Do góry

Rozmowa z Muńkiem Staszczykiem

Co to takiego T-Love każdy wie i nie chodzi tu bynajmniej o miłość do herbaty. Kto nie wie, ten musiał być w śpiączce przez ostatnie 20 lat, albo się wczoraj urodzić – tak czy siak nie będziemy tu przypominać historii zespołu ani dyskografii (www.t-love.pl – jak ktoś juz naprawdę musi sobie pamięć odswieżyć).

Wczorajszy, drugi w Szkocji, występ T-Love w klubie The Arches (Glasgow) udał się jak zwykle doskonale. Band grający od ćwierćwiecza to po prostu mega profesjonaliści. Czego nie wolno mylić z rutyną, sam Muniek przyznaje, że czasem jak go poniesie, to coś na scenie rozpieprzy – very rock & roll.

Publiczność od razu chwyciła fajny klimat z zespołem i tylko nawoływania o „Kinga” od pierwszej minuty mogły być trochę męczące.

T-Love "przeleciał się" po prawie całym repertuarze najświeższego albumu „I hate Rock’n’Roll”, wbrew tytułowi jednemu z najbardziej rock'n'rollowych albumów w dyskografii zespołu. „I hate Rock’n’Roll” jest swoistym połączeniem wszystkiego, co najlepsze w Prymitywie i Modelu 01 - mocno gitarowe kawałki z bardzo dobrymi tekstami. Całość występu przeplatana była kultowymi utworami jak „Stokrotka”, czy „IV LO ‘83”.

Po koncercie, zeszliśmy do zakulisowych podziemi The Arches, żeby chwilę pogadać z Muńkiem Staszczykiem – liderem T-Love, jedynym z oryginalnego składu zespołu założonego w 1982 roku. Muniek to zupełnie normalny facet, który bez żadnego gwiazdorskiego focha gawożył z nami siedząc na metalowych schodach klubu sącząc pinta Guinessa.

Zapis rozmowy przebiegał mniej więcej tak:

Jak koncert, Ok?

Jasne, było bardzo fajnie.

Jak bardzo w dupie macie tzw. poprawność polityczną?

T-Love zawsze pisał i śpiewał piosenki, takie na jakie miał ochotę. Zawsze wypowiadaliśmy się otwarcie na tematy polityczne i społeczne. W sumie to nawet nie wiem, co znaczy poprawność polityczna. Ja jestem bardzo przywiązany do naszego kraju, a wszelka krytyka polityczna wynika z troski o Polskę. Zauważam wiele rzeczy, z których nie jestem zadowolony i bez żadnych ogródek o tym śpiewam. Nigdy nie miałem kolegów polityków, nie byłem przez nikogo protegowany, więc śpiewam, to co myślę i czuję. Zresztą rock and roll jest taką muzyką, która  krytykuje i opowiada o tym, co ludzi boli. Nie śpiewamy o konkretnych politykach, nie mówimy wprost ich nazwisk, a mimo tego, ludzie wiedzą o kim jest mowa. Chodzi o aktualność i ponadczasowość piosenek-utwór „Jest Super”, który nagraliśmy ponad 10 lat temu, jest wciąż aktualny i oddaje sytuację polityczną obecnie. Dotyczył on Kwaśniewskiego, ale sprawdza się też teraz, gdy rządy się zmieniły. Ktoś powiedział, że utwór "Mr President" dotyczy Kaczyńskiego, i pewnie w jakiś sposób dotyczy, ale dotyczy on przede wszystkim pewnego ogólnego zjawiska. Poprawność polityczna-nie wiem, co to znaczy. Zawsze chcieliśmy mówić ludziom prawdę. Nie będę śpiewał o beznadziejnym kolesiu, że jest super, a o fajnym gościu, że jest chu… – chodzi o szczerość. Poprawność polityczna jest bardzo niebezpieczną rzeczą–może prowadzić do zaniku zdrowej oceny sytuacji. To nie chodzi o to, że ja jestem jakiś „fafarafa” , nas nie kreował żaden wujek ani ciocia, więc nie muszę być poprawny politycznie-muszę być szczery.

Uniwersalność tekstów T-Love polega na tym, że są one do bólu szczere. Lubisz być obserwatorem  codzienności, czy to już bardziej zawód?

