Do góry

O trudnych powrotach - 2 cz. wywiadu

Prezentujemy drugą część wywiadu ze specjalistą psychologiem - Lidią Polsakiewicz. Tym razem poruszamy temat powrotu do kraju i związanych z tym problemów oraz rozmawiamy o szoku kulturowym.

Emito.net: Ludzie, którzy "gdyby mogli, toby wrócili". Co tak naprawdę sądzisz o takich wypowiedziach? Może gdyby naprawdę chcieli, to po prostu by wrócili? Może to jest tylko wymówka? "Jakby w Polsce nie było inflacji, jakby babcia miała wąsy, jakby mój Johny/Emilio był Polakiem, a nie Irlandczykiem/Hiszpanem/etc., jakby praca była lepsza, jakby wszystko było zupełnie inne, to ja bym wtedy wróciła" ? W końcu to nie są azylanci, uciekinierzy polityczni, nie grozi im rozstrzelanie, więzienie. Pewnie byliby biedniejsi, mieli trochę więcej problemów. Ale może nawet niekoniecznie.

Jedną z oczywistych konsekwencji emigracji jest tęsknota. Fot. apdk (CC BY 2.0)

Lidia Polsakiewicz: Trudno jest mi doszukiwać się jakichś "niewiadomego pochodzenia" przyczyn, dla których ludzie nie wracają. Jako psycholog wiem, że człowiek dąży do dwóch rzeczy - do przyjemności i do jak najłatwiejszego jej zdobywania. To jest coś, co rządzi naszą naturą.

Ludzie, także ci którzy emigrują, po prostu chcą mieć dobrze. Zwłaszcza, gdy to nie są, nie wiem, jacyś intelektualiści, działacze, osoby o jakiś wyjątkowych priorytetach... Ludzie nie mają takiej potrzeby, żeby wrócić, bo "tak będzie bardziej ambitnie", coś sobie w ten sposób udowodnią. Ludzie co do zasady chcą mieć dobrze, jak najprostszą drogą osiągnąć maksimum efektu - życie na najlepszym dostępnym poziomie. Takim, który zapewnia czerpanie przyjemności z życia, z tego, na co możemy sobie pozwolić, a zapewnia przy tym poczucie bezpieczeństwa.

To, co bowiem jest niezmiernie ważne to poczucie bezpieczeństwa, w tym bezpieczeństwa finansowego. Człowiek musi mieć zaspokojone podstawowe potrzeby - musi mu być ciepło, bezpiecznie. Potem - żeby mu starczyło na wyjście do kina i jeszcze trochę zostało. Czuje się wtedy dobrze, można to nazwać "wygodą". Człowiek ma taką naturę, że dąży do przyjemności, do poczucia komfortu. Tak jesteśmy skonstruowani, że chcemy mieć najłatwiej i najprzyjemniej.

Czy to nie jest tak, że posługujemy się tylko takimi wymówkami? Skoro bowiem ta frustracja, o której mówiłaś, spowodowała, że uciekliśmy na emigrację, to chyba frustracja blokuje nas przed powrotem? Bo przecież jeśli wrócimy, to frustracje też wrócą? Czyli skoro uciekliśmy przed problemami, to tak naprawdę gdybyśmy stawili im czoła na samym początku, to nawet nie musielibyśmy wyjeżdżać?

No, w tym sensie wracamy do punktu wyjścia, czyli tej potrzeby wygody, którą ma każdy z nas. Wygodniej, łatwiej jest załatwić problem w ten sposób.

Czyli w sumie koło się zamyka.

Tak.

Czy ludzie wyjeżdżają nie myśląc o tym, że nie wrócą? Nie planują, że zostaną na zawsze, więc jest im łatwiej? Nie myślą wcale w ten sposób: "wyjeżdżam, wyrywam korzenie, koniec".

Może tak być.

Podejmowanie decyzji o dużych, drastycznych zmianach jest zawsze trudne. Same zmiany są bowiem trudne. Zmiana mieszkania, pracy - to wszystko wiąże się zawsze z jakimś kryzysem w życiu, jakąś trudnością. Człowiek jest tak skonstruowany, że lubi status quo. Jak tylko może, to wraca do tego, co zna. Zmiana powoduje zawsze jakiś rodzaj napięcia, więc - i tu znowu wracamy do tej frustracji, o której była mowa na początku - ta frustracja musi być na tyle duża, żeby dać radę wyrwać człowieka z tego jego wygodnego, przytulnego gniazdka, jego status quo.

