Do góry

Nie ma chętnych na rajską wyspę

Brytyjskie terytorium zamorskie, najmniejsza demokracja świata, tropikalny raj czy więzienie, życie w którym jest koszmarem? Pitcairn jest tym wszystkim po trochu, a może nawet - tym wszystkim w stu procentach.

Fot. © Lefteris Papaulakis - Fotolia.com

Miniraj

Ma powierzchnię niedużego miasta - nieco poniżej pięciu kilometrów kwadratowych. I gdyby była kwadratowa, jej boki miałyby po ok. 2,3 km - tyle, by postawić ze trzy przystanki autobusowe. Tyle, że tutaj żaden autobus nie jeździ.

Miejscowi mają samochody, choć drogi są tylko gruntowe. Oczywiście łodzie, a raz na trzy miesiące przypływa statek z zapasami. Krąży pogłoska, że ma powstać lotnisko.

Na takiej powierzchni w odległej Wielkiej Brytanii - gęstość zaludnienia 258 os. na km kwadratowy - można by ścisnąć i ponad 1200 osób. Na Pitcairn mieszka ich 48. Wypada po jakiś kilometr kwadratowy na 10 ludzi.

Są jednak znacznie bliżej siebie, niż mieszkańcy jakiegokolwiek wielkiego miasta. W historii wyspy dawały o sobie znać podstawy, by sądzić, że nawet za blisko. Pitcairn jawi się niektórym jako zamknięty mikroświat, w którym panują zasady kompletnie inne, niż gdzie indziej.

Ginący świat?

Niepowodzeniem kończą się próby sprowadzenia na wyspę świeżej krwi. Mimo, iż jest utrzymywana z pieniędzy brytyjskiej korony i kosztuje podobno półtora miliona funtów rocznie (przeciętny mieszkaniec Wielkiej Brytanii kosztuje budżet ok. dziesięciu tysięcy), nie ma chętnych, by przeprowadzić się do tego raju na ziemi.

Zachętą powinna być: darmowa działka ziemi oraz dom, który pomoże wybudować miejscowa społeczność. W pakiecie jest także czyste powietrze, kilometry kwadratowe rajskich krajobrazów, lazurowe i krystalicznie czyste wody oceanu. Z relacji zachwyconych, acz nielicznych podróżników, którym udało się jakoś zwiedzić Pitcairn wynika, że każdy z tych cudów można tam faktycznie nie tylko napotkać, ale że są one mieszkańcom wyspy gwarantowane.

Czemu więc nie ma chętnych na zamieszkanie w raju na ziemi? Na niedawny apel o przeprowadzenie się na wyspę, by zwiększyć jej populacyjne szanse wpłynęła… jedna aplikacja. Tymczasem w ciągu kolejnych pięciu lat 80 proc. mieszkańców będzie miało więcej, niż 65 lat. A dzieci jest na Pitcairn ośmioro. Podrośnięte wyjeżdżają jednak do szkoły, najczęściej do “najbliższej”, bo odległej o zaledwie trzy tysiące mil Nowej Zelandii.

Potomkowie buntowników

Maleńka Pitcairn znana jest niemal wszystkim, choć nie zawsze z nazwy, za sprawą buntu na Bounty. Jedna z najsłynniejszych morskich historii oparta jest jak najbardziej na faktach i stworzyła tę wyspę. W masowej wyobraźni Bounty uwieczniły zaś literatura i kino. A było to tak:

Był rok 1787. Anglia była już kolonialną potęgą, budującą światowe imperium. A do budowy potrzebne były ręce - do pracy.

“Bounty” podniosła kotwicę na dwa dni przed Bożym Narodzeniem i wyruszyła z angielskiego portu Spithead. W jej ładowniach płynęły sadzonki na Jamajkę - wówczas gigantyczny ośrodek produkcji trzciny cukrowej i potężny kombinat niewolniczej pracy.

W branży panował, i to od dobrych paru lat, solidny kryzys. Cukier trzcinowy budził mniejsze pożądanie; rok wcześniej w Prusach odkryto zaś udoskonaloną metodę produkcji cukru z buraków, który miał wkrótce zawojować świat. Jamajscy plantatorzy nie mieli zbytu: strumień złota zamienił się w strumyczek. Pierwszą ofiarą posuchy stali się niewolnicy - spadek dochodów ich panów równał się ze śmiercią głodową dla nich*.

Sadzonki z Anglii miały temu zaradzić - cargo “Bounty” stanowiły sadzonki drzewa chlebowego, które miało wyżywić niewolników. Okrętem dowodził William Bligh (jego twarzą w naszej wyobraźni zostanie może już na zawsze twarz Antony’ego Hopkinsa, z ekranizacji z 1984 r.).

