Do góry

"Powrót do domu"

Przed przyjazdem na Wyspy zapowiedział Pan, że zostanie wprowadzony program „Powrót do domu” zakładający abolicję dla osób, które pracowały w Wielkiej Brytanii przed zniesieniem podwójnego opodatkowania oraz program „Pierwsza firma” czyli zwolnienia z podatku PIT, ulgi kredytowe dla nowych przedsiębiorców. Proszę powiedzieć, czy budżet Państwa jest w stanie wytrzymać takie obciążenia? Czy są znane realne terminy, kiedy abolicja może wejść w życie?

Po pierwsze nie jest pewne, że Polacy zapłaciliby zaległy podatek z tytułu podwójnego opodatkowania, które obowiązywało jeszcze do niedawna. Budżet zatem i tak nie może wliczać tych pieniędzy, bo na razie ich nie ma. Wydaje się, że abolicja jest oczywistym aktem sprawiedliwości. Dlaczego niektórzy mają płacić podwójnie tylko dlatego, że nasz rząd tak długo zwlekał z pracami na rzecz zniesienia podwójnego opodatkowania. Dzisiaj bardzo trudno oszacować jakie to są kwoty, ale my tych pieniędzy nikomu nie musimy dawać. Nie będziemy ich zabierać ludziom i dlatego problem abolicji podatkowej jest neutralny jeśli chodzi o wpływy do budżetu.

Czy nasz projekt „Powrót do domu” przyniesie jakieś negatywne skutki jeśli chodzi o budżet państwa? Nie, bo nie tylko ze względu na emigrację warto te przepisy wprowadzić w polskiej gospodarce, jeśli chcemy mieć cud gospodarczy na miarę Irlandii czy Wielkiej Brytanii to musimy wprowadzić przede wszystkim zasady, jakie tutaj obowiązują. Jestem bardzo zadowolony z tego, że mój sposób myślenia znalazł setki tysięcy adwokatów właśnie wśród tych ludzi, którzy tu przyjechali i zobaczyli dlaczego tutaj jest lepiej. Przede wszystkim lepiej jest dlatego, bo w gospodarce jest więcej wolności.

Państwu będzie się opłacało, jeśli wprowadzone zostaną ulgi dla tych, którzy zaczynają pracę lub zakładają pierwszą firmę bo albo ci ludzie uciekną ze swoim wykształceniem – z naszą narodową inwestycją – na zachód, albo będą bez pracy i będą brali zasiłki w Polsce. Ja chcę, żeby ludzie byli maksymalnie aktywni, wtedy lepiej jest mniej od nich zabierać i pozwolić się im samym utrzymać – to jest kluczowa sprawa. Każde państwo korzysta na tym, że obywatele w większym stopniu decydują o sobie.

Donald Tusk podczas biesiady w Kirkcaldy

Wielu młodych Polaków przebywających obecnie na Wyspach nie ma uregulowanego stosunku do służby wojskowej w Polsce. Jakie jest stanowisko Platformy w tej sprawie?

My jesteśmy zwolennikami wprowadzenia armii zawodowej tak szybko, jak tylko to możliwe. W nowoczesnym świecie tylko żołnierz zawodowy jest w stanie wypełniać dowolną misję wojskową. Wiemy też, że jest to proces. Nikogo nie chcę tutaj obwiniać, bo właściwie wszystkie partie polityczne w Polsce zgadzają się do tego, że armię trzeba uzawodowić.

Ja jestem za odstąpieniem od poborów nie tylko wobec emigrantów, ale przyznam się, że nie zastanawiałem się nad problemem co zrobić z powołaniami dla tych, którzy wyjechali. Jest to sprawa na tyle ważna, że poproszę moich kolegów, którzy zajmują się kwestiami obrony narodowej, a więc Bronisława Komorowskiego, Bogdana Zdrojewskiego czy Radka Sikorskiego by jak najszybciej wypracować stanowisko.

Kolejną przyczyną, dla której emigranci nie wracają do Polski jest polityka mieszkaniowa. Zarówno ceny wynajmu, jak i kupna są horrendalne. Jaki jest projekt Platformy jeśli chodzi o plan zagospodarowania przestrzennego i w jaki sposób można doprowadzić do zmniejszenia cen nieruchomości?