Wydaje mi się więc, że jest to możliwe że ludzie wyjeżdżają właśnie z takim poczuciem - że wyjadą, sprawdzą i jeszcze "zobaczą, co dalej". To, z punktu widzenia psychologii, zostawia im furtkę: "zawsze mogę tu wrócić". Wtedy jest to na pewno łatwiejsze do zniesienia, bo tworzymy sobie wyobrażenie, że to tylko próba. Próbowanie zaś jest zawsze znacznie łatwiejsze, niż zmienianie czegoś na serio. Z próby na przykład można się wycofać, a przy zmianie wiemy, że to już naprawdę, że musimy przyjąć także konsekwencje tego, co zdecydowaliśmy się zrobić.

No, właśnie - konsekwencje. Jakie są? Na przykład - co się dzieje z tymi, których tu zostawiamy? Bo zawsze przecież coś, kogoś za sobą zostawiamy. I jak to się dzieje, że się na to decydujemy?

Przyczyny podjęcia takiej decyzji - że kogoś za sobą zostawiamy - są złożone.

Dobra strona emigracji - Polacy i ich rodziny otwierają się na świat, podróżują. Fot. aj82 (CC BY-SA 2.0)

Może być tak, że tak naprawdę chcemy kogoś zostawić, z jakiegoś powodu niewygodnego dla nas. Co się wtedy dzieje z tą osoba, którą zostawiamy? No, jest jej trudno. To zawsze jest jakoś trudne do przyjęcia, choć też zależy w dużej mierze od rodzaju relacji relacji. Ten, który wyjeżdża - jeśli w ten sposób "załatwia" sobie jakiś problem, ma motywację dla tego, co robi, jest mu tak wygodnie - to dla niego ma to mniejsze znaczenie, niż dla osoby, która zostaje.

Druga grupa, która wyjeżdża, to ludzie, którym przede wszystkim jest trudno odnaleźć się na polskim rynku pracy i oni zostawiają kogoś, bo muszą. I wtedy się tęskni - bo się zostawia, a wcale się tego nie chce. Ponosi się wtedy konsekwencje tego swojego wyboru (polegającego na wyborze opcji polepszania sobie statusu). A odbijają się one na relacjach rodzinnych. I to są te osoby, które utrzymują kontakt - dzwonią, porozumiewają na Skypie, przylatują, korzystają z tanich lotów - utrzymują relacje. Są takie rodziny, które bardzo często do siebie jeżdżą, albo dzieci przyjeżdżają do Polski, albo rodzice wyjeżdżają "tam", np. opiekują się dziećmi, "tam" - na emigracji.

I to też ma swoje pozytywne strony - bo np. rodzice to są ludzie już na emeryturze i nagle dzięki dzieciom poznają kawałek świata. To są pozytywne konsekwencje - ludzie się otwierają. Polacy są bowiem generalnie bardzo zamknięci na obce nacje. Jest to w naszym przypadku cecha m.in. uwarunkowana historycznie, ale ogólnie rzecz biorąc jest to cecha bardzo ludzka.

Ludzie mają silną skłonność, by tworzyć zróżnicowanie (a także antagonizmy) na podstawie przynależności narodowej. I tu np. muszę powiedzieć, że ja osobiście odczuwam wielki podziw dla Wielkiej Brytanii i Brytyjczyków - jak tam jestem, to widzę, jak bardzo jest kolorowo, jak bardzo zróżnicowana jest i ulica i kultura i nieraz bardzo się zastanawiam, jak oni (miejscowi) to tolerują. Jak Brytyjczycy muszą być odmienni od nas, żeby tolerować taką różnorodność? (Chociaż na pewno, po części przynajmniej, jest to dla nich po prostu wygodne. Bo na przykład my - jako imigranci - robimy dla nich to, czego oni sami po prostu nie chcą, nie lubią robić. Jednak różni nas status).

Zawsze ktoś lub coś zostaje, nie wszystko da się zabrać. Fot. zeevveez (CC BY 2.0)

No, a podstawową konsekwencją emigracji jest po prostu tęsknota i to obustronna. Ona może nawet wprowadzać poczucie permanentnej wątpliwości - zostać, czy wracać? Może warto wrócić? To, rzecz jasna, zawsze zależy od siły i jakości więzi, bo może być i tak, że to więzi z tym, co człowiek w Polsce zostawia, z niej go właśnie "wypychają". Jak ktoś ma złe relacje z rodziną, to wtedy im dalej, tym łatwiej. A jak ktoś jest związany blisko - to jest mu ciężej.

No i zostają rzecz jasna konsekwencje kulturowe.

No, właśnie. Co to jest szok kulturowy? Podobno człowiek przeżywa go zarówno, kiedy wyjeżdża na emigrację, jak i wtedy, kiedy wraca? Podobno nie da się od tego uciec?

