Do góry

Przybyły, zobaczyły, zwyciężyły

Dlaczego wybraliście Szkocję? Jak się Wam tu żyje? W jakich zawodach pracujecie? Wreszcie, co taki pobyt daje, czy zmienia człowieka, i czy na lepsze, czy gorsze? Poznajcie historię trzech dziewczyn, które przez jakiś czas przebywały w Szkocji. Teraz wróciły do Polski. Co daje taki wyjazd? Czy kiedyś jeszcze wrócą do Szkocji? Opowiadają Ania, Basia i Mariola.

Za chlebem lub za przygodą
Basia Olejnik opowiada o tym, jak przypadkiem trafiła do Szkocji. Wybierała się tylko na wakacje, była świeżo po pierwszym roku studiów i zamierzała zarobić trochę grosza, a od października dalej kontynuować studia. I owszem, wróciła do Polski w październiku, ale tylko po to, by załatwić wszystkie formalności związane z dziekanką. Zapadła decyzja – ten rok spędza w Edynburgu.

Mariola Rzeszowska pochodzi z Jeleniej Góry. Jak wspomina dziś, po roku od powrotu do Polski, powodem jej wyjazdu do Szkocji nie była kwestia zarobkowa lecz chęć rozwijania swoich umiejętności. Mariola szukała dla siebie dobrej, zagranicznej uczelni, chciała wykorzystać to, czego nauczyła się na studiach. „Któregoś razu przeglądając ofertę uniwersytetów w Wielkiej Brytanii natrafiłam na kierunek, który mnie bardzo zainteresował: japonistykę na Edinburgh University. Po obejrzeniu zdjęć tego miasta wiedziałam już, że za wszelką cenę muszę tam być! I była. Dwa lata”.

Ania Jasińska, dziś 25-letnia wrocławianka w Szkocji spędziła 3 miesiące. „To krótki okres, ale nigdy wcześniej i nigdy później nie przeżyłam już takiej kumulacji wrażeń, emocji i przeżyć.

W Polsce tego nie ma
Dziewczyny zapytane o to, co je w Szkocji najbardziej zdziwiło i zaskoczyło, przytaczają różne wspomnienia. „Kiedyś, gdy spacerowałam z moją przyjaciółką, zobaczyłyśmy na placu przed jednym z kościołów zaproszenie na social dancing” – opowiada Basia. „Z ciekawości postanowiłyśmy się tam wybrać. Byłyśmy bardzo zdziwione, gdy drzwi do salki otworzyła nam 70-letnia staruszka z kołnierzem ortopedycznym na szyi i z uśmiechem zaprosiła nas na górę. Kiedy odsłoniła się przed nami kotara, zobaczyłyśmy na parkiecie kilkanaście tańczących par w podeszłym wieku”. Wieczorek prowadził również zawansowany wiekiem DJ, który, z pasją zmieniał płyty gramofonowe z muzyką z młodzieńczych lat tych ludzi. Po chwili i dziewczęta wciągnięto do tańca: tu obrót, panie do kółeczka, nóżka do góry, potem kilka przytupów i wiele jeszcze innych układów. Pomyślały: „w Polsce tak nie ma. Starsi ludzie samotnie spędzają wieczory, a swoje renty i emerytury albo oddają wnukom, albo przeznaczają na leki. A tutaj… Ludzie nadal spotykają w gronie znajomych i korzystają z życia”.

Zaskoczeniem była otwartość i aktywność grup społecznych, których w Polsce raczej nie widać. Ania, choć była w Szkocji 4 lata temu, do dziś wspomina podejście Szkotów do osób niepełnosprawnych. „U nas odwraca się głowę i człowiek nie wie jak się zachować. A tam z niepełnosprawnymi obcuje się na każdym kroku. Nie są pochowani w domach, są widoczni. W Polsce musimy jeszcze do tego chyba dojrzeć” – przyznaje.

Inne są z kolei wrażenia Marioli:  „To co mnie zaskoczyło już na samym początku to fakt, że nawet w chłodniejsze jesienne wieczory czy w zimie Szkotki chodziły porozbierane pokazując swoje „wdzięki”, a dodać trzeba, że nie należą do super szczupłych dziewcząt. U nas tego nie ma, ale może to kwestia naszych kompleksów. Ja się tam bardzo wielu wyzbyłam. Myślę, że przestałam też zwracać uwagę na różne ludzkie dziwactwa”.

