Monika Sharma przyjechała na Wyspy ze starannym wykształceniem i doświadczeniem w dziedzinie doradztwa finansowego. W Londynie zmuszona była rozpocząć ścieżkę zawodową od angażu pomocnika kelnerki. Przeszła wiele szczebli kariery, ciągle awansując. Ostatecznie zrezygnowała z pracy w centralnym Londynie jako Financial Controller by utworzyć i zarządzać kilkoma własnymi firmami.
Monika Sharma
Wielu z Was myśli o swojej pracy, o sensie życia, o tym gdzie chcecie być i jak żyć za klika, kilkanaście lat. W życiu potrzebne są odważne decyzje i jasno sprecyzowane cele. Pomóc może ciężka praca.
Znalazłam odpowiedź
Przyjechałam do UK w Prima Aprilis 2000 roku. Mając do napisania jedynie końcową pracę na mojej uczelni (Wyższa Szkoła Zarządzania w Warszawie współpracująca z brytyjską uczelnią Thames Valley University) i czując się już jako osoba, która ukończyła studia, byłam pewna, że znalezienie pracy w UK nie będzie żadnym problemem.
Ponadto miałam ogromne doświadczenie pracując u boku irlandzkiej firmy doradczej IMPAC oraz dwóch innych, w tym swojej własnej. Będąc więc w stanie doradzać prezesom i menadżerom spółek akcyjnych w Polsce, takim jak Petrochemia Płock, Lentex, Izoerg czy Huta Katowice, jakakolwiek praca typu part-time w administracji czy podobnej gałęzi przemysłu nie wydawała mi się problemem.
Brutalna rzeczywistość ulic Londynu niestety szybko sprowadziła mnie na ziemię. Pierwszą pracą, którą udało mi się znaleźć, był wakat w Pizza on the Corner przy Hyde Park Corner. Zaczęłam karierę jako... pomocnik kelnerki. Uznano wówczas, że aby zostać kelnerką, potrzebuję minimum roku doświadczenia pracy w UK. Możecie sobie tylko wyobrazić, co czułam, kiedy ktoś starał się powiedzieć mi, że póki co, to nawet na kelnerkę się nie nadaję...
A dodam, że jako kelnerka/studentka pracowałam w każde wakacje na warszawskiej starówce, więc naprawdę dużo wiedziałam na ten temat. Przepracowałam tam kilka miesięcy, zaciskając zęby z bólu i oczy z płaczu, by zacząć pracować jako... kelnerka, tym razem w Pizza Hut! Tak, już nie pomocnik kelnerki, tylko kelnerka! Wytrzymałam tam jakieś osiem dni! Jako początkującej kelnerce pozwolili mi sprzątać szklanki i talerze ze stolika.
Potem miałam przerwę, urodziła się bowiem moja córcia Sarah. Pewien czas po jej urodzeniu postanowiłam znów poszukać pracy. Tym razem trafiłam do hinduskiego lokalu, gdzie zostałam barmanką. Jak widzicie to już prawdziwa nobilitacja po wycieraniu sztućców i zbieraniu brudnych szklanek! Pracując w tych wszystkich dziwnych miejscach, miałam zawsze w głowie jedną myśl, że jest powód, dla którego tam właśnie jestem.
Kocham to robić!
Mój znajomy powiedział mi kiedyś: "chcesz być szefem firmy która sprzedaje buty? Zatrudnij się na jakiś czas jako sprzedawca butów". Powiem Wam, że to "święte słowa" patrząc na to z perspektywy czasu. Pracowałam i miałam w głowie tylko jedną myśl. Chcę otworzyć własny biznes. Zawsze o tym marzyłam, a w UK dostałam możliwość zobaczenia, jak działają biznesy, kto pracuje, kto je prowadzi i jak.
Następnym przystankiem była restauracja Puccino w Windsorze. Przeprowadziłam się wówczas z Londynu do Slough, wiec chciałam znaleźć pracę w tamtych okolicach. "Wymarzone" stanowisko - kelnerka! Następnie restauracja Carluccios, także w Windsorze, także kelnerka. Postanowiłam więc być najlepszą kelnerką, tym bardziej, że szła za tym ogromna motywacja finansowa w postaci napiwków. Byłam chyba najlepiej zarabiającą kelnerką, jaką znałam dotychczas (choć przyznaję, że nie znam ich zbyt wiele).
Kłuło to niestety w oczy zbyt wiele osób, więc straciłam pracę, ale dość szybko zaczęłam pracować w następnej pobliskiej włoskiej restauracji, a właściwie w dwóch z nich naraz. Pracowałam dużo, kiedy tylko mogłam nawet po około 14 godzin. Później urodziła się moja druga córcia - Nora.