Człowiek ma silną tendencję do tworzenia wspólnoty, "uwspólniania" zjawisk, przeżyć, przestrzeni. Kiedy przebywasz na tak zwanej obczyźnie kilka lat, to chcąc nie chcąc, nabierasz nowych nawyków. Na przykład obchodzisz "tam" Święta, uczysz się innego spotykania ze znajomymi (masz np. istotną z naszego punktu widzenia różnicę miedzy wychodzeniem do pubów, a tym naszym polskim zapraszaniem się do domu). I jak z tej rzeczywistości znowu wyjeżdżasz do poprzedniej kultury, której się już oduczyłeś, to jest Ci znowu dziwnie, niekomfortowo.

A to dlatego, że z jednej strony człowiek się boi zmian, a z drugiej - jest doskonale przystosowany do bardzo szybkiego adaptowania się w nowych warunkach, zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. To cecha wspólna w ogóle żywym organizmom. Są takie obserwacje, które dowodzą, że żywe organizmy potrafią w jednym pokoleniu zaadaptować się do nowych warunków. Ptaki tego samego gatunku, żyjące na odseparowanych wyspach, potrafią w jednym pokoleniu "wyhodować" sobie nowy kształt dzioba, dostosowany do rodzaju pokarmu, który występuje na tym obszarze.

Ta adaptacyjność jest także ludzką cechą. Jest taka fantastyczna książka, autorstwa Oliviera Sacks'a: "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem". Jej autor opisuje ludzki mózg, który ma absolutnie niesamowite zdolności adaptacyjne. Kiedy jakiś jeden jego obszar jest zaburzony, nie może wykonywać swoich zadań, inny obszar mózgu potrafi przejąć jego zadania. Człowiek pozbawiony rąk nagle uruchamia nogi, etc. I ta adaptacyjność spokojnie przenosi się na wszystkie obszary - na przykład na obyczaje.

No i teraz, wiedząc to, o czym właśnie powiedziałam - chcąc nie chcąc, ale także przecież chcąc (bo przecież każdy przynajmniej trochę chce się w nowym środowisku odnaleźć, ma taką potrzebę a i przymus, bo jak np. przykład chce spotykać tych znajomych, to musi do tego pubu wyjść) się do tej nowej rzeczywistości adaptuje.

Na emigracji napotykamy nowe tradycje - tu na fotografii: anglosaski Easter Egg Hunt. Fot. MDGovpics (CC BY 2.0)

To rzecz jasna zależy do długości pobytu. Inaczej będzie się działo z osobą, która przebywa na emigracji od roku, inaczej z taką, która przebywa tam kilka lat. Ktoś, kto wróci do kraju po roku wyjazdu nie przeżyje jakiegoś masywnego szoku kulturowego. Ale po pięciu latach, kiedy te nowe zachowania się człowiekowi "zaimpregnują", może to odczuwać bardzo silnie. Zwłaszcza, że w międzyczasie może wręcz zacząć uważać je za lepsze.

Jest jeszcze bowiem takie zjawisko jak racjonalizacja. Kiedy wyjaśniamy samym sobie, dlaczego jesteśmy zagranicą, a to zawsze jest jakoś tam trochę przynajmniej trudne - bo tęsknota, bo obcość, bo zmiany - to żeby sobie ułatwić "racjonalizujemy" sobie, że to co się "tutaj" z nami dzieje" jest dla nas "lepsze, ciekawsze, to coś nowego". Znowu wracamy tu do wygody i przyjemności - chcemy się poczuć dobrze ze swoją decyzją, więc tłumaczymy sobie, że to co robimy zagranicą, to co się dzieje z nami w związku z wyjazdem, jest dla nas dobre. A wtedy łatwiej nam o akceptację tego, co się z nami dzieje, kiedy uczymy się nowej rzeczywistości - chętniej przyjmujemy nowe. Tłumaczymy sobie to, co przeżywamy, żeby dobrze się poczuć.

Czyli, w wyniku zaadaptowania się do nowych warunków, do życia "tam", możemy faktycznie nawet przeżyć ten sam problem, konieczności zaadaptowania się - w drugą stronę - po przyjeździe do Polski. To wynika ze zdolności do szybkiej adaptacji człowieka do nowych warunków. Skoro bowiem najpierw człowiek wyjechał i musiał sobie "tam" wytłumaczyć - dlaczego to miało sens, zaakceptować to, co się z nim dzieje i co go teraz otacza, to jeśli wraca, znowu musi sobie rzeczywistość wokół siebie wytłumaczyć.

