Do góry

Po co Wielkiej Brytanii Szkocja? Emito.net kontynuuje rozmowę z Alistairem Carmichaelem

Dziś dalszy ciąg rozmowy z Alistairem Carchmichaelem, którego pytamy o to, dlaczego brytyjski rząd chciałby, aby Szkocja pozostała częścią Wielkiej Brytanii, co stanie się z Polakami po referendum i dlaczego powinni w nim brać udział, a także jakie to uczucie czekać na 18 września?

Alistair Carmichael i Justyna Sroka. Fot. Krzysztof Mielnik-Kośmiderski

Emito.net: Jak skomentowałby Pan argument, że Niemcy Wschodnie weszły do Unii Europejskiej bez starania się o jej członkostwo, poprzez zjednoczenie Niemiec w latach 90-tych? To sprytne.

Czytaj pierwszą część wywiadu: Po co Wielkiej Brytanii Szkocja? Emito w rozmowie z Alistairem Carmichaelem

Alistair Carmichael: Owszem. Ale i zasadniczo błędne. Nie trzeba być wielkim prawnikiem, by czytać traktaty, a te zawierają listę państw członkowskich. Zanim wschodnie Niemcy połączyły się ponownie z zachodnimi, traktaty stanowiły o “Republice Federalnej Niemiec” i nadal tak to brzmi - łatwiej więc powiększyć kraj (członkowski - red.), niż go podzielić. To pierwsza różnica. To, co wymaga zrozumienia z prawnego punktu widzenia to to, że jeśli Szkocja opuści Zjednoczone Królestwo, to ono nadal będzie istnieć, tyle że nie będzie już zawierało Szkocji. Nadal będzie istniał kraj o danej nazwie, ale składać się będzie z Anglii, Walii i Irlandii Północnej. Lista państw członkowskich wspominać więc będzie o Zjednoczonym Królestwie i to oznaczać będzie te trzy kraje. Przypuśćmy, że to Szkocja nie chciałaby dłużej uczestniczyć w Unii - czy naprawdę ktoś wierzy, że można by ją do tego zmusić? To nonsens, tak to nie działa.

Tu możesz przeczytać wywiad z politykiem w oryginale: “How it is actually that British government wants to keep Scotland?” - Interview with Alistair Carmichael

Druga rzecz, i to (zwolennicy niepodległości - red.) skwapliwie pomijają, to fakt, że w Europie styk prawa i polityki często się zaciera oraz że w Unii jest już w tej chwili zbyt dużo krajów, które mają swoje własne ruchy secesjonistyczne, własne wewnętrzne niepokoje i które bacznie obserwują, co robimy. I gdy nadejdzie czas negocjacji państwa takie jak Hiszpania, Belgia czy Włochy będą brać pod uwagę własne wewnątrz-polityczne zmartwienia. Nie sądzę, by miały zablokować wejście Szkocji do Unii, ale też i nie będą się starały, by wyglądało ono na proste i szybkie, bo to tylko zachęci ich własnych separatystów.

Czy więc weszlibyśmy z powrotem? W jakimś momencie tak. Czy szybko? Nie. Czy łatwo? Nie. Czy odbyłoby się to na warunkach, z których korzystamy obecnie jako Wielka Brytania? Orzekłbym, że nie ma na to żadnych szans. Ostatni kraj, o który poszerzyła się Unia, to Chorwacja, rolnicy której, jako nowego członka, dostają tylko 25 proc. środków na wspólną politykę rolną. Dlaczego Chorwacja miałaby przystać na lepsze warunki dla Szkocji, niż otrzymuje sama? Taka jest twarda polityczna rzeczywistość.

Nie twierdzę, że wszystko przepadnie na zawsze i na wieki - sądzę, że w końcu weszlibyśmy z powrotem. Jeśli Szkocja zagłosuje na “tak” zrobię wszystko, co w mojej mocy, by weszła do Unii z powrotem, ale to my będziemy musieli negocjować z wszystkimi 28 krajami członkowskimi w oparciu o wszystkie 35 rozdziałów Acquis communautaire. A musi być jednogłośność, więc to, co zrobił szkocki rząd - ustalenie “sztucznej” daty niepodległości na 18 miesięcy po przegłosowaniu “tak” - to nie są żadne negocjacje. Jeśli bowiem druga strona wie, że masz jakiś “deadline”, którego musisz dotrzymać, to wie, że będziesz szedł na większe ustępstwa, byle tylko dochować terminu. Nawet jeśli więc mieliśmy jakiś tam “deadline”, to najgłupszą możliwą rzeczą było ogłosić go światu.

