„Wracam do Polski bo jestem za słaby. Nie potrafię tu żyć” – tak myśli coraz więcej Polaków przebywających na Wyspach. Zanim ten argument ujrzał światło dzienne słyszeliśmy głównie o tym, że wracają Ci, którym się nie powiodło lub zgromadzili już sporo środków na koncie, by wybudować w Polsce dom lub kupić mieszkanie. Ostatnio także pojawiają się sygnały, że wracamy, bo w kraju jest lepiej….
Ania ma 25 lat. Przyjechała do UK rok temu. Pracuje fizycznie. Praca w Londynie to jej jedyna szansa na zarobienie na długi w Polsce. Nie jest tu szczęśliwa. Najbardziej dokucza jej samotność. W Polsce ma siostrę i najbliższych przyjaciół. Tutaj znalazła nowego chłopaka. Ania przyznaje że nie jest to jej wielka miłość. – Tak naprawdę jestem z nim bo boję się być sama. Tutaj samotność jest okropna. Ja nie umiem być sama. – zwierza się dziewczyna. Ciągle praca i praca. Weekendy praca, wieczory praca. Wracasz do domu i nie masz się do kogo odezwać. Momentami chcę się poddać – ciągnie. Ania myśli o powrocie do Polski, boi się jednak że nie będzie to możliwe bo w Polsce nie znajdzie tak dobrze płatnej pracy. Ma zaledwie średnie wykształcenie bez matury.
Jestem sam
Samotność najbardziej dokucza tym, którzy przywykli do towarzystwa. Często są to osoby które z trudem odnajdują się w nowej rzeczywistości. Tacy ludzie nierzadko potrzebują prowadzenia przez innego człowieka, który doda im motywacji, zaproponuje jakieś rozwiązanie, pomoże znaleźć pracę. Nie generalizując jednak, samotność dokucza także tym, którzy w Polsce pozostawili bliskich i nie radzą sobie z tęsknotą.
„Wróciłem do żony” – opowiada Marcin – „namawiałem ją na przyjazd tutaj, ale ona się nie zgodziła. Nie lubi Londynu. Nie chciała słyszeć o przeprowadzce. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko więc po trzech miesiącach nie wytrzymała i zorganizowała mi powrót do domu. Znalazła mi także pracę w Polsce.”
Zbyt szybko, zbyt dużo
Szybkie tempo życia, praca bez przerwy to czasem powody dla których Polacy czują się zbyt słabi, by udźwignąć problemy dnia codziennego. W Polsce życie toczy się wolniej, decyzje i plany na przyszłość dotyczą zwykle przyszłości odległej o rok lub nawet kilka lat. W UK przyszłość znaczy jutro, za tydzień. Nie każdy jest na to gotowy, nie każdy potrafi dostosować się do tak wymagającego trybu życia. Zwłaszcza że stawka jest wysoka: reagujesz szybko albo znikasz z rynku.
Takie „zniknięcie” wiąże się zazwyczaj z utratą stabilizacji finansowej, dobrej pracy lub możliwości na lepszą. Porażki przyczyniają się do decyzji o powrotach do kraju. Lecz nie tylko o porażkach mówimy i nie należałoby także oceniać decyzji Polaków przez pryzmat magicznego słowa „porażka”.
Czynnikiem decyzyjnym jest często narastająca potrzeba wytchnienia, która dochodzi do głosu w momencie wyczerpania czy kryzysu emocjonalnego. Urwać się choć na chwilę, uciec od stosu problemów, hałasu, presji otoczenia. Czasem potrzeba ta jest tak silna że dla sporej ilości Polaków jedyną szansą na rozładowanie jej jest powrót do Polski.
Napędzająca nadzieja
Majka jest kobietą zadbaną, bardzo atrakcyjną, ma w sobie dużo energii, wzbudza respekt. Jest zdecydowana, potrafi działać szybko, ma umiejętności menadżerskie. Ma dobrą pracę. Mimo, że jest kobietą biznesu, mówi o sobie, że od środka zjada ją tęsknota za krajem. Myśli o powrocie. Mówi że unika krótkich wyjazdów do Polski bo bardzo je przeżywa. Sylwestra spędza u znajomych w polskich górach – kameralnie, domowo, po polsku, bo tego jej brak.