Co się dzieje z człowiekiem, który po raz pierwszy ląduje w takiej zupełnie nowej, emigracyjnej rzeczywistości? Wielu rzeczy przecież musi się nauczyć od zera - nowych obyczajów, nowych, nieraz drobnych, ale zupełnie obcych na początku rzeczy. Choćby tego, że w brytyjskim kalendarzu niedziela jest na początku tygodnia. To drobiazg, ale takich drobiazgów są tysiące, a razem zaczynają urastać do rangi problemu. Czy to jest na przykład "stresujące"?

Bardzo! Takie rzeczy, cała "nowość" dookoła, są bardzo, bardzo stresujące. Jak już mówiłam - zmiany wywołują napięcie - nawet te drobne. A taka zmiana - przerzucenie samego siebie w kompletnie nową rzeczywistość, w kompletnie nowy kontekst, stawia nas w sytuacji, w której na nowo trzeba odszukać swoją tożsamość, na nowo sobie poszukać odpowiedzi na pytanie "kim ja właściwie jestem?", "kim ja tutaj jestem teraz?". Musimy sobie znaleźć te argumenty, których potrzebuje nasz umysł do wspomnianej przeze mnie wcześniej racjonalizacji. Musimy sobie wytłumaczyć, dlaczego tu jesteśmy, dlaczego się tu znaleźliśmy i co tu robimy.

To wymaga bardzo dużo wysiłku - bo musimy znaleźć argumenty, żeby wytłumaczyć sobie, że to, co robimy jest dobre. Mimo, że na przykład czujemy przecież, że nie jest - bo subiektywnie jest trudne, stresujące, wywołuje napięcie. Bardziej stresującą sytuacją byłaby owszem np. wojna, kataklizm, katastrofa naturalna, sytuacja zagrożenia życia - te można wskazać jako jeszcze trudniejsze. Ale sytuacja emigracji na liście zdarzeń stresogennych stoi bardzo wysoko. Nie znam wprawdzie statystyk, ale jest to jedna z najbardziej stresujących psychologicznie sytuacji.

Nagle bowiem znajdujesz się w obcej rzeczywistości, w obcym kraju, nie masz znajomych, nie masz za bardzo przyjaciół, musisz mówić obcym językiem. To, co daje poczucie bezpieczeństwa - ludzie, poczucie stałości, stale obecne wokół nas miejsca, obiekty, przestrzeń - znika.

Wszystko jest nowe, inne. Wszystkiego trzeba się nauczyć od nowa.

Czytaj także: O polskiej obrotności, frustracji oraz miłości do Polski - polscy emigranci oczami psychologa - cz. 1 wywiadu

Koniec części drugiej. Ciąg dalszy rozmowy we wtorkowym wydaniu Emito.net

Lidia Polsakiewicz: specjalista - psycholog oraz terapeuta Gestalt, a także długoletni nauczyciel jogi. Na co dzień mieszka w Polsce, w Gliwicach. Prowadzi własną praktykę psychoterapeutyczną (terapia osób dorosłych w konwencji Gestalt), jak również pracuje z osobami chorymi na schizofrenię.

Komentarze 26

Infidel
14 242
Infidel 14 242
#123.04.2013, 10:07

Ostatni gasi swiatlo.

Kataryna
4 739
Kataryna 4 739
#223.04.2013, 11:12

Ja w tym artykule za wiele o powrotach nie widze...

"...nie są jacyś intelektualiści, działacze, osoby o wyjątkowych życiowych priorytetach, czy szczególnym morale..." czyli co, chamy i trole jestesmy. Do tego niemoralne :)

Infidel
14 242
Infidel 14 242
#323.04.2013, 11:17

No baa, dlatego napisalem ostatni gasi swiatlo...artykul jest bardziej o wyjezdzajacych i trudach im towarzyszacym niz o powrotach na umowy smieciowe lub do szarej strefy.

bus_37
Dundee
24 199 114
bus_37 Dundee 24 199 114
#423.04.2013, 11:20

"Cykliczny Odcinek Psychiczny" w skrocie COP.

alina1111
207
alina1111 207
#523.04.2013, 13:37

Ja po prawie 7 latach w UK jak mam jechac do Polski to na sama mysl mnie bierze na wymioty. Nielad, chamstwo i nerwica spoleczna, to przyczyny dla ktorych ludzie nie chca wracac, no i jeszcze chyba najwazniejsze- spokojna robota, TU pracodawca jest czlowiekiem, powie dziekuje przepraszam, a Tam kazdy wie jak jest i nie beda wracac Polacy bo TU ich szanuja!

