Do góry

Życie w rozkroku

Zaraz po powrocie nie jest źle. Potem dopiero robi się mniej ciekawie. Jak już przejdzie ta cała "popowrotowa" euforia. I wtedy pojawia się myśl: "Do Londynu mogę zawsze wrócić. Kto wie, może już niedługo?"...

Podróżuję po Polsce i spotykam się z tymi, którzy powrócili. Z Anną w Krakowie. Rynek jest piękny, majestatyczny, a przede wszystkim pełen życia. Ceny londyńskie, albo i lepiej. Są też turyści, kawiarnie, za rogiem słychać angielski, czuje się Europę. Anna jest krakowianką, wróciła do swojego miasta rok temu po 6 latach w Londynie. Mimo że bywało tam różnie, to dzisiaj pozostały tylko dobre wspomnienia.

Z Dagmarą umawiam się w Hard Rock Cafe w Złotych Tarasach. Od pół roku dojeżdża codziennie z Łodzi do pracy w stolicy. Męczą ją te dojazdy, ale jej partner ma swoje mieszkanie w Łodzi. Tak jest na razie łatwiej. Może niedługo przeniosą się do Warszawy? Może, tego Dagmara jeszcze nie wie. Ma za sobą Londyn i Dublin. 4 lub 5 lat. Nie pamięta ile dokładnie, ten czas tak szybko mijał.

Z Pawłem rozmawiam tylko przez telefon, bo nie ma już go w Polsce. Wrócił co prawda tutaj, bo tęsknił za żoną i dzieckiem. Ale wytrzymał tylko kilka miesięcy. Londyn okazał się jak narkotyk.

Nie potrafię się przestawić na polską bylejakość.

Dagmara ma 27 lat. Jest dziennikarką. W Londynie współpracowała z polonijnymi mediami. Po Londynie był Dublin. Świetna praca w szkole językowej. Uczyła irlandzko-polskie dzieci polskiego. Tego lata podjęła decyzję: wracam.

Wróciłam, bo nie łączyłam swojej przyszłości z Irlandią. Nie chciałam też cały czas być z dala od rodziców. Poza tym, miałam takie wrażenie, że żyjąc za granicą, nie można ułożyć sobie normalnego życia, że to tak jakby się było na nieustających wakacjach. Wydawało mi się, że dopiero w Polsce zdołam bardziej realnie żyć. Chociaż teraz myślę, że to było złudne, naciągane, nieprawdziwe uczucie.

Moje pierwsze odczucia po powrocie? Było świetnie. Lato, słońce, siedziałam u rodziców w Toruniu i byłam pełna dobrych pomysłów i energii. Na tej fali dostałam pracę w Warszawie. Szukałam przez pracuj.pl. Byłam na czterech rozmowach. Na jednej z nich, w wydawnictwie, mimo że jestem bardzo krytyczną osobą wobec siebie, to wydawało mi się, że świetnie wypadłam. Spełniałam wszystkie oczekiwania. To, że jednak nie zostałam wybrana, bardzo mnie rozczarowało.

Ostatecznie znalazłam pracę w niedużej firmie marketingowej, ale pomyślałam, że na początek to niezła sprawa. Zaproponowano mi 4 000. Chociaż w Irlandii założyłam, że to będzie najniższa stawka, okazała się jedną z najwyższych.

Szybko dopadła mnie proza życia. Może opiszę taki obrazek. Z Łodzi do Warszawy jedzie się PKP półtorej godziny. Od lat te same pociągi. Ciężko uwierzyć, że jesteśmy w Unii. Te same cuchnące toalety, zadymione przedziały, jakby przepis zakazu palenia nikogo w tym kraju nie obowiązywał. W stolicy, w hali na dworcu centralnym, ludzie przepychają się w kolejce po bilety. Potykają się o siebie, zachodzą sobie drogę, ale nikt nic nie mówi. Bo słowo "przepraszam" nie istnieje. Tymczasem z Londynu do Warszawy leci się nieco ponad dwie godziny. Na lotnisku, po wcześniejszym odprawieniu się w internecie, nadanie bagażu przebiega względnie szybko. Nadmiar czasu można spędzić w strefie duty free. I zaopatrzyć się w towary, które w Polsce są niebotycznie drogie.

Średnia zarobków w Wielkiej Brytanii to dzisiaj około 2 000 funtów, w Polsce, nieco ponad 2 000. Zatem ceny biletów 31 zł za trasę Łódź – Warszawa i 100–120 funtów za Londyn – Warszawa są w dwóch przypadkach adekwatne do zarobków. Mimo to wybrałam Polskę, bo założyłam, że tu jestem u siebie i nie trzeba się przedzierać przez siatkę tajemnic obcych zwyczajów i ludzi. Ale rzeczywiście nie myślałam, że zaczną mnie denerwować, takie małe rzeczy, jak chociażby dworce, pani w kasie, która nigdy się do nikogo nie uśmiecha i tak bardzo rzadko mówi: "dziękuję", "proszę", "udanej podróży".

Trudno się przestawić na polską bylejakość. Ale za to w pracy liczy się tylko profesjonalizm. Pracodawcy mają bezwzględne podejście do pracownika, przynajmniej tak jest w Warszawie. Tutaj, żeby stać na kasie w Empiku, trzeba mieć skończone studia. Myślę też, że to sami pracujący narzucają takie standardy. Tu trzeba wszystko umieć, być alfą i omegą. Dwa języki, w tym świetny angielski, wszelkie dodatkowe kwalifikacje i kilka fakultetów to norma. W Anglii i Irlandii za moje umiejętność to mnie po rękach całowano, chociażby w szkole irlandzkiej, w której uczyłam polskiego.

Szybko zauważyłam też, że w Polsce dobrze jest zostawać po godzinach. Głupio tak jakoś wychodzić z pracy o tej godzinie, o której się kończy, bo wszyscy pozostali siedzą. Ale tego też oczekuje szef. Jak raz wyszłam o 18.00, to niby nikt mi nic nie powiedział, ale już były krzywe spojrzenia.