Po pierwsze, widać wyraźnie, że takie socjalistyczne myślenie, które na początku mijającej kadencji zaprezentowali Kaczyńscy obiecując 3 miliony mieszkań, jest skazane na porażkę. Śmiejemy się w Polsce, że miały być 3 miliony mieszkań, a są mieszkania za 3 miliony. To wynika między innymi z tego, że w Polsce w ogóle bardzo trudno rozpocząć budowę.

My nie mamy wpływu na to, że ze względu na brak fachowców, których tak wielu wyjechało za granicę, rosną wynagrodzenia tych, którzy coś budują, a w związku z tym także ceny mieszkań. Siłą rzeczy rosną ceny gruntów – zjawisko obserwowane w całej nowej Europie. Rosną także ceny materiałów budowlanych. Zdajemy sobie z tego sprawę.

To co jednak zależy od władzy, to odblokowanie przesadnie zbiurokratyzowanych procedur, a przede wszystkim zniesienie tego jeszcze komunistycznego ducha przepisów, gdzie trzeba mieć pozwolenie poprzedzone dziesiątkami kwitków i zaświadczeń. Lepiej zrobić odwrotnie – jest plan zagospodarowania przestrzennego, wiadomo gdzie co można budować i rozpoczynać budowę, a dopiero później – już w trakcie budowy – dobierać zezwolenia i samemu starać się nie przekraczać przepisów.

Co odpowie Pan na słowa premiera Kaczyńskiego, o tym, że Platforma zrzuca teraz winę za emigrację na PIS, ale wcześniej wszyscy walczyli o to by otwarto granice.

Polacy wyjeżdżają masowo, bo znajdują lepiej płatną pracę, dużo bardziej przyjazne środowisko, jeśli chodzi o gospodarkę, nie ma już granic, są tanie linie lotnicze. Ja nie zarzucam nikomu, że wypchnął Polaków. Ja tylko mówię, że w Polsce trzeba zrobić wszystko, żeby zaczęła ona przypominać Irlandię czy Anglię, żeby ludzie odnajdywali swoje szanse i swoje marzenia w Polsce.

Kiedy słyszę premiera Kaczyńskiego mówiącego: „Polacy wyjeżdżają, bo Tusk doprowadził do prywatyzacji gospodarki w Polsce” , to pukam się w czoło. To tak jakby premier nie rozumiał, że ludzie zawsze, na całym świecie, uciekali od państwowej gospodarki do prywatnej gospodarki – od socjalizmu do liberalizmu, ze wschodu na zachód. Szkoda, że premier tego dalej nie rozumie, że tak naprawdę ludzie przestaną wyjeżdżać wtedy, gdy gospodarka polska zacznie przypominać brytyjską – kiedy będzie konkurencyjna, kiedy będzie naprawdę wolny rynek i kiedy tego Państwa będzie mniej, a nie więcej.

Rok czy półtora roku temu, wspominał Pan, że jest szansa na przywrócenie normalnego języka i relacji między partiami i ich przywódcami. To się nie udało. W jaki sposób Platforma proponuje naprawić relacje między partiami?

To ważne dla mnie pytanie. Wróciłem z tej brytyjskiej wyprawy do Polski i dzisiaj proponuję przywódcom wszystkich partii politycznych zawieszenie broni, takie uroczyste zobowiązanie, że różniąc się między sobą nie musimy się dobijać. Kiedy analizuję warunki cudu gospodarczego, jaki przeżyła Irlandia, to jednym z warunków ziszczenia się tego cudu było zawieszenie politycznej wojny, która bardzo dzieliła partie polityczne w Irlandii.

Nie wiem jak na to zareagują moi konkurenci i oponenci, ale wydaje mi się, że o wiele lepiej byłoby gdybyśmy już od jutra zaczęli się zastanawiać, co możemy wspólnie zrobić, a nie zapewniać, że niczego razem nie możemy zrobić. Mam wrażenie, że w odniesieniu do braci Kaczyńskich wyniki wyborów może zadziałają lekko otrzeźwiająco.

Sądzę, że do tego, aby to polityczne zawieszenie broni nastąpiło potrzebna jest wygrana Platformy, bo zwycięski PiS zaproponował przez te dwa lata nieustanną bijatykę polityczną. Kiedy rozmawiałem z Polakami i w Londynie i w Dublinie i w Kirkcaldy, także w Glasgow, to wyraźnie wynikało z rozmowy, że chcieliby oni wrócić, ale jeśli będzie taki bałagan polityczny, to nie będą wracać. Ja to biorę bardzo serio pod uwagę.

