Do góry

"Postanowiłem, że zrealizuję swoje marzenie" - wywiad z Michałem Wdowiakiem

Przed tygodniem najbardziej utalentowani młodzi filmowcy Szkocji nagrodzeni zostali statuetkami BAFTA Scotland New Talent Awards. Nasz rodak, Michał Wdowiak, zachwycił kapitułę i zdobył nagrody w obu kategoriach, w których był nominowany. Z laureatem udało mi się porozmawiać niedługo po uroczystości.

Michał Wdowiak. Fot. archiwum

Krzysztof Mielnik-Kośmiderski: Michale, przyjmij gratulacje ode mnie i całej redakcji.

Michał Wdowiak: Dzięki serdeczne. To naprawdę fajne uczucie dostać tak prestiżową nagrodę.

Zacznijmy od początku. Co było pierwsze - Twój przyjazd do Szkocji, czy zainteresowanie tworzeniem filmów?

Praca filmowca była moim marzeniem od dawna, ale dopiero zamieszkanie tutaj pozwoliło mi zająć się swoimi zainteresowaniami na poważnie.

Do Szkocji przyjechałem na stałe przed czterema laty. Mówię “na stałe”, bo moja historia z tą częścią Wielkiej Brytanii zaczęła się dużo wcześniej. W Edynburgu od ponad 10 lat mieszka moja mama i dwie siostry. Nawet ciocia się tu przeprowadziła. Tylko tata został w Bieszczadach, skąd pochodzę. Wcześniej często przyjeżdżałem do Edynburga na wakacje. Głównie zarobkowo, dorobić sobie na budowie, czy w restauracjach. Potem wracałem do Polski, gdzie jeszcze studiowałem. Już wtedy pokochałem zieloną Szkocję.

Ale z przeprowadzką jednak cały czas czekałeś.

Po studiach nie bardzo mogłem sobie znaleźć miejsce… i jak to często w kraju bywa - pracę. Postanowiłem, że zrealizuję swoje marzenie i spróbuję z filmem. Przyjechałem do Szkocji, znalazłem pracę i zapisałem się na kurs w college’u. Najpierw podstawowy, żeby zdobyć kwalifikacje językowe. Kiedy już je zdobyłem, zdałem na Film i TV w Edinburgh College. Tam tak naprawdę zrobiłem pierwsze filmiki i programy.

Wygrałeś w obu kategoriach, w których byłeś nominowany za Yogiego. Czy zarówno nominacje, jak i późniejsze nagrody okazały się dla Ciebie zaskoczeniem, czy jednak były przesłanki pozwalające Ci spodziewać się takiego obrotu spraw?

Tak naprawdę wielkim zaskoczeniem był już sam fakt, że zostałem nominowany w dwóch kategoriach. Zwłaszcza scenariusz był dla mnie wyjątkową niespodzianką. Yogi to historia o takim cwaniaczku z dobrym sercem. I żeby ją dobrze pokazać, potrzebowałem odpowiedniej dozy poczucia humoru. Nie byłem pewny, czy po angielsku jestem w stanie oddać to w takim stopniu, jak sobie wymyśliłem, ale ostatecznie chyba się udało. Po cichu liczyłem na to, że uda mi się w kategorii montażu, bo w tym czułem się dużo pewniej, ale nigdy nie wiesz, na co jury zwróci uwagę.

Kadr z filmu Yogi.

Niespełna 10 minut to bardzo niewiele czasu na zbudowanie ciekawej historii i przedstawienie wiarygodnych bohaterów. Tobie się to jednak udało.

To mój pierwszy scenariusz i muszę powiedzieć, że jego pisanie sprawiało mi sporą przyjemność. To chyba cały sekret - żeby cieszyć się tym, co się robi.

Na co szczególnie zwracałeś uwagę podczas tworzenia etiudy, aby uzyskać taki efekt?

Przede wszystkim chciałem, żeby postaci bardzo się od siebie różniły. Wymyśliłem więc sobie, że Yogi będzie trochę milczkiem, a dziewczyna gadułą. Dużo dali mi sami aktorzy. Nie miałem pieniędzy na profesjonalną ekipę, więc zatrudniłem przyjaciół. Wykorzystałem ich naturalność i pozytywną energię. Fakt, że się znamy na pewno ułatwił nam współpracę.

