Do góry

Spalić świat za iPhone'a

Zamieszki w Londynie i innych miastach zaskoczyły Brytyjczyków skalą oraz stopniem agresji. Jednak gwałtownego wybuchu frustracji i niezadowolenia wykluczonych poza nawias społeczeństwa dobrobytu można się było spodziewać od dawna.

Od kilku miesięcy brytyjscy publicyści, politycy opozycji, socjolodzy i eksperci różnych thinktanków zastanawiali się, kiedy Brytyjczycy pójdą w ślady Greków oraz Hiszpanów i rozpoczną społeczny bunt. Wszystkie znaki na społecznym niebie i ekonomicznej ziemi wskazywały na taki właśnie scenariusz.

fot. Beacon Radio

Według National Institute of Economics i Social Research gospodarcze wskaźniki UK osiągną swój poziom z 2008 roku dopiero za dwa lata. Oznacza to, że obecny kryzys na Wyspach jest najdłuższy od niemal stu lat. Rośnie bezrobocie, a w wyniku cięć budżetowych uderzających także w system socjalny perspektywy dla osób bez stałego zatrudnienia stają się coraz bardziej dramatyczne.

Ogniska sierpniowych zamieszek w 2011 roku w UK

Nowe miejsca pracy co prawda powstają, ale, jak ogłosiło w zeszłym miesiącu Office for National Statistics, zdecydowana większość pojawiających się ofert zatrudnienia to praca na pół etatu. Dla tych, którzy zatrudnienie mają, perspektywy także nie są zbyt optymistyczne. Wzrost wynagrodzeń jest prawie niezauważalny i dotyczy głównie sektorów takich jak bankowość albo takich, w których podwyżki płac przez lata były zamrożone (manufaktura i rękodzieło). Inwestycje są na zatrważająco niskim poziomie 2.7 proc.

Wzrastają za to opłaty. British Gas przewiduje, że do nadchodzącej zimy rachunki za gaz i światło wzrosną odpowiednio o 18 i 16 proc. Brytyjski standard życia znacząco się obniżył. Eksperci, skupiając uwagę na bolączkach klasy średniej, kompletnie zignorowali problemy tych tkwiących na samym dole drabiny społecznej. Spodziewano się buntu i politycznych protestów kulturalnych ludzi z przedmieść. Zamiast tego wybuchła ulica.

Rządy motłochu

Zaskoczone skalą zamieszek w Tottenhamie brytyjskie media niemal natychmiast narzuciły narrację zdziczałego tłumu bez powodu atakującego porządek społeczny. Daily Telegraph ogłosił na pierwszej stronie, że w Londynie nastały rządy motłochu. Konserwatywni publicyści wezwali rząd i policję do ostrego rozprawienia się z "chuliganami, wandalami i rabusiami, którzy bezmyślnie demolują kraj".

Jeszcze dalej posunęły się polskie media, które zaczęły przekonywać, że zamieszki w Londynie są wynikiem kompromitacji polityki multikulturalizmu, grając przy tym ograną rasistowską kartą. Zamęt i przemoc w Wielkiej Brytanii bez żadnej refleksji, mechanicznie porównywano do wydarzeń we Francji, kiedy to w 2005 roku w płomieniach stanęły emigracyjne dzielnice Paryża. Tę narrację szybko podchwycili mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy, którzy informacje z Wysp paradoksalnie czerpią głównie z mediów krajowych.

Polonijne fora internetowe oraz towarzyskie rozmowy przepełnione były rasistowskimi docinkami i werbalną agresją ukierunkowaną na "emigracyjnych bandytów żyjących z handlu narkotykami i zasiłków", którzy jak najszybciej "powinni się wynieść tam, skąd przybyli".

fot. Jonathan Tweed

Warto więc tym bardziej podkreślić, że Mark Duggan, 29-latek, którego śmierć była bezpośrednią przyczyną wybuchu przemocy, nie był żadnym emigrantem, tylko obywatelem Wielkiej Brytanii urodzonym w Hornsey, a w wydarzeniach w Londynie oraz w innych brytyjskich miastach wzięli udział młodzi ludzie o różnorodnym pochodzeniu etnicznym. Łączy ich nie kolor skóry, tylko pochodzenie socjoekonomiczne, brak perspektyw i bieda. Zarówno mentalna, kulturowa, jak i społeczna.