Według ostatnich sondaży trzy partie przekroczą próg wyborczy: Platforma, PiS i LiD. Jeśli Platforma nie będzie miała większości, w którą stronę się zwróci – w kierunku PiS czy LiD?

Ja po pierwsze jestem przekonany, że jeszcze co najmniej jedna partia wejdzie do parlamentu – PSL. Oni zawsze mają dużo mniejsze notowania niż faktyczne wyniki. Zdaję sobie sprawę z tego, że tych kilka najważniejszych zadań dla Polski to zmiana w systemie zdrowia czy prawdziwe rozpoczęcie budowy stadionów i autostrad w związku z Euro 2012. To wymaga zgodnej współpracy większej liczby partnerów.

Nie będę mówił jak będzie wyglądać koalicja, bo nie wiem jakie będą wyniki wyborów. Ale mogę powiedzieć, że jeśli Platforma wygra wybory, to zwrócę się zarówno do Kaczyńskiego, jak i Kwaśniewskiego i Pawlaka abyśmy w kilku sprawach nawiązali jednak współpracę. Czy miałoby to być wsparcie dla rządów Platformy, czy jakaś mocniejsza współpraca, jest kwestią otwartą – nie chcę nikomu niczego narzucać, ale wiem, że dzisiaj nie powinniśmy nikogo wykluczać z takiego porozumienia i że przeprowadzenie tych kilku najtrudniejszych zadań będzie wymagało dobrej woli wszystkich stron. Uważam, że możliwe jest przekroczenie barier niechęci, czy nawet nienawiści i próba nawiązania elementarnej współpracy.

Co odpowie Pan na zarzuty Macieja Płażyńskiego, jakoby Platforma szła bardziej w stronę Lid-u zamiast iść bardziej w prawą stronę?

Maciej Płażyński musi znaleźć jakieś usprawiedliwienie, ponieważ startuje razem z Jackiem Kurskim z jednej listy PiS-owskiej w Gdańsku i wymyślił sobie takie uzasadnienie. Ja akurat do tej opinii nie przywiązuję większej wagi. Za mną stoją fakty – wtedy kiedy nastąpił wielki kryzys polityczny po rozstaniu się Kaczyńskiego z Giertychem i Lepperem, po sprawie Kaczmarka i całym tym zamieszaniu, przyszli do mnie liderzy wszystkich bez wyjątku partii poza PiS-em i proponowali, żeby utworzyć rząd pod kierownictwem Platformy w tym sejmie, który istnieje. Gdybym chciał knowań z partią Kwaśniewskiego i Olejniczaka mógłbym to zrobić w tym sejmie. Uważam, że żeby zmienić rząd w Polsce potrzeba decyzji wyborców a nie szacher-macher w kuluarach sejmowych.

Co będzie, jeśli wyborcy znów się rozczarują? Są przecież także i takie rokowania, że nie stworzycie większościowego rządu?

Ja raju politycznego nie zbuduję sam i niektórzy wyborcy mogą być, i zawsze tak jest, rozczarowani tym, co się zdarzy po wyborach. Gdyby udało mi się przekonać Kaczyńskiego, Kwaśniewskiego i Pawlaka do jakiejś elementarnej współpracy, to wszyscy odetchnęliby z ulgą.

A jeśli Platforma przegra wybory?

Ja na takie pytania reaguję zawsze szybko – wszystko w rękach wyborców i Opatrzności Bożej, a ja nie jestem ani wróżką ani cudotwórcą, więc nie jestem w stanie przewidzieć wyników wyborów, ale zakładam scenariusz optymistyczny. Staram się napisać skuteczny scenariusz na zwycięstwo i szkoda mi czasu na rozpatrywanie tego, co będzie jeśli Platforma przegra – takie myślenie zawsze osłabia człowieka.

Szkocki rząd i lokalne władze robią bardzo dużo dla mieszkających tutaj Polaków. Czy myśli Pan, że rząd polski zrobi wystarczająco dużo, by pomóc Polakom mieszkającym tutaj i chcącym zostać na stałe?

Donal Tusk w Kirkcaldy

Wracamy właśnie z festynu w Kirkcaldy. Krótką chwilę rozmawiałem tam z Panem Maćkiem (przewodniczący organizacji MOST – przypis redakcji) oraz rektorem miejscowego college’u o tym kapitalnym pomyśle, żeby w oparciu o miejscowy college poprowadzić naukę języka polskiego dla dzieci, a języka angielskiego dla dorosłych. Zapytałem rektora kto powinien za to płacić. Był trochę speszony, bo nie chciał twardo powiedzieć, że pomoc ze strony władz – konsula – jest bardzo mizerna.

