Do góry

Imigracja - tak stara jak Wyspy

Wygląda na to, że imigracja na Wyspy jest niemal równie stara jak one same. Jak to możliwe? To proste: brytyjskie wyspy nie zawsze były wyspami. Kiedyś ziemie te połączone były z kontynentem. Rozległe połacie lądu pokrywały gęste, szumiące pełne zwierza lasy. Człowiek polując wędrował, nie wiedząc nawet, że oto - migruje.

Niemal milion lat temu…

Najstarsze ślady człowieka, jakie znaleziono na Wyspach, pochodzą sprzed 500 tys. lat. Tak, sprzed pół miliona. Naukowcy wierzą jednak, że prehistoryczny Brytyjczyk mógł mieszkać na tych ziemiach nawet 800 tys. lat temu. Polował na zwierzęta i próbował wytwarzać narzędzia, łupiąc kamienie. Nie bardzo mu się chyba jednak wiodło, bo nie zostawił wielu śladów. Po kilkuset tysiącach lat opuścił zaś Wielką Brytanię (cóż, wtedy jeszcze nią oczywiście nie była, ale umownie tak ją sobie określimy).

Było mu dość łatwo - w owym czasie ta - dzisiaj wyspa - była jeszcze połączona z kontynentem. Gdy więc życie wśród mgieł i ciemności mu zbrzydło, odszedł w poszukiwaniu lepszego życia. Z dużym prawdopodobieństwem można sądzić, że wygoniło go zwłaszcza zimno - ok. 110 tys. lat temu nastąpiło ostatnie wielkie zlodowacenie. Zanim lodowiec ustąpił, minęło niemal sto tysięcy lat. Dopiero w dwunastym tysiącleciu p.n.e., gdy lody stopniały, a ziemia pokryła się znowu roślinnością, na brytyjskie ziemie wrócili ludzie. Wrócili, a może właściwie przybyli. Byli to pierwsi od wielu tysięcy lat osadnicy.

Zawsze ci cholerni sąsiedzi

Jak podaje Guardian , to z tamtego okresu pochodzą francuskie ślady, do dziś obecne w brytyjskim DNA. W niedawno opublikowanych wynikach badań nad pochodzeniem współczesnych mieszkańców Wysp stwierdzono m.in., że wbrew temu co się powszechnie do tej pory uważało, normański najazd na Wyspy w XI w. nie miał większego wpływu na genetyczną mieszankę, jaką jest dzisiejszy Brytyjczyk.

Normanowie, mimo iż waleczni i “Wielką Brytanię” niewątpliwie podbili, bardziej niż o romanse dbali o… finanse. Ich DNA nie wpłynęło znacząco na dzisiejszy “skład” Brytyjczyków, choć pod wieloma innymi względami wpłynęli na późniejszy kształt tutejszego społeczeństwa wręcz przeważająco. Nieprzypadkowo język angielski ma ogromnie wiele wspólnego z francuskim (niektórzy badacze twierdzą, że nawet 60 proc.).

Ale wracajmy do naszych pierwszych osadników. Cóż więc porabiają, poza tym, że (jeszcze suchą stopą) przechodzą przez dzisiejszy kanał La Manche i osiedlają się na północy?

Przez kilka tysięcy lat wiodą życie jaskiniowców - na dworze nadal jest jeszcze dość zimno. Dość wspomnieć, że człowiek tamtej epoki polował na brytyjskiej ziemi na renifery i arktyczne zające. Ich wizerunki znajdujemy dziś zachowane na ścianach jaskiń - jak np. w Church Hole w Creswell Crags, gdzie znaleziono także pozostałości zwierzęcych kości. Ze szczątków wynika, że nasz “francuski Brytyjczyk” sprzed 12 tys. lat odżywiał się mięsem m.in. mamutów, włochatych nosorożców, a także… bizonów (tak, tak - gatunek ten był wówczas jeszcze spotykany w Europie).

W miarę jak klimat się ociepla, “Wielką Brytanię” zaczyna pokrywać bujna roślinność. Arktyczna tundra ustępuje miejsca gęstym lasom. Pełne zwierzyny dają szansę polowania. Człowiek uczy się łucznictwa. Używając kamienia, obrabia inny kamień, drewno. Ślady osadnictwa pozostawione nad jeziorem w Star Carr (North Yorkshire) pokazują, że zaczyna budować domostwa, wytwarzać sprzęty. Próbuje zrozumieć i przechytrzyć naturę - nosząc zwierzęce atrybuty, jelenie rogi, tworzy pierwociny magii czy religii.

Narodziny wyspy

Po kolejnych trzech tysiącleciach “Wielka Brytania” staje się wyspą - podnoszący się poziom mórz odcina ją od reszty Europy. Od tego czasu przybysze na te ziemie będą już prawdziwymi imigrantami. No, chyba że przybywać będą z włócznią i mieczem - wtedy nazwiemy ich najeźdźcami, a imigrację - podbojem.

