Do góry

Grasz w zielone?

Grasz w zielone? Gram. Niektórzy w tej przyjaznej środowisku grze stawiają na szalę całe swoje życie i przestawiają je do góry nogami – odłączają prąd, nie używają żadnych chemikaliów, hodują własne warzywa. Inni, bardziej umiarkowani, sortowaniem śmieci, wyłączaniem zbędnego oświetlenia i oszczędzaniem wody, starają się przysłużyć ochronie Matce Ziemi. Bez względu na postawę – temat zdrowego i ekologicznego życia w zatłoczonym Londynie jest modny bardziej niż kiedykolwiek.

Zdrowe odżywianie i dbałość o zagrożone środowisko, tzw. „zielone życie” to temat wszechobecny zarówno w mediach, jak i coraz częściej w rozmowach towarzyskich. Jest to zagadnienie, którego nagłaśnianie powoduje, że niewątpliwie nie ma mieszkańca Wielkiej Brytanii, który nie znałby choć jednego powodu, aby chronić środowisko lub sposobu na to, jak zdrowiej żyć.

Brytyjska telewizja stara się uświadamiać społeczeństwo i docierać poprzez programy oparte na wskazówkach dotyczących ochrony Ziemi. Slogany głoszą, że jesteś tym, co jemy, a wybór tego, czym podróżujemy lub jakich środków czyszczących używamy, niezmiernie wpływa na środowisko, w którym żyjemy.

Obecnie panuje już nawet swego rodzaju moda na kolor zielony. Pierwsza moda, przeciwko której nikt nie jest w stanie nic złego powiedzieć, ponieważ jest ona pożądana i godna naśladowania.

Nasuwa się jednak pytanie – jak przerodzić trend w przyszłość, aby skutecznie pomóc planecie i własnemu zdrowiu, zanadto nie nadszarpując kieszeni? Nie pomaga bynajmniej wydawanie miesięcznej wypłaty w sklepie ze zdrową, ale jednocześnie drogą żywnością Fresh&Wild, do którego na dodatek dojedziemy naszym wielkim, przerażającym dla środowiska 4x4, czy noszeniem ekologicznych majtek (bo „zielone życie” to również bielizna, koniecznie zrobiona z wełny z bambusa lub soi).

Eko-porady po polsku

Dla nas, Polaków, wiejskie otoczenie, spacery, jazda na rowerze, zdrowe odżywianie, jarzynki z ogrodu babci i świeży chlebek to nie żaden rarytas ani ekstrawagancja, ale jeszcze do niedawna rzeczywistość.

Mieszkając na Wyspach przyjmujemy, że to nie to samo, co w Polsce, więc godzimy się z tutejszym trybem życia, próbując się dostosować. Życie zgodne z naturą wydaje się ironicznie nienaturalne. Przy obecnych problemach ekonomicznych, wzrastającej inflacji i tym samym cen, wygląda na to, że zachowanie lub rozpoczęcie „zielonych” nawyków może stać się coraz trudniejsze.

Nieuniknione więc, że również Polacy, jako mieszkańcy Wielkiej Brytanii, zaczynamy zadawać sobie pytania: czy warto przejmować się tymi eko-poradami, czy to tylko trend, który jak wszystko przeminie po jakimś czasie, czy może inwestycja na całe życie? I jeśli jednak to ostatnie, to czy nas na to stać? A co, jeśli pragniemy być ekologiczni, ale musimy pozostać ekonomiczni?

Oszczędzając... tracimy

Zakupy w ekstrawaganckiej stolicy często oparte są na nieskończonych poszukiwaniach miejsc, gdzie wydamy najmniej pieniędzy. Dotyczy to najczęściej odzieży oraz produktów spożywczych. Regularnie odwiedzamy Tesco, Asdę, Primark, Peacocks i inne, obiecujące nam słynne „value for money”. To założenie niekoniecznie jednak sprawia, że na dłuższą metę oszczędzamy, ponieważ jak wiemy, na przykład tanie ubrania są gorszej jakości, co oznacza szybsze ich niszczenie oraz częstsze kupowanie nowych.

Większość z nas z pewnością zna, a wielu (w szczególności płeć żeńska) kupuje, w najtańszym i niewątpliwie najpopularniejszym w Wielkiej Brytanii gigancie odzieżowym Primark. Nie potrafimy oprzeć się pokusie posiadania najmodniejszego ciuszka za parę funtów. Niewielu z nas jednak zastanawia się, skąd pochodzi i jak ta odzież jest produkowana i – co najbardziej szokujące – jakim cudem tak niewiele kosztuje. Przymykamy oczy na nieuniknioną prawdę na rzecz modnego wyglądu.

W czerwcu tego roku angielska telewizja BBC w programie „Panorama” po części otworzyła oczy konsumentom, ukazując problem nieletniej siły roboczej w Indiach, wspierającej między innymi Primark, pracująca za mniej niż 13p na godzinę. W samym New Delhi jest ponad 15000 fabryk odzieży (!), gdzie nawet 10-letnie dzieci pracują po piętnaście godzin dziennie, w zatłoczonych, brudnych salach. Ponadto często są zmuszane do spania na tych samych podłogach, na których harują w ciągu dnia.