I teraz tak myślę, że w Londynie czy Dublinie czułam się szczęśliwsza. Porównując suche fakty, to wychodzi na jedno: i tam, i tu, jest ten sam schemat: praca – dom. Ale tam czułam się wolna, nie było tej presji, że trzeba być mądrym, zdolnym, wykształconym, pięknym, dobrze zarabiać i mieć rodzinę z gromadką dzieci. Mam wrażenie, że w Polsce nie ma miejsca dla indywidualizmu. Mimo że się mówi o tolerancji, to w rzeczywistości, jak nie mieścisz się w szeregu, to z niego wypadasz. Biorę pod uwagę powrót do Irlandii, bo nadal czuję się w Polsce jak w zawieszeniu, mimo że tutaj mam chłopaka. Musi się tylko coś wydarzyć, żebym mogła tam wrócić.

Bo ja lubię żyć na wolności

Paweł, 42 lata, ma żonę i 4-letniego syna Konrada, jest ekonomistą. Wrócił z Londynu po 8 latach. Rodzinę założył w Polsce, ale tak trochę z doskoku, kiedy przyjeżdżał do kraju na wakacje. Prosił żonę, aby dołączyła z dzieckiem do niego, ale ona nie chciała zostawiać rodziców. Nie wyobrażała sobie życia poza Polską. To dla nich wrócił do kraju. Ale na krótko. Znowu jest w Londynie. Przyjęła go ta sama firma, którą wcześniej opuścił.

Po powrocie do Polski – wolałbym nie podawać, z jakiego jestem miasta – szybko się okazało, że oddaliłem się od polskiej mentalności. Nikt nie rozumiał mojego rozdarcia. Dla rodziny i znajomych, którzy nie ruszali się z kraju, nic się nie zmieniło, a dla mnie zmieniło się wszystko.

Bo to jest tak, że jak się przyjeżdżało do domu na święta, to ten domowy bigos smakował tak szczególnie i jak się patrzyło przez okno na ulicę i widziało znajome bloki, to aż ciarki miałem. A jeszcze jak śnieg poprószył, to już w ogóle tak ciepło się robiło na sercu.

Ale kiedy wróciłem, to domowy bigos zaczął mniej smakować, a ukochana ulica widziana niegdyś przez okno straciła blask.

Moje początki w Londynie? Jak u większości. Zapieprzanie dzień i noc w knajpach, na budowie. Ale z czasem, kiedy coraz mocnej wrosłem w system, coraz lepiej mówiłem po angielsku, to zmieniłem pracę. I udało się zrobić pożytek z ukończonych studiów ekonomicznych. Dostałem pracę w instytucji finansowej. Po dwóch latach miałem pod sobą 10 osób. Pojawiły się lepsze pieniądze, lepsi znajomi, lepsze lokum. Więcej imprez na fajnym poziomie, jakieś egzotyczne romanse. Ale zawsze pamiętałem, że mam do kogo wracać do Polski.

Pracę przy organizacji targów w Polsce pomógł załatwić mi kumpel, to znajomość jeszcze ze szkoły średniej. Ta robota była nietrafiona. Nie przydzielono mi odpowiednich obowiązków, które odpowiadałyby mojemu doświadczeniu. Poczułem się zdegradowany. W Londynie miałem bardzo ambitną i poważną pracę, każdego dnia odpowiadałem za miliony funtów, a tutaj moje umiejętności i doświadczenie w ogóle nie zostały docenione. Było mi źle.

Myślę, że Polska mnie przerosła. Jak chodziłem z dzieckiem na spacer, to denerwowali mnie ludzie, bo nikt się nie uśmiechał, nikt nikogo nie zagadywał, każdy miał taką ponurą, zatroskaną minę. I to wieczne narzekanie doprowadzało mnie do szału. Pytałem się: "co u ciebie" i zawsze ta sama odpowiedź: "stara bieda", żadnego entuzjazmu w ludziach. Nie potrafiłem też nawiązać nowych kontaktów.

Ja myślę, że zatęskniłem za wolnością, którą utraciłem wyjeżdżając z Londynu. Tam sobie wynajmowałem, nie miałem zobowiązań, tyle tylko żeby pieniądze wysłać, a żona w Polsce chciała kredyt brać i dom kupować. Przytłoczyła mnie rzeczywistość. Praca, dom, żona, zarabianie pieniędzy. I tak w kółko, a ja chciałem prowadzić bardziej barwne życie.

Wytrzymałem tylko dwa miesiące i wróciłem do Anglii. Do tej samej firmy, w której pracowałem wcześniej. To było rok temu. Teraz w Anglii jest ten credit crunch, boję się, że stracę pracę. Nie wiem, jak się okaże, że zwolnienia i mnie dotkną, to chyba znowu będę myślał o powrocie. Ale ja tego nie widzę, mnie ciągnie do świata, mam większe aspiracje niż Polska. Może ja też się boję dorosnąć?

Na szczęście nie wpadam w depresję, jeszcze nie

Anna ma 34 lata i jest historykiem sztuki. W Londynie pracowała w restauracji. Bardzo często „na dablach”. W wolnych chwilach chodziła na wszystkie możliwe wykłady w British Museum. Udało jej się też odłożyć na własny kąt. Dzisiaj mieszka na 56 metrach nieopodal Ronda Grunwaldzkiego.

Do Krakowa wróciłam ponad rok temu. Już do swojego mieszkania. Pracowałam na nie przez 6 lat w Londynie. Wreszcie własny kąt. Niewynajmowany, nie z innymi imigrantami, ale swój. Mogę przestawiać meble, malować ściany na taki kolor, jaki mi pasuje i wbijać gwoździe tam, gdzie chcę. Nikt mi nie potrąca z depozytu. No i łazienka jest zawsze wolna. To, że mam mieszkanie, pozwoliło mi w ogóle spróbować zacząć tu żyć. Szybko jednak się okazało, że własne kąty, to jeszcze nie wszystko.

Znalazłam pracę w galerii na Rynku Głównym. 1400 zł, 5 dni w tygodniu, od 11.00 do 21.00. Nawet nie wiedziałam, co mam robić z tymi pieniędzmi. Ledwo wystarczyło na opłacenie rachunków.