W czwartym tysiącleciu p.n.e. “Brytyjczycy” wchodzą w epokę neolitu - końcową epokę kamienia łupanego. Zaczynają z rozmysłem uprawiać rośliny, uczą się garncarstwa, a przy tym pokazują zmysł estetyczny - pieczołowicie ozdabiają naczynia. Mają już także rozbudowany system poglądów i wierzeń - budują potężne megalityczne kręgi z kamienia, takie jak ten w Stonhenge.

Półtora tysiąca lat p.n.e. budują pierwszą (zachowaną) łódź do wypraw morskich - tzw. łódź z Dover. Czy od tego czasu mogą podróżować? I czy w tym momencie narodziła się emigracja z Wysp? Niestety, tego nie wiemy. Półtora tysiąca lat, jakie mija do czasów rzymskiego podboju Wysp, upływa w milczeniu, przynajmniej jeśli chodzi o źródła.

Wraz z Rzymianami natomiast nadchodzi zachodnia cywilizacja, a z nią księgi, spisy, zarachowania, notatki - wszystko, co potrzebne do administrowania podbitą prowincją. Wiemy, że na tysiąc lat przed naszą erą istnieje już “Brytania” - tereny wysp zamieszkują rozliczne ludy, łącznie określane dziś “Brytami”. Rzecz jasna, w tamtym czasie nie ma mowy o “Anglikach” - rodzimi Brytowie mówią jakimś językiem celtyckim.

Imperium atakuje

W tamtych czasach, w rzymskich źródłach pojawiają się znane dziś informacje o tym, jak wiele wspólnego mają mieszkańcy Wysp z kontynentem, w tym - ziemiami na terenie dzisiejszej Francji i Belgii. Ptolemeusz (I-II w.n.e.), grecki historyk tworzący w czasach, gdy jego rodzinna Aleksandria stanowiła część Imperium Rzymskiego, wskazuje plemiona zamieszkujące Wyspy Brytyjskie. Są wśród m.in. “Belgowie” (“Belgae”), “Paryzowie (Paryżanie? - “Parissi”) czy Atrebatowie (“Atrebates”).

W tym samym niemal czasie (I w.n.e.) w “Pamiętnikach z wojny galijskiej” pisał o “Belgach” Juliusz Cezar: “Gallia est omnis divisa in partes tres, quarum unam incolunt Belgae, aliam Aquitani, tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Galli appelantur” (“Galia jest podzielona na trzy prowincje, z których jedną zamieszkują Belgowie, drugą Awkitanie, trzecią Celtowie - jak się zowią w swym języku, a których my nazywamy Galami”).

Dziś wiadomo, że plemiona ówczesnych Belgów zamieszkały na Wyspach co najmniej w czasach Cezara (I w.n.e.); świadectwa historyczne to bowiem potwierdzają. Gdzie podziały się ślady “francuskich imigrantów” sprzed dziesięciu tysięcy lat, nie wiadomo. To znaczy poza faktem, że (jak podał Guardian ) mieszkańcy środkowej i południowej Anglii dzielą do 40 proc. DNA z Francuzami.

Zobacz także: Zabawny filmik o romańskiej Brytanii

Razem z Rzymem nadchodzi pierwsza regularna kolonizacja: Imperium lubi mieć wszędzie porządek, a to oznacza administrację, placówki, ład. Trudno tu mówić o imigracji: Rzymianie przybywają na Wyspy w charakterze najeźdźców, a w dodatku - poza konieczną administracją - wcale nie chcą się tu osiedlać. Nieliczne rodziny rzymskie, które przyjeżdżają razem z wojskowymi dowódcami oraz cywilnymi zarządcami, sprawującymi kontrolę na prowincją, nie pospolitują się z tubylcami. Zamknięte w odizolowanych od pospólstwa domostwach, kultywują przywiezione przez siebie rzymskie obyczaje.

“Najeźdźcy” niosą ze sobą jednak “zachodnie wartości”: nowoczesne rolnictwo, gospodarkę, kulturę. Cywilizację. Zakładają całe miasta (m.in. Bath, Canterbury, Dover). Razem z upadkiem Rzymu Wyspy pogrążają się - podobnie jak reszta postimperialnej Europy - w mrokach średniowiecza.

“To barbarzyński okrzyk…”

Gdy w IV-V w. Europa widzi upadające Cesarstwo Rzymskie (rok. 476 n.e. przyjmuje się za symboliczną datę końca cesarstwa zachodnio-rzymskiego), pośród jego gruzów powstają liczne “barbarzyńskie” państwa i państewka plemienne i poplemienne. Sztandar cywilizacji poniosą wnet Frankowie, tworząc podwaliny pod odnowione rzymskie cesarstwo - Święte Cesarstwo Rzymskie, późniejszą I Rzeszę.