To nie jest tak, że wychodzę na ulicę, obserwuję ludzi , spisuję dyżurne tematy i jest nowy tekst. Płyta T-Love, to jest rok wyjęty z życiorysu-to obrazuje, że bardzo poważnie podchodzimy do tego, co robimy. Płyty i ich klimat wynikają z naturalnych nastrojów, jakie panują w nas, w naszych rodzinach, i tym, co nas otacza. Jest niebezpieczeństwo popadnięcia w zawodowstwo, ale staramy się tego unikać i pisać teksty, które obrazują, to co naprawdę myślimy i czujemy, a nie dlatego, ze wypadałoby nagrać kolejną płytę. Nie widzę sensu, żeby nagrywać płyty , tylko dla tego, żeby je nagrać. Ja podchodzę do swojej muzyki bardzo emocjonalnie, nie racjonalnie. Dlatego ostatnio nie nagrywamy tylu płyt. Nie jesteśmy w stanie napisać i nagrać 15 piosenek w dwa tygodnie. Traktujemy poważnie nasz zawód i naszych fanów. Kazik dużo nagrywa, ja bym tak nie mógł. Teraz nagrywamy płyty, tak mniej więcej, co dwa, trzy lata. My się nie ścigamy na listach przebojów. Lecimy swoim torem i zachowujemy w tym wszystkim siebie- publiczność to docenia. Ja nie wiem, co jest modne. Oczywiście interesuje mnie muzyka i to, co się na scenie muzycznej dzieje, ale przez te wszystkie lata T-Love zasłużył sobie na to, żeby robić, to co się nam podoba. Nie musimy dbać o modę i trendy.

Czy zauważasz różnicę pomiędzy odbiorem waszych piosenek i reakcją publiczności w Polsce i na emigracji?

W Ameryce ludzie są bardziej spragnieni naszej muzyki. W Europie, gdzie można dolecieć w dwie godziny, raczej nie ma różnic miedzy publicznością. Odbiór publiczności w Glasgow, Edynburgu, Berlinie czy Londynie jest taki sam jak w Polsce. Ja zawsze lubiłem klimat Wysp Brytyjskich. Kiedy pracowałem tutaj 17 lat temu ogromne wrażenie zrobiła na mnie muzyka brytyjska i ona wywarła wpływ na moje upodobania muzyczne. Gramy w Londynie, Irlandii, teraz w Szkocji. Jak ktoś decyduje się kupić bilet na koncert T-Love, to raczej wie, czego się spodziewać. Otoczenie jest inne, ale muzyka i ludzie pozostają tacy sami.

Jakie są różnice między życiem za granicą w  latach komunizmu a teraz?

Lata 80., kiedy ludzie harowali po kilkanaście godzin dziennie i kombinowali na lewo i prawo, już się skończyły. Teraz można kupić bilet za 40 funtów i polecieć, praktycznie, gdzie się chce. Cała Europa tak wygląda. Gramy w klubach, gdzie grają naprawdę znane zespoły, nie ma kompleksów w tej kwestii. Oczywiście nie jesteśmy znani publiczności angielskiej, bo nie śpiewamy w tym języku, ale moglibyśmy. Z tym, że trzeba by było torować sobie drogę do tego już 17 lat temu, a w komunizmie było to raczej niemożliwe.  Ale przyjdzie czas, kiedy młode polskie zespoły podbiją rynek zagraniczny. My jako starsze zespoły utorowaliśmy im drogę w tym kierunku. 

Słyszeliśmy, że wasz gitarzysta boi się latać, jak więc gracie koncerty w USA?

To prawda. Ja lubię podróżować i czuję się z tym świetnie. Nasz gitarzysta nie! Na dzisiejszy koncert wyjechał on z Polski, kiedy to on wyjechał?  Jakieś trzy dni temu. Pojechał do Holandii, potem do Newcastle i dzisiaj dojechał do Glasgow. Niestety do Ameryki nie dociera, bo jak.  Ale wtedy gramy z zastępczym gitarzystą (np. z Negatywu). Chociaż Michel obiecał mi, że postara się przemóc do latania–zobaczymy. 

Lata temu pracowałeś w Londynie na zmywaku-wtedy nie było innej opcji. Dzisiaj ludzie pracują legalnie i na coraz ciekawszych stanowiskach. Czy oprócz oczywistych plusów, zauważasz jakieś minusy nowej emigracji?

Myślę, że gdybym teraz miał 20 lat, to pewnie też bym wyjechał. Myślę, że wyjazd ludzi jest dobry z kilku powodów. Przede wszystkim uczą się języka oraz zdrowego podejścia i szacunku do pracy. Nie ma tak, że jesteśmy w Unii Europejskiej i wystarczy nam mówić Thank You i Good Bye- nie rozumiem tych, którzy robią nam po prostu obciach. Jak się nie nadają, to powinni wracać. Może będzie tak, jak z Irlandczykami. Ci, co wyjechali w latach 70. zaczęli wracać do ich kraju i dzięki nim Irlandia stanęła na nogi i rozwinęła się. Jeżeli ci ludzie, którzy teraz pracują poza Polską, wrócą z dobrymi doświadczeniami i pieniędzmi, to zajebiście. Ja jestem za tym, żeby pracowali gdzie chcą, tylko żeby nie robili nam wstydu.