Po jej urodzeniu dość szybko postanowiłam wrócić do życia zawodowego. Tym razem mając już doświadczenie w pracy w UK, mogłam postarać się o nieco ambitniejsze stanowisko. Była to praca recepcjonistki w hotelu. WOW! Prawdziwa nobilitacja! Do tego praca dla dużej korporacji. Wtedy pomyślałam sobie, że będę najlepszą recepcjonistką, co musi zostać zauważone i co da mi możliwość awansowania na stanowisko menadżerskie.
Wyróżniona wielokrotnie, jako najlepsza recepcjonistka i myśląc gorąco o stanowisku menadżera, poznałam Elaine. Była szefową działu księgowego w hotelu. Widziałam jej frustrację i niemoc w rozmowach z pomniejszymi menadżerami, którzy nie rozumieli, jakich informacji finansowych potrzebuje, aby móc robić stosowne raporty finansowe.
Ja rozumiałam ją dokładnie. "Skażona" kontrolowaniem, raportowaniem i planowaniem z pracy we wcześniejszych firmach doradczych, tak naprawdę czułam, że jestem krok dalej z moją wiedzą i rozumieniem biznesu, niż otaczający mnie menadżerowie.
Zaproponowałam pomoc Elaine, tak po prostu bez zapłaty, ale jak najbardziej interesownie. Marzyłam, by móc znów dotknąć cyferek, raportów etc. Dzięki uprzejmości Elaine i jak uważam, ogromnemu potencjałowi, który we mnie zauważyła, dosłałam pracę, jako księgowa.
Męska decyzja
Dzięki pracy w hotelu przeszłam przez masę dodatkowych szkoleń zarówno w zakresie księgowości, zarządzania i obsługi klienta. Jak już wspomniałam, pracowałam w hotelu, czyli miejscu, gdzie działy tzw. housekeepingu są oblegane przez Polaków.
Większość z nich mówiła bardzo słabym angielskim, nie rozumieli korespondencji, jaką dostawali czy podatków na swoich payslipach. Wiedząc, że jestem Polką w dziale księgowym, niejednokrotnie prosili mnie o pomoc w telefonach do urzędów, w pomocy by uzyskać benefity czy dostać zwrot należnego im podatku.
Przez pierwsze pół roku starałam się pomagać wszystkim Polakom, jakich spotkałam, dostając w zamian kawę czy czekoladę. Tak, tak, ta kawa czy czekolada - taki mit z Polski... Zainteresowanych przybywało, wracając po pracy do domu, zaczynałam następną pracę - pomoc innym. W miarę jak rozwijałam się w księgowości, moje oczekiwania co do pracy, jaką wykonuję, także rosły.
Zmieniłam moją dotychczasową stałą pracę na inną w prestiżowym hotelu w centralnym Londynie jako Financial Controller. Stanowisko brzmiało dumnie, a i zarabiane pieniądze były bardzo dobre.
Nie mniej jednak mój poboczny biznes wspierania Polaków w domu ciągle kwitnął. Wracałam do domu około 19, spotykałam się z czekającym już na mnie interesantem. Ostatni z nich wychodził około godziny 23.00. Pewnego razu, była to sobota, dzień wolny od pracy w hotelu, a więc możliwość przyjmowania w domu, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam zawijającą się kolejkę klientów.
Tydzień później otrzymałam list z councilu z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego przed moim domem zawsze są zgrupowania ludzi. Dostałam groźbę kary 5 tysięcy funtów, jeśli natychmiast czegoś z tym nie zrobię. Wówczas pomyślałam sobie, że to chyba czas, żeby podjąć życiową decyzję!
Zrezygnowałam z intratnej pozycji i doskonałej stałej pensji. Postanowiłam otworzyć swój biznes - biuro księgowe. Tak zaczęła się moja historia budowania biznesu w UK. Teraz mam kilka firm: biuro księgowe, wydawnictwo czasopism i serwisów internetowych, agencję finansową, kredyty hipoteczne, Sezam - polskie sklepy, Omega Beauty - salon urody, fryzur i solarium i wynajem aut.
Ciągle pamiętam, jak ciężko było to osiągnąć i staram się działać, by każdy mój biznes ciągle rozwijać i udoskonalać. Zawsze czekam na sugestie, bo to dzięki Wam, Polakom w UK, jestem w stanie rozwijać się, o czym zawsze pamiętam i za co Wam serdecznie dziękuję.
Komentarze 72
super :)
tak trzymac :)
No to babka ma prawie tak jak my wszyscy tutaj, dobra czas na zmywak zasuwac :P
Bardzo polskie nazwisko. I bardzo angielskie.
Niech się tej pani dobrze wiedzie. Artykułu nie chciało mi się czytać.
Poprawka ,
Pisalem , ze tego typu artukuly powinny pojawiac sie w poniexzialek rano - blad
W piatek tez jak najbardziej , na dobry weekend mile widziane :-)))
GRATULACJE !