Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii mają więcej okazji, by zdradzać. Niezależność finansowa, oddalenie od rodzin, wielokulturowość. To sprzyja dyskretnemu zaspokajaniu fantazji. Czy monogamia, przyrzeczenie wierności mają zatem jeszcze sens?
Kontrowersyjną tezę wysunęła amerykańska prezenterka radiowa oraz psycholog i autorka książek o małżeństwie i rodzinie dr. Laura Schlessinger. Uważa ona, że jeśli mężczyźni zdradzają, dużą rolę odgrywa w tym małżonka.
Monogamia czyli kto winny?
- Chodzi o to, że nie skupia się na swoim mężu, na jego uczuciach i potrzebach, zarówno seksualnych, jak i emocjonalnych – tłumaczy. – Wtedy sprawia, że ten nie czuje się jak prawdziwy mężczyzna, jak jej bohater. Wówczas będzie mu łatwiej ulec czarowi innych kobiet.
Czy więc kobiety mają czuć się winne, że może w pewien sposób popchnęły swojego męża do zdrady?
38-letnia Marta, która w Londynie mieszka od 10 lat i jest w stałym związku od 15 lat, po części zgadza się z tezą. Uważa, że za zdradę mogą być odpowiedzialni oboje.
- Nie szukalibyśmy tzw. miodu, gdyby spełnienie kwitło pod naszym dachem. A często zaczynamy rozglądać się za innymi właśnie przez naszych partnerów, którzy nas nie doceniają – tłumaczy.
- Nie zaskakują niespodziankami, nie komplementują, nie przytulają i nie pieszczą. Panowie też nie mają powodów do zadowolenia, gdyż wielu z nich ma wiecznie zmęczone partnerki. One miewają częste bóle głowy, narzekają, zrzędzą, a przy tym coraz więcej wymagają – dodaje Marta.
Kobiety też zdradzają
Skoki w bok nie są bynajmniej skłonnością wyłącznie płci męskiej. Mężczyźni od zawsze mieli gorszą reputację niż kobiety. Ale okazuje się, że kobiety kłamią na temat zdrady tak samo często. Ale rzadziej zostają złapane na gorącym uczynku – w skrócie: są lepsze w utrzymywaniu tajemnicy.
Według dr. Davida Holmsa, psychologa w Manchester Metropolitan University, kobiety mają więcej romansów niż kiedykolwiek wcześniej. Jak podają najnowsze badania, zdradza około 20 proc. mężczyzn – w porównaniu z 15 proc. kobiet.
Ale te ostatnie zachowują się całkowicie inaczej, kiedy zdradzają. - Największą różnicą jest to, że kobiety są dużo lepsze w ukrywaniu swoich sekretnych romansów – tłumaczy Holmes.
Liczba kobiet decydujących się na romans znacznie zwiększyła się w ciągu ostatnich 20 lat. Głównie dlatego, że mają teraz ku temu więcej sposobności: praca poza domem, wyjazdy służbowe, niezależność finansowa.
Wszystko to sprawia, że nowoczesne kobiety mają dużo więcej możliwości, aby poznać mężczyznę i rozpocząć romans. Często skłaniają je do tego również wcześniejsze zawody miłosne, jak w przypadku niejakiej Layli Flaherty.
- Zdradziłam 11 razy – wyjawiła na łamach magazynu "Fabulous" 28-letnia Layla. Nie robiła tego jednak dlatego, że ma niepohamowany popęd seksualny czy serce z kamienia. Layla tłumaczy, że zdradzała, bo bała się być samotna.
- Po nieudanym związku przeprowadziłam się do innego miasta, aby zacząć wszystko od nowa. Ale zamiast tego czułam się bardzo samotna. Zaczęłam więc dużo imprezować i chodzić na randki. W pewnym momencie spotykałam się z 10 facetami jednocześnie – tłumaczy.
Multikulturalizm a monogamia
51-letni Stefan, który pracuje na budowie w Londynie, ma żonę i dwoje dzieci w Polsce. To nie przeszkadza mu jednak nie tylko wychwalać zalety czarnych kobiet i marzyć o nich, ale również z nimi sypiać. Najczęściej za pieniądze.