Moda na zdrowie

Czy więc w tej sytuacji na pewno oszczędzamy? Jak głosi powiedzenie, biedni ludzie nie wiedzą, że nie stać ich na tanie rzeczy. Wielu z nas niestety nie patrzy na jakość produktu, ale fakt, aby podążyć za modą.

25-letnia Monika, pracująca jako menedżerka w barze w centrum Londynu, wydaje większość tygodniowych wypłat na zakupy w Primarku. Jak sama mówi, pozwala jej to być modną, nosić to, co jest na czasie i za małe pieniądze. Prawda jest jednak, że taka odzież szybko niszczy się w praniu i często już po miesiącu nie nadaje się do dalszego noszenia. Kwestia ciągłej zmiany stylu jest również bardzo istotna. Moda w Anglii jest bowiem jak tutejsza pogoda – nieprzewidywalna i ciągle się zmienia. Kupowanie tam niekoniecznie więc szczędzi naszych kieszeni.

Podobnie sytuacja wygląda przy wyborze sklepów spożywczych. Większość z nas robi zakupy w supermarketach, ponieważ jest to szybki, z pozoru najtańszy i efektywny sposób, aby nabyć niezbędne produkty. Jednakże często zachęcają nas one do konsumpcji niezbyt zdrowej żywności, przepełnionej cukrem, solą i wszelkimi rodzaju modyfikowanymi genetycznie składnikami.

Większość promocji, które oferują, takich jak „2 w cenie 1” to tzw. „ready meals” – pełne konserwantów potrawy, bardzo rzadko warzywa czy owoce. Zmęczeni po pracy, spragnieni szybkiego obiadu, sięgamy więc po te „gotowce”, aby ułatwić sobie życie i oczywiście oszczędzić. Widząc, że za 99p możemy zjeść cały „pożywny” obiad, złożony z mięsa, ziemniaków i paru groszków, podgrzewając to tylko w kuchence mikrofalowej, z wygody kusimy się na to, wierząc, że rzeczywiście nas to nasyci.

Slogany promocyjne zachęcają nas również do korzystania z ofert, w rezultacie więc kupujemy dużo więcej, niż zamierzaliśmy. Widząc, że za parę pensów więcej możemy wziąć podwójną ilość sera, słodkich rogalików, mrożonych potraw, chipsów, a najczęściej słodyczy, zbaczamy z naszej zaplanowanej drogi zakupowej i wracamy do domu z mnóstwem reklamówek.

Podobnie rzecz się ma przy wyborze sklepowych „produktów firmowych” – niemal każdy supermarket je posiada i są one dużo tańsze niż inne. Często jednak takie produkty nie są dobre dla naszego zdrowia niż te znane i sprawdzone. Przykładem mogą być jogurty, które w hipermarkecie można kupić nawet za kilkanaście pensów, lecz mają one w sobie mnóstwo środków koloryzujących, często tylko 3,5 proc. owoców, a ich smak jest bardzo sztuczny. Podobnie jest z chlebem, który im tańszy, tym bielszy, sztuczniejszy i... mniej pożywny.

Promocja a rozsądek

Maria i Kamil, para z Wrocławia od kilku lat mieszkająca w południowo-wschodnim Londynie jest dowodem na to, że w stolicy można żyć zdrowo i oszczędnie, trzeba tylko chcieć. Nigdy nie kupują gotowych potraw lub produktów tylko dlatego, że są tańsze.

– Kiedyś żywiłam się wyłącznie najtańszym jedzeniem – zupki w torebkach, „ready meals”, próbując oszczędzić parę funtów. To, co jadłam, nie miało dla mnie większego znaczenia. Szybko zdałam sobie sprawę, że bardzo źle wpływało to na moje zdrowie, cały czas byłam zmęczona, miałam kłopoty z cerą. Postanowiłam więc diametralnie zmienić swoją dietę i już nigdy więcej nie oszczędzać na jedzeniu. Moje samopoczucie od razu się poprawiło. Odtąd stałam się fanką zdrowego odżywiania i trybu życia, w pozornie niezdrowym Londynie – kończy Maria.

Faktem jest, że za zakupy zrobione rozsądnie, z wyborem lepszej jakości produktów, rachunek często może być dużo wyższy. Jednak to niekoniecznie znaczy, że jesteśmy rozrzutni.

– Droższy, wieloziarnisty chleb przetrwa dłużej niż biała, napompowana niekreślonymi substancjami gąbka, którą trudno nazwać chlebem, kosztująca niewiele ponad 20 pensów – twierdzi Maria, 25-letnia studentka fotografii, dodając: – Trzeba też otworzyć oczy, aby dostrzec, że supermarketowe promocje wcale nie sprawiają, że oszczędzamy. Wiele razy przekonałam się już, że mogę kupić dużo więcej owoców czy warzyw, jeśli wybiorę je sama indywidualnie. Wychodzi dużo taniej niż te zapakowane, znajdujące się na półce ze znaczkiem „super oferta”. Supermarkety zaprzeczają więc samym sobie, a my tego nawet nie zauważamy. Ludzie, którzy wybierają mniej zdrowe produkty, nie robią tego tak naprawdę, żeby zaoszczędzić. Robią to wyłącznie z lenistwa. Łatwo jest nam, Polakom, narzekać, jaka Anglia jest niezdrowa, skoro nie chce nam się gotować, a nawet czasem przeczytać etykietek, aby dowiedzieć się, co znajduje w ich gotowym jedzeniu – podkreśla.

Leniwi Brytyjczycy

Każdy supermarket i coraz więcej sklepów ze zdrową żywnością oferuje tzw. „żywność organiczną”, czyli niemodyfikowaną genetycznie oraz dostarczaną przez lokalnych producentów. Wielu spekuluje jednak nad autentycznością tych produktów, szczegolnie, że trzeba za nie słono zapłacić.

– W Anglii jest teraz trend, ludzie mają fobię na punkcie „organic”, szczególnie ludzie bogatsi, chociaż „organic” nie zawsze oznacza zdrowsze czy lepsze. Organiczne jajka na przykład nie mają żadnego smaku, a kosztują o wiele więcej niż zwyczajne – dodaje Kamil, chłopak Marii.

Para przyznaje, że ma obsesję na punkcie zdrowego jedzenia, ale nie uważa, żeby to było nadzwyczaj kosztowne. – Nie czuję, aby zdrowe odżywianie szczególnie wpływało na moją kieszeń. Nawet w Londynie możesz żyć i jeść zdrowo i wcale nie zbankrutować. Ludzie tutaj, podobnie jak w Ameryce, konsumują za dużo, dlatego wydaje im się, że wszystko jest drogie. Poza tym tzw. „junk food” uzależnia, więc kupuje się go coraz więcej, a zdrowe jedzenie starcza nam na dłużej. W rezultacie więc, nawet jak coś jest droższe, to i tak oszczędzamy. To również inwestycja w swoje własne zdrowie – twierdzi Maria.

Co jednak jeśli ciężko pracujesz i żyjesz w biegu, jak wielu mieszkańców Wielkiej Brytanii? 24-letni Adam Francis, Anglik pracujący w londyńskim City, ma alternatywę. Mimo bardzo intensywnego trybu życia zawsze przygotowuje swój własny „lunch” i gotuje w domu.

– Kupuję świeży chleb, mięso i warzywa za 5 funtów i starcza mi to spokojnie na lunch na całe pięć dni pracy. Irytuje mnie po prostu, jak małe porcje kanapek pakują w paczki, a ich cena dochodzi czasem nawet do 4 funtów. Poza tym nigdy nie wiadomo, ile tak naprawdę te kanapki leżą na półkach sklepów i co w nich jest – podkreśla Adam. Zapytany, czy Londyn musi być taki kosztowny, odpowiada: – Brytyjczycy są strasznie leniwi. Z tego lenistwa wydają więcej i to na niezdrowe jedzenie. Pracuję po 60 godzin tygodniowo, a mimo to jestem dowodem na to, że przy tym nadal zdrowo i oszczędnie żyję.

Proste sposoby na ekologiczną ekonomię

Czy można więc żyć zdrowo, zgodnie z naturą, a przy okazji tanio w Londynie? Tak, trzeba tylko chcieć wykonać m.in. tak proste czynności jak zakręcanie wody przy myciu zębów, wyłączenie niepotrzebnego światła w pokoju, w którym nie przebywamy. A przecież są to również sposoby na zmniejszenie rachunku pod koniec miesiąca.

Nawet Boris Johnson, burmistrz Londynu, jest słynny ze swoich „zielonych” pomysłów. Zachęcił on między innymi mieszkańców Londynu do porzucenia transportu publicznego na rzecz rowerów. Czyż to nie najlepszy i najłatwiejszy sposób na oszczędność pieniędzy? Ilość rowerzystów na ulicach stolicy rośnie jak grzyby po deszczu, warto więc wierzyć w skuteczność i słuszność jego działań. Transport publiczny jest zarówno kosztowny jak i uciążliwy, trasy, które codziennie pokonujemy, aby dotrzeć do pracy, często mogą być pokonywane przy użyciu roweru. To doskonale łączy ekonomię z ekologią, a przy okazji oczywiście dodaje nam zdrowia i sprawności fizycznej.

Ekologia dla każdego

Niewątpliwie błędne jest przekonanie, że eko-życie przeznaczone jest tylko dla ludzi dobrze usytuowanych. Każdy może zdrowiej żyć, w każdym miejscu na Ziemi. Warto jest w tym celu poświęcić więcej uwagi produktom, które decydujemy się kupić dla „oszczędności” i jednocześnie być ostrożnym przy wszelkiego rodzaju ofertach promocyjnych. Nasze obecne wybory mogą bowiem wpłynąć na naszą przyszłość i... los całej planety. Otwarcie oczu na nieuniknione fakty może być pierwszym krokiem ku zdrowszemu, bardziej ekologicznemu życiu.

Komentarze 1

snow_crash
9 022
snow_crash 9 022
#111.10.2008, 09:24

ja gram w 'zielone' i czasem w 'brazowe' ;)