Wytrzymałam tak kilka miesięcy, a potem musiałam zrezygnować, jechać do Londynu i zarobić na życie. Od czerwca do października pracowałam znowu w Londynie, w tej samej restauracji, w której mam sześcioletni staż. Do Polski wróciłam miesiąc temu. Z zarobionymi pieniędzmi na kilka miesięcy egzystencji. Ale po mału dociera do mnie, że mój czas londyński się skończył. Nie żałuję podjętej decyzji, chociaż zdaję sobie sprawę, że minął dopiero miesiąc i może być jeszcze bardzo różnie. Gdybym jednak miała jeszcze raz wrócić do Londynu, to na pewno nie na takich warunkach, na jakich żyłam tam do tej pory, czyli praca w restauracji ponad normę.

Londyn stał się częścią mojego życia i tak już pozostanie. Mam masę bardzo dobrych, cudownych wspomnień, swoje miejsca i przede wszystkim ludzi, za którymi bardzo tęsknię. Na szczęście nie wpadłam w depresję. Jeszcze nie. Zaczęłam studia podyplomowe z zakresu grafiki komputerowej i to mnie jakoś trzyma. Cały czas jestem w kontakcie ze znajomymi z Londynu oraz z tymi, których poznałam w Londynie, a wrócili do Polski.

Co mnie dzisiaj irytuje w Polsce? Przede wszystkim to, że ludzie nie są uprzejmi, że pani w sklepie wygląda jakby była obrażona na cały świat, że jak idę do jakiegoś urzędu coś załatwić to wszędzie kolejki, problemy i zupełny brak pomocy. Pod tym względem w Londynie było dużo łatwiej.

Jak chcę tutaj kupić bilet do filharmonii, to się muszę nachodzić i nadzwonić, bo informacje na stronach internetowych swoje, pani w biurze swoje, a pani w kasie to w ogóle nic już nie wie. To takie może śmieszne rzeczy, ale przeszkadzają. Myślę, że ludzie pracują i zarabiają pieniądze, a wszystko jest tak byle jak, zupełny brak profesjonalizmu.

Na razie nie podjęłam żadnej pracy, więc moja kondycja finansowa jest kiepska. W Londynie była dobra, tylko jakim kosztem? Morderczej pracy po kilkanaście godzina na dobę.

Nie jestem przekonana, czy zostanę w Polsce na zawsze, po prostu tego nie wiem. Nie wykluczam powrotu do Londynu lub wyjazdu do jakiegoś innego miasta, ale już na ludzkich warunkach, by wykonywać pracę, którą lubię. Do Londynu wybieram się na święta, to pewnie świadczy o tym, że jednak tęsknię?

Imiona bohaterów na ich życzenie zostały zmienione.

Komentarze 46

Profil nieaktywny
KALI1974
#112.12.2008, 10:59

Zajebisty tytul artykulu...zycie w rozkroku...
...faktycznie w rozkroku czai sié zycie...trzeba je tylko uwolnic :)
Kolejny tendencyjny, amlo obiektywny artykul z cyklu:
''W Polsce nadal chujnia z grzybniá''

Dlaczego - tak sobie myslé - nie przeczytalem na tym portalu artykulu o polakach którzy wrócili do polski i im sié udalo?
Znam takich wielu - mam z nimi staly kontakt.

''Z Łodzi do Warszawy jedzie się PKP półtorej godziny. Od lat te same pociągi. Ciężko uwierzyć, że jesteśmy w Unii. Te same cuchnące toalety, zadymione przedziały...'' - z Lodzi do Warszawy smigajá najnowoczesniejsze w Polsce sklady zespolone ED74 - nie ma tam smierdzácych toalet i dymu z papierosów a róznica w prédkosci samolotu i pociágu ma sié jak 800 - 140!
Tez bym chcial, zeby z Wroclawia do Gdyni jechalo sié w trzy godziny - wszak samolot w (okolo) trzy godziny leci z Ediego do Warszawy.

Kolejna porcja prania mózgu majáca odstraszyc mnie i innych od powrotu do Polski - moze nawet na wakacje nie powinienem tam jezdzic?

Profil nieaktywny
KALI1974
#212.12.2008, 11:06

dlaczego wiecznie tylko czytam teksty w stylu...''nikt sié nie usmiecha''...''na ulicy szaro brudno i do dupy''...''tata mial dziesiéc zlotych w portfelu i zastanawial sié przy kasie, czy kupic trzy piwa, czy mleko dla dziecka''... kurwa zygac mi sié chce od tych pierdól! Czy naprawdé w polsce ludzie sié nie usmiechajá? Nie ma czystych pociágów, autobusów, prostych dróg i czystych toalet?

pypcio
610
pypcio 610
#312.12.2008, 11:11

no jak widac nie ma:) a przynajmniej byly tydzien temu - kiedy to emito napisalo piekny artykul jak to w polsce jest i bedzie jeszcze lepiej:)
Niestety nasz kraj jest taki niestabilny ze raz jest dobrze a raz zle:D zmiany srednio co tydzien:D

Wracajac do artykulu podobno nie jest latwo odnazlec sie w polsce po dluzszym pobycie tutaj. Jednak polska jak by nie bylo to nasz dom:) Dziewczyna, rodzina, przyjaciele.
Druga sprawa, ze czasami na dzwiek jezyka angielskiego mam ochote zwymiotowac, ilez mozna...

Izaaa
94
Izaaa 94
#412.12.2008, 11:22

Bardzo dobry tekst - wydaje mi sie ze tak rzeczywiscie jest w wiekszosci przypadkow.

Niezly jest ten Paweł, 42 lata - ma żonę i 4-letniego syna Konrada, i mowi "ze smakiem sukcesu w glosie" - "Dostałem pracę w instytucji finansowej. Po dwóch latach miałem pod sobą 10 osób. Pojawiły się lepsze pieniądze, lepsi znajomi, lepsze lokum. Więcej imprez na fajnym poziomie, jakieś egzotyczne romanse. Ale zawsze pamiętałem, że mam do kogo wracać do Polski." - niektorym ludziom sie przewraca w glowie! Mysla ze wielki swiat to dupczenie na boki!