Brytyjski PGR na osiedlu komunalnym

Kiedy Londyn ogarniały płomienie, byłem w Manchesterze, przygotowując materiał do reportażu o ludziach żyjących poza nawiasem społeczeństwa dobrobytu. O narkomanach, alkoholikach i młodocianych przestępcach, którzy nigdy nie pracowali, tak mocno ostatnio dyskredytowanych zarówno przez brytyjską, jak i polonijną prasę. W betonowej dżungli otoczonej komunalnymi blokami łatwo można było wyczuć wzrastające napięcie, frustrację i podskórnie bijącą agresję, a także uderzające podobieństwo do polskich popegeerowskich wsi.

Ta sama mentalna bieda, niewiara w struktury państwowe oraz mechaniczne dziedziczenie życiowej i społecznej bezsilności. Różnica polega na tym, że młodzi Polacy żyjący na terenach pegeerów pogrążeni są w marazmie, a młodzi Brytyjczycy żyjący w komunalnych gettach tworzą własną, równoległą społeczność, rządzącą się własnymi, brutalnymi prawami. Społeczność, w której nabycie luksusowych towarów poprzez przemoc lub kradzież jest uzasadnioną koniecznością, nagradzaną lokalnym szacunkiem. W takich miejscach policja to wróg, który jest brutalny i któremu trzeba odpowiedzieć taką samą brutalnością.

W takich miejscach pojęcie wspólnoty nie istnieje, bo ta cała mainstreamowa wspólnota nie ma przecież nic sensownego do zaoferowania. Ani kluby młodzieżowe, ani edukacja, ani coraz trudniej dostępna praca za płacę minimalną nie pomogą wyrwać się z zaklętego kręgu ubóstwa. Członkostwo w gangu już tak.

Takie same warunki, idealne do inkubacji antyspołecznych zachowań, panowały w Tottenhamie oraz dzielnicach innych miast, w których doszło do rozruchów. W Harigey, w skład której wchodzi Tottenham, stopa bezrobocia wynosi 9 proc., a na jedno miejsce pracy przypada 54 chętnych. Dzielnica może się też poszczycić czwartym najwyższym poziomem ubóstwa wśród dzieci.

fot. Amanda Vincent-Rous

- To dzielnica, gdzie ludzka godność deptana jest deprawacją i brakiem perspektyw – napisała w The Independent działaczka fundacji The Place To Be and Kids Company, Camila Batmanghelidjh, dodając, że frustracja, agresja i zamieszki w Londynie to "naturalna reakcja ludzi na brutalną rzeczywistość związaną z biedą i społecznym wykluczeniem".

Rewolucja wybrakowanych konsumentów?

Uczestnicy zamieszek nie wzbudzili ani społecznej, ani politycznej sympatii. Wywołali za to lęk, niechęć i wezwania do zaostrzenia akcji policyjnych. Nie tak łatwo przecież wspierać lud, który zamiast domagać się pracy i chleba, grabi sklepy z luksusowych dóbr. A jednak, jak trafnie zauważył w "Social Europe Journal" Zygmunt Bauman, na ulicach Londynu rozgrywał się odwieczny konflikt "posiadaczy i posiadania pozbawionych, posiadających i nieposiadających" – z tą różnicą, że pragnienie zdobycia chleba zostało zastąpione chęcią posiadania elektronicznych gadżetów i produktów luksusowych.

Mechanizm jest jednak ten sam. W 1965 roku w eseju "Nature of War" brytyjski antropolog Edmund Leach napisał:

- Każde społeczeństwo musi trzymać agresywne instynkty poszczególnych jego członków pod kontrolą. Nie można jednak tego osiągnąć poprzez represję lub nakazy moralne, ale przez sublimację, czyli poprzez przesunięcie potrzeb z celu, którego nie można zrealizować ze względu na niezgodność z przyjętymi zasadami, na inny, zastępczy obiekt.

Różne kultury – tradycyjne i nowoczesne – osiągały to w różny sposób. Jednak w warunkach gospodarki rynkowej efekt sublimacji osiąga się głównie przez konsumpcję, gdyż konsumpcjonizm to idealny kreator ludzkich dążeń i aspiracji. Zamieszki w Wielkiej Brytanii nie są więc co prawda "rewolucją głodnych", ale nie są także, jak uważa David Cameron oraz znaczna część brytyjskich mediów, "bezmyślnym wandalizmem", a już na pewno nie, jak chcą polskie pisma, "dowodem na to, że multikulturalizm się skompromitował".