Amitorybka
11 812 57
Amitorybka 11 812 57
#623.04.2013, 14:04

Będą wracać, nie będą, sporna kwestia. Irytuje mnie jedynie narzekanie bez względu na to gdzie się jest. Mi zarówno w Polsce jest dobrze jak i poza nią. To też zależy na jakim etapie w życiu jesteśmy i jakie mamy priorytety.

BD.K
20 493 1
BD.K 20 493 1
#723.04.2013, 14:22

nie bylo ankiety - nie ma tematu

Profil nieaktywny
srup
#823.04.2013, 15:29

Polacy najlepiej sie adoptuja na napoje wyskokowe,po poczatkowym obrzydzeniu sajderki i liskacze wchodza jak zloto ale tesknota za sokiem z bialych malin zostaje

Antycenzor
61
#923.04.2013, 15:31

nie ma powrotow, nie ma problemu
Polska 1.9min bezrobotnych -oficjalnie(nie liczac 2mln na emigr) ludnosc 38mln +/-
Kryzys dopiero ''nadchodzi''
Polacy mysla o powrocie(tylko nikt nie pisze w ktora strone)
GB 2.5mln bezrobotnych na 64 mln kryzys sie pogarsza
Zaiste Polska to ojczyzna CUDOW

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#1023.04.2013, 17:59

Lidia Polsakiewicz:
"Ludzie, także ci którzy emigrują, po prostu chcą mieć dobrze. Zwłaszcza, gdy to nie są, nie wiem, jacyś intelektualiści, działacze, osoby o jakiś wyjątkowych priorytetach..."
__________________________________

Jeden działacz tutaj przyleciał. Zabierzcie go sobie z powrotem.

paprykarz.
2 584
paprykarz. 2 584
#1123.04.2013, 18:05

Ad6

A mnie na wymioty nie bierze, z przyjemnoscia odwiedzam swoj kraj i przyjaciol. Czego nie moge powiedziec o uk gdzie pomimo wielu znajmomych raczej przypadkowych i zawodowych nie czuje sie komfortowo. Owszem szanuja mnie tu ale i w polsce tez mialam w pracy ludzi na poziomie. Mam bardzo okreslony cel pobytu tutaj i tego sie trzymam, z pewnoscia pana boga za nogi tu nie zlapalam pod zadnym wzgledem. Czy rozwazam powrot ? Tak kiefys tak napewno
Zarowno negatywnych jak i pozytywnych rzeczy mozna sie doszukac w pl jak i uk. Wg mnie zyje sie tu inaczej a czy lepiej i co dla kogo jest lepiej to kazdy sobie moze sam odpowiedziec bo sytuacja i powody wyjazdu kazdy mial inne.

Amitorybka
11 812 57
Amitorybka 11 812 57
#1223.04.2013, 19:22

paprykarz, mnie też nie bierze na wymioty ;P

salmo
3 309 226
salmo 3 309 226
#1323.04.2013, 20:05

Ludzie, także ci którzy emigrują, po prostu chcą mieć dobrze. Zwłaszcza, gdy to nie są, nie wiem, jacyś intelektualiści, działacze, osoby o jakiś wyjątkowych priorytetach... Ludzie nie mają takiej potrzeby, żeby wrócić, bo "tak będzie bardziej ambitnie", coś sobie w ten sposób udowodnią.
Bardzo niefortunne sformułowanie, podejrzewam że pani ma na myśli ludzi tzw "nawiedzonych", obarczonych jakąś misją.
A wyszło, jak wyszło.
Widocznie pani psycholog do zbioru intelektualistów i innych wygadanych też się nie wpisuje.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#1523.04.2013, 22:51

Ja pani psycholog (jeżeli uraziłem jej ewentualną feministyczną dumę: psycholożce ;) ) polecam lekturę poniższego artykułu:
____________________________________

Każdy powinien spróbować emigracji. "Tworzy lepszych Polaków". Inspiruje, hartuje i pozwala spojrzeć na kraj z dystansu

Emigracja to "szkoła życia", rozwija osobowość, daje szansę stworzenie wymarzonego biznesu. Pozwala z dystansem spojrzeć na siebie i Polskę. Jednych ta perspektywa skłania do powrotu, innych nie, ale dla wszystkich nawet chwilowa emigracja jest bezcennym doświadczeniem. Może nie powinniśmy jej traktować jako smutnego rozwiązania trudnej życiowej sytuacji, a raczej jako etap edukacji?