Zdaniem naukowców cytowanych przez Guardiana upadek starożytnego Rzymu dał początek fali wielkiej historycznej imigracji na Wyspy. To po nim, w V-VI w.n.e. nastąpiła era Anglo-Sasów.

Czemu akurat wtedy, czemu oni? Cóż, Imperium upadało, a Europa się zmieniała. Plemiona zamieszkujące ziemie, niegdyś podbite przez Rzymian albo przynajmniej trzymane przez nich w ryzach, odczuwały coś na kształt “Wiosny Ludów”. Przez Europę przemieszczały się fale podróżnych (epokę tę nazywa się zresztą okresem “Wielkiej Migracji”).

Plemiona germańskie - Goci, Wandalowie, Frankowie, Anglowie, Sasi - wędrowały coraz bardziej na zachód i północ, poszukując nowych ziem pod osadnictwo, a także spychane z dotychczasowych swych pozycji (a to z kolei przez plemiona Słowian, Hunów, Bułgarów). I tak Anglowie i Sasi zaczęli osiedlać się m.in. na Wyspach.

Wieźli ze sobą swoją kulturę i - oczywiście - język. Ironia, zwłaszcza w przypadku narodu tak broniącego się obecnie przez “inwazją obcych” polega na tym, że ten język germańskiego plemienia dał, rzecz jasna, podwaliny współczesnej angielszczyźnie. Podobnie zresztą jak i kulturze, państwowości, prawu. Rozwój cywilizacyjny za czasów anglo-saskich nabrał niezłego tempa.

Wydatnie pomogło w tym przyjęcie chrześcijaństwa, które stało się jednym z przyczynków ożywionej wymiany kulturalnej z kontynentem, rozwoju cywilizacyjnego, w tym piśmiennictwa, inżynierii, budownictwa. Do dziś na Wyspach napotkać można pozostałości preromańskich budowli sakralnych, starszych niż np. państwo polskie. Za najstarszą uważa się kaplicę St Peter on the Wall Chapel, z VII w.n.e. Chrzest Mieszka I i początek państwa polskiego nastąpiły 300 lat po jej wybudowaniu.

Jak podaje Guardian :

Anglo-Sasi byli w latach 400-500 n.e. jedynym najeźdźcą, który wydatnie wpłynął na genetyczny profil (mieszkańców - red.) kraju. Większość białych Brytyjczyków ma obecnie ok. 30 proc. DNA pochodzącego od przodków współczesnych Niemców.

Jak twierdzą naukowcy, Anglo-Sasi chętnie - i skutecznie - “mieszali się” z miejscowymi. W rezultacie genetyczna odrębność tych ostatnich najpełniej uchowała się jedynie na dalekich rubieżach Wysp, w Walii, i dzisiejsi Walijczycy najbardziej przypominają dawnych łowców-zbieraczy z czasów tuż po zlodowaceniu. Czasy anglosaskie ukształtowały Wyspy na kolejne stulecia.

A potem nastąpiło kolejne półtora tysiąca lat - rozwoju, budowy, wojen, konfliktów, zmian - ale o tym innym razem.

Słowem…

Jest więc imigracja niemal równie stara jak Wyspy. Gdyby nie ów francuski przodek, gdzieś z dzisiejszych wybrzeży kanału La Manche wędrujący “jeszcze dalej niż północ”, Wyspy pozostałyby w ogóle bezludne. Trzeba było jego - odwagi, determinacji, przedsiębiorczości, zuchwałości nawet może, by “Wielka Brytania” rozbrzmiała znowu ludzkimi głosami. I trzeba było pokoleń i pokoleń kolejnych, przyjeżdżających, zakładających wioski i miasta, kramy, sklepy, przedsiębiorstwa oraz rodziny, by stała się tym, czym jest obecnie.

Bez imigracji nie byłoby Wielkiej Brytanii, jaką znamy.

Źródła:

  1. Hannah Devlin w: Guardian
  2. BBC
  3. https://en.wikipedia.org/wiki/Anglo-Saxons https://en.wikipedia.org/wiki/Roman_Britain

Komentarze 8

lubie_reklamy
314
#228.03.2015, 09:57

jestem taki szczescliwy ze emigracja jest stara jak ja...

dziekuje za cudowny artykul w ten cudowny dzien

musiccomposer

Profil nieaktywny
Kajmanski
#328.03.2015, 10:01
Profil nieaktywny
raytoo
#428.03.2015, 14:50

odgapiasz reklamy...

tuskowaty
212
tuskowaty 212
#528.03.2015, 15:26

nie ma cie innych tematow?

Profil nieaktywny
Kajmanski
#628.03.2015, 15:28

Napisz reklamacje do redakcyi....

spicysoda
6
#730.03.2015, 11:28
spicysoda
6
#830.03.2015, 11:29