Do góry

Wszystkie wpadki Borysa Johnsona

Swoim znajomym zawsze powtarzał, że tak naprawdę nie jest Outerem, zwolennikiem wystąpienia z UE, ale to prawdopodobnie właśnie jego głos zadecydował o Brexicie. Co prawda zestaw jego przedreferendalnych obietnic nie ma szans się ziścić, argumenty za wystąpieniem z UE nie miały być jednak realistyczne, a barwne, dosadne, czasem żartobliwe i przede wszystkim skuteczne. Wygrywając nimi kampanię i fotel ministra, Johnson nie po raz pierwszy udowodnił, że w polityce bezczelność czasem popłaca bardziej niż uczciwość.

Boris Johnson poczas drugiej zwycięskiej kampanii o stanowisko burmistrza Londynu. Fot. Back Boris 2012 Campaign CC BY ND

Eurosceptycyzm wykorzystywał do budowania kariery już od ukończenia studiów w Oksfordzie. Świeżo upieczony absolwent filologii klasycznej nie od razu jednak wybrał karierę polityka; inaczej niż jego kolegę Davida Camerona, Johnsona interesowało dziennikarstwo. Początki w zawodzie okazały się dość trudne; młodego BoJo (jak nazywają go brytyjskie media) wyrzucono z redakcji dziennika The Times, gdy okazało się, że ten zmyślił cytat w artykule o archeologii.

Wkrótce jednak prawicowy dziennik Daily Telegraph powierzył Johnsonowi misję zagraniczną w Brukseli, gdzie Boris odkrył, że brytyjskich czytelników najbardziej cieszą teksty krytyczne. Tłem oskarżycielskich reportaży młodego eurosceptyka były spory premier Margaret Thatcher z ówczesnym szefem Komisji Europejskiej Jaquesem Delorsem. Wielu uznaje dziś, że to właśnie ubrane w oryginalny styl i barwny język nieścisłości i półprawdy firmowane nazwiskiem Johnson położyły fundament pod kolejne antyunijne posunięcia konserwatystów, jak np. bunt w szeregach partii przeciwko przyjęciu Traktatu z Maastricht w 1992 roku. Niektórzy twierdzą nawet, że to Johnson znacznie przyczynił się do narastania obaw, które napędziły narodowe i populistyczne sentymenty, na których wyrósł UKIP.

Być może to właśnie ubrane w oryginalny styl i barwny język nieścisłości firmowane nazwiskiem Johnson położyły fundament pod antyunijne posunięcia konserwatystów

Tymczasem dziennikarska kariera Johnsona kwitła. Od 1999 roku, jako redaktor naczelny The Spectator, BoJo skoncentrował się na popularniejszych, bardziej soczystych tematach, co przyniosło tygodnikowi wzrost nakładu i przychodów. Jednocześnie Boris pisał książki i występował w TV. Nie obyło się jednak bez koloryzowania i kolejnych wpadek. Kulminacją tego okresu była konieczność przeproszenia mieszkańców Liverpoolu za obraźliwy tekst na temat tragedii na Hillsborough, który Johnson zaakceptował do druku.

Choć jego polityczne przepowiednie często były nietrafne, rosnąca popularność pozwoliła Johnsonowi z powodzeniem ubiegać się o mandat w parlamencie w 2001 roku. Mniej więcej w tym czasie skandale z udziałem Johnsona stały się tak znane, że stały się wręcz częścią jego publicznego wizerunku. Dwie najsłynniejsze sprawy to romans z dziennikarką i zapłata za wykonanie przez nią dwóch aborcji, co dla Johnsona poskutkowało dymisją z gabinetu cieni w 2004, oraz rzekoma zgoda na pomoc w pobiciu reportera News of the World, który prowadził przeciwko Johnsonowi dziennikarskie śledztwo.

