W ciągu ostatnich kilku tygodni zewsząd dobiegały nas pogłoski o masowych powrotach emigrantów do Polski. Miał nas do nich popychać tutejszy kryzys gospodarczy, słaby kurs funta oraz widmo masowych zwolnień. Ale i ja, i Wy ciągle tu jesteśmy.
No bo dlaczego mielibyśmy wracać, skoro w Polsce średnie zarobki są ciągle niższe niż na Wyspach, bezrobocie jest tam ciągle wyższe, a w porównaniu z innymi obywatelami Unii Europejskiej przeciętny Polak mieszkający w Polsce jest zamożniejszy tylko od Bułgara i Rumuna?
Kasia i Paweł są młodziutką parą, która od ponad dwóch lat mieszka w Bristolu. Zgodnie twierdzą, że na razie nie chcą wracać do Polski: "Ciągle nie poprawiło się tam na tyle, by przekonać nas do powrotu. Tutaj poziom życia jest o wiele wyższy. Nawet ktoś, kto zarabia minimalną stawkę jest w stanie żyć na dobrym poziomie. Ja jestem bez studiów, większego doświadczenia zawodowego, nie mam tyle oszczędności, żeby otworzyć własny biznes, więc jaką pracę mogłabym znaleźć po powrocie do Polski?" – pyta retorycznie Kasia, która na Wyspach zatrudniona jest w biurze.
Paweł, pracujący jako monter okien tłumaczy z kolei, że w Polsce ciągle nie wiele osób stać na takie luksusy jak wakacje w ciepłych krajach. A jego wspólnik właśnie wrócił z Egiptu. "Ludzie powoli się tu ustawiają. Mieszkają całymi rodzinami, mają fundusze emerytalne, kupują mieszkania i wbrew temu co mówią media wcale nie myślą o powrocie."
Emigracja długoterminowa
Z takimi opiniami zgadza się socjolog Leszek Gajos: "Młodzi emigranci mają przecież znajomych, którzy zostali w kraju. Dowiadują się, jak wygląda nasz rynek pracy. Jeśli mają na Wyspach ugruntowaną pozycję, zostają."
Zdaniem specjalistów wielu Polaków woli też przeczekać kryzys w Wielkiej Brytanii niż w Polsce, bo tu sytuacja jest bardziej przewidywalna. "Poza tym zmiana pracy w tej chwili obarczona byłaby zbyt dużym ryzykiem" – twierdzi Krystyna Iglicka, ekspert od spraw migracji Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Sytuacja, w której globalny kryzys zatrzymuje imigrantów zamiast zachęcać do powrotu, to z resztą znany od dawna mechanizm. "Podobnie było już w 1973 r. podczas kryzysu paliwowego. Wtedy również wszyscy spekulowali na temat powrotów emigrantów do swych krajów. Tak się jednak nie stało. Ukuto wówczas powiedzenie, że nie ma bardziej stałego imigranta niż imigrant czasowy" – opowiada Iglicka.
Funt kontra złotówka
Wśród wielu emigrantów zrewidowanie ewentualnych planów na powrót do kraju spowodował też niedawny wzrost wartości funta. 23 października jego średni kurs wyniósł 4,85 zł., osiągając najwyższą wartość od ośmiu miesięcy. "Nikt się nie spodziewał, że sytuacja tak drastycznie się zmieni. Jeszcze dwa miesiące temu słyszałem prognozy mówiące o tym, że do końca roku funt spadnie do 3 zł" – mówi pracujący w jednej z restauracji w Birmingham Wiesław, który chciał wracać z rodziną do Polski, ale się rozmyślił.
I choć w ubiegłym tygodniu złoty ponownie zaczął się umacniać, to zdaniem ekonomistów jego potencjał spadkowy jeszcze się nie wyczerpał. Według Damiana Rosińskiego z Capital Management, przy bardzo mało płynnym rynku międzybankowym wahania złotego są duże i nie jest wykluczone, że przy tak wysokiej niepewności złoty może jeszcze stracić w najbliższym czasie na wartości.
