Do góry

Blame Europe! Wiń Europę!

Polityczny i ekonomiczny kryzys w Unii Europejskiej pozwala rządzącym zrzucić z siebie część odpowiedzialności za słabe wyniki gospodarcze Wielkiej Brytanii. Strategia "Blame Europe" jest co prawda pełna dziur i ryzykowna, ale może zadziałać. I w dłuższej perspektywie dać partii konserwatywnej zwycięstwo w kolejnych wyborach.

David Cameron, fot. The Prime Minister's Office

"Blame Canada! Blame Canada" (Wiń Kanadę!) śpiewali bohaterowie "South Park", pełnometrażowej wersji popularnej kreskówki z 1999 roku. Rodzice Cartmana i spółki za wszystkie problemy wychowawcze zamiast siebie obwiniali Kanadyjczyków.

"Blame Europe! Blame Europe!" zdają się śpiewać polityczni bohaterowie Wielkiej Brytanii dwanaście lat później. David Cameron i współpracownicy za ekonomiczne problemy Wysp zamiast siebie - obwiniają Unię Europejską. Ten politycznie zaangażowany song wpada w ucho Brytyjczykom. Konserwatywne nuty i prawicowa partytura od lat odgrywają tę samą symfonię. Zmienia się tylko tekst.

(Stara) piosenka jest dobra na wszystko

W politycznej historii Wielkiej Brytanii w konserwatywnych pieśniach śpiewanych elektoratowi za winnych fatalnej sytuacji w kraju zazwyczaj uchodzili politycy Partii Pracy. To po ich rządach torysi musieli posprzątać.

Ta prosta piosenka z nieskomplikowaną linią melodyczną przez lata utrzymywała się na szczycie politycznej listy przebojów. Do czasu. Bo chociaż Brytyjczycy, podobnie jak Polacy, najbardziej lubią utwory, które już znają, to w pewnym momencie zaczęli reagować irytacją na dźwięki starej, zdartej, konserwatywnej płyty.

Dlatego nowy prawicowy rząd postanowił odświeżyć dawny przebój. Dokonać politycznego masteringu. W ostatnim roku torysi do tradycyjnie za bolączki Wysp obwinianych labour dodali także nowych winnych: zimno, Angelę Merkel, europejskich biurokratów, sądy pracy, związki zawodowe, ceny energii, emigrację, ślub Williama i Kate Middleton, a zwłaszcza kryzys w Europie. W opinii rządzących to są właśnie przyczyny obecnego stanu brytyjskiej gospodarki.

W ostatnich tygodniach ofensywa medialna brytyjskiego rządu skupia się głównie na wskazywaniu palcem w kierunku Unii Europejskiej. Premier Cameron (w Londynie) i kanclerz skarbu Osborne (w Brukseli) w odstępie krótkiego czasu straszyli perspektywą upadku Unii i chaosem w Europie, który to destabilizuje i negatywnie wpływa na ekonomiczną sytuację w Wielkiej Brytanii.

Premier podczas wystąpienia zorganizowanego przez biznes w Londynie używał apokaliptycznych sformułowań, tj. "alarmujące czasy", "nowe trudności", "niestabilność rynków" czy "jasne i olbrzymie zagrożenie".

To wszystko jest oczywiście prawdą, ale polityczna strategia torysów polegająca na skupieniu uwagi brytyjskiej opinii publicznej na kryzysie Unii ma także za zadanie ukształtować narrację na przyszłe wybory w Wielkiej Brytanii. A przede wszystkim ukryć wzrastającą desperację spowodowaną rozpadem ich strategii gospodarczej, w wyniku której recesja na Wyspach trwa w najlepsze.

Kryzysowe perpetuum mobile

W październiku bezrobocie wzrosło w tempie niewidzianym w Wielkiej Brytanii od siedemnastu lat. Liczba młodych bezrobotnych (w wieku 16-24 lat) wzrosła do ponad miliona osób – to najwyższy poziom od 1992 roku. Liczba wszystkich bezrobotnych wynosi obecnie 2,64 mln, a stopa bezrobocia to 8,3 proc. Ponadto realne przychody Brytyjczyków maleją. Płace wzrosły o 2,3 proc., a stopa inflacji sięga 5 proc. w skali roku.

Przyszły rok zapowiada się jeszcze gorzej. Kanclerz Osborne przewidywał, że w 2012 roku Wielka Brytania zanotuje prawie 3-proc. wzrost, tymczasem, jak podaje Bank of England, może liczyć na co najwyżej 1 proc.