No właśnie, zastanawiałem się nad tym, jak dobrałeś ekipę, która pomogła Ci w realizacji filmu? Czy wszystkie osoby, których nazwiska pojawiają się w napisach końcowych wywodzą się spośród Twych znajomych ze studiów?

Yogi to moja końcowa etiuda w college’u i ekipa, która pomagała mi w jej realizacji składała się z samych studentów i moich znajomych. Jestem im niewymownie wdzięczny za pomoc. Na uczelni robiąc projekty działamy w takiej swoistej symbiozie. Kiedy to tylko możliwe, ja pomagam tobie, a ty mnie. Ja też pracowałem na planach filmów moich kolegów z grupy. To fajna zabawa, przy okazji której można się sporo nauczyć.

A kwestia miejsc, w których toczy się akcja?

Oczywiście nie mieliśmy pieniędzy na aktorów, lokacje czy garderobę. Poprosiłem koleżankę o to, bym mógł filmować w jej mieszkaniu, bo bardzo mi się podobało. Zgodziła się. Przy okazji obsadziłem ją w głównej roli i - znając jej charakter - troszeczkę poprawiłem skrypt, żeby było naturalniej. Yogiego zagrał kolega z pracy. Wiedziałem, że będzie idealnie pasował. Nawet nie musiałem go długo namawiać.

Kadr z filmu Yogi

Drugi z nominowanych Polaków, Krzysztof Kubik, również zgarnął nagrody podczas gali. Znaliście się wcześniej?

Nie, nie spotkałem się z Krzyśkiem wcześniej.

Oboje studiowaliście w Edynburgu, a środowisko pasjonatów filmu wydaje się jednak dość wąskie.

To prawda, ale nie studiowaliśmy na jednej uczelni. Prawdę mówiąc, nie znam wielu osób ze środowiska filmowego w Edynburgu. Naukę dzieliłem z pracą w kawiarni 3-4 dni w tygodniu. Rzadko miałem wolne, bo w wakacje brałem pełny etat, żeby sobie troszkę odłożyć na sprzęt. Nie miałem czasu na dodatkowe zajęcia. Teraz na pewno chciałbym więcej współpracować z ludźmi związanymi z filmem w tym mieście. Może będzie to możliwe przy kolejnej okazji.

Jak myślisz, czy nagrody dla Was to pewien wyjątek, czy jednak bardziej początek „polskiej fali filmowej” w Szkocji, czy nawet Wielkiej Brytanii jako całości?

Dla mnie jest to piękny początek, ale mam nadzieję, że również motywacja dla wielu młodych twórców w Wielkiej Brytanii. Szkocja oferuje nie tylko piękne krajobrazy i mroczne historie ukryte w zakamarkach Edynburga, ale też cały szereg programów dla młodych twórców. Mam nadzieję, że więcej moich kolegów po nie sięgnie.

Jak przedstawiają się Twoje plany na bliższą i dalszą przyszłość?

Ostatnio moje życie trochę się zmieniło, bo dostałem pracę w firmie produkcyjnej w Manchesterze. Robimy reklamy i filmy korporacyjne. Mam więc szansę wykorzystywać nabytą na studiach wiedzę. Staram się teraz urządzić swe życie w Anglii, ale cały czas ciągnie mnie do Szkocji, więc me losy mogą potoczyć się różnie. Myślę, że nagroda potwierdziła to, że kiedyś dobrze wybrałem i postanowiłem spełniać swoje marzenia.

A jakim marzeniem żyjesz w takim razie teraz?

Takim największym jest na pewno długi metraż. Wierzę, że kiedyś uda mi się to osiągnąć.

Nagrodzoną etiudę Michała można obejrzeć na YouTube:

Komentarze 5

kuki30
891
kuki30 891
#123.04.2016, 21:36

Moj stary kolega ;-)

Profil nieaktywny
mis.colargol
#223.04.2016, 23:49

od razu jak zobaczylem zdjecie to pomyslalem ze to artykul o Rasputinie...niestety nie

bialy78
75
bialy78 75
#326.04.2016, 10:45

Super. Powodzenia. Ludzie z planem i pasja osiagaja wiecej.