Agresja na ulicach brytyjskich miast jest brutalnym powstaniem "zdyskwalifikowanych konsumentów" funkcjonujących poza nawiasem społeczeństwa dobrobytu, które symbolizuje karta kredytowa oraz dom z ogródkiem na przedmieściach. To stracone pokolenie, które zdaje sobie sprawę, że klasa polityczna nie ma dla niego żadnego planu, a jedyną szansą na awans materialny jest uczestnictwo w półświatku przestępczym.

Zduszenie zamieszek, surowe kary więzienia i większe uprawnienia policji problemu narastającego napięcia w Wielkiej Brytanii nie rozwiążą. Jak udowadniają w książce "The Spirit Level: Why More Equal Societies Almost Always Do Better" Richard Wilkinson i Kate Pickett, im większe nierówności w danym kraju, tym więcej zjawisk określanych mianem "problemów społecznych" – od wzrostu przestępczości poprzez antyspołeczne zachowania.

Dzisiaj przepaść między bogatymi a biednymi w UK jest ogromna i zwiększa się z każdym rokiem. Ulice brytyjskich miast zapłoną jeszcze nie raz.

Komentarze 13

Mazio
10 190 1
Mazio 10 190 1
#121.08.2011, 10:37

Podoba mi się "bieda mentalna". :)

Scott_David
4 693
Scott_David 4 693
#221.08.2011, 11:13

Wszystko o czym napisano jest od dawna znane wszystkim!!! Tylko caly czas o tym milczano. I teraz i tak nic nikt nie zmieni bo po co. Jesli bogaci nie ucierpia i tak. A co do wyrwania sie z tego brytyjskiego ''pegeeru'' to nie do konca prawda nie kazdy z ludzi tam mieszkajacych sie chce wyrwac. Poprostu oni sa przyzwyczajeni do tego ze im sie wszystko nalezy i nie musza za bardzo sie o to starac a ze sa ludzmi z brakiem inteligencji w 90% to jedynym wyjsciem jest sila.

lejla
1
lejla 1
#321.08.2011, 11:34

To o czym piszesz nazywa się fachowo "wyuczoną bezradnością".
I dokładnie, nawet gdyby tym ludziom dać środki i pomysł nie byliby w stanie ruszyć z miejsca. Za mało wyobraźni.
A kurewstwo się szerzy, ludziom odbija i zapominają(lub też nigdy nie wiedzieli) co w życiu najważniejsze. Jeśli ktoś nie potrafi szanować samego siebie to jak może okazać serce innym?

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#421.08.2011, 12:40

to bieda moralna. Głodu nie mają, czasami tylko na skręta brakuje :)

urko
19 404 56
urko 19 404 56
#521.08.2011, 13:49

Autorowi proponowalbym obejrzenie kilku filmow z rozruchow np tego na ktorym banda nedow obrabia plecak zalanego krwia chlopaka z Malezji, potem niech sie dalej roztkliwia na wykluczonymi spolecznie

Scott_David
4 693
Scott_David 4 693
#621.08.2011, 14:02

@urko

Ale to nie nedy nedy to sa w Glasgow a tam to oni sie zwa inaczej ;P
Nawet w Wikipedii to jest ;)

''Ned is a derogatory term applied in Scotland to youths who wear casual sports clothes,[1] with the stereotypical implication that they engage in hooliganism or petty criminality.[2] Such usage in Glasgow dates back to the 1960s or earlier,[3] by 2006 the term chav from the South of England[4] was used across the United Kingdom as an alternative for this and other local terms such as "schemies" in Edinburgh and "scallies" in Liverpool.[5]''

urko
19 404 56
urko 19 404 56
#721.08.2011, 15:30

ale dpomysliles sie o kogo chodzi?

Scott_David
4 693
Scott_David 4 693
#821.08.2011, 15:34

No tak bo tak samo wygladaja ;P

yac.
3 302
yac. 3 302
#921.08.2011, 22:08

co za bzdurny artykuł.
pismak zarzuca rasizm bez mała wszystkim polakom,
i za wszelką cenę chce wytłumaczyć brytyjską patologię "zdyskwalifikowanych konsumentów" ( poniosło Radzia Z.)