Surowy, brutalny, okrutny - to portret, który stworzyła literatura i kino. W rzeczywistości - niewątpliwie zdyscyplinowany, prawdopodobnie bardzo odpowiedzialny, żądający posłuszeństwa dowódca. Nic w sumie dziwnego, gdy uwzględnić, że dowodził XVIII - wiecznym okrętem. W praktyce: drewnianą łupinką, wypełnioną często niewiadomej proweniencji załogantami, nieraz uciekającymi na morze przed sprawiedliwością, może nawet stryczkiem. Bligh odpowiadał za nich wszystkich, ładunek oraz jego opakowanie.

Z relacji jego pierwszego oficera wynikało, że Bligh był dla niego “dobry jak brat”, uczył, zapraszał do wspólnego stołu. Ten sam pierwszy oficer - Fletcher Christian - obrócił się później przeciw swemu dowódcy. To on stanął przeciw kapitanowi Bounty i na czele słynnego buntu.

A winne były hormony.

Obejrzyj galerię zdjęć z Pitcairn w serwisie JoeMonster.

Smagłe piękności

W 1788 r. załoga “Bounty”, po miesiącach na morzu, znękana sztormami, szkorbutem i brudną wodą, wylądowała na Tahiti. Przeklęte sadzonki nadal zalegały ładownie. Z ich powodu postój na rajskiej wyspie potrwał za długo - marynarze zasmakowali w przyjemnościach, prym wśród których wiodło nieskrępowane “konsumowanie” miejscowych niewiast. Kiedy przyszło do podnoszenia kotwicy, załoga podniosła bunt.

I tutaj kapitana Bligh zgubiło własne miłosierdzie. Miast powywieszać buntowników, jak miał zgodnie w ówczesnym obyczajem święte prawo, “jedynie” ich wychłostał. W rezultacie to on opuścił wkrótce wyspę - w szalupie, do której buntownicy wsadzili go, z przeznaczeniem na pewną śmierć na oceanie.

Sami zaś spakowali manatki, w tym kilkanaście miejscowych dziewcząt i kilku mężczyzn, i wyruszyli szukać spokojnej przystani. Kotwicę zarzucili u wybrzeży Pitcairn - tysiące mil od cywilizowanego świata.

Miłe złego początki…

Zemsta na kapitanie Bligh nie wyszła marynarzom na dobre. Ci, którzy zostali na Tahiti, wkrótce po buncie zostali skazani na śmierć. Ci, którzy osiedli na kolejnej rajskiej wyspie, Pitcairn, także nie mieli zaznać spokoju. I znowu winne były hormony.

W nowo założonej kolonii mniej było kobiet, niż mężczyzn. Walki o partnerki (oraz kilka przypadków chorób) doprowadziły do tego, że na wyspie zostały wreszcie wyłącznie one, dzieci oraz jeden biały mężczyzna. W ciągu kilkunastu lat został ojcem ponad 20 kolejnych potomków.

Pitcairn na długo została zapomniana przez Boga i ludzi. Kolejny kontakt z cywilizacją jej mieszkańcy mieli przeżyć dopiero w XIX w.

Kapitan Bligh zaś… przeżył. Przebył nieprawdopodobny dystans sześciu tysięcy kilometrów, by dotrzeć do cywilizacji - holenderskiej kolonii na Timorze.

Koniec niedaleki?

Dziś Pitcairn jest jedynie wspomnieniem dawnych czasów. W okresie przed II wojną wyspa była całkiem prężną kolonią, z populacją na poziomie ok. 200 osób. Dziś wyspa traci kolejnych mieszkańców - młodzi wyjeżdżają do szkół i nie wracają. Bo i czego mają tu szukać?

W 2004 r. rajem zatrzęsło: kilku mężczyzn, w tym filary owej wspólnoty, poddano procesowi o ciężkie seksualne przestępstwa. Mowa była o wielokrotnych, nieraz okrutnych gwałtach, w tym na dziewczynkach.

W relacji ofiar była przemoc, polowaniach na ofiary jak na zwierzęta, kompletna obojętność wobec losu dziewcząt i kobiet, zbiorowe milczenie o tym, co działo się nocami, w ustronnych zakątkach wyspy.

Obrońcy napastników mówili o niedzisiejszych normach panujących na wyspie, o obyczajach odziedziczonych po przodkach, dla których stosunek z 12-letnią dziewczynką był czymś normalnym. Jeszcze w czasie procesu gazety drukowały wypowiedzi dorosłych kobiet z Pitcairn. Twierdziły one, że to co się działo na wyspie, nie było dla nich dziwne, że jako małe dziewczynki traktowały owe obyczaje jako coś zwyczajnego. Naczelną zasadą wyspy była “Seks jest jak jedzenie. Podchodzisz do stołu i bierzesz”.

