Pozwolenia na pracę dla imigrantów z Unii Europejskiej byłyby „korzystnym rozwiązaniem” – powiedziała w niedzielę Amber Rudd, obecna brytyjska minister spraw wewnętrznych, na antenie BBC. To wątłe zapewnienie oraz kilka innych pojedynczych słów ze strony ministra ds. Brexitu, Davida Davisa, to dalej wszystko, co tak naprawdę wiemy o rządowych planach względem Brexitu.
A mogłoby się wydawać, że ostatnie dwa tygodnie były okresem wzmożonej aktywności politycznej: odbyła się pierwsza sesja parlamentu po wakacyjnej przerwie, pierwsza sesja parlamentarnych pytań do premier Theresy May, miało miejsce pierwsze parlamentarne wystąpienie ministra ds. Brexitu. Jednak pod względem treści wszystkie te sesje były tak ubogie, że dziennikarzom zamiast pisać sprawozdania pozostaje oddawać się spekulacjom na temat przyszłości na podstawie poszlak – takich jak przekształcenie się obozu „Leave” w grupę nacisku „Change Britain” (wspierana przez Borisa Jonhsona grupa podobno lobbuje za pełnym Brexitem), czy odrzucenie przez premier Theresę May systemu punktowego jako narzędzia do kontrolowania imigracji.
Na pewno o planach na Brexit wiadomo w zasadzie tylko tyle, że rząd uważa ograniczenie liczby przybyszów z Unii na Wyspy za kwestię „kluczową”, która zadecydowała o wyniku referendum w kwestii Brexitu. W związku z tym, prawicowy dziennik The Telegraph pokusił się o przedstawienie prawdopodobnych rozwiązań na Brexit – wskazując, że „twarde” wyjście i wprowadzenie pozwoleń na pracę wydaje się najbliższe realizacji.
Jak przekonuje dziennikarz gazety, Peter Foster, potencjalne rozwiązania kwestii imigracyjnych są trzy.
W wersji pierwszej, Wielka Brytania wprowadza system, w którym imigranci już przed przyjazdem na Wyspy muszą mieć zapewnioną pracę w UK. Zdaniem Fostera taki slogan „dobrze prezentuje się w gazetach”, a w dodatku nie ograniczałby zbytnio swobody przepływu osób, mógłby więc spotkać się z aprobatą unijnych negocjatorów. Problem w tym, że znaleźć pracę na odległość to w obecnych czasach bułka z masłem, w praktyce więc przepis nijak nie przyczyniłby się do ograniczenia imigracji i wywołałby falę protestów „po publikacji pierwszych statystyk imigracyjnych”. Dlatego dziennikarz uważa, że rząd May nie zdecyduje się na to rozwiązanie.
Wyjście drugie to wprowadzenie nieco zaostrzonej wersji poprzedniego rozwiązania; przepisowi o pracy towarzyszyłoby ustalenie wspólnie z unijnymi politykami kwot imigracyjnych, tzn. rocznej liczby imigrantów, którym wydane zostaną pozwolenia na osiedlenie się na Wyspach. Byłoby to wyjście podobne do wynegocjowanego przez Camerona „hamulca bezpieczeństwa”. W zamian UK otrzymałoby ograniczony, ale spory dostęp do wolnego unijnego rynku. Część komentatorów uważa właśnie tę opcję za najbardziej prawdopodobną, ale nie Foster; w jego ocenie, unijni politycy uznają to rozwiązanie za przykład na myślenie typu „wolno mi zjeść ciastko i mieć ciastko” ze strony UK. Jego słowa zdaje się potwierdzać ostre stanowisko szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska zaprezentowane podczas wizyty w Londynie oraz wyznaczenie Belga Guya Verhofstadta, zwolennika szkockiej niepodległości i euroentuzjasty, na unijnego koordynaora negocjacji w sprawie Brexitu.
Dlatego też, zdaniem Fostera – i innych analityków, jak np. Madeleine Sumption z Migration Observatory uniwersytetu Oksfordu – UK będzie zmuszona do twardego Brexitu, co wiązać się będzie z wprowadzeniem w UK systemu pozwoleń na pracę, takiego samego jak ten, który obowiązuje obecnie imigrantów spoza Unii.
Będzie to oznaczać swobodę podróżowania dla urlopowiczów, ale nie dla osób szukających pracy.
Obecnie rocznie do UK przyjeżdża około 20 tysięcy imigrantów spoza Unii. Muszą oni wykonywać zawody wymagające wysokich kwalifikacji oraz osiągać zarobki na poziomie co najmniej £30,000 rocznie. UK mogłoby zaadoptować taką samą politykę wobec UE, musiałoby tylko podjąć decyzję, czy Europejczykom przyznać jakiekolwiek warunki preferencyjne. W odpowiedzi, komisja europejska zapewne wprowadziłaby system opłat dla Brytyjczyków planujących wizytę na kontynencie. Jak donosi dziennik The Guardian, w Europie trwają już prace nad odpowiednią legislacją.
Komentarze 10
W odpowiedzi, komisja europejska zapewne wprowadziłaby system opłat dla Brytyjczyków planujących wizytę na Wyspach.
Że co??
trzeba pamietac ze nie zawsze, a moze nawet rzadko to co jest dobre dla jakiegos panstwa, jest uznawane za dobre przez politykow tego panstwa wlasnie
druga sprawa to to, ze eksport Unii do UK to jest jakies 400 miliardow Euro, jak bu Unia cos zaczela podskakiwac i Brytyjczycy by oznajmili ze szukaja innych dostawcow, np. z Azji, to mieli by protesty, nie zwyklych robotnikow czy bezrobotnych z ktorymi i tak nikt sie nie liczy, mieli by na glowie producentow, bankowcow, korporacje
dlatego ja uwazam ze te unijne bunczuczne wypowiedzi, to tylko takie charce brukselskich superbeneficiazy przed prawdziwymi twardymi negocjacjami Brytyjczykow
Unia nie bedzie robic wyjatkow dla UK, bo wtedy cala Unia nie miala by sensu.Inne kraje zrywaly by umowy dwustronne.
Brytyjczycy 2 razy wiecej eksportuja niz importuja. Nie wiem kto powinien bardziej sie przejmowac.
Obecnie rocznie do UK przyjeżdża około 20 tysięcy imigrantów spoza Unii. Muszą oni wykonywać zawody wymagające wysokich kwalifikacji oraz osiągać zarobki na poziomie co najmniej £30,000 rocznie. UK mogłoby zaadoptować taką samą politykę wobec UE
No beda musieli dzien i noc pracowac zeby zarobic 30000 £ a kiedy spac?
"Unia nie bedzie robic wyjatkow dla UK, bo wtedy cala Unia nie miala by sensu.Inne kraje zrywaly by umowy dwustronne"
Thatcher wynegocjowala ze Uk placi mniejsze skladki, do dzis placa mniej niz inni, nikt nawet slowem sie nie odzywa
checa sie dopiero zacznie jak Unia podpisze umowe TTIP, Uk bedac poza Unia nie bedzie to dotyczyc, kto wie czy ta umowa nie spowodowala ze Brytyjczycy chca byc nieazalezni