Warto więc tym bardziej podkreślić, że Mark Duggan, 29-latek, którego śmierć była bezpośrednią przyczyną wybuchu przemocy, nie był żadnym emigrantem, tylko obywatelem Wielkiej Brytanii urodzonym w Hornsey o czym z pewnością świadczą jego geny odziedziczone po przodkach...

... im większe nierówności w danym kraju, tym więcej zjawisk określanych mianem "problemów społecznych" – od wzrostu przestępczości poprzez antyspołeczne zachowania. - czyż nie o multikulti chodzi?

Profil nieaktywny
srup
#1021.08.2011, 22:24

potrzeba tylko lidera a on rozpieprzy te chory(wygladajacy ok) uklad

Profil nieaktywny
weeges
#1122.08.2011, 11:08

glownym problemem jest socjalizm w brytyjskiej formie...

karze sie ludzi pracowitych i inteligentych prodatkami, to samo ludzi bogatych - karze sie ich za bycie bogatyli lub za chec bycia bogatymi...

... za to leni i nierobow, a to tego mentaly plebs wywyzsza sie pod piedestaly...

Jeszcze dalej posunęły się polskie media, które zaczęły przekonywać, że zamieszki w Londynie są wynikiem kompromitacji polityki multikulturalizmu, grając przy tym ograną rasistowską kartą
a moze nie ? czy kolor skory jest usprawiedliwieniem dla przestepstw ? no najwidoczniej tak...
a banda rabusi i wandalow murzynskich i arabkski prawdopodobnie zostali nakreceni i zobiono im zdjecai za pomoca hi-fi negatyw ;)

różnorodnym pochodzeniu etnicznym. Łączy ich nie kolor skóry, tylko pochodzenie socjoekonomiczne, brak perspektyw i bieda. Zarówno mentalna, kulturowa, jak i społeczna.
a polacy ktorzy chodza na brytyjskie uniereki i ktorzy przybyli na wyspy majac 500f w kieszeni i nie znajac jezyka myjac tutaj kible przez kilka lat czy szorujac gary na zmywaki , byli za to na samym szczycie drabiny spolecznej,kulturowej i finansowej.. o zesz kurwa mac ! jadamy obiady z lodrami, djukami i sama krolowa !!

O narkomanach, alkoholikach i młodocianych przestępcach, którzy nigdy nie pracowali, tak mocno ostatnio dyskredytowanych zarówno przez brytyjską, jak i polonijną prasę
a ja wstrzykiwalem im to gowno i wlewalem im do gardla... ja jebie co za plaskosc umyslu. teraz to juz nawet czlowiek nie ponosi odpowiedzialnosci za wlasne zycie,[!] ale jak widzimy po tym artykule. to spolecznestwo ponosi odpowiedzialnosc za ciebie... kurwa komunizm !

Społeczność, w której nabycie luksusowych towarów poprzez przemoc lub kradzież jest uzasadnioną koniecznością
a od kiedy towary luksusowe sa powszechne ? jak nazwa wskazuje- sa luksusowe czyli zadkie i drogie... wiec o chuj tej reporterce chodzi ???
takie bzdury mowili rosyjscy komunisci zanim zdobyli wladze.. .jak juz zdobyl to dalej twierdzili,ze bieda w sowieckiej sajuzie wynika nie z nierobstwa czy upowszechniebie patoligi do normy spolecznej,ale ta bieda wynika tylko i wylacznie od parcy podrzegaczy i innych worgow ludu oraz wywrotowcow spolecznych.....

W takich miejscach policja to wróg, który jest brutalny i któremu trzeba odpowiedzieć taką samą brutalnością.
no tak... lapanie zlodzieja ktory okrada cie z twojej pracy, z twojego poswieconego czasu na zapracowanie i wyprodukowanie "czegos" jest zlem i nalezy z tym walczyc... ja jebie... i ona mowi i sprawiedliwosci ? czyba komus cos sie w glowie pojebalo....