Każda podróż zagraniczna, nawet krótka, jest ważnym doświadczeniem. Przede wszystkim pomaga nam się rozwinąć. Dla zmęczonych otaczającą ich rzeczywistością nawet chwilowy pobyt w innym kraju może okazać się inspirujący. Użytkownicy naTemat mieszkając poza Polską zgodnie podkreślili w dyskusji pod tekstem "Polak na emigracji: jeden tęskni i robi sobie "małą Polskę", drugi za wszelką cenę ucieka od Little Poland" – nie żałują czasu spędzonego poza Polską. Przyniósł im same korzyści.

ANDRZEJ
( komentarz pod tekstem "Polak na emigracji"- http://natemat.pl/58097,polak-na-em... ) :
"Każdy choć na chwilę powinien emigrować, to ogólnie jest ciekawe doświadczenie, szkoła charakteru i sporo materiału do przemyśleń, jeśli chcemy w ogóle racjonalnie myśleć o swoim zachowaniu. Ciekawie jest wrócić i spojrzeć z dystansem na naszą rzeczywistość."
____________________________________
Polecam oba teksty:

http://natemat.pl/58475,kazdy-powin...

http://natemat.pl/58097,polak-na-em...

Może wtedy przestanie Pani robić z nas męczenników, cierpiętników, więźniów sumienia i cholera wie, kogo jeszcze.
My tu żyjemy.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#1623.04.2013, 22:55

Zacytuję jeszcze jeden fragment:

"Światowe inspiracje
Wątpliwości, co do korzyści płynących z życia "chwilowego emigranta" nie ma Maciek Lizniewicz bloger naTemat, trener studenckich start-upów i przedsiębiorczości na University of Bradford w West Yorkshire. Lizniewicz z żoną Igą (wspólnie prowadzą bloga w naTemat) stworzyli i prowadzą program "Emerge", który rozwija zdolności przywódcze wśród nastolatków. – Wyjazd dostarcza masę inspiracji i nowych pomysłów. Zmienia się też poczucie ryzyka. Stajemy się odważniejsi. Widzimy, że coś działa za granicą, więc dlaczego nie ma się udać w kraju? – mówi.

Żeby jednak wyjazd był inspirujący, trzeba być otwartym i tych inspiracji szukać. – Każda podróż kształci, ale wykształconych ludzi. Tych, którzy poszukują i chcą znaleźć sposób na siebie i swoje życie – zaznacza Ewa Pawlak, Dyrektor Zarządzający w Europejskim Instytucie Rozwoju Kadr. – Znam młodego człowieka, który rzucił studia, bo doszedł do wniosku, że źle wybrał. Nie mógł się zdecydować, co chce w życiu robić. Opłynął pół świata, był w Europie, Wenezueli, Nowej Zelandii. Podróż zajęła mu 1,5 roku, ale po powrocie wiedział, kim chce być i co chce w życiu robić. Ale on wiedział, po co wyjeżdża – podkreśla Pawlak.

Emigracja szczególnie korzystnie wpływa na rozwój zawodowy. – Dla każdego, kto wyjeżdża do pracy za granicę jest to nowe doświadczenie, umiejętność lub nieumiejętność odnalezienia się w nowym środowisku pracy. Przy okazji również nauka innego języka i systemu pracy. To niewątpliwie wzbogaca pracownika – ocenia Mirosław Bieniecki, socjolog z SWPS i z Instytutu Studiów Migracyjnych.
---
ADAM:
"Przez prawie dziesięć lat pobytu w UK nastąpiła ogromna transformacja mojej świadomości. Głównie za sprawą książek, na które wreszcie mnie stać, ale nie tylko."
----
Praca w innym kraju przynosi nie tylko pieniądze, ale i pomysły na własny biznes. – Niektórzy przywożą do kraju nie tylko zarobione pieniądze, ale i inspirację. Podpatrzyli coś i chcą działać. Tak powstało w Polsce chociażby wiele knajp, klubów, małych biznesów – podkreśla Bieniecki. Socjolog zwraca również uwagę na aspekt społeczny. Obserwując inną kulturę i społeczeństwo, zwyczaje stajemy się bardziej otwarci. – Angażujemy się np. w stowarzyszenia, kluby sportowe, poświęcamy się pracy charytatywnej – mówi."

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#1723.04.2013, 23:03

Wkleje resztę bo się wk... zirytowałem:

_________________________

Polska z innej perspektywy
Wyjazd do innego kraju pozwala też inaczej spojrzeć na Polskę. Jedni oceniają kraj lepiej niż go postrzegali wcześniej, inni widzą wielkie dysproporcje między Polską a Zachodem. A jeszcze inni z dalszej perspektywy lepiej zrozumieli problemy, z którymi zmagamy się w kraju.