Do pracy rodacy!
Wiele słyszy się o tym, że Polacy za granicą wykonują najczęściej prace poniżej swoich kwalifikacji. Może i tak bywa, ale z czasem i to ulega zmianie. Wyjeżdżacie często po lub w trakcie studiów i raczej wtedy wiecie już czego chcecie i systematycznie staracie się osiągnąć ten cel. Mariola na przykład zaczynała jako au pair. Nie było łatwo, ale gdy już na dobre obeznała się z panującą kulturą i zwyczajami oraz podszlifowała język rozpoczęła naukę na Napier University na kierunku business management. Dorabiała wtedy w sklepie, najpierw spożywczym, później odzieżowym. Nie wspomina tego okresu zbyt dobrze. Ale potem nastały lepsze czasy. „Pracowałam jako bilingual telephone interviewer przeprowadzając rozmowy kwalifikacyjne przez telefon w języku angielskim, a potem polskim. Była to zdecydowanie  najfajniejsza z prac jakie miałam”.

Ania, ze względu na krótki czas swej przygody w Edynburgu, tłumaczy: „Wiedziałam, że jestem tu tylko na chwilę, na jakiś czas. Pracowałam w kawiarni, mimo, że aspiracje tu w Polsce mam dużo wyższe. Gdy nie traktuje się tej pracy jako coś stałego, a jedynie przejściową trudność, łatwiej to znieść. I ja tak do tego podeszłam”.

Polak Polakowi wilkiem?
Różne są natomiast odczucia dziewczyn, co do tego jacy dla siebie nawzajem są Polacy. Ania raczej nie ma dobrej opinii. Przyznaje, że o ile na początku ciągnęło ja do „swoich”, tak później, trzymała się raczej na uboczu. „Z czasem słyszałam coraz więcej o konfliktach, nieszczerości i rzucaniu kłód pod nogi. Rozmawiało się tylko o tym kto ile zarabia.

Inaczej wspomina Mariola: „Powiedzenie, że Polak Polakowi wilkiem na obczyźnie, w moim przypadku zupełnie się nie sprawdziło. Poznałam tu naprawdę wspaniałych i pomocnych ludzi, z którymi do tej pory utrzymuję kontakt. Jeśli chodzi o Polaków, mam same mile wspomnienia”.

Dlaczego wróciły, kim są dziś i co daje Szkocja?
Wszystkie trzy dziewczyny dziś z sentymentem wracają do czasu spędzonego w Szkocji. „Było ciężko, płakało się w poduszkę, czasem klęło, chciało wracać choćby zaraz” – opowiada Ania. Ale wszystkie mogą być z siebie dumne. Ania pokonała opór przed używaniem języka angielskiego, Mariola stała się bardziej otwarta, a Basia bardziej sprecyzowała swoja drogę życiową. Wszystkie tęskniły. „Od początku pobytu czułam, że nie będzie mi łatwo poradzić sobie z tęsknotą. Tęskniłam za rodziną, za Polską, jedzeniem, pogodą… Słowem za rzeczami, o których się nigdy wcześniej nie myślało. Każdego dnia chciałam wracać. Aż wreszcie, w ciągu dwóch dni podjęłam decyzję o powrocie” – wspomina Mariola. „Teraz pracuje w swoim zawodzie, satysfakcjonuje mnie moja praca, czuję się w niej spełniona i nie chcę jej zmieniać. Czy mnie ciągnie do Szkocji? Jasne. Tęsknię głównie za ludźmi, ale także za Edynburgiem. Nie da się tak po prostu zupełnie odciąć pępowiny, ale swoje życie wiążę już z Polską”.

Basia również nie żałuje, że wróciła: „Tutaj mogę poświęcać się temu, co mnie interesuje i   cieszyć się każdym dniem w towarzystwie przyjaciół. Może wcale nie trzeba przekraczać granic kraju, a lepiej granice własnej osobowości?” – zastanawia się dziś Basia. „Może nie trzeba zapatrywać się na Zachód, bo więcej zyskamy patrząc w głąb siebie? Może wyjazd wcale nie był konieczny? Rozejrzyjcie się i pomyślcie co stawiacie za sobą” - podsumowuje.

Tylko Ania, niespokojny duch, wciąż bije się z myślami: „Ciągnie mnie w świat, a klimat Edynburga mnie naprawdę urzekł. Może kiedyś zamieszkam tam na stałe?” Kto wie?

Emigracja jak narkotyk
Pobyt w Szkocji zmienił życie naszych bohaterek. Jak zgodnie podkreślają dziewczyny, stały się dojrzalsze, bardziej zaradne, ale też tolerancyjne i otwarte. „To była prawdziwa szkoła życia” - mówią. Wszystkie są dziś uśmiechnięte i zadowolone ze swojego miejsca w życiu. Czy doceniałyby dziś wszystko co mają, gdyby nigdy nie wyjeżdżały z Polski? Nie wiedzą jak potoczy się ich życie, na dzień dzisiejszy nie chcą wyjeżdżać z Polski, ale przecież, jak mówi Mariola - emigracja jest jak narkotyk. Jedno jest pewne. One już były, zobaczyły i zwyciężyły. Nikt dziś nie odbierze im wspomnień, przeżyć i bagażu doświadczeń.

Komentarze