Z mandatu posła BoJo zrezygnował w 2008 roku, po wygranych wyborach na stanowisko burmistrza Londynu. Był to spory sukces, ale jednak w lokalnej polityce. Drogę do brytyjskiego rządu wydawała się blokować Johnsonowi dobrze rozwijająca się kariera polityczna Davida Camerona i kanclerza George’a Osborne’a. W pewnym momencie BoJo chciał się nawet pożegnać z polityką, narzekając na niskie zarobki (jako burmistrz Londynu zarabiał 150 tys. funtów rocznie), ale rosnąca siła obozu eurosceptyków nakazała mu ubiegać się w 2015 roku ponownie z powodzeniem o mandat poselski. Głównym tematem kampanii była już przyszłość Wielkiej Brytanii w UE, Boris musiał więc zająć stanowisko.

Swoim znajomym zawsze powtarzał, że tak naprawdę nie jest Outerem, zwolennikiem wystąpienia z UE, ale jego CV wyraźnie intrygowało eurosceptyków. Pojawiło się pytanie, co Boris naprawdę myśli o Unii?

„Jak każdy prawdziwy felietonista, BoJo nie wie, jakie ma poglądy, dopóki nie zacznie ich spisywać”

„Jak każdy prawdziwy felietonista, BoJo nie wie, jakie ma poglądy, dopóki nie zacznie ich spisywać i nie wie, o czym będzie jego tekst, dopóki go nie skończy” – żartowali koledzy dziennikarze.

Johnson stanął przed dylematem: poprzeć premiera i zgodzić się na drugoplanową rolę w kampanii „Remain”, za którą w razie wygranej całe laury zgarnie Cameron, czy dołączyć do obozu, który ma – jak się wtedy wydawało – mniejsze szanse na zwycięstwo, ale w którym będzie najbardziej rozpoznawalnym politykiem? Co i z jakim skutkiem wybrał, wiemy.

Po ogłoszeniu wyniku referendum Boris Johnson dla niektórych był już pewnym następcą Camerona, niespodziewanie jednak w ogóle o to stanowisko się nie ubiegał i na chwilę znikł ze sceny politycznej. W mgnieniu oka został więc uznany za największego przegranego brytyjskiej polityki. Tydzień później stał już jednak w świetle reflektorów obok nowej premier Theresy May, z teką ministra spraw zagranicznych. Tę zdolność odbijania się od dna i wypływania prosto w światło reflektorów, niezatapialny BoJo ćwiczył od samego początku swojej polityczno-dziennikarskiej kariery.

Czego możemy się teraz po nim spodziewać? W kampanii referendalnej i tuż po niej Johnson miał wiele pomysłów na Brexit. Gdy jednak zakończyła się prowadzona w stylu postprawdy kampania i Boris już jako minister pojawił się na pierwszym posiedzeniu nowego gabinetu, jego teczka z pomysłami na negocjacje z UE była pusta.

BoJo obiecał wiele. Na przykład dostęp do wspólnego rynku bez żadnych barier, przy jednoczesnym ograniczeniu imigracji. Przy tym zapewnił wyborców, że oni sami będą mieli pełną swobodę osiedlania się i podejmowania pracy w Europie. Władze UE nie mieszały się do kampanii, ale każdy polityk znający treść traktatów wiedział, że taki zestaw warunków jest niemożliwy.

Boris prawdopodobnie także to wiedział. Argumenty za wystąpieniem z UE dobierał jednak jak dziennikarz – miały być barwne, dosadne, czasem żartobliwe, oparte na jego charakterystycznej powierzchowności i słynnym poczuciu humoru, z odpowiednią liczbą powtórzeń kluczowych słów i łatwymi do zapamiętania puentami, jak „350 milionów funtów dla NHS”.

Kontrargumenty ministerstwa finansów nie przebijały się w mediach tak dobrze, jak nośne hasła ilustrowane bogatą gestykulacją i charakterystyczną fryzurą Johnsona. Z konsekwencjami swoich własnych słów Boris musi mierzyć się dopiero teraz. „Brexit znaczy Brexit” – powtarza więc za premier Theresą May, bez wchodzenia w szczegóły.