:)

pypcio
610
pypcio 610
#512.12.2008, 11:31

dupczenie dobra rzecz:P gorzej jak to Ty jestes osoba zdradzana:)

Myrk
115
Myrk 115
#612.12.2008, 12:11

kali74 Piotr>>
kiedy byles w Polsce?
Jestem tam kilka razy w roku, po tygodniu chce wracac na Wyspe.
Kocham Polske, ale bez wzajemnosci, mentalnosc ludzi mnie dobija...

pawelbe
140
pawelbe 140
#712.12.2008, 12:24

eh, romantyk z Ciebie, kali74:)

czasem, jak np. innym dzieje sie krzywda;)

w wiekszosci przypadkow NIE, chyba ze wlasnie kupiono nowy tabor za fundusze z Unii:)

miejskie w duzych miastach tak, albo miedzynarodowe, reszta nie:)

zdecydowanie NIE


sa, platne:)

ten artykul jest przeciez o indywidualnych przypadkach, skad tyle agresji? Jak Tobie sie w Polsce jest tak pieknie to... droga wolna:)

pawelbe
140
pawelbe 140
#812.12.2008, 12:27

eh, romantyk z Ciebie, kali74:)

-Czy naprawdé w polsce ludzie sié nie usmiechajá?
-czasem, jak np. innym dzieje sie krzywda;)

- nie ma czystych pociágów?
-w wiekszosci przypadkow NIE, chyba ze wlasnie kupiono nowy tabor za fundusze z Unii:)

- autobusów?
- miejskie w duzych miastach tak, albo miedzynarodowe, reszta nie:)

- prostych dróg?
- zdecydowanie NIE

- i czystych toalet?
- sa, platne:) brudne tez sa platne

ten artykul jest przeciez o indywidualnych przypadkach, skad tyle agresji? Jak Tobie sie w Polsce jest tak pieknie to... droga wolna:)

envi
656
envi 656
#912.12.2008, 12:36

heh, Iza Byk dobre - 'niektorym ludziom sie przewraca w glowie! Mysla ze wielki swiat to dupczenie na boki!'

jakby to byl artykul o kobiecie to zaraz by sie cala chmara odezwala jak to Polki sie puszczaja...wychodzi na to ze wszyscy sie puszczaja, taki puszczalski narod. Tylko troche poluzowac smycz katolickiej koloratki i chuzia...:P

Poza tym artykul calkiem prawdziwy...w naszym kraju nie da sie zmienic mentalnosci ludzki tak z dnia na dzien. Najgorsze ze niektorzy ja ze soba zabieraja do UK.

Profil nieaktywny
KALI1974
#1012.12.2008, 12:38

uwielbiam podejscie do sprawy w stylu:
''skoro Ci sié nie podoba, to co tu robisz'' - wiesz...moze mi sié tu zajebiscie nie podobac i tak tu muszé siedziec...wiesz dziecko na wychowaniu ale...co tam.

- ludzie sié usmiechajá - moze nie wszyscy ale sié usmiechajá
- w duzych miastach nowoczesne autobusy w malych stare - tak bylo, jest i bédzie nie tylko w polsce (chyba nie chcesz mi powiedziec, ze jezdzáce na peryferiach autobusy StageCoach to szczyt nowoczesnosci i czystosci)
- nowe pociági wyrastajá jak grzyby - faktycznie tu jest jeszcze duzo do zrobienia, pamiétac tylko nalezy, ze mówimy o kilkuset lokomotywach i kilkudziesiéciu tysiácach wagonów!
- proste dorgi...hmm...w moim miescie sá
- czyste toalety...sprawa faktycznie dyskusyjna :(

Piszesz o agresji? - nie bardzo rozumiem - nie jestem agresywny. Piszesz, ze to indywidualne przypadki, tylko dlaczego one wszystkie obrazujá negatywny odbiór rzeczywistosci?
Czy to znaczy, ze 35 milionów ludzi zyje nieszczésliwych, ciemiérzonych i ich jedyne marzenie to spierdolic z kraju??

envi
656
envi 656
#1112.12.2008, 12:44

Czy to znaczy, ze 35 milionów ludzi zyje nieszczésliwych, ciemiérzonych i ich jedyne marzenie to spierdolic z kraju??

moim zdaniem te 35 mln ludzi zyje w nieszczesliwych i ciemiezonych i nawet nie zdaje sobie sprawe ze mozna zyc inaczej.. Dopiero jak sie wyjedzie to sie widzi na wlasne oczy. Dlatego potem tak ciezko wracac do tej polskiej rzeczywistosci....

Profil nieaktywny
KALI1974
#1212.12.2008, 12:44

...przepraszam, tak - wzrasta mi poziom cisnienia i agresji jak czytam takie glupie artykuly które powielajá powielane stereotypy o stereotypowym, chujowym i nédznym zyciu w polsce?

Ja powiem inaczej...skoro tam tak zle...to dlaczego te...powiedzmy kolejne 10 milionów ludzi siedzi tam ciemiézonych w swoich gównianych pracach, wraca do domu smierdzácym pociágiem albo wypasioná furá po krzywych drogach?

Zyje mi sié w Szkocji wzglédnie dobrze w polsce zylo mi sié wzglédnie dobrze - nikogo nie winié za to, ze tu jestem, jestem ze swiadomego wyboru, nie lubié tego kraju ale moze byc i wkurzam sié strasznie na takie glupie artykuly których jeszcze pewnie bédzie setki i które jak zwykle nie wniosá nic nowego.

pawelbe
140
pawelbe 140
#1312.12.2008, 12:55

- moze nie wszyscy ale sié usmiechajá
- a tu sie prawie wszyscy usmiechaja:)

- jezdzáce na peryferiach autobusy StageCoach to szczyt nowoczesnosci i czystosci
- ciekawe jak sie maja do rozklekotanych, napelnionych po brzegi autosanow bez klimatyzacji , obslugujacych polskie peryferia:)

jestes agresywny - spieniles sie czytajac artykul, a jest on jedynie przedstawieniem kilku historii ludzkich...choc fakt, nie ma w nim kogos komu sie "udalo"... BTW, a co to w ogole znaczy "udalo sie"?
Nie, to nie oznacza, ze 35 milionow chce spierdolic, ale faktem jest, ze wiekszosc jakby im podano na tacy prace za te srednie 2000 funtow to by z pocalowaniem reki ja przyjela i nie narzekala caly czas jak to pada i jedzenie niedobre... ;)

A jak rozmawiam ze znajomymi w Polsce to kazdy jakby broni decyzji ze zostal, tlumaczac sie sam przed soba jak mu tam w Polsce jest super, przeciez jest u siebie, a i mamusia blisko, wszyscy mowia w swojskim jezyku itp.