Siła nabywcza funta i złotego
I tak osłabienie złotego względem funta z jednej strony dało nam nadzieję, że ciągle opłaca się pracować w Wielkiej Brytanii, z drugiej zaś pokazało, że wahania wartości walut są często nieprzewidywalne. Rozważając za i przeciw powrotu do kraju warto więc porównać siłę nabywczą funta i złotówki. To ona określa ile dóbr możemy kupić za jednostkę danej waluty.
Według Adama Pawłowicza, dyrektora londyńskiego Centrum Finansowego mBank-u dużo się ostatnio wydarzyło jeśli chodzi o siłę nabywczą polskiej i brytyjskiej waluty: "Siła nabywcza funta bardzo mocno się osłabiła, a złotówki wzmocniła , ale myślę, że jeszcze dużo czasu musi upłynąć zanim te wartości się zrównają. Tutaj w dalszym ciągu średnia płaca wynosi w granicach 25 000 funtów rocznie, podczas gdy w Polsce raptem udało nam się przekroczyć 3 000 złotych miesięcznie (3.228,98 zł - przyp. aut.), co daje maksymalnie 8 000 funtów rocznie, czyli trzykrotnie mniej. Oczywiście koszty życia w Wielkiej Brytanii są wyższe, ale też nie wszystkie. Koszty wynajmu, czy zakupu nieruchomości w dalszym ciągu są wysokie, ale jeśli chodzi o żywność i ubrania to różnica ta nie jest tak duża. Dla przeciętnego mieszkańca warunki życia w Wielkiej Brytanii są korzystniejsze niż w Polsce, oczywiście dopóki ma pracę, lub nie ma problemów z jej znalezieniem" – tłumaczy Pawłowicz.
Poziom życia
Wprawdzie pensje Polaków powoli zaczynają zbliżać się do poziomu wynagrodzeń obywateli państw europejskich należących do Starej Unii, ale poziom życia w Polsce jeszcze długo może odbiegać od unijnych standardów.
Pensje wśród nowych państw członkowskich rosną, ponieważ gospodarka tych krajów szybciej się rozwija. Co więcej, po otwarciu granic i exodusie specjalistów ci, którzy zostali są cenieni. Rosnące zarobki nie są jednak wskaźnikiem wzrostu zamożności społeczeństwa – jest nim dochód narodowy przypadający na jednego mieszkańca (PKB per capita) przy uwzględnieniu siły nabywczej ludności. A ten jest niestety w Polsce bardzo niski - naszą zamożność szacuje się zaledwie na 55% unijnej średniej. Według danych opublikowanych pod koniec czerwca przez Eurostat, biedniejsi od Polaków są tylko Rumuni i Bułgarzy. Najwyższy poziom PKB per capita odnotowano w Luksemburgu (276%. średniej), na następnym miejscu znalazła się Irlandia (146%), a później Holandia (131%). Wielka Brytania osiagnęła dochód na głowę bliski unijnej średniej – 115%. Szacuje się, że nawet jeśli tempo wzrostu płac w Polsce się nie zmieni, to dogonienie naszych zachodnich sąsiadów zajmie nam co najmniej 20 lat.
Bezrobocie
Niektóre media jako potencjalną przyczynę masowych powrotów emigrantów do Polski podawały wzrost bezrobocia na Wyspach. – Trzeba jednak pamiętać, że jeśli mówimy o wzroście bezrobocia w Wielkiej Brytanii, to w pesymistycznym wariancie dojdzie ono do 5, 5 – 6%. Dalej więc będzie istotnie niższe niż w Polsce – zauważa Adam Pawłowicz.
Co więcej, światowy kryzys finansowy także w Polsce spowoduje wzrost bezrobocia. Zdaniem Biura Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC), październikowe notowania wskaźnika rynku pracy świadczą o słabnącym tempie spadku bezrobocia w Polsce. Według zeszłotygodniowych informacji dziennika „Polska”, w przyszłym roku stopa bezrobocia, która dziś wynosi 8,9%, może przekroczyć 10%.