To jest jedna z tych spraw, o których będę mówić w Polsce – rząd powinien się czuć zobowiązany przynajmniej w takim samym stopniu jak władze szkockie, irlandzkie czy angielskie do pomocy Polakom. Nic nie zwalnia państwa polskiego z pomocy Polakom tylko dlatego, że wyjechali zagranicę. Pracując w Szkocji nadal są obywatelami Polski i należy im się wsparcie ze strony rządu tak samo, jak Polakom, którzy pozostali w kraju.

Gdyby miał Pan ocenić w skali 1 do 10 pracę polskich konsulów za granicą, jaką ocenę by im Pan postawił?

Nie będę wystawiał oceny. Nie dlatego, żebym nie chciał kogoś skrzywdzić. Mam za małą wiedzę, jeśli chodzi o pracę poszczególnych konsulów. Mam wystarczającą wiedzę, by powiedzieć, że rząd polski zrobił bardzo niewiele, by wzrosła realna pomoc ze strony placówek konsularnych. Liczba tych placówek i osób w nich pracujących wzrosła minimalnie, a liczba emigrantów w ciągu ostatnich kilku lat wzrosła 100-krotnie. Tu nie można oszczędzać pieniędzy. Państwo polskie musi zapewnić elementarną pomoc prawną i organizacyjną swoim obywatelom za granicą.

OBWE zaapelowało do władz polskich, by zewnętrzni obserwatorzy byli obecni w Polsce w trakcie wyborów. Minister Fotyga zareagowała negatywnie. Jakie jest stanowisko Platformy Obywatelskiej wobec tej decyzji?

Jesteśmy bardzo zasmuceni tym, że kolejny raz nieostrożna i niemądra reakcja minister Fotygi i premiera Kaczyńskiego bardzo nadszarpnęły polską reputację. Ze strony OBWE nie było żadnej napastliwości. Była to normalna, klasyczna w takiej sytuacji, deklaracja chęci obserwacji wyborów. Problemem dopiero staje się odmowa, blokada przyjazdu. Po dość twardej reakcji Platformy i wielu instytucji, autorytetów w Polsce, jest realna szansa na to, że minister Fotyga wycofa się z tego niemądrego stanowiska i nie będzie już żadnego problemu z ewentualną wizytą obserwatorów w Polsce.

Kogo zatem Platforma widziałaby na miejscu pani minister Fotygi, czyli Ministra Spraw Zagranicznych?

Donald Tusk rozmawia z policjantką
Wśród ludzi, których mogę gorąco rekomendować do prowadzenia polskiej dyplomacji są: były premier Jerzy Buzek, Radek Sikorski, Bronisław Komorowski, czy Jacek Saryusz-Wolski. Nie będę opisywał przyszłego gabinetu, bo być może będzie on koalicyjny, ale jesteśmy rzeczywiście bardzo dobrze przygotowani jeśli
polskiego pochodzeniachodzi o te kwestie. I widzę, będąc poza granicami Polski, że jest też takie oczekiwanie w Europie, żeby mieć wreszcie konkretnego partnera.

My jesteśmy bardzo konkretni, kompetentni, bez humorów. Dyplomacja nie znosi wariactwa. Najgroźniejsze w polityce zagranicznej jest, kiedy ludzie niezrównoważeni psychicznie zabierają się za dyplomację, a w Polsce mamy czasem takie wrażenie, że ktoś nie do końca zrównoważony się za to zabrał.

Skoro jesteśmy już przy polityce zagranicznej, chcielibyśmy zapytać, co z kwestią Iraku i Afganistanu, jeśli Platforma obejmie władzę?

Mamy bardzo precyzyjne stanowisko i nikogo nie oszukujemy. Jeśli chodzi o Afganistan, to mamy zobowiązania sojusznicze i jest to misja NATO-wska, a nie amerykańska. Jesteśmy członkami NATO i mamy zobowiązania, które są precyzyjnie opisane dla każdego kraju, więc jestem za tym, żeby Polska wykonywała wszystkie swoje zobowiązania, bo jeśli my, odpukać, kiedyś będziemy w potrzebie, też będziemy chcieli, żeby inni sojusznicy wykonywali zobowiązania wobec nas.