Bezsprzecznym faktem jest jednak, ze jak ktos mieszka 2-3 lata w miare normalnym kraju jakim jest UK, zna jezyk i jest w miare zadowolony ze swojej pracy, to bedzie mu ciezko wrocic do Polski...

darek
264
darek 264
#1412.12.2008, 13:00

Kali74 - z ust mi wyjąłeś pierwszy komentarz :)
Redakcja jakos tak tendencyjnie teksty dobiera, ze pomyslec by mozna ze do dzis zaborcy fundują dzialalnosc tej stronki...

Krew zalewa i piana sie z ust toczy na widok wiekszosci artykulow na tym portalu.

Prawda jest taka ze plusow i minusow jest dokladnie tyle samo. Dlatego wlasnie po powrocie do kraju niektorym od razu chce sie wracac, a zaraz po powrocie tutaj, od razu wyjezdzac do kraju z powrotem...

Fakt, ze tu mniej stresu, ze wszystko ujdzie, ze chocbys kupe zrobil na krzeselko w restauracji to co najwyzej kelnerka zapyta czy wszystko ok.... Ale gdzie znajdziesz takich dobrych przyjaciol jak w Polsce? Ludzi, ktorzy choc zdaja sie mniej mili w pierwszym kontakcie, to okazujacy sie do rany przyloz przy blizszym poznaniu. Znajdzcie mi brytyjczyka, ktory bedzie chcial wysluchac waszych problemow i wesprzec w trudnej chwili. Jakze trudno tu spotkac ludzi na prawde kulturalnych, savoir vivre na wyspach nie istnieje albo stoczyl sie gdzies do podziemia.

Poza tym, co slowianska dusza, to slowianska dusza. Drugiej takiej nigdzie nie ma.
Wiec co komu po czystym pociagu, przeciez zycie to nie tylko kasa, pozycja i wagon kolejowy...

Vespa82
402
Vespa82 402
#1512.12.2008, 13:02

A propos mentalności.
mnie w kolejnej już pracy ludzie obrabiają sobie dupy, że aż boli, ale oficjalnie cały czas się uśmiechają i są super uprzejmi. Jest problem z nową szefową, straszną suką - mówię do dziewczyn, żeby nie pozwalały się jej tak traktować, żeby powiedziały jej w oczy co im się nie podoba. Nic z tego. Jak na razie tylko ja z nią gadałam, w swoim własnym imieniu. Z pracy i tam mnie nie wyrzucą więc mam w dupie. Inne wolą się uśmiechać i za plecami wyzywać ją od kurew - ich wybór.
Polskie malkontenctwo i nie zachowywanie pozorów jest momentami irytujące, ale uczciwsze. Wiesz, czego się po kim spodziewać. Tak szczerze - obie postawy są ciężkie do zniesienia, ale wśród Szkotów czuję się jednak mniej bezpiecznie.

Vespa82
402
Vespa82 402
#1612.12.2008, 13:03

Zjadło mi "U" na początku pierwszego zdania

pawelbe
140
pawelbe 140
#1712.12.2008, 13:10

- Ale gdzie znajdziesz takich dobrych przyjaciol jak w Polsce
- Poza tym, co slowianska dusza, to slowianska dusza
- Polskie malkontenctwo...uczciwsze

Eh, dzieci, dzieci...:)

Vespa82
402
Vespa82 402
#1812.12.2008, 13:13

No jeśli uważasz że szkocki fałsz jest uczciwszy, to nie mamy o czym gadać :)

Nie tworzę teorii z niczego. Takie a nie inne mam doświadczenia. Moje najwłaśniejsze osobiste :)

Profil nieaktywny
KALI1974
#1912.12.2008, 13:13

Jacek...mam bardzo dobrá pracé - choc do sredniej 2000 funtów to mi jeszcze brakuje - no chyba, ze mówimy brutto :)
...mam gdzie mieszkac i czym jezdzic i tak, jak mówi Darek GLA - zycie to nie tylko czysty wagon i kasa...agresywny jestem, jak czytam takie bzdury. Mieszkam w Szkocji cztery lata i z latwosciá wróce do domu gdy przyjdzie mój czas...mówié Ci, wróce i bédé robil swoje i bédé szczésliwy bez wzglédu na dziury w drogach, credit crunch-e i inne gówna.

Ps. Czy uwazasz, ze drogi w Edimburghu sá zajebiste? bo ja uwazam, ze wzglédnie dobre to sá tylko autostrady...ale co ja tam wiem :)

Pozdrawiam,

Maja
UK
968
Maja UK 968
#2012.12.2008, 13:33

Ja lubie od czasu do czasu pobyc w Polsce i zawsze spotykam sie z serdecznoscia innych. Czasem trzeba tez cos dac od siebie a nie tylko oczekiwac...

Profil nieaktywny
limb
#2112.12.2008, 13:34

sa ciekawsze miejsca niz Pl i Uk

SolAngelica
1 527
SolAngelica 1 527
#2212.12.2008, 14:09

a ja po prostu zaluje ze w ogole wyjechalam z Polki. Stracilam przez to wiele ale nie ma drogi odwrotu bo jak wrocic to tylko do mojego miasta a tam to jest tragicznie, nie tyle z praca (chociaz tez) co z zarobkami. Nie mam plecow w Polsce wiec nie mam po co wracac. Swoje panstwu polskiemu odsluzylam i czesc.