Głównym zadaniem BoJo w nowym gabinecie jest pokazanie Europie i światu, że Wielka Brytania występuje z Unii, ale nie odwraca się od Europy. Marka Boris Johnson – utrwalona w głowie Brytyjczyków obrazami burmistrza zawieszonego na tyrolce, czy posła brutalnie faulującego 10-letniego chłopca podczas meczu – za granicą ma błyszczeć wiedzą na temat różnych kultur, umiejętnością nawiązania kontaktów, wyszukanym językiem.

„W ciągu 50 dni sprawowania urzędu Johnson nie wysłał nas na żadną wojnę” – złośliwie dziwią się felietoniści The Times. Fakt faktem jednak, że szkolone w Oksfordzie talenty towarzyskie Johnsona mogą nas jeszcze zaskoczyć. W pierwszych tygodniach co prawda zdarzyło mu się niedyplomatycznie przerwać dziennikarzom pytania, ale na razie BoJo nie wywołał jeszcze żadnego skandalu.

Co więcej, obecny szef brytyjskiego MSZ może pochwalić się płynną znajomością francuskiego. W Warszawie, gdzie zapewniał, że Polacy mieszkający już na Wyspach są nadal mile widziani w UK, powiedział podobno kilka słów po polsku. Johnson był też jednym z pierwszych, którzy apelowali o przyznanie obywatelom UE już mieszkającym w UK dożywotniego prawa do pracy i pozostania w kraju. W ostatnich dniach gościł też u siebie trzech polskich ministrów zaniepokojonych rosnącym poziomem nienawiści wobec Polaków na Wyspach.

Wielką Brytanię czekają teraz być może najtrudniejsze w jej historii negocjacje z europejskim partnerem, którego cierpliwość także jest ograniczona. Tak długo jak UK nie ma gotowego planu na Brexit, brak wiadomości od Johnsona może być dla Brytyjczyków dobrą wiadomością. Zajęty podróżami zagranicznymi może nie mieć dużo czasu na wewnętrzną politykę brytyjską i kolejne wybryki.

Komentarze 10

Antek_z_Zadupia
7 533
#110.09.2016, 09:05

Napisane fajnie i z sensem. Znamienne, ze im wiekszy klamca pompowany przez media, tym bardziej swietlana kariera.

Profil nieaktywny
UberUnder
#210.09.2016, 10:34

Slyszalem, ze jego kolega Davie zlapal calkiem nowa chorobe weneryczna.

Nazywa sie Swinska Grypa.

(*Cytat z jednej ze sztuk na tegorocznym festiwalu teatralnym w Enunburgu.)

Profil nieaktywny
UberUnder
#310.09.2016, 11:22

Nie tylko Borys jest w satnie ciaglej konfuzji- wyglada na to, ze caly establishment w UK tez. Oni,zyja w stanie codziennych sprzecznosci i jak dzieci we mgle nie wiedza, co robic. To dla tego, sami nie wiedzac czemu, czekaja z art. 50

Prosze info w linku ponizej;

http://www.msn.com/en-gb/news/uknews/britain-is-completely-lost-after-br...

I Wy namawiacie do zakupu nieruchomosci w UK? Mozecie zupelnie niechcacy kilku rodakow wpakowac w niezle klopoty i uwiazanie finansowe:)

PS Karol- skoro tu jestes, moglbys prosze wyjasnic, czemu czasami piszac na Twoim portalu (tylko) czasami scigam sie z kursorem, a czasami nie?

TuneUp
70 455
TuneUp 70 455
#410.09.2016, 11:35

to raczej problem z twoim sprzętem niż z tą stroną.

Profil nieaktywny
UberUnder
#510.09.2016, 11:48

Dziwne, ze to sie dzieje tylko na tej stronie I tylko czasami:)

Ale dzieki, ze nie nazwales mnie paranoikiem.

BTW dobry tekst ten artykul. Ciekawe, czy przedruk, czy wreszcie zatrudnili kogos z ikra?

Profil nieaktywny
raytoo
#1010.09.2016, 14:34

ciekawe gdzie on musial wlozyc swojego wacka zeby zaistniec ?

w morde wielblada ?;)