Nie martwi się tym, bo żona nigdy się nie dowie. Zapytany, czy nie czuje się winny, że ją zdradza, odpowiada, że nie, ponieważ wypełnia swoje obowiązki jako mąż i ojciec: wybudował dom, wysyła pieniądze, odwiedza rodzinę w Polsce.
Ale tutaj ciężko pracuje. Czuje się samotny, a że kocha seks, nie może bez niego żyć. Robi to dla zdrowia. Poza tym w Polsce nie ma za wiele czarnoskórych kobiet, więc tutaj korzysta.
35-letnia Anna, która jest singielką i mieszka w Londynie. Rok temu poznała Paula. Według niej jest on nieprzeciętnie przystojny – wysoki, oliwkowa cera, wielkie, brązowe oczy, zawsze elegancki, o niezwykle brzmiącym głosie.
Jak określiła go Anna – facet-lalka. Paul flirtuje z Anną od dawna, ale kiedy ona po kilku drinkach stała się bardziej bezpośrednia. Przyznał się, iż uważa ją za "stunning". Bo ma dziewczynę i jest w poważnym związku.
- Zawstydził mnie, nie chciałam się zgodzić. Głównie dlatego, że ma dziewczynę – opowiada Anna. - Tego samego dnia wieczorem napisał mi SMS-a, chciał moich zdjęć, flirtował. W końcu powiedziałam, że nie mogę tego zrobić, bo ma dziewczynę.
- Myślałam, że ze względu na jego zachowanie może zerwali. Ale nie, nie zaprzeczył, więc nadal jest w związku, co nie przeszkadza mu flirtować. A nawet gdybym na to zezwoliła, pójść ze mną do łóżka – dodaje Anna.
Londyn – egzotyczna pokusa
Londyn to skarbnica kultur, narodowości, a co za tym idzie, ludzi o niezwykle egzotycznej dla nas urodzie. Dla polskich panów ciemnoskóre kobiety o okrągłych kształtach mogą być pokusą niezwykle trudną do odparcia.
Szczególnie, że w Polsce możemy je widywać prawie wyłącznie w telewizji. Z kolei polskie kobiety nie ukrywają zauroczenia ciemnymi mężczyznami, pochodzącymi z Afryki czy Indii. Tutaj mamy to wszystko na wyciągnięcie ręki.
Czy jednak tak jest rzeczywiście? Według Marty nie każdy jest w stanie zaimponować takiej egzotycznej piękności.
- Jest wielu Polaków marzących o seksownej, zgrabnej, kusząco pięknej kobiecie z oliwkową, gładką skórą, która spełni ich oczekiwania. Mimo iż wielu z nich niewiele sobą reprezentuje. Nie mają odpowiedniego zasobu angielskich słów, by »zbajerować« panienkę – twierdzi Marta.
– Tymczasem mają śmierdzący piwem oddech, plują na chodniki, klną, są zaniedbani, niedomyci i zmęczeni pracą na budowie. A nierzadko zostawili w Polsce swoje kobiety, żony, czasem nawet dzieci – dodaje Marta
- Jednak kobiety też nie pozostają bierne – kontynuuje Marta. – Po przyjeździe do Londynu, często z ledwo »komunikatywnym« angielskim, gdy słyszą od czarującego sprzedawcy: »Good morning my love« czy »Thank you darling«, rozpływają sie jak cukierek.
- Lecą na te »czułe słówka«, po czym rozgrywają się dramaty. Bo okazuje się, że on ma żonę i dziecko. Ale wtedy jest już troszkę za późno, bo nasza bohaterka zdążyła się zadurzyć w uwielbianym sprzedawcy – podsumowuje Marta.
Krystyna Walewska-Huseynov, hipnoterapeuta i psychoterapeuta pracująca w Londynie, nie uważa jednak multikulturalizmu za dobre usprawiedliwienie zdrady.
