Jak podało Krajowe Biuro Statystyczne (ONS), niemal milion ludzi zamieszkujących Zjednoczone Królestwo nie mówi po angielsku. Duży odsetek w tej grupie stanowią Polacy.
Do wykluczających komunikację braków językowych najczęściej przyznają się osoby z najbardziej zróżnicowanych etnicznie dzielnic Londynu: W Newham angielskiego nie używa 8,7 proc. ankietowanych, w Brent i Tower Hamlets - po 8 proc.
Obok Polaków, którzy stanowią największą grupę w zestawieniu, z podstawowym choć opanowaniem języka Szekspira największe kłopoty mają Hindusi oraz Pakistańczycy.
Komentarze 38
hehe w edim jest polski sklep Cracow, mały bardzo sympatyczna para prowadzi go od kilku lat. Pewnego razu budowlancy robili cos obok no i jeden przychodzi cos kupic zagaduje proste zdanie do pani sprzedajacej a ta, yyy yyyy cos bąkneła jednym słowem i spaliła buraka.
Ja rozumiem ze mozna nie znac angielskiego tak dobrze aby czytać Szekspira w oryginale ale na miłość boska ludzi jak mozna byc tu kilka lat, powadzic sklep, miec w pyte wolnego czasu i z nudów nie zacząc się uczyc, no chociaz te podstawy ???
Naturalny "odsiew". Job Centre wysyla na przymusowy angielski ludzi na zasilkach. Firmy przeprowadzaja testy ze znajomosci jezyka i zwalniaja " ze wzgledow BHP". Tylko kwestia czasu jest wprowadzenie egzaminu jezykowego na rezydenta. Duzo sie moze zmienic po wyjsciu z UE. Wtedy nie bedziemy juz na czele listy.
A znajomy znajomego nie może znaleźć kursu ESOL dla początkujacych. W koledżu każą mu przystąpić kilka miesięcy wcześniej do płatnego testu mimo, że on jest beginner. Wiec po jaką cholerę ten platny test? Przecież jako beginner i tak odda czystą kartkę.
Próbowal chodzić na bezpłatne zajęcia rzekomo organizowane przez community centres, ale większość zajęć nie odbywa się, po pani uczytielnica nie przyszła, albo przyszla i poszła obrażona, bo za mało syudentów się pojawiło. Counil płaci, uczytielnice i organizatorzy biorą kasę, a zajęć nie ma.
Mysle ze" panicz" trafi na odpowiedni kurs - bezplatny i dogodny.
To prawda,ze listy oczekujacych na kursy w college-ach sa dlugie ale on nawet nie sprobowa. Bo bezczelnie kazali placic. Mysle ,ze po powrocie do Polski znajdzie jakies bezplatne kursy na tym poziomie.
A pomysl beato o tych wszystkich naszych rodakach mieszkajacych na zadupiach, w staff akomodacjach w gorach, co chca sie uczyc a nie moga.Kupuja samouczki, placa za lekcje przez Skype-a.
W duzych miastach jest milion mozliwosci darmowych lekcji ale trzeba chciec. Sa organizacje,gdzie wolontariusze ucza po domach.
Ilu znasz ludzi ,ktorzy siedza tutaj X lat i nie mowia po angielsku bo... zawsze cos-za stary jestem, pani uczycielka nie taka , a po chuj mi to.
W którym collegu każą płacić za egzamin wstępny?