SolAngelica
1 527
SolAngelica 1 527
#2312.12.2008, 14:10

.... tak sobie to tlumacze, ale czasem jest mi smutno..... zwlaszcza bedzie teraz w te swieta.

darek
264
darek 264
#2412.12.2008, 14:15

Ja i tak docelowo wyladuję w Polsce. Chocbym nawet miał tu zostać milionerem i to nie wiem jakim, to i tak te moje miliony wydam w kraju hehe :)
pewnie dlatego ze jakos bardziej mi schabowy podchodzi niz stek z blachy i klasyczny mielony od burger kingowej jego odmiany :)

A z vespą sie calkowicie zgadzam. Tutaj lidzie chocby nawet nei wiem jak chcieli nie potrafia powiedziec tego co mysla prosto w oczy. I mi to sie nie podoba, bo jakbys tego nie probowal nazwac, to i tak wylądujesz na stronie w słowniku pod hasłem: obłuda.

Profil nieaktywny
KALI1974
#2512.12.2008, 14:33

Ja nie twierdzé, ze polska to kraj mlekiem i miodem plynácy tylk owkurwia mnie stronniczosc takich debilnych artykulów w których juz do obrzygania walkuje sié temat biedy, syfu, nietolerancji i powszechnego ubóstwa tak, jakbysmy kurwa TU byli w jakims pieprzonym raju. I zgadzam sié z Vespá, Darkiem i Manolká...nwet po czésci z Jackiem ale na milosc boská wiécej obiektywizmu. Jak to jest, ze wszyscy moi znajomi w polsce siedzá i nie narzekajá? To gdzie ja mieszkam w Matrixie?
Owszem, sá i tacy co biadolá...ale prawda jest gdzies myslé posrodku...a juz tekst o brudnych, smierdzácych pociágach mnie rowalil na lopatki :D

czeska
394
czeska 394
#2612.12.2008, 14:43

zawsze z utesknieniem czekam na "wizyte w pl"
czar jednak szybko pryska ,wystaczy chwilowa konfrontacja z pania w sklepie albo z kierowca autobusu..smutne ale prawdziwe..

pypcio
610
pypcio 610
#2712.12.2008, 14:59

coz:P taki lajf:)
ogolnie to uwazam, ze osoby piszace te artykuly to co najwyzej studenci ktorzy dopiero sie ucza. I czasami za bardzo nie wiedza co sie dzieje. Nie wiem, moze sie myle...

Druga sprawa, ze emito EMITUJE te informacje dla nas, ale czasem jest to poprostu zapchanie dziury w calym, od tak zebysmy mogli cos poczytac i pokomentowac. A przeciez jest to najpowazniejszy serwis dla polakow w szkocji (i nie tylko). Do tego dodac niedopracowanie funkcjonalnosci serwisu...

A polska jaka jest taka jest:) tam narzekalem, tutaj narzekam:P pojde do nieba (albo i nie) to pewnie tez cos nie przypasi:D

Izaaa
94
Izaaa 94
#2812.12.2008, 15:11

Dla mnie te chwile o ktorych piszesz Czeska staja sie powoli pewnego rodzaju atrakcja tego kraju, ktorej mozna sie z ciekawoscia przygladac i podsmiewac pod nosem ;)

To taka sama atrakcja juz dla mnie jak atrakcja bylo poznawanie brytyjczykow na poczatku pobytu tutaj, rozmowa z nimi, ich zdanie, ich kutura itp.

Marudzenie to czesc polskiej kultury

:)

Izaaa
94
Izaaa 94
#2912.12.2008, 15:16

pypcio mysle ze akurat tego artykulu nie powstydzilo by sie duze pisno.. Jest ciekawy i przedstawia rzeczywisosc podajac przyklady - akurat ten to nie lanie wody, czy zapychacz dziur.... (moim skromnym zadaniem ;)

pawelbe
140
pawelbe 140
#3012.12.2008, 15:30

A ja uwazam, ze to fajny artykul, jeden lepszych ostatnio, tylko go nie rozumiecie:) Po prostu opisuje historie ludzi, ktorzy maja duzo wieksze od Was doswiadczenie - oni tez mieli pomysl jak to bedzie jak wroca do Polski...

My, Polacy, mamy opinie romantykow... Taki Kali np. pisze ze wroci do Polski, bedzie robil swoje i bedzie szczesliwy... A co to znaczy? Bo czlowiek wieksza czesc swojego zycia pracuje... jak np. ktos tu zarabia 1500 funtow i jest np. kierowca to jak pojedzie do Polski to nie bedzie mu sie podobac pracowac za 2000, nawet 3000 zl...A pracuje sie dla pieniedzy, nie dla sportu:) dodatkowo, w Polsce wszytsko jest drozsze.... Bedzie siedzial w domu, rekompensujac sobie ceny tym, ze ekspedientka mowi piekna polszczyzna?:)

Ludzie w Polsce zyja, nie umieraja z glodu... Na Ukrainie ludzie zarabiaja po 200 zl i tez sa szczesliwi, ze maja co jesc i pic... Ale ktos kto nigdy nie wyjechal nie bedzie widzial, iz roznica miedzy mozliwosciami, standardem i ogolna latwoscia zycia w UK i w Polsce jest GIGANTYCZNA... i ta osoba, bedzie zadowolona ze swojego losu, jak ptak, ktory sie urodzil w klatce:)

Dodatkowo, taki Darek (pozdrawiam bardzo serdecznie!) wytlumaczyl sobie rzeczywistosc, w sposob, iz jest tak, iz plusow i minusow za zyciem tu i tam jest dokladnie tyle samo i dlatego tez ludzie sie wahaja:) A ja mysle, ze chodzi o to, iz kazdy przypadek jest INDYWIDUALNY, niepowtarzalny i nie ma czegos takiego jak plusy za mieszkaniem w Polsce:) I o tym jest tez artykul, fajny, powtarzam, moze cos uswiadomi romantycznym patriotom, latami samooszukujacym sie jak to bedzie jak wroca:) BTW, wsrod wieloletniej Polonii w Chicago tez mnostwo takich co "kiedys wroca":)
A emito jest fajne (!):)

SolAngelica
1 527
SolAngelica 1 527
#3112.12.2008, 15:37

tylko ze ............. mnie przeraza szukanie pracy w moim miescie Toruniu. Nie mam znajomosci wiec nie znalazlabym nic ciekawego. Tak bylo 4 lata temu jak wyjezdzalam i 6 lat temu jak zaczynalam swoja pierwsza prace (poprzedzona szeregim praktyk i stazem). Obecnie moj brat chce zmienic w Toruniu pracde na lepsza (ukonczyl studia, ma uregulowany stosunek do wojska i juz podzcas studiow dorabial sobie zarowno w Poslce jak i w Szkocji). Obecnie jest specjalista do spraw szkolen. Fajkna praca ale 1300 na reke. Wszystkie rozmowy na ktore chodzi to tzw ustawki. Jest totalnie zrezygnowany i prawdopodobnie przyleci tu gdzie moze nie od razu znajdzoe prace podobna do tej w Polsce, ale taka z ktorej sie utrzyma.

