Do góry

Miki z piekła rodem

Wielu polskich żołnierzy podczas II Wojny Światowej przygarniało przygodne zwierzęta. Szlak bojowy z żołnierzami generała Andersa przeszedł słynny niedźwiedź Wojtek, który podczas bitwy o Monte Cassino podawał artylerzystom pociski. Wśród tej całej menażerii znalazła się także małpa przygarnięta przez jednego z polskich pilotów, który stacjonował na podlondyńskim lotnisku Northolt.

"Piekielna" małpa w kabinie Spitfire'a "Ewunia" z 317 "Wileńskiego" Dywizjonu Myśliwskiego.

Wielka Brytania, lotnisko Northolt, luty 1944 roku.

W hangarze obok hotelu lotniskowego przy Spitfirze krzątało się kilku mechaników. Dwóch klęczało na skrzydłach ładując amunicję do karabinów maszynowych, jeden sprawdzał stan podwozia, a dwóch kolejnych przyglądało się przestrzelinom na ogonie myśliwca. Ot, rutynowy dzień pracy mechaników.

Nagle z hotelu dobiegł dziki wrzask, po którym rozległy się strzały z pistoletu. Rzucili natychmiast narzędzia i wybiegli przez hangar. Drzwi noclegowni były otwarte. Wybiegło z nich małe zwierzątko i wywijając długim ogonem dało nura w pobliskie krzaki.

Po kilku sekundach w drzwiach hotelu ukazał się mężczyzna w krótkich spodenkach i podkoszulku wysmarowany od stóp do głów czarnym atramentem. W dłoni trzymał dymiący pistolet, a twarz wykrzywiał mu grymas wściekłości.

Mechanicy ryknęli śmiechem.Mężczyzna obrzucił ich nienawistnym spojrzeniem i cofnął się do wnętrza budynku.

Małpa inna niż wszystkie maskotki

Wielu polskich żołnierzy podczas II Wojny Światowej przygarniało przygodne zwierzęta, które z czasem stawały się pułkowymi maskotkami. Najczęściej były to bezdomne koty i psy, jak np. Smokey, którym zaopiekowali się komandosi generała Sosabowskiego.

Szlak bojowy z żołnierzami generała Andersa przeszedł słynny niedźwiedź Wojtek, który podczas bitwy o Monte Cassino podawał artylerzystom pociski. Wśród tej całej menażerii znalazła się także małpa przygarnięta przez jednego z polskich pilotów, który stacjonował na podlondyńskim lotnisku Northolt.

Niewiele wiadomo o jej pochodzeniu, nie jest znany gatunek, do którego należała, a i jej imię również budzi pewne wątpliwości. Jedno jest jednak pewne – w przeciwieństwie do innych zwierzaków wzbudzała ona szczerą niechęć lub wręcz nienawiść pilotów, którzy musieli z nią współegzystować.

I w pełni te uczucia odwzajemniała.

Ale w jaki sposób znalazła się ona w Northolt? Pierwszym właścicielem małpy był pilot 316 „Warszawskiego” Dywizjonu Myśliwskiego kapitan Marian Trzebiński. Gdzieś pod koniec 1942 roku dostał ją od jednej ze swoich licznych narzeczonych.

Kiedy małpa dała mu się we znaki próbował ją zwrócić, ale okazało się, że dziewczyna wyjechała na drugi koniec kraju i słuch po niej zaginął. Kiedy jego samego przeniesiono na inne lotnisko postanowił skorzystać z okazji, by pozbyć się małpiaka i przekazał ją swojemu przyjacielowi Włodzimierzowi Miksie. Miksa – olbrzym o gołębim sercu zgodził się bez problemu.

Małpa nazwana przez niego Miki polubiła swojego nowego właściciela. Jemu jedynemu nigdy nie wycięła żadnego numeru. Inni piloci wkrótce zaczęli ją przeklinać.

Nawet króla nie oszczędziła

Małe stworzenie potrafiło spowodować większe spustoszenie, niż niejeden niemiecki nalot. Przede wszystkim załatwiała się gdzie popadnie. W kasynie oficerskim i innych pomieszczeniach zapanował więc wkrótce trudny do opisania smród. Małpka czasami chwytała ekskrementy w łapki i obrzucała nimi każdego, kto znalazł się w zasięgu jej wzroku.

Uwielbiała kraść – pilotom zaczęły ginąć papierosy, drobiazgi i części ubrań. Kilku z nich zaprzysięgło zwierzakowi krwawą zemstę po tym, jak małpa dobrała się do ich prywatnych spiżarni i rozbiła wszystkie jajka. Jajka w wojennej Anglii były na wagę złota. Można je było dostać na czarnym rynku, ale były bardzo drogie.

W kasynie musiano zamówić nowe kufle, ponieważ małpa wszystkie potłukła. W tym samym pomieszczeniu ku oburzeniu Anglików zrzuciła ze ściany portret miłościwie panującego króla Jerzego VI i haniebnie go zapaskudziła.

Kiedy jej właściciel walczył w powietrzu ogoniasty potwór bezkarnie hasał po całej bazie. Koledzy wielokrotnie skarżyli się Miksie na psoty jego podopiecznej, ale ten zbywał ich twierdząc, że przesadzają i że mała Miki to najmilsze stworzenie pod słońcem.

Niektórzy próbowali sami wymierzyć jej sprawiedliwość, jednak było to bardzo trudne. Małpa była niezwykle zwinna, a na dodatek potrafiła boleśnie ugryźć.