-----
TOMASZ:
"Cztery lata pobytu w UK pozwoliły spojrzeć na Polskę z dystansu, wyluzować, to jest ze wszech miar dobre doświadczenie. Pozbyłem się kompleksów, nabyłem ogłady kulturowej, wzbogaciłem jadłospis, dzięki językowi angielskiemu korzystam z bogatszych zasobów wiedzy, a co najważniejsze rozumiem problemy Polski."
----
Iga i Maciek Lizniewicze wracają do Polski często. – W Warszawie jesteśmy właściwie co miesiąc. Nie mamy wrażenia, że stolica jest w tyle w porównaniu z miastami Wielkiej Brytanii. Wręcz przeciwnie. Ostatnio przyjechaliśmy z grupą 40 młodych osób z Anglii w ramach programu rozwoju. Byli w szoku, że stolica Polski jest lepiej ekonomicznie i kulturowo rozwinięta niż wiele miast na północy Anglii. Nie mamy się czego wstydzić – zapewnia Maciek. Jego zdaniem na emigracji znika wiele narodowych kompleksów. Polacy doceniają np. wysoki poziom polskiej edukacji.

Rozczarowani czy świadomi?
Jednak niektórych polska rzeczywistość w porównaniu z życiem na emigracji tylko zniechęca do powrotu do kraju. Michał w komentarzu pod tekstem "Polak na emigracji" podkreślił, że po siedmiu latach życia na emigracji nie żałuję decyzji o wyjeździe. "Za każdym razem, gdy odwiedzam Polskę rzeczywistość sprowadza mnie na ziemię i romantyczna nostalgia pryska jak banka mydlana. (...) Nie wiem, czy wrócę do Polski. Oglądając polską rzeczywistość z dystansu z nieruchawym Tuskiem, szalonym Palikotem, paranoidalnym cynicznym Kaczyńskim i resztą wcale mi nie spieszno" – stwierdził.

-----
MICHAŁ:
"Moim zdaniem życie w Polsce w porównaniu z Irlandią jest bardziej meczące. Człowiek się spala, frustruje niepotrzebnymi pierdołami. Może kiedy to się trochę zmieni pomyślę o tym, a tym czasem moja córka dostanie szybciej irlandzki paszport i obywatelstwo niż polski. Dlaczego? Aby uzyskać ten pierwszy muszę wysłać jedną kopertę z dokumentami i czekać na paszport. Aby uzyskać polski muszę: zlokalizować akt urodzenia w polskim urzędzie, złożyć wniosek o nadanie peselu, jak dostanę pesel to dopiero mogę ubiegać się o paszport, wszystkie papiery tłumaczyć, wycieczka do Polski, na każdym etapie opłaty... i wszystko po, to aby stwierdzić coś oczywistego. "
------

Podobne spostrzeżenia ma socjolog Mirosław Bieniecki. – Wyjazd za granicę rzeczywiście daje spojrzenie z zewnątrz na Polskę. Przeważnie widzimy jednak, czego rządzący nie zrobili mimo że mogli i ile rzeczy jeszcze można byłoby zrobić. Wielu Polaków z tego właśnie powodu nie chce wracać do kraju. Zakładają firmy tam i do Polski przyjeżdżają jako właściciele przedsiębiorstw zarejestrowanych poza granicami kraju – wyjaśnia socjolog.

Z drugiej strony obserwacja funkcjonowania innego społeczeństwa i prawa pozwala im dostrzec, co można w Polsce zrobić lepiej. Wiedzą, że to możliwe, skoro działa w innych krajach. – Np. polska służba zdrowia może lepiej funkcjonować, skoro system opieki medycznej jest sprawniejszy w Wielkiej Brytanii, nie trzeba też stawiać setek radarów, tylko wystarczy budować nowe drogi itd. Te wnioski i spostrzeżenia Polacy przywożą właśnie z emigracji. Mam nadzieję, że zostaną na stałe wpisane w preferencje wyborcze – podkreśla Mirosław Bieniecki.

Powrotu do Polski nie obawia się Maciek Lizniewicz. – Nie boję się wrócić do kraju, jeśli kiedyś miałoby to nastąpić. Stałem się odważniejszym człowiekiem. Inaczej patrzę na to, co udało mi się osiągnąć, sukces na emigracji liczy się inaczej. Emigracja rozwija osobowość, inspiruje, pozwala docenić życie rodzinne. Według mnie emigracja tworzy lepszych Polaków – podsumowuje."

______________________

I jeszcze raz oba linki:
http://natemat.pl/58475,kazdy-powin...

http://natemat.pl/58097,polak-na-em...