Profil nieaktywny
KALI1974
#3212.12.2008, 15:45

Jacek...zalamales mnie tym ostatnim wpisem, szczególnie GIGANTYCZNÁ róznicá zycia tu i tam...normalnie padlem ze smiechu...moze to wlasnie tacy jak Ty budujá tu dookola obraz polski nédznej gdzie nie ma nic a ludzie siedzá na drzewach okrytych liscmi figowymi i wpieprzajá banany. Moze Cié to zaskoczy Jacek ale sá ludzie którzy pracujá i robiá to co lubiá - ja jestem akurat w gronie tych szczésliwców...jak wrócé do polski bédé rzezbil swój malenki biznes i bédé bardzo szczésliwy.
I jeszcze jedno: ...''nie ma czegos takiego jak plusy za mieszkaniem w Polsce'' - sory ale muszé to teraz powiedziec:
- zalosny jestes - bez urazy Jacek!

pypcio
610
pypcio 610
#3312.12.2008, 15:51

kali74 Piotr - napisz co to za miasto gdzie bedizesz wracal;) moze i ja tam wroce bo moje to lipa;)

Profil nieaktywny
KALI1974
#3412.12.2008, 15:54

Gdynia :)

pawelbe
140
pawelbe 140
#3512.12.2008, 15:58

Poczekamy jak wrocisz do Polski i rozkrecisz swoj "malenki biznes":) Chetnie porozmawiam wtedy z Toba o wrazeniach...

Co do ostatniego: nie zrozumiales albo nie wyrazilem dostatecznie jasno...Nie ma czegos takiego jak "obiektywnie istniejace" plusy, jak twierdzi Darek.
Inaczej: to co dla innych jest argumentem za mieszkaniem tamze dla innym moze byc przeciw:) Przyklady: luzne podejscie do przestrzegania prawa, religijnosc, monokulturowosc, ogolnie polskie zamilowanie do tradycji itp. Dla jednych to sa rzeczy, ktore ludzi do Polski ciagna, innych wrecz odpychaja...Ludzie sa rozni, Piotrek, i cale szczescie:)

PS. Nie, nie gniewam sie

Kate_MacLeod
2 093
Kate_MacLeod 2 093
#3612.12.2008, 17:02

Ja do Polski nie wroce...nie wiem czy niestety czy na szczescie...Tu mam nowa rodzine, jestem szczesliwa...Mam swoich Szkockich przyjaciol na ktorych wiem ze moge liczyc...W Polsce tez takich mam...(dlatego dalej mam mimo ze jestem tutaj). Nie powiem ze nie tesknie.. tesknie czasami bardzo...mialam tam dobra prace, robilam to co lubialam, ludzie sie usmiechali byli zyczliwi (podobno dlatego ze dobro powraca a mi samej bardzo rzadko usmiech znika z twarzy) ale do pracy jezdzilam starym rozklekotanym ikarusem - w samej stolycy :). Ale to tu w Szkocji znalazlam swoje szczescie.
Ale tak jak mowi Kali74 mozna wrocic do kraju i zyc szczesliwie..ja siebie tam juz nie widze...nie widze tez wiekszosci moich znajomych ktorzy mieszkaja gdzies w jukeju :)...

Myrk
115
Myrk 115
#3712.12.2008, 17:16

Grass is always greener... tam gdzie nas nie ma

WalterSobchak
31
#3812.12.2008, 20:12

Jesli mialbym komus odradzic powrot do Polski, to polecam ogladanie 'Sprawy dla reportera'.

Jesli natomiast zachecic, to polecam ogladanie 'Teraz albo nigdy' :P

bus_37
Dundee
24 199 114
bus_37 Dundee 24 199 114
#3912.12.2008, 21:39

no no no paul skad u ciebie tyle sarkazmu?

Vespa82
402
Vespa82 402
#4012.12.2008, 21:42

Wiesz ja też mogę polecić "Booze Britain" i "Hollyoaks" :>

darek
264
darek 264
#4113.12.2008, 06:50

Jacek, nie przypisu mi slow ktorych nigdy nie wypowiedzialem. Moje wypowiedzi sa moje i prezentuja wylacznie moj punkt widzenia. A moj punkt widzenia to taki, ze plusow i minusow (wg MNIE) jest dokladnie tyle samo.
Jak sam widzisz na tym forum sa zarowno zwolennicy pozostania w UK jak i powrotu do Polski. Kazdy wybierze to co mu bardziej odpowiada.

Chodzi jednak o cos zupelnie innego - a mnianowicie o ton wypowiedzi 99% artykulow na emito. Zwroc uwage ze wszystko to sa przedruki, ktos je jednak wybiera.... No i ton ten jest wlasnie taki, jak go trafnie okreslil Kali, iz w Polsce to tylko "chujnia z grzybnią".

Obiektywizm dziennikarski zobowiązuje. Skoro mamy artykuł o tym jak w Polsce jest dodupnie, to gdzie jest artykuł o tych, ktorym sie powiodlo po powrocie? A znam takich....

Widzisz, to tak jakbym mial swoj serwer i wrzucal na nim non stop artykuły typu: "John, 42 lata, zyje na benefitach w Glasgow. Pijany od rana do nocy. W wolnych chwilach leje żonę. A jak jej chwilowo nie bije, to molestuje dzieci w parkach".
Czy oddawaloby to obiektywnie sytuację tu, na wsypach?
Nie, tak samo jak ktorys z rzedu tekst o tym, ze w polsce jest jedna wielka bryndza. Otrzeziwej pan, panie redaktor, wez rozbieg na sciane i sie nie zatrzymuj, moze to pomoze.

