Do góry

Urodziny jak wesele

Specjalnie zaprojektowane zaproszenia wysyłane z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, zarezerwowany luksusowy hotel, wejście i hall udekorowane kwiatami, wielki tort, którego kawałek każdy mógł wziąć do domu, trzydaniowy posiłek, orkiestra, długa suknia, tańce i zabawa do białego rana… Wesele? Skądże! Urodziny.

Coraz więcej kobiet z klasy średniej organizuje je zamiast wesela. Rekordzistki wyprawiają je nawet co kilka lat.

Coraz więcej Brytyjczyków organizuje wspaniałe przyjęcia. Fot. © iroto123 - Fotolia.com

Helen, lat 40, była wieloletnia pracownica banku, obecnie zajmuje się domem i rodziną. Mieszka w Cheshire.

“Moi znajomi wiedzą, że lubię się bawić. Oczekiwali więc, że zorganizuję coś z rozmachem, nie mogłam ich rozczarować. Chciałam świętować swoje dotychczasowe osiągnięcia. Dwa lata temu przestałam pracować. Zaczęłam czuć się niepotrzebna i mało ważna. Urodziny w hollywoodzkim stylu na 140 osób wydatnie poprawiły mi humor. Samo planowanie i organizowanie tak dużego spotkania było przyjemnością” - mówi.

Na urodzinach przypominających swoim rozmachem wesele tańczyła z mężem i ojcem. Był tort, morze kwiatów, suknia sprowadzona z Nowego Jorku i rolex w prezencie od męża.

Nicole Hammond, lat 46, przedsiębiorczyni z Cambridge, mama 9-letniej Isabelle.

Zawsze chciała mieć huczne wesele. Nie doczekała się. Była tuż po urodzeniu dziecka, gdy rozstała się ze swoim partnerem. Sama wychowuje córkę, dlatego na 40. urodziny postanowiła nagrodzić się czymś wyjątkowym. Przyjęciem na kształt wesela, tyle że wyłącznie dla niej. Przyjęcie koniecznie miało być wielkie, żadne puby czy restauracje.

Hotel, orkiestra, południe Francji, rodzina, przyjaciele, szampan, suknia po babci, bardzo elegancka. Helen żartuje, że urodziny z rozmachem są łatwiejsze i przyjemniejsze do zrealizowania, bo wszystko można robić według siebie i nie trzeba iść na kompromis z drugą osobą.

Chciałam na różowo, to miałam. Chciałam burleskę, to zaprosiłam - mówi. - Pierwszy taniec zatańczyłam z bratem, potem bawiłam się z całą rodziną i przyjaciółmi do białego rana. Nie przypominam sobie, żeby ktoś w okolicy przebił moje urodziny – śmieje się.

Sarah Corell, lat 35, zajmuje się domem.

Przyznaje, że nie ma nic przyjemniejszego niż huczne urodziny, które wyprawia jej mąż, pilot. Małżeństwo z Liverpoolu uwielbia sprawiać sobie przyjemności. Były już zagraniczne wycieczki pierwszą klasą, luksusowe hotele, ubrania, biżuteria. Nie było tylko wielkich przyjęć. Pierwsze wyprawiono z okazji 30. urodzin Sarah. Zaproszono rodzinę i przyjaciół, wręczono prezent - zegarek za 10 tys. funtów.

Na 33. urodziny Sarah pojechali na Malediwy, do pięciogwiazdkowego hotelu. Koszt wycieczki - 8 tys. funtów. Nic jednak nie dorówna przyjęciu, bo - jak sama mówi - nic nie przebije zdziwienia w oczach innych ludzi, połączonego z zazdrością.

Na 35. urodziny poszło 12 tys. funtów. I znów wycieczka, tym razem tylko we dwoje, do Nowego Jorku na zakupy i do spa. Adres na Manhattanie z widokiem na Central Park sprawił, że czuła się jak gwiazda. Pobytu dopełniały wizyty w teatrach i restauracjach. - Myślę, że w tym wszystkim chodzi tak naprawdę o bycie w centrum uwagi, o podziw innych i samozadowolenie - mówi Sarah.

A co Wy myślicie o tego typu sposobach na szampańską zabawę?

Komentarze 6

alluvial
3 104
alluvial 3 104
#119.10.2014, 14:22

Jak kogos stac, to co innym do tego?

RaRugged
17
#221.10.2014, 06:21

Dobrej zabawy do bialego rana nie wolno pozazdroscic.

gerg
6 188
gerg 6 188
#321.10.2014, 09:13

Jak mowia,bogatemu wolno wszystko:)

Profil nieaktywny
jozek.
#422.10.2014, 22:51

dokladnie gerg.A w Polsce malo takich osob jak opisanych powyzej.
Ojciec mojej dziewczyny z wczesniejszych lat tak samo trwonili pieniadze na imprezy.Wszedzie tak jest nie tylko w U.K

FacePlant
16 223
FacePlant 16 223
#528.12.2014, 22:21

nigdy nie zapomne jak kitchen porterka w naszym care homie (wtedy zarabiala kolo 800f) (rok 2005) a za 1000f wynajmowala limuzyne zeby przewiesc ludzi z dunfermline do ediego na napitke i spowrotem...

dla mnie kosmos, za ten wyciulany 1000 czterosobowa rodzina leci na wakacje...a tu taxowka na najebke...

zebow brak bo nie ma kasy leczyc...ale pokaze calemu care homowi jak sie " pani " bawi :)

Profil nieaktywny
dugnad
#612.03.2015, 10:02

Na weselu za to sandwicze z dzemem, ciastko z taka iloscia lukru ze łupie w zdrowych zębach, orkiestra wynajeta na trzy godziny a za piwko czy setke to juz trzeba zaplacic przy barze.
Zas fotograf zawija 1200 za piec godzin.
Nie ma to jak polski wujek z Nikonem :)