W asfaltowo-betonowej dżungli wojownicy szos codziennie ocierają się o niebezpieczeństwo. Czasem o milimetry. Nie zatrzymują się jednak. Nie patrzą ryzyku w oczy. Nie mają czasu. Muszą pędzić, aby dostarczyć paczkę. Chcesz być jednym z nich?
Wolność, niezależność, przygoda i codzienna dawka adrenaliny. Silniejsza niż narkotyk.
Rowerowi kurierzy nie trafiają do tego zawodu przypadkiem. To niespokojne duchy, ryzykanci, dla wielu wariaci. W deszczu i śniegu, wśród zawiei i groźnych samochodów pędzą na złamanie karku, aby doręczyć list, paczkę, wiadomość. To ważne, ale nie najważniejsze. To, co naprawdę istotne, to wiatr wolności tak orzeźwiający po wyjściu z szarych biurowców, gdzie szarzy ludzie męczą kręgosłupy przy szarych komputerach w ciężkim od strachu przed szefem powietrzu. Po takim doświadczeniu nawet spaliny smakują słodko.
Na ostro
Po londyńskich ulicach codziennie kręci kołem ponad pięciuset rowerowych kurierów. Dla wielu to filozofia życia. Każdy ściga się z czasem i samym sobą. Nie zwracają uwagi na znaki drogowe, światła, pieszych ani innych użytkowników drogi. Liczy się czas, bo czas to pieniądz. Trzeba jak najszybciej dostarczyć przesyłkę, nawet za cenę jazdy pod prąd, po chodnikach, ocierając się o samochody, bez kasków, ochraniaczy, a często bez hamulców. Znają miasto jak własną kieszeń. Wiedzą, jak długo trwa zmiana świateł na każdym skrzyżowaniu, pędzą skrótami, nieznanymi trasami. Są jak wiatr. Jak miejscy wojownicy.
Nie mogą się zatrzymać. Każdy postój to strata czasu, czyli pieniędzy, a przede wszystkim ujma na honorze wśród innych wojowników szos. Tacy to elita. Ich rowery to błyskawice. Bez przerzutek i hamulców, z cienkimi oponami. Wszystko po to, by rower był jak