Nie obawiacie się, że masowa emigracja ludzi spowoduje pustki na koncertach T-Love?

Wiesz, cały czas przychodzą nowe pokolenia. To jest nasz plus, że tak stary zespół ma tak młodą publiczność. Słuchają nas wszystkie pokolenia, dlatego nie obawiam się o pustki na koncertach. Zresztą zawsze możemy przyjechać na Wyspy, czy gdzie indziej. Gramy na dobrych warunkach. To nie jest Ameryka lat 80., kiedy ludzie przychodzili na koncerty, żeby się napierd…i przekąsić kotleta z kapustą.
W Polsce jest OK. Ale my też nie zamierzamy grać w nieskończoność, mamy swoje życie, jak wszyscy: hobby, ksiązki, piłka nożna. Jak zespół traci popularność i traci kontakt z fanami, to należy zejść ze sceny. Ja mam świadomość, żeby nie być obciachem. Nie jestem gościem, który chce odcinać kupony od starych przebojów, bo to jest tylko zarabianie pieniędzy. To czas pokarze…Ludzie się mieszają, jedni przyjeżdżają, inni wyjeżdżają, to naturalna rotacja.

Grając od 25 lat na topie, walkę z „sodówą” macie już opanowaną, ale czy trudno jest pozostać względnie normalnym?

My ten etap mamy za sobą. To raczej niebezpieczny biznes. Jak masz słaby charakter, to może cię zniszczyć i możesz mocno popłynąć. Wszystko masz na wyciagnięcie ręki: alkohol, narkotyki, kobiety…Jak nie masz backgroundu, którym może być przyjaciel, przyjaciółka, rodzina, żona, którzy powiedzą ci, że przeginasz i odpływasz, to biznes ten jest cholernie niebezpieczny.  Nasz zespół przeszedł różne drogi, i żaden z nas nie był ministrantem, ale takie kwestie mamy za sobą. Ja nie byłem abstynentem, ale nigdy nie wchodziłem w to tak mocno. W latach 90. też miałem moment, kiedy ktoś musiał mi uświadomić, że przeginam…

Masz 17 letniego syna. Gdyby przyszedł do Ciebie i oznajmił : tato wyjeżdżam za granicę. Poparłbyś jego decyzje?

Na pewno bym nie przeszkadzał. Odległości się tak skurczyły, że to nie problem. On zresztą dużo podróżował, więc jemu podoba się klimat za granicą. Wesprę go w tej decyzji. I tak mielibyśmy kontakt ze sobą.

Zauważasz powody, dla których młodzi ludzie opuszczają Polskę?

Są dwa konkretne powody: ekonomiczne i klimatyczno-społeczne. Wyjeżdżają ludzie, którzy patrzą tylko w kategoriach materialnych, rozumiem ich. Nie mają w Polsce perspektyw, to czemu nie mieliby spróbować za granica. Podobno teraz w Polsce się zmienia-zarobki wzrosły . Są tez ludzie którym nie podoba się klimat społeczny-wiesz ojciec Rydzyk i takie tam. Oni nie chcą słuchać tych bredni. Jest grupa ludzi, którym się nie podoba w Polsce i dlatego wyjeżdżają.

Życie zaczyna się po 40-ce. Jakbyś to skomentował? Czy wtedy człowiek już powoli i delikatnie pierdzieleje?

Trochę się pierdzieleje, trochę jest się bardziej zrzędliwym. Z drugiej strony masz większe doświadczenie, na pewne rzeczy patrzysz z innej perspektywy. Nie prowadzę pamiętników i kiedy słucham swoich piosenek z lat 80. i 90., to dokładnie wiem, co wtedy myślałem i czułem. Piosenki są kroniką i pozwalają zachować dystans. Ja, jak też inni rockendrolowcy bardzo długo dorastałem, ale już od dawna jestem dorosły w życiu codziennym, natomiast na scenie – niekoniecznie. Po 40-ce trochę chce się mieć święty spokój i zająć domem, hobby.

Co oprócz piłki nożnej interesuje i pochłania Muńka?

Może nie będę oryginalny, ja po prostu lubię czytać książki i oglądać filmy. Ale nie na DVD, czy w telewizji, uwielbiam  oglądać filmy w kinie. Jest wielu reżyserów, których kocham. Ale rzeczywiście piłka to jest mój pierdolec. Próbowałem się z tego wyleczyć, ale się nie da. Niejednokrotnie obrażałem się na polską drużynę, ale po jakimś czasie i tak im wybaczałem i znowu wracałem do piłki-mój syn się z tego śmieje. To jest jak Love and Hate.

Dziękujemy za rozmowę.

Z Zygmunetem Muńkiem Staszczykiem rozmawiali: Michał Mroczkiewicz i Kasia Mańka

Zobacz zdjęcia z koncertu: Galeria Szkocja.net

Komentarze