W Harigey, w skład której wchodzi Tottenham, stopa bezrobocia wynosi 9 proc., a na jedno miejsce pracy przypada 54 chętnych. Dzielnica może się też poszczycić czwartym najwyższym poziomem ubóstwa wśród dzieci.
a 13 lat zanim nastapil kryzys to ciagle bylo za malo aby dobryc prace, kwalifikacje i zmienic swoje zycie na odrobine lepsze.. dla tych kretynow nawet cala wiecznosc to za malo...

czestnicy zamieszek nie wzbudzili ani społecznej, ani politycznej sympatii. Wywołali za to lęk, niechęć i wezwania do zaostrzenia akcji policyjnych.
a czy zlodziejstwo i wyrzadzanie szkod moze byc akceptowane i tolerowane spolecznie ? tylko i wylacznie w spolecznestwie zlodziejskim !

A jednak, jak trafnie zauważył w "Social Europe Journal" Zygmunt Bauman, na ulicach Londynu rozgrywał się odwieczny konflikt "posiadaczy i posiadania pozbawionych, posiadających i nieposiadających" – z tą różnicą, że pragnienie zdobycia chleba zostało zastąpione chęcią posiadania elektronicznych gadżetów i produktów luksusowych.
i to mowi zyd moralista komunista, oficer polityczny i pracowdnik KBW czyli matuszki SB i UB ... moralnosc pani dulskiej. ....
przypominam - jesli chcesz cos posiadac - zapracuj na to ! tak bylo od wieki wiekow. jesli cos posiadasz a nie zapracowales na to, to ukradles [!]

"dowodem na to, że multikulturalizm się skompromitował".
a zamchy bombowe w mardycie, londynie, strzelaniny w niemczech, podpalenia paryza oraz ekspansja ludnosci muzumanskiej polaczona z ich mega przyostem naturalnym etc etd. sa dowodem na to,ze mulitkulti dziala wysmienicie ;)

Agresja na ulicach brytyjskich miast jest brutalnym powstaniem "zdyskwalifikowanych konsumentów" funkcjonujących poza nawiasem społeczeństwa dobrobytu, które symbolizuje karta kredytowa oraz dom z ogródkiem na przedmieściach. To stracone pokolenie, które zdaje sobie sprawę, że klasa polityczna nie ma dla niego żadnego planu, a jedyną szansą na awans materialny jest uczestnictwo w półświatku przestępczym
to juz praca dorobic sie nie mozna ??? wogole ??? nikt w calej histori ludzkosci nie dorobil sie doborobytu swoja ciezka i efektywna praca ?? nikt a nikt ????
no rozumiem, ze kazdy chce miec zarobic na wille z basenem w ciagu 1 dnia pracy ;)

im większe nierówności w danym kraju, tym więcej zjawisk określanych mianem "problemów społecznych"
im wieksza rownosc, tym wieksza bieda, bo latwiej jest z bogatego zrobic dziada niz z biednego obgacza...

Dzisiaj przepaść między bogatymi a biednymi w UK jest ogromna i zwiększa się z każdym rokiem. Ulice brytyjskich miast zapłoną jeszcze nie raz.
dziwie sie,ze bombaj czy inne kraje rozwijajace sie nie splonely ;)

reasumujac- artykul kipiacy lewackoscia oraz durnota i samoblazenada... to co probowala autorka "udowodnic" jest wszystkim znane... niech ta pani znajdzie podade w tygodniku socjalistyczny,, dam jej atrykuly beda witane oklastami i innymi achami i echami.
poki co to jedynie mozna sie smiac z tego artykulu...

yac.
3 302
yac. 3 302
#1222.08.2011, 19:59

się żeś weeges napracował :)

autor artykułu
Radosław Zapałowski
jak widnieje pod tytułem

a mnie najbardziej się podoba -
"zdyskwalifikowanych konsumentów"

yac.
3 302
yac. 3 302
#1322.08.2011, 20:26

zdyskwalifikowani konsumenci na ulicach Birmingham.
Filmik zamieszczony na pewnym blogu z podejrzeniem o montaż scen z bronią palną , że niby takie sceny są nieprawdziwe i niemożliwe aby działy się w Anglii. Na co napisał mieszkaniec Birmingham - że gangi mają więcej broni niż policja , że 14 letnie dzieciaki biegają ze spluwami po ulicach i że w okresach zamieszek nie było problemu zdobyć broni , można ją było kupić albo wynająć za £50 za dzień.

Radzio zanim napisał takie dyrdymały stając w obronie patologii, powinien się głębiej zastanowić .