Kilka lat temu UKIP - eurosceptyczna prawicowa partia, założona w latach 90-tych w ramach protestu przeciw obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej - miała w tej pierwszej pozycję w zasadzie marginalną. Jeszcze w zeszłym roku politycy z pierwszych stron gazet nazywali UKIP “błaznami”, a publiczne występy lidera partii, Nigela Farage’a, wzbudzały głównie protesty tłumów. Wydawało się, że UKIP zmierza donikąd.
Niespodzianką był wynik zeszłorocznych wyborców do władz lokalnych, w których UKIP zgarnął 139 miejsc, czyli jedną czwartą głosów wyborców. Partia pokazała tym samym, że ma ich liczne grono. Brytyjscy politycy, mniej czy bardziej niespodziewanie, przekonali się, że oto przybyła konkurencja, która odbiera im elektorat.
Obecnie UKIP startuje w wyborach do Parlamentu Europejskiego (co zakrawa na paradoks - partia jest bowiem zdecydowanie eurosceptyczna),a brytyjscy kandydaci na europosłów z innych politycznych frakcji mają się czym martwić. Badania opinii publicznej wskazują, że “niepodległościowcy” (ang. nazwa UKIP to Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) mają szanse zdobycia największej puli głosów, a tym samym i miejsc w PE. Wedle ostatniego sondażu YouGov na dzień 25 kwietnia UKIP ma aż 31 proc. poparcia, co oznacza, że wysunął się na czoło wyborczego wyścigu.
Przygotowując się do wyborów lider partii Nigel Farage odbywa właśnie podróż po Wielkiej Brytanii, by spotkać się ze swoim elektoratem. Jedno z takich spotkań miało miejsce w piątek 9 maja w Edynburgu, czyli niemal rok po niesławnym incydencie w pubie na Royal Mile. W maju 2013 roku tłum protestujących praktycznie odciął politykowi drogę z budynku na zewnątrz, a następnie, wychodzącego w asyście policji, odprowadzał głośnymi, pełnymi niechęci, okrzykami.
Zeszłoroczna lekcja została odrobiona - w tym roku zgromadzenie sympatyków UKIP odbyło się w asyście kordonu policji, która skutecznie odgrodziła ich od protestujących, zebranych pod budynkiem dawnej giełdy towarowej, na zachodnich obrzeżach miasta, oraz sztabu ochroniarzy.
Zgromadzenie przeciwników UKIP liczyło paręset osób. Byli wśród nich m.in. aktywiści polityczni Radical Independence Campaign, reprezentanci społeczności gejowskiej, niepełnosprawnych, wreszcie przedstawiciele szkockich socjalistów i Partii Zielonych. Tłum skandował hasła takie jak: “Nazi scam of our street”, “Say it loud, say it clear, Ukip are not welcome here” oraz wyrażali poparcie dla uchodźców oraz mniejszości.
Zebranie sympatyków UKIP liczyło nieco mniej niż 100 osób. Spotkanie z liderem partii przebiegało w atmosferze entuzjazmu: słuchacze śmiali się z dowcipów Nigela Farage’a, przyklaskiwali puentom. Lider UKIP głównie przemawiał, jednak pod koniec konferencji udzielił odpowiedzi na kilka pytań, w tym zadanych przez naszą redakcję.
Zagadnięty o stanowisko UKIP dotyczące kontroli migracji do UK, za którą partia otwarcie się opowiada, odpowiedział, że dla niego - który sam żonaty jest z cudzoziemką - problem ten jest “banalnie prosty”.
- Nie jesteśmy przeciw cudzoziemcom, a przeciw nierozsądnej polityce imigracyjnej Wielkiej Brytanii - skomentował dodając, że jest nieuczciwe ze strony politycznego establishmentu ujmowanie tej sprawy inaczej. Przytoczył także anegdotę o mężczyźnie, który przyjechał do UK w 1947 r. i uważa się za dwa razy bardziej brytyjskiego niż sam lider UKIP z tego względu, że on (bohater anegdotki) wybrał to miejsce na ziemi do mieszkania, podczas gdy ten drugi “tylko” się tu urodził.
Zapytany o Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii odparł, że to praktycznie “ten sam problem”. Przypomniał, że jest mnóstwo młodych zdolnych Polaków, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii, “wzięli się do pracy”, poukładali sobie życie i zintegrowali się z tutejszą społecznością. Przytoczył także istnienie grupy “Friends of Poland” w samej partii.
To jednak nie znaczy, zdaniem Farage’a, że do Wielkiej Brytanii ma przyjechać cała ludność Polski, a następnie osiedlić się tutaj, przyjąć pracę za najniższą stawkę i posłać dzieci do miejscowej podstawówki. - Błąd polega na tym - kontynuował, - że pomyliliśmy prawo do pracy z prawem do życia.
Farage użył także porównania ze Stanami Zjednoczonymi mówiąc, że inne kraje na świecie stosują zasadę przyznawania zezwoleń na pracę.
Jak perswadował, czym innym jest “rozsądny” system przyznawania zezwoleń na pracę ludziom, którzy mają odpowiednie umiejętności, a czym innym powiedzenie 500 mln ludzi, by przyjechali do Wielkiej Brytanii i osiedlili się tutaj wraz z rodzinami. To ostatnie jest bowiem, jak to nazwał Nigel Farage “pięknym ideałem”, ale nie stawia interesu tysięcy brytyjskich rodzin na pierwszym miejscu, jak podsumował.
Przypominamy, że wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się już za niecałe dwa tygodnie, 22 maja.
Komentarze 12
bardzo dobrze panie Farage pogon pan tych nierobow i pedalow
wyglada i zachowuje sie, jak Bart Simpson - idiota po calosci :)
Gostek mowi to,co przecietny Brytyjczyk chce uslyszec.Slogany w stylu: poszedlbym do "roboty",ale nie pojde , bo imigranci mi w tym przeszkadzaja.zawsze chwyci wsrod patologicznej,wiekszosci kazdego spoleczenstwa,bez wzgledu czy jest to spolecznstwo Wielkiej Brytanii, Polski czy Rosji.Powiedz ludzim tylko to co chca oni uslyszec,a Ci popra.Tak to dziala.
Szukanie winnych/szukanie zrodel niepowodzen wsrod NAJSLABSZYCH to przeciez typowy TRIK juz od tysiecy lat.Kiedys rzymskie Coloseum wypelniano Chrzescijanami,Zydow oskarzano o przywleczenie do Europy wszystkich plag egipskich,Romow o to,ze komus krowa zniknela albo mleka za malo daje,wiec teraz poraz na nas.Keep fingers crossed guys :-)