Nie należy wykazywać w tym nadgorliwości, ale trzeba robić to sumiennie. W ostatnich dwóch latach rząd polski zbyt często chciał się podlizać Amerykanom i pokazać, że możemy dużo więcej niż de facto możemy. Róbmy tyle, ile musimy i róbmy to dobrze i coraz lepiej, ale nie wypinajmy za bardzo bohaterskiej piersi, bo wcale nie jesteśmy do tego tak dobrze przygotowani. Co do Iraku, to sprawa jest dla mnie oczywista . Podjęliśmy zobowiązanie – dobrze czy źle, to oceni historia – a skoro je przyjęliśmy, jeszcze za rządu Millera, to powinniśmy je wykonać do końca.

Tylko ten koniec już dawno jest za nami i nie wiem dlaczego prezydent Kaczyński, właściwie nie proszony – ani tu w kraju, ani za granicą – zobowiązał się wobec Amerykanów, że przedłuży po raz kolejny o wiele, wiele miesięcy tę misję. Misję bez perspektyw, niezbyt skuteczną, bo gdyby to jeszcze przynosiło efekty, to rozumiem. Nie ma powodu, żebyśmy przed Stanami Zjednoczonymi udawali prymusa i trochę takiego lizusa. Tym bardziej, że Amerykanie wyraźnie nie kwapią się, żeby nam to jakoś wynagrodzić.

Czy Platformie jest bliżej do państw Unii Europejskiej czy USA?

Jeśli chodzi o system bezpieczeństwa, to jest to system NATO-wski. Oczywiście kluczową role w światowym systemie bezpieczeństwa odgrywają Stany Zjednoczone i im lepsze nasze stosunki ze Stanami, tym czujemy się bezpiecznej i to jest poza dyskusją, ale jesteśmy uczestnikami konkretnego organizmu – Unii Europejskiej. Dostajemy od niej realną pomoc – miliardy euro. Dlatego nie należy robić nic, aby stawiać nasze relacje z Ameryką wyżej. Nasza przyszłość zależy przede wszystkim od naszej pozycji w Unii Europejskiej.

Ja na miejscu Kaczyńskich, a sam jeśli będzie mi dane po 21 października, pracowałbym nad poprawą stosunków polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich. Kaczyńscy mają obsesję antyniemiecką. Ja, jak dobrze wiadomo, zawsze byłem politykiem, który opowiadał się za jak najlepszymi relacjami polsko-niemieckimi i uważam, że pozycja Polski w Europie w dużej mierze zależy od tego, czy mamy dobre relacje z Niemcami i Rosją. Kaczyński obiecał, że spotka się z Putinem od razu po wyborach. Minęły dwa lata a nasze relacje z Rosją są tak złe, jak nigdy w ciągu ostatnich 18 lat. Wydaje się, że trzeba przestać stroić groźne miny i się nadymać i zacząć z Rosją poważnie rozmawiać o wspólnych interesach.

Ostatnio biskup Pieronek, mając na uwadze toczącą się w Polsce kampanię wyborczą, stwierdził, że wydarzenia te przypominają Orwellowskie państwo totalitarne. Wydaje się, że Platforma dała się wciągnąć w negatywną kampanię i przepychanki z PiS-em. Czy myśli Pan, że takie naskakiwanie to jedyna droga, by pozyskać głosy Polaków.

Platforma źle się czuje w sytuacji, gdy agresja przeważa nad dyskusją w czasie kampanii politycznej czy między kampaniami, ale powiedziałem sobie, że Polacy będą nas rozliczać także ze skuteczności i oczekiwania wyborców są z reguły jakby wewnętrznie sprzeczne. Także tutaj w Wielkiej Brytanii i Irlandii, kiedy byłem na spotkaniach z Polakami, równocześnie Ci sami ludzie mówili „przestańcie się tam wreszcie wszyscy kłócić” i „dowalcie tym Kaczyńskim”.