Wesolych swiat wszystkim zycze.

mopell
1 348
mopell 1 348
#4213.12.2008, 09:22

Ja tez nie wierze w szczesliwe zycie na emigracji, pomimo pozorow..
Duzo rozsadnych wpisow. kali74, darek GLA- pozdrawiam.

pawelbe
140
pawelbe 140
#4313.12.2008, 10:11

-A moj punkt widzenia to taki, ze plusow i minusow (wg MNIE) jest dokladnie tyle samo

-Aha, ale napisales ze wyrownany bilans jest wlasnie przyczyna tego, iz INNI ludzie zyja w rozkroku. To nielogiczne, Darku:)

Artykul jest o tym, jak to ludzie wrocili... Pozornie im sie powiodlo, wg. waszych kryteriow na pewno, maja mieszkanie, sa ze swoimi partnerami, moga wpierdalac bigos i mowic po polsku w kiosku na rogu, ale nadal gdzies tam wspominaja jak to fajnie bylo na wyspach... I takich jest wiekszosc...

Artykul nic nie mowi jak to w Polsce jest bryndza a tutaj raj, wy to sobie dopowiedzieliscie... Widzicie tylko czarne albo biale, Polska cacy, Polska be:) "Minusy i plusy" i zycia w Polsce, jakby ludzkie losy mozna bylo na jakiejs skali przedstawic i przydzielic punktacje, zrobic bilans, podliczyc i wg. tego obrac kierunek - wyspy albo UK

Ten artykul jest o rozdarciu, ktore wiekszosc z nas ma, a czesc nawet (pozdrawiam bardzo serdecznie:) sobie nie uswiadamia...
Jak uwazasz w tym cos nieobiektywnego to zawsze mozesz sobie korzystac np. z onet.eu gdzie artykuly sa artykuly typu "Polacy wracaja", "Polacy uratuja Anglie przed kryzysem"... Jakbys sie dobtrze przyjrzal to takiego sensacyjnego-plotkarskiego tonu jest na emito duzo duzo mniej:)

Poza tym, stary, wrocisz do Polski, porozmawiasz z ludzmi, sprobujesz zyc z miesiaca na miesiac, to pogadamy:)

SolAngelica
1 527
SolAngelica 1 527
#4413.12.2008, 10:18

a jednak moj brat dostal wczoraj niezla prace. Starsznie sie ciesze bo dlugo szukal. Dodam tylko ze kilka osob przylecialo specjalnie z Wysp na rozmowe w centrali. Wiec jednak Polacy chca wracac...

darek
264
darek 264
#4513.12.2008, 11:51

Jacek, tak szczerze, przyznaj sie, pracujesz w emito?
Bym sie nie zdziwil :)

Mowisz ze sobie dopowiadam, ze artykuly tutaj upiekszaja zycie na Wyspach i obrzydzaja ludziom Polskę? no to spojrz na same tytuły artykułów z pierwszej strony emito:

-Polacy jeszcze nie wracają (Mimo kryzysu emigranci NIE WRACAJA do Polski)
-Eurosieroty pod opieką(Emigranci porzucili w kraju prawie sto tysięcy dzieci)
-Polak jechal pod prad
-wsparcie dla polskich alkoholików (w UK)
-Groźba zamknięcia terminalu Etiuda w Warszawie
-emigranci powracają na wyspy

-Angielscy uczniowie w czołówce
-Lepiej uczą za granicą

itd itp.....

Wiesz, car mial taką politykę wobec panstwa Polskiego. Wmówic mieszkancom zaboru ruskiego ze jest tak źle, było źle i będzie jeszcze gorzej, to nikomu nie bedzie sie chcialo tego zmieniac. Zresztą, skoro jest tak ciulowo, to po co się wysilać?

Brakuje nam w kraju podejscia takiego jakie jest w UK. tutaj telewizja pokazuje tylko optymistyczne wiadomosci, wydarzenia w ktorych brytyjczycy swiecą przykladem, zdobywają medale itp. te niewygodne i przegrane sie przemilcza....

Bo jesli obywatele uwierzą, ze wszyscy dookola są dobrzy, a kraj jest źródłem sukcesu, to bardziej o swoj kraj beda dbac.

To troche tak jak z uczniem. Jak mu nauczyciel bedzie ciagle powtarzal, ze to matol, nieuk i nicpoń, to chocby nie wiem jaki einstein z niego byl, to nic dobrego z niego nie wyrosnie...
Ale jesli mu powie, ze jest niezly, da zachete i czasem nagrodzi, to wkrotce bedzie mial malego geniusza.

Jedna rzecz mnie pociesza, czytając komentarze. Skoro są takie osoby jak Vespa(młoda, ładna i inteligentna), kali (rozsądny i przedsiębiorczy), czy nawet ja (genialny i skromny hehe), to w przyszlosc Polski patrzec mozna z optymizmem.

To tacy ludzie stworza w naszym rodzimym kraju cos wartego uwagi. Ci ktorym wszystko wisi i nic w kraju sie nie podoba bedą po prostu pracować w emito.

szyszym
186
szyszym 186
#4613.12.2008, 14:33

No, no "stocznia gdynska chyba wiecie najfajniejsza jest na swiecie!"
Ja w polsce jeszcze nie bylem, ale moja kolezanka zebrala sie na odwage i wrocila tam, jakie bylo jej zaskoczenie gdy w pierwszym tygodniu pobytu dostala trzy mandaty za przejscie na czerwonym..
Pozniej pisala, ze rzeczywistosc ja wygina i ze musi sie od nowa uczyc polskiej mentalnosci i lawirowania pomiedzy niespodziankami w stylu straznik miejski dybiacy z zarogu na mozliwosc wypisania mandatu, albo pani z wasem i permanentnym fochem w pkp, czy w urzedzie i tak dalej..
A wszystkie te historie o naszej narodowej szczerosci sa z dupy wziete. Nie bede kogos chwalil za to, ze jest opryskliwy i szczerze nie mowi mi przepraszam, dziekuje, czy pocaluj mnie w dupe.