Sygnałów świadczących o tym, że sytuacja na rynku pracy się pogarsza, jest coraz więcej. Największy polski portal Pracuj.pl zanotował w trzecim kwartale br. znaczny spadek liczby ofert: zgłoszono ich zaledwie 54 800 - o 2 500 mniej niż w II kwartale.
Mniej ofert pracodawcy zgłaszają też do urzędów pracy. Jak podał GUS, we wrześniu 2008 r. pracodawcy zgłosili do urzędów pracy 105 300 ofert pracy, przed rokiem - 106 400. Coraz więcej firm zapowiada natomiast zwolnienia: we wrześniu aż 236 zakładów pracy zadeklarowało zwolnienie w najbliższym czasie 15 600 pracowników, podczas gdy przed rokiem 133 takie zakłady zapowiadały redukcję 5 800 etatów.
Should I stay or should I go?
Mieszkający w Wielkiej Brytanii Polacy dalecy są od dylematu dręczącego wokalistę legendarnej brytyjskiej grupy The Cash, który w jednej z piosenek pyta „mam zostać, czy iść?”. Według prof. Krystyny Iglickiej, emigranci doskonale zdają sobie sprawę z tego, iż Polska nie jest jeszcze krajem „mlekiem i miodem płynącym”, a w regionach, z których pochodzą, nadal nie ma pracy. "Poza tym wielu z nich zdążyło się już zorientować w brytyjskim czy irlandzkim systemie socjalnym, a zasiłki, które otrzymują, pozwolą im przetrwać kryzys" – tłumaczy prof. Iglicka.
Jak z kolei podsumowuje Grzegorz, który od sześciu lat pracuje w Londynie jako murarz, nie ma sensu panikować, bo obecna sytuacja to powtórka z początku lat 90: "Skoro wtedy Wielka Brytania wyszła z kryzysu, to wyjdzie i teraz. Zła passa potrwa może jeszcze rok, półtora, a później wszystko się unormuje".
Komentarze 50
Co do tych rozbierznosci z tego co sie czyta i slyszy - wiele z tych opini to sa opinie tworzone przez rozne fora czy poprzez badania przeprowadzane na Internautach - mysle ze dosc maly % emigrantow ma powazny kontakt z Internetem, dodatkowo najczesciej a to ludzie lepiej wyksztalconi, znja lepiej angielski, pracuje na lepszych stanowiskach, zyja w UK w lepszych warunkach (maja w koncu internet w domu) niz przecietny zarobkowy emigrant. Ta grupa jest znacznie mniej narazona na turbulencje disiejszego kryzysu ekonomicznego i tez mniej zainteresowana jest kursem funta - wiec duzo mniej takich osob bedzie wracac do polski.
Jezeli ktos kupil dom tutaj ,samochod ,ma stala dobrze platna prace to trudno zeby dla iluzorycznych korzysci rzucal wszystko i wracal do Polski .
Nie ma po co wracać do Polski. Jak już to można szukać pracy w Danii czy Norwegii:
www.praca4u.net
"Maciej" dobrze pisze... poco wracac jesli tutaj jest dobrze... wiele ludzi wraca do polski... mija kilka miesiecy i wracaja na wyspy.
Wedlug moich informacji grobo ponad polawa z tych co wracaja to ludzie ktorzy nie znaja podstaw jezyka angielskiego i ciezko im sie komunikowac nie tylko z sasiadami i miejscowymi... ale rowniez z pracodawca...
Szkoci maja o nas fajnie zdanie: "Po czym poznac Polaka?? Po tym ze nie zna angielskiego."
Szkoci maja o nas fajnie zdanie: "Po czym poznac Polaka?? Po tym ze nie zna angielskiego."
Ja pracuję z Francuzami i dla mnie to oni są przykładem kompletnej nieznajomości języka, no ale jakoś egzystują tutaj i na nich nikt złego słowa nie powie.