A to dlatego, że każdy z nich zawiera ciekawsze tresci, niż Pani szkolne, podręcznikowe dywagacje w tym temacie.

I to nie my chcemy "lepiej". Chcemy... normalnie. To Pani "lepiej" bierze się stąd, iż to Pani patrzy z tej gorszej -bo z pewnością nie: "normalnej" perspektywy.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#1823.04.2013, 23:05

Praszam, nie zdzierżyłem. ;P

Profil nieaktywny
Trollglodyta
#1924.04.2013, 02:32

Ludzie, także ci którzy emigrują, po prostu chcą mieć dobrze. Zwłaszcza, gdy to nie są, nie wiem, jacyś intelektualiści, działacze, osoby o jakiś wyjątkowych priorytetach.

a można konkretnie po nazwiskach?

Ludzie co do zasady chcą mieć dobrze, jak najprostszą drogą osiągnąć maksimum efektu - życie na najlepszym dostępnym poziomie. Takim, który zapewnia czerpanie przyjemności z życia, z tego, na co możemy sobie pozwolić, a zapewnia przy tym poczucie bezpieczeństwa. .........................
Tak jesteśmy skonstruowani, że chcemy mieć najłatwiej i najprzyjemniej.

A słyszała kiedyś o instynktach;
samozachowawczym
rozmnażania

czasem w szkołach o tym mówią

ale nie codziennie i nie w każdej:/

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#2024.04.2013, 09:19

Swoją drogą ciekawe porówanie (w #17):
_______________________________
"Iga i Maciek Lizniewicze wracają do Polski często. – W Warszawie jesteśmy właściwie co miesiąc. Nie mamy wrażenia, że stolica jest w tyle w porównaniu z miastami Wielkiej Brytanii. Wręcz przeciwnie. Ostatnio przyjechaliśmy z grupą 40 młodych osób z Anglii w ramach programu rozwoju. Byli w szoku, że stolica Polski jest lepiej ekonomicznie i kulturowo rozwinięta niż wiele miast na północy Anglii."
_______________________________

Zestawienie stolicy państwa z przeciętnymi miastami położonymi gdzieś na północy Anglii. ;)

Profil nieaktywny
pajonk
#2124.04.2013, 12:16

ad 5- jestem w stanie zrozumiec ,ze jak ktos sie wychowywal w zasranych okolicach i towarzystwie,ma prawo tak myslec.Nie wypowiadaj sie "gdy jade do Polski",lepiej bedzie gdy napiszesz ;gdy jade do siebie.Po siedmiu latach wiecej w tobie brytyjskosci niz w samej krolowej.ad-20 a z czym ma bys zestawiona?Z Londynem?Bije go na leb,jest tylko mniejsza,ale czysciejsza.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#2224.04.2013, 12:22

Kier, mieszkałem w wawce wystarczająco długo, aby nie polemizować z... kierami.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#2324.04.2013, 12:23

Jest bardziej zadupiasta od większości miasteczek na zachodniej ścianie.

Profil nieaktywny
pajonk
#2424.04.2013, 13:08

Ale nie mieszkales w Londynie.A ja przez kolejne pare lat bywalem tam 2 razy w tygodniu. Ja mieszkam po W-wa w zasadzie to juz prawie W-wa ,od zawsze zeby i mam nieco odmienne zdanie od Twojego.Bo to zadupiastwo tworzy taki naplyw jak Ty.No ale co poradzic na to ,ze ludzie nie maja pracy i pchaja sie na sile do stolicy.

Esha_
42 985
Esha_ 42 985
#2524.04.2013, 13:43

powiedział gość na wygnaniu z UK.

Stary, jesteś mitomanem. W dupie byłeś i gówno widziałeś.

Pod wawką mieszka od groma buractwa, którego nie stać na kawalerkę w Warszawie- tak swoją drogą.

Warszawa to cienka warstwa pozłotka, spod którego wybija szambo kompleksów nieudolnie przykrytych fałszywą dumą z mieszkania w stolicy. To miasto, które potrzebuje betonu, szkła i stali, aby zakryć nimi swój prowincjonalizm, widoczny zawsze, gdy zapuścić się w jakąkolwiek uliczkę poza głównymi ciągami komunikacyjnymi.

Nie mieszkałeś w Londynie, nie mieszkasz w Warszawie... z kim ja w ogóle rozmawiam? Z gościem, który gapił się na wieżę z Big Benem i wjechał windą na trzydzieste piętro Pałacu Kultury i Nauki.
:/

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#2613.06.2013, 00:57

w Polsce praca czeka wracajcie

http://www.tvn24.pl/oboz-pracy-w-go...