyen wspomina Londyn jako uosobienie nowoczesności, wolności i radości życia. „To dało mi wewnętrzną wolność, którą zachowałam do dziś. I jeszcze jedna rzecz, którą tam zyskałam: świadomość, że różne kultury mogą się bardzo dobrze połączyć”.

Uciechy nad studiami

Czy tak rzeczywiście było? W jednym z wywiadów dla magazynu Die Zeit przyznała, że w Londynie „bardziej czerpała z życia niż studiowała”. Od razu zastrzegła jednak: „nie będzie żadnych szczegółów”. Tylko to: w 1978 roku zanurzyłam się na rok w tym kipiącym, międzynarodowym, kolorowym mieście. Dla mnie, pochodzącej z monotonnego niemieckiego miasta, było to fascynujące.

W 1979 r. wróciła do Niemiec, gdzie kształciła się jako lekarz. Kontynuowała pracę w klinice dla kobiet w Hanowerze, dopóki nie założyła rodziny. Jej mężem jest profesor Heiko von der Leyen. Przez większą część lat 90. odeszła od kariery, została domowa kurą, opiekowała się siedmiorgiem dzieci. W tym czasie rodzina spędziła cztery lata w Stanford w Kalifornii. Dziś jest tam gdzie jest. „Stalowa Magnolia”, mówią niektórzy o niej i dodają, że przypomina niemiecką królową lodu, z blond włosami i nienagannymi marynarkami w pastelowych kolorach. Jak jest odbierana na Wyspach?

Brytyjska armia chwali

O ile w Niemczech szefowanie przez nią resortem obrony uznano za klapę, bo nie radziła sobie z generałami, nie pozyskała większych środków na armię, nie ustrzegła się błędów z zakupami sprzętu, co sprawiło, że Bundeswehra miała uziemione samoloty i niskie morale, to wojskowi brytyjscy cenili ją. Za to, że ożywiła z nimi więzy, były wspólne szkolenia, razem organizowano wojskową pomoc dla krajów bałtyckich. Jej postępowanie było przeciwwagą dla dyplomatycznych i politycznych rozłamów między Londynem a Berlinem.

A Brexit? Co mówi o najbardziej palącym dziś problemie Brytyjczyków i jej sojuszników na kontynencie? Zapewnia, że jest gotowa zaoferować Wielkiej Brytanii kolejne przedłużenie terminu „rozwodu” z Unią, jeśli będzie to konieczne. Być może porozmawia o tym ze swoim niedoszłym kolegą ze szkoły w belgijskim Uccle.

Sam Brexit von der Leyen opisywała wcześniej jako „wybuchową bańkę pustych obietnic populistów”. „Obiecali Wielkiej Brytanii, że skorzysta z Brexitu. Faktem jest, że wszyscy z tego powodu tylko tracą”.

Jako zwolenniczka bardziej zjednoczonej Europy i armii UE, twierdziła wiele tygodni temu, że Brexit wzmacnia potrzebę planów wojskowych obejmujących cały blok. W lutym powiedziała, że „Brexit i zdystansowana postawa prezydenta USA wobec naszego kontynentu przyspieszyły budowę europejskiej unii obronnej”.

Pomimo twardej postawy przeciwko Brexitowi pozostaje otwarta na opóźnianie procesu, jeśli tylko są ku temu ważne powody. Ostrzegła, że Brexit bez umowy będzie „najbardziej negatywnym zjawiskiem”, ponieważ Wielka Brytania i UE chcą zawrzeć przyszłą umowę handlową.

„Bezumowny Brexit byłby najbardziej negatywnym zjawiskiem, jakie można sobie wyobrazić dla obu stron, nie wspominając już o Irlandii i Irlandii Północnej. Wszystkie stare rany zostałyby na nowo rozdrapane” – mówiła w kwietniu.

Von der Leyen objmie szefowanie Komisją Europejską 1 listopada. Ma być to szczególny dzień dla Wielkiej Brytanii. Pierwszy poza strukturami unijnymi.


Śledźcie nas na Facebooku

Komentarze 5

Infidel
14 242
Infidel 14 242
#124.07.2019, 16:43

Armia Niemiecka doslownie upadla za panowania kobiety ktora z wojskie. Miala tyle wspolnego co ja z lotami na ksiezyc.

Tak btw. Nie mam nic przeciwko kobietom, tylko na stanowiska powino sie wybierac ludzi ktorzy maja predyspozycje i doswiadzczenie. Idealny swiat bylby pikny

shel
1 306
shel 1 306
#224.07.2019, 16:51

Jak widac nie tylko PIS ma monopol na pomysly jak powinno sie obsadzac miejsca przy korycie

sabinkaj
10
#531.07.2019, 19:06

Szukam miłego i kulturalnego faceta na sex spotkania lub stały zwiazek w wieku od 21 do 45lat.

Mam na imię Monia lat 24, wzrost 169cm,

wiecej moich nagich fotek i kontakt do mnie tu - www.zwiaz24.PL

i wyszukaj mnie po niku: Kasandra napisz do mnie i spotkajmy sie!