Ryzykowna gospodarcza strategia George’a Osborne’a i Davida Camerona ma na celu ograniczenie deficytu za wszelką cenę. Polegała do tej pory na tradycyjnej neoliberalnej wierze, że rozwój sektora prywatnego zamortyzuje straty wywołane cięciami w sektorze publicznym. A wzrost gospodarczy pozwoli na szybsze zasypanie długu publicznego.

Zamiast tego rządzący mogą zaobserwować negatywne sprzężenie zwrotne. Rachityczny wzrost gospodarczy, wysokie bezrobocie, spadek poziomu życia ludności, mniejsza produkcja i konsumpcja oznaczają, że cel ograniczenia deficytu nie zostanie osiągnięty.

To z kolei oznacza, że sukces kanclerza – przekonanie rynków finansowych o stabilności gospodarki brytyjskiej, czyli zapewnienie jej pożyczania na procent niewiele wyższy niż Niemiec - stanie pod znakiem zapytania. Utrata wiarygodności w oczach rynków może zaś spowodować wzrost obsługi kosztów brytyjskiego długu i jeszcze większy kryzys.

Dlatego politycy na Wyspach uwagę opinii publicznej kierują na turbulencje w Europie, przygotowując sobie wymówkę na wybory w roku 2015.

Zagraj to jeszcze raz, Dave

Cameron z uwagą spogląda na polityczne konsekwencje gospodarczego zawirowania w Unii. Krach finansowy kraju i powodzenie w wyborach rzadko idą w parze.

Przekonali się o tym już liderzy Grecji, Włoch i Hiszpanii. Polityczne ścięte głowy Papandreou, Berlusconiego i Zapatero umieszczone przez społeczeństwa w muzealnych gablotach straszą urzędujących liderów innych europejskich krajów.

Niemal pewne jest zaś, że kampania wyborcza w Wielkiej Brytanii w 2015 roku zostanie zdominowana przez debatę o gospodarczej polityce konserwatystów i liberalnych demokratów. Polityczna batalia o serca i umysły Brytyjczyków zaczyna się jednak już teraz. Jak dotąd obwinianie o ekonomiczny bałagan Wysp Partii Pracy zdawało egzamin. Zdaniem wyborców koalicja robi to, co należy, i to, co jest koniecznością.

Tylko 29 proc. Brytyjczyków uważa, że cięcia wydatków są niepotrzebne. I tylko jedna trzecia wolałaby, aby u steru stał Ed Miliband. Koalicja nie może jednak w nieskończoność obwiniać labour.

Ostatnie doświadczenia zarówno Grecji, jak i USA pokazują, że współcześni władcy polityczną przestrzenią życiową, podczas której mogą zrzucać odpowiedzialność za stan państwa na poprzedników, cieszą się przez około dwa lata.

Po tym okresie elektorat zaczyna koncentrować uwagę i niezadowolenie na rządzących. Strategia obwiniania Europy wpisuje się zaś idealnie w nastroje eurosceptycznego społeczeństwa brytyjskiego i może zapewnić koalicji wygraną w przyszłych wyborach.

Bolączką brytyjskiej gospodarki jest niski popyt, kruche nastroje konsumenckie i brak inwestycji, które nie wynikają z turbulencji w UE. Według rządzących na przeszkodzie w rozwoju brytyjskiej gospodarki stoi "schłodzenie gospodarek Unii", "brak elastyczności" i "sztywne instytucje, które krępują rozwój strefy euro". To trafia na podatny grunt.

Do grona winnych stagnacji Europy i Wielkiej Brytanii dołączają "mało elastyczni eurobiurokraci", "leniwi Grecy", "rozrzutni Włosi" i "nieodpowiedzialni Hiszpanie". To proste, zgodne z duchem czasu przesłanie w odbiorze elektoratu jest wystarczająco wiarygodne i może zadziałać.

Pobrzmiewają w nim stare i dobrze znane nuty. A te wyborcy lubią najbardziej.

Komentarze 12

Onieznajomy
5 641
Onieznajomy 5 641
#116.12.2011, 08:11

"To z kolei oznacza, że sukces kanclerza – przekonanie rynków finansowych o stabilności gospodarki brytyjskiej, czyli zapewnienie jej pożyczania na procent niewiele wyższy niż Niemiec"

Jezeli sukces do ktorego dazy rzad Brytyjski, to dalsze zapozyczanie swojego kraju - To mysle ze w naszym kraju jest kilku fachowcow w tej dziedzinie, i mozemy im pomoc.

Profil nieaktywny
AgaRomka
#216.12.2011, 09:20

zla decyzja popelniona dwa razy, przestaje byc uwazana za grzech a staje sie norma spoleczna.
podobnie jak z plotka ktora powtorzona 1000 razy staje sie prawda.