Nawet zapadłe w sprawie wyroki były nieco dziwne i możliwe tylko w tym maleńkim świecie. Skazani byli niezbędni swojej społeczności, ich praca - podstawą jej przetrwania. W końcu chodziło o połowę dorosłej męskiej populacji. Sąd musiał (?) być dla nich łagodny.

Proces sprawił, że Pitcairn wróciła na mapy - kropka na ocenia przeistoczyła się w miejsce, gdzie toczy się ludzkie życie i jego dramaty. Czy jednak wystarczy to, by wyspa przetrwała?

Nie wiadomo. Rzecz w tym, że ta niezwykła społeczność ma w sobie coś niesamowitego. To w końcu zaledwie 50, starzejących się osób. A jednak dziennikarze, którzy odwiedzali wyspę pisal , że panuje na niej niezwykle dziwna atmosfera. Niepokój. Napięcie. Że z miejscowymi trudno się rozmawia, a ich społeczność to prawdziwy odrębny mikrokosmos.

Polski ślad na Pitcairn

Dużo mógłby o tym powiedzieć polski publicysta, który napisał o Pitcairn książkę. “Jutro przypłynie królowa” powstała dzięki temu, że nikt na wyspie nie wiedział, kim jest Maciej Wasielewski. Podejrzewali. Jeden z nich rozmawiając ostentacyjnie zepchnął kamień z urwiska, inny syknął “spie…”, przechodząc.

Inni - zachwyceni podróżą na koniec świata wagabundzi, piszą o nieskażonej przyrodzie, duchu braterstwa, jaki panuje w kolonii, braku przestępczości, niebiańskim wręcz spokoju. O tym, że na wyspie wszyscy się znają i są rodziną, więc każde święto obchodzą razem.

Krążą pogłoski, że na wyspę swe oczy zwracają agencje podróży. Ponoć otoczona jest setkami kilometrów wspaniałych łowisk, być może staną się one magnesem dla turystów? W świecie, w którym już bardzo trudno znaleźć miejsce, gdzie prawie nikt nie był, Pitcairn może okazać się niezwykle cenna. Wyobraźcie sobie te focie na Facebooku…

Pewien czas temu na wyspę wybrało się także dwóch kolejnych młodych Polaków. Mieli marzenie - zrobić o niej film. Premiera planowana jest na przyszły miesiąc: GetAwayTo.

  • W latach 1780-1787 z powodu spadku popytu na cukier na Jamajce śmiercią głodową zmarło 15 tys. niewolników.

W materiale skorzystano z:

  1. T. Rowley, Why will nobody move to Pitcairn, the Pacific island with free land?, telegraph.co.uk

  2. N. Tweedie on Pitcairn Island Sex at 12 is normal, say Pitcairn women, telegraph.co.uk

  3. Kroopek, Malutka wyspa pośrodku niczego ma tylko 48 mieszkańców. Po obejrzeniu zdjęć zechcesz być 49, joemonster.org

  4. P. Rożyński, Wielki Seks na małej wyspie, wyborcza.pl

  5. B. Krawczyk, Uciec na Pitcairn, bkrawczyk.natemat.pl

  6. A. Berlińska, “Jutro przypłynie królowa” - mroczna wersja romantycznej legendy o rajskiej wyspie Pitcairn, wysokieobcasy.pl

Komentarze 8

Profil nieaktywny
beato
#122.02.2015, 12:47

wyspa zboczeńcow?

lubie_reklamy
314
#222.02.2015, 20:09

@1

trudno powiedziec ale pojedz tam tylko nie zapomnij zabrac ojca tadeusza i kolege jarka i wystapcie o azyl...

Profil nieaktywny
beato
#524.02.2015, 10:55

@2

za dużo tefałenu oglądasz i dlatego nie wiesz co w Polandii się dzieje. A ostatnio zwolennicy PIS narzekają, że w mediach o.Rydzyka więcej Ziobry, Marka Jurka a nawet PSL niż PIS.

ilander
27
ilander 27
#628.02.2015, 15:37

A gdzie należy wysłać aplikację, jakiś adres....
Chętnie spróbuję może się uda :)

Manios
100
Manios 100
#703.06.2015, 20:54

jade tam jakas chetna pani do opuszczenia cywilizacji i gotowa do codziennej kopulacji na extra swiezym lonie natury no bajka heheheh
pozdrawiam

Manios
100
Manios 100
#803.06.2015, 20:54

jade tam jakas chetna pani do opuszczenia cywilizacji i gotowa do codziennej kopulacji na extra swiezym lonie natury no bajka heheheh
pozdrawiam