Miki poznała cała Brytania

Któregoś dnia do Northolt przyjechał wysoki rangą oficer brytyjski. Wypił piwo w kasynie, po czym zasiadł w fotelu, przymknął oczy i uciął sobie drzemkę. Uwagę małpy przykuły jego olbrzymie, rude wąsy. Podbiegła do niego, wdrapała się na fotel, chwyciła łapkami oba intrygujące wiechcie i pociągnęła z całej siły. Wrzask Anglika postawił na nogi całą bazę. Dowódca podpułkownik Mieczysław Mumler długo musiał przepraszać rozwścieczonego gościa. Po tym wydarzeniu wydał małpie wojnę.

W kwietniu 1943 roku we wszystkich pomieszczeniach bazy w Northolt zawisł rozkaz podpułkownika Mumlera nakazujący właścicielom wszelkich zwierzaków usunięcie ich z przestrzeni publicznej. Za niezastosowanie się do rozkazu groziły kary dyscyplinarne oraz usunięcie zwierza bez powiadamiania właściciela.

Oprócz tego Mumler odbył rozmowę z kapitanem Miksą podczas której zasugerował mu zgładzenie wrednej małpy.

Miksa nie zamierzał się poddać. Aby uratować małpę posłużył się fortelem. Wyparł się jej i stwierdził, że właścicielem Miki jest kapitan Trzebiński, a on tylko opiekuje się nią podczas jego nieobecności. A gdzie obecnie przebywa Trzebiński to powinien wiedzieć dowódca – w końcu sam podpisał rozkaz wyjazdu.

Mumler nie mógł sobie pozwolić, by podwładny tak bezczelnie robił go w konia. Sytuacja niebezpiecznie zgęstniała i małpie zaczął grozić samosąd. Na szczęście wkrótce potem kapitan Miksa został odkomenderowany do Szkocji, na lotnisko w Balado Brigde, gdzie zaczął szkolić nowych pilotów. Zabrał ze sobą nieszczęsną małpę, która natychmiast wzięła się za uprzykrzanie życia kadetom.

Pod koniec 1943 roku Miksa powrócił do Northolt, gdzie został przydzielony do Dywizjonu 302 „Poznańskiego”. Mumlera w tym czasie już tam nie było – został przeniesiony do sztabu 84. Grupy Myśliwskiej. Na wszelki wypadek jednak kapitan wynajął sobie prywatną kwaterę w pobliskim miasteczku Ruislip.

Dowódcę przerobiła na Murzyna

Pewnego dnia w lutym 1944 roku zjawił się u swojego dowódcy kapitana Wacława Króla.
- Wacek, mam prośbę. Zrezygnowałem z kwatery w Ruislip i muszę się zainstalować w hotelu. Problem w tym, że na razie nie ma wolnych miejsc. Przyjąłbyś mnie na kilka dni?

Król, jako dowódca dywizjonu miał do dyspozycji obszerny pokój, w którym mieszkał sam. Nie znał historii piekielnej małpy, więc zgodził się przyjąć Miksę wraz ze zwierzakiem pod swój dach. Miksa zataił przed nim fakt, że z prywatnej kwatery nie „zrezygnował”, ale go po prostu wyrzucono. Oczywiście ze względu na małpę.

Wdzięczny za dach nad głową zapewnił gospodarza, że Miki nie sprawi żadnych problemów, bo to bardzo łagodna i dobrze wychowana małpka.Następnego dnia rano kapitana Króla obudziło drapanie w głowę. Domyślił się, że to małpa próbuje się z nim zaprzyjaźnić. Odsunął ją delikatnie ręką i poczuł, że futerko zwierzęcia jest dziwnie mokre. Otworzył oczy i jęknął z przerażenia.

Na podłodze leżał pusty kałamarz, a na jego pościeli siedziała Miki unurzana w atramencie i zajadała mydło plując pianą na wszystkie strony. Dywan, zasłony, pościel, nawet ściany – wszystko było pokryte czarnymi plamami. Na biurku leżały strzępy dokumentów i listów obficie podlane czarną cieczą. Rzut oka w lustro uświadomił mu, że za sprawą małpy właśnie został murzynem.

Kapitana Króla trafił szlag. Chwycił pistolet, wycelował w małpę i nacisnął spust. Spudłował. Małpa wskoczyła na żyrandol, który się urwał i roztrzaskał na podłodze na setki kawałków, po czym jednym susem znalazła się za drzwiami. Król wyskoczył z łóżka w samej bieliźnie i pognał korytarzem waląc do zwierzaka raz po raz z pistoletu. Małpa wyskoczyła na zewnątrz i zniknęła w krzakach.

Dowódca dywizjonu wrócił do pokoju, gdzie spędził następne kilka godzin usuwając szkody spowodowane przez wredną małpę. Potem spakował rzeczy nowego lokatora i wystawił za próg.

Nie wiadomo co się potem stało z małpą. Kapitan Włodzimierz Miksa został wkrótce przeniesiony do Dywizjonu 317 „Wileńskiego”. Najprawdopodobniej wziął tam ze sobą Miki. Po wojnie pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii.

Źródło:
Wojciech Zmyślony, "Małpa kpt. Włodzimierza Miksy", www.polishairforce.pl, 03.11.2011
Wacław Król, "Mój Spitfire WX-L", Wydawnictwo MON, 1975

Komentarze 3

BD.K
20 493 1
BD.K 20 493 1
#108.02.2012, 12:59

a tego malupiego incydentu, to Wacek Krol w swoich ksiazkach nie opisal...:)
(fakt, nie czytalem wszystkich)

Profil nieaktywny
Minstrel
#208.02.2012, 16:52

małpka Fiki-Miki i murzynek Goga Goga ale to ju malo kto pamięta

TuneUp
78 452
TuneUp 78 452
#308.02.2012, 18:38

Wojciech Zmyślony, "Małpa kpt. Włodzimierza Miksy" - fajna historyjka, ale średnio to wiarygodne :P