BD.K
20 491 1
BD.K 20 491 1
#316.12.2011, 09:23

to Cameron zostal kanclerzem?

tygrys7879
876
#416.12.2011, 09:31

Jak bedzie wygladac Unia Europejska , juz zapowiedziala lady Margaret Thatcher ponad 30 lat temu . To co teraz widzimy to rezultat , a nie przyczyna .
Polityka Niemiec , zaznaczmy , konsekwentna w swoim wymiarze nie zmienila sie od ponad 100 lat , od czasow Bismarcka . Oczywiscie z roznym skutkiem ale cel zawsze byl jeden - podporzadkowac sobie Europe .
Ramie w ramie , jednym szeregu z Niemcami stoja banki .I w ten sposob dochodzimy do sedna . Niestety , dozylismy czasow , w ktorych proste rozwiazania sa postrzegane jako wariactwo i zagrozenie .
A mogloby byc tak pieknie...

vanderval
987
vanderval 987
#516.12.2011, 10:39

Jednymi z najgroźniejszych, bo śmiertelnych, nowotworów chorującej Europy są lichwiarskie systemy bankowe.

Wirtualne pieniądze, wirtualne długi, wirtualne kredyty i wirtualne oszczędności oraz odsetki.

Wirtualne, czyli takie których nie ma i raczej nigdy nie było, poza zadrukowanym papierem.

Każdy system który generuje marzenia o jakichkolwiek zyskach w ramach lichwy musi po dłuższym czasie doprowadzić beneficjentów do bankructwa.

A przecież w Europie pozostali już sami bankruci… Więc gdzie są ich wierzyciele???

vanderval
987
vanderval 987
#616.12.2011, 10:41

Europejski kryzys nie wynika z załamania produkcji, nie wynika również z nadprodukcji.
Obecny europejski kryzys wynika z lichwiarskiej polityki bankowej.
Coś na kształt piramidy finansowej.

Na szczycie siedzi paru cwaniaków i krociowe zyski liczy, na dole morze naiwnych, a połowa już kwiczy!

Niestety, zaraz będą następni, bo w finansach jak i w gospodarce często rządzą zasady domina.

vanderval
987
vanderval 987
#716.12.2011, 10:47

Obecny kryzys finansowy został zafundowany przez banki, czyli przez bankierów i tzw. konsorcja finansowe które już kilka krajów doprowadziły do ruiny.

Natomiast, żeby ratować sytuację przed widmem bankructwa rządy kolejnych krajów, a nawet już Unia Europejska, finansują w pierwszej kolejności NIE oszukanych bankrutów, ale jojczących bankierów i ich banki.

Obecny kryzys to największy przekręt finansowy w dziejach współczesnej Europy i Ameryki Pn.

Więc chyba najwyższy już czas zrozumieć te oczywiste fakty i najwyższy czas rozejrzeć się skąd tak śmierdzi czosnkiem.

Profil nieaktywny
AgaRomka
#816.12.2011, 10:52

do bogatych wzdychaja miliony tych, ktorzy nie wiedza, co ze soba zrobic gdy sie okazuje ze tamci sa biedniejszi od nich samych..

vanderval
987
vanderval 987
#916.12.2011, 11:29

"Jezeli sukces do ktorego dazy rzad Brytyjski, to dalsze zapozyczanie swojego kraju - To mysle ze w naszym kraju jest kilku fachowcow w tej dziedzinie, i mozemy im pomoc."

Znowu pożyczanie i pożyczanie!
Czy ktoś mi w końcu moze powiedzieć kto jest takim horendalnie majętnym dobroczyńcą który ratuje pożyczkami całe kraje i ich narody?

Przecież wypas osiołków na palestńskiej pustyni nie jest aż taki dochodowy geszeft żeby pożyczać żywe piniądze dla wszystkie człowieki na świecie...

tygrys7879
876
#1016.12.2011, 14:04

To ci odpowiem Vanderwal : lichwiarska miedzynarodowka ...

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#1116.12.2011, 16:56

Jaka różnica dodrukowania pieniędzy prywatnie czy państwowo??

Profil nieaktywny
AgaRomka
#1216.12.2011, 17:23

lepiej jest dawac, niz pozycza...........
jedna znajoma dala burmistrzowi, dyrektorowi do spraw wych fizycznego,druzynie starszych harcerzy , kupcowi( ten nie zaplacil) , sklepikarzowi z budki bo mu zona nie dala ,ladnie poprosil to dostal ,Pulkowi Lotnictwa Szturmowego , dwa razy charytatywnie , druzynie narodowej Bangladeszu na zgrupowaniu .
I nie narzeka i za kredytami nie lata a tylko stringi zmienia.

ps.
zainteresowanym braniem na kreche od razu pisze ze nie daje bo ja nie dostalem .