- Czy fakt, że znajdujemy się w innym kraju: wielokulturowym, barwnym, ciekawym, fascynującym, zwalnia nas z przyrzeczeń? – pyta.
- Wszystko, co robimy, niezależnie od tego, gdzie i w jakiej sytuacji się znajdujemy, jest naszym wyborem. Opartym na wzorcu zachowań wyniesionym z domu. Ze środowiska, w którym żyliśmy, filozofii życia, którą wyznajemy. Czy zatem fakt, że akurat zdarzyło się nam żyć w Londynie, może mieć jakikolwiek wpływ na dopuszczenie się zdrady? – dopytuje.
Na rozbudzenie ciekawości – prawdopodobnie tak. Jednak czy na akcję – zadecyduje o tym wiele czynników.
- Jeśli wiemy, co jest dla nas ważne i jeśli przyjmujemy, że zdrada to oszustwo, to nic nas do zrobienia tego kroku nie sprowokuje – tłumaczy Krystyna Walewska-Huseynov.
Więcej swobody, więcej realizmu?
- Monogamia jest dosyć wymagająca, ponieważ oczekujemy od partnera zaspokajania wielu różnorodnych potrzeb – tłumaczy Krystyna Walewska-Huseynov. – Ale nie uważam, aby ograniczała potrzeby człowieka. Raczej odwrotnie – wzbogaca!
- Zapewniając poczucie bezpieczeństwa i bliskości, pozwala na podejmowanie szeroko rozumianego ryzyka na zewnątrz związku. Chodzi o doskonalenie się, poszukiwanie drogi życia, spełnianie się w rozmaitych zainteresowaniach. Świadomość oparcia w partnerze pozwala pójść dalej – dodaje.
Andrew Marshall, autor książki "How Can I Ever Trust You?" (Jak mogę ci znowu zaufać?) wierzy, że wiele czynników przemawia jednak za monogamią. Twierdzi, że nie spotkał jeszcze heteroseksualnej pary, dla której niewierność byłaby korzystna.
- Jedyna para, która próbowała tzw. »otwartego związku«, poległa z powodu zazdrości i przykrości, jaką partnerzy wyrządzili sobie nawzajem – tłumaczy. - Uważam, że jeśli ludzie włożyliby tyle samo energii, ile wkładają w zacieranie śladów i ukrywanie zdrady, w swój obecny związek i pracę nad nim – ich problemy zostałyby rozwiązane.
Komentarze 74
monologia wzbogaca -czuje się bogata! :)
Nice one, Stefan! [rotfl]
"Szczególnie, że w Polsce możemy je widywać prawie wyłącznie w telewizji. Z kolei polskie kobiety nie ukrywają zauroczenia ciemnymi mężczyznami, pochodzącymi z Afryki czy Indii. Tutaj mamy to wszystko na wyciągnięcie ręki."
Przyjedzta do mnie na wies zobaczycie egzotyczne pieknosci (same kuracjuszki po osiemdziesiatce)
"– Tymczasem mają śmierdzący piwem oddech, plują na chodniki, klną, są zaniedbani, niedomyci i zmęczeni pracą na budowie. A nierzadko zostawili w Polsce swoje kobiety, żony, czasem nawet dzieci – dodaje Marta"
No i jak pieknie jednym zdaniem pani skreslila moj portret. Dziekuje bardzo ze moge sie dowiedziec kim jestem od pani psycholog.
Sorry ale artykol z nikad i o niczym co dziec takie onet pisze. Prosze nie idzcie droga dziennikarska onetu.
artykul*
„Londyn to skarbnica kultur, narodowości…”
Nieprawda.
Londynowi daleko do bycia skarbnicą.
Póki co jest tylko tyglem kultur i narodowości. Oraz centrum „beznesu” i lichwiarstwa. Ale żeby to dostrzec trzeba tu najpierw parę lat pomieszkać.
Rozumiem też że po przyjeździe z Pułtuska Londyn może się podobać, ale nie należy przesadzać pani Karolino.
To trochę tak jakby do „posuniętej” w latach kurtyzany zacząć mówić per Pani Kustosz