To nie jest łatwe zadanie dla Platformy jednocześnie utrzymać wysoki styl, raczej spokój i merytoryczny charakter debaty oraz odpowiedzieć równie mocno, gdy PiS przesadza i atakuje. Czy nam to dobrze wychodzi zobaczymy 21 października, ale uważam, że ten świat wartości jaki reprezentuje Platforma to poszanowanie praw człowieka, godności człowieka, szacunek dla innych ludzi. Uznajemy wolność – największą wartość w życiu społecznym – i obrona tej wartości wymaga siły i zdecydowania. Dlatego serdecznie przepraszam tych, którzy woleliby kampanię miękką, aksamitną, kulturalną, ale kiedy na swojej drodze spotykamy chuligana i nie ma gdzie uciec, a w czasie kampanii ja nie ucieknę przecież, to trzeba stanąć i czasem się bić. Ja nie pozwolę, żeby tacy ludzie jak Jacek Kurski, czy Andrzej Lepper zdominowali polską scenę polityczną tylko dlatego, że mają tupet, są bezczelni i agresywni.

Czyli nie ma Pan z nimi zamiaru współpracować?

Wymieniłem polityków, z którymi współpraca jest z definicji niemożliwa, bo oni są urodzeni do bijatyki, a nie do współpracy. Przede wszystkim, chcę powiedzieć wszystkim tym, którzy boją się takiej agresywnej polityki, że Platforma jest po to, żeby tej agresji było jak najmniej.

Myśli Pan, że Polacy w Polsce też są tak serdeczni wobec zagranicznych obywateli, którzy tam przebywają tak jak my tutaj?

Nie, oczywiście, że nie. Wyobraźmy sobie jakieś niewielkie polskie miasto , gdzie przyjeżdża w poszukiwaniu pracy 10 tysięcy emigrantów z Bułgarii, dostają tę pracę i korzystają tez z pomocy socjalnej. Nie sądzę, żebyśmy byli tak wyrozumiali, tak akceptujący, jak to ma miejsce w Szkocji, Irlandii i Anglii, gdzie wszyscy Polacy, bez wyjątku, podkreślali niezwykłą gościnność i serdeczność miejscowych.

Myśli Pan, że w naprawie stosunku Polaków do gości z zewnątrz politycy też mają swoją rolę?

Myślę, że pomimo, że szczycimy się staropolską gościnnością, nasze tragiczne doświadczenia z sąsiadami, wojna, komunizm, to wszystko trochę spowodowało, że została ona jednak zdewastowana. Polityka polityką, władza władzą, ale to jest tak naprawdę do odbudowania pewien wzór cywilizacyjny. Mam nadzieję, że Ci, którzy doświadczyli tak dobrego przyjęcia na Zachodzie i ci z emigrantów, którzy wrócą do kraju, będą nośnikami pozytywnej energii i wzajemnej tolerancji, bo tutaj w Wielkiej Brytanii zobaczyli jak ważny jest uśmiech, serdeczność, wyrozumiałość, cierpliwość.

Słowo „cierpliwość” jest kluczem, znakiem, który odróżnia dojrzałe cywilizacje od tych na dorobku. Czasami jesteśmy bardzo niecierpliwi wobec innych, a tutaj jest wielka szkoła cierpliwości.

Jak do tej pory podoba się Panu ta wyprawa za granicę do Wielkiej Brytanii, Szkocji?

W jakimiś sensie jest wcale nie taka polityczna, tylko bardzo intymna i wzruszająca, pomijając te duże spotkania publiczne – gorące, w czasie których widownia między sobą się kłóciła i przypominała do złudzenia Polskę. Te wielkie sale w Londynie i Dublinie, gdzie przyszło po kilkaset osób bardzo szybko zamieniły się w polski parlament – była lewica, centrum i prawica, ale przez to spotkania te były bardzo ciekawe. Ale jestem pod szczególnym wrażeniem tego ostatniego spotkania – w Kirkcaldy.

Nie dlatego, że rozmawiam ze szkocko-polskimi mediami, ale dlatego, że było tam bardzo rodzinnie i wzruszająco i odczułem dumę. Przez moment czułem się bardziej dumny z Polski tam niż wtedy, kiedy jestem w kraju. Było coś wzruszającego w tym budowaniu wspólnoty. Zobaczyłem tam bardzo fajnych i niezwykłą wręcz serdeczność między Polakami i Szkotami. Tak się jakoś lżej na sercu zrobiło. Łatwiej mi będzie teraz wrócić i powiedzieć: nie wylewajmy łez, nie dramatyzujmy – Polacy w bardzo wielu miejscach dobrze sobie radzą i nie przynoszą wstydu, wręcz przeciwnie – możemy być bardzo dumni z wielu Polaków, którzy są na emigracji.

Dziękujemy za rozmowę.

Komentarze