Tak z prywatnej ciekawości: jakie to uczucie czekać na ten moment?

To fascynujący czas. Na poziomie osobistym: jako Secretary od Scotland (dosł. Sekretarz Szkocji - red.) jestem w samym sercu debaty, która znaczy więcej, niż jakakolwiek, w centrum której kiedykolwiek się znajdziemy. Na poziomie politycznym: to ekscytujące, energetyzujące, a czasem… straszne. I wiem (jestem profesjonalnym politykiem), że jeśli głosowanie pójdzie źle, to będzie “moja” wina. Jeśli dobrze - będę w długiej kolejce tych, którzy zbierać będą laury. Tak to już w polityce jest.

To niezwykłe uczucie pomyśleć, że musimy obudzić się 19 września.

Referenda, ze względu na ich istotę, dzielą. Bierze się bowiem jakąś kwestię i określa: “Ok, musicie teraz wybrać tą albo tą stronę, a każdy wybór jest wiążący”. To może być także dość szkodliwe; mam nadzieję, że nie będzie. Mam nadzieję, że zadziała jak pewnego rodzaju katharsis, które pozwoli Szkocji uporać się z tą kwestią, rozwiązać ją i ruszyć do przodu. W tej chwili bowiem odczuwam sporo frustracji. Tuż przed naszym spotkaniem (z Emito - red.) widziałem się z młodzieżą, która właśnie szczęśliwie ukończyła szkolenie dla bezrobotnych - cztery tygodnie. To, co zrobiono z tych młodych ludzi, było fenomenalne: stali wyprostowani, przedstawiali prezentacje o tym, co zrobili i co osiągnęli, i jak się z tym czuli. I pierwsze, o co ich pytałem, to “Czy cztery tygodnie temu zrobiłbyś to samo?” A oni na to: “Nie. Nawet bym o tym nie pomyślał”.

Wspominam o tym, bo to jest raczej aktywność, której chciałbym poświęcać mój czas. Przed naszym krajem stoją wielkie szanse, ale i wielkie wyzwania. W 2008 r. miało miejsce poważne załamanie gospodarcze, w 2010 r. podjęliśmy wiele trudnych decyzji. Dziś nasza gospodarka znowu się rozwija, są miejsca pracy i debata, której świadkami powinniśmy być w Szkocji, to nie ta o niepodległości - bo ta jest obecnie bezcelowym, jałowym ćwiczeniem - ale o tym, jak pomóc młodym, długotrwale bezrobotnym ludziom zdobyć pracę, jak zapewnić, że nasza gospodarka stwarza ludziom nowe szanse.

Jedna z rzeczy, którą osiągnęliśmy jako rząd na szczeblu lokalnym, to podniesienie progu opodatkowania do 10 tysięcy funtów. To oznacza, że pieniądze trafiają do ludzi, którzy mają najniższe płace - i to uważam za słuszny i celowy kierunek, który nadajemy naszej gospodarce. A takich decyzji do podjęcia jest o wiele, wiele więcej. I jeśli podejmiemy je teraz, kiedy ta gospodarka startuje, to one będą działać przez kolejne 10, 15, 20 lat. Ale zamiast myśleć o tym, jak rozwijać naszą gospodarkę, jak ten dobrobyt nieść najuboższym członkom naszej wspólnoty, my rozprawiamy o niepodległości.

Ale to jest dyskusja, który toczy się teraz i nic jej powstrzyma aż do 18 września. Potem, mam nadzieję, wrócimy do naszej zwykłej pracy.

Od redakcji: wywiad z Alistairem Carmichaelem przeprowadzony został 24 lipca. W minionym tygodniu polityk oświadczył, iż jeśli Szkocja zdobędzie niepodległość, on sam może ustąpić z rządu Wlk. Brytanii i przystąpić do planowanej przez Alexa Salmonda “Team Scotland”, której zadaniem miałoby być negocjowanie wejścia Szkocji do UE.

Komentarze 1