Takich osób jest więcej. Mimo, że w UK radzą sobie świetnie, to plany na przyszłość wiążą z Polską. Przynajmniej, jak mówią, mają taką nadzieję, bo nic konkretnego nie planują, nie ustalają. Być może ta nadzieja wystarcza takim osobom do życia w poczuciu tymczasowego zaspokojenia, komfortu. Być może czują że jest jakaś alternatywa i tylko oni sami decydują kiedy z niej skorzystać.
Bezradni i bezsilni
Problem siły lub jej braku dotyczy także dylematów rodzin z dziećmi. Tu jednak większą rolę niż słabość odgrywa bezradność, bezsilność. Bywa, że rodzicom nie udaje się przezwyciężyć trudności związanych z okresem adaptacji dziecka do nowych warunków. Wtedy poddają się i wracają do Polski.
Zdarza się że brak znajomości angielskiego utrudnia sprawę, bo gdy dziecko ma problemy w szkole, gdy w nocy budzi się z krzykiem, że tęskni za babcią rodzice nie udają się do specjalisty. Bywa także, że problemy zdrowotne dziecka i brak zaufania do brytyjskiej służby zdrowia nakłania rodziców do szukania pomocy w Polsce. Czasem, mimo iż problemy wychowawcze i adaptacyjne udałoby się rozwiązać tu, na miejscu, Polacy wybierają wydawałoby się najprostsze rozwiązanie – powrót do Polski.
Niezbędne poczucie bezpieczeństwa
Niezależnie od tego jakie jest sedno problemu i czy Polakom udaje się poradzić sobie z nim tu w UK, coraz częściej nasi rodacy podkreślają że główną przyczyną powrotu do kraju jest brak siły i wsparcia. Te dwa jakże istotne elementy, gdy ich zabraknie, zaburzają w nas poczucie bezpieczeństwa, które jest podstawą do jakichkolwiek działań.
Na nim właśnie buduje się poczucie własnej wartości, pewności siebie, motywacji do działania w sytuacjach kryzysowych. Nie każdy z nas potrafi je w sobie odbudować samodzielnie, niektórym niezbędna jest pomoc i wsparcie drugiego człowieka. W miejscu, gdzie trudno o prawdziwych przyjaciół, gdzie życie bezlitośnie pędzi do przodu, wcale nie jest łatwo utrzymać się „na fali”. Takim miejscem jest właśnie Wielka Brytania.
Komentarze 27
Poplakalem sie ze wzruszenia. Czy to przypadkiem nie ta sama Ania z Lublina co na dzien dobry lizala buty swojej murzynskiej chlebodawczyni?
moim zdaniem główną przyczyną rozczarowań Polaków w UK jest (choć może była) niska cena funta... nie oszukujmy się szybki zarobek miał siłę zdolną do zmian przyzwyczjeń, a większość Polaków przyjechała tutaj po funty.... większość też przyjechała na czas określony, choć może bliżej niesprecyzowany...
dorabianie ideologii do powrotów Polaków jest dla mnie sposobem na nudę dla pseudosocjologów oraz dziennikarskim wypychaczem....
wielomilionowa społeczność ogromnie zróżnicowana pod względem cech osobistych nie da się tak łatwo wepchnać w ramki jednego obrazu...
zmęczenie ciułaniem funta wygrywa z tęsknotą do starych zwyczajów i przyzwyczajeń oraz korzeni, tym szybciej im szybciej zostaje odczarowany obraz mnie jako bogacza z foruną zdobyta na wyspach... więc łatwiej już ustalić datę końca "delegacji"....
jaek
zapewne wy wszyscy tęsknicie za (krajem) mamą bo macie syndrom nieodciętej pempowiny,
najlepiej jedcie już do kraju to kaczory podadzą wam płetwe
Jak zwykle taki madry artykul napisal kolejny pseudo pegagog ze wsi baranowej.
Ja skomentuje ten artykuł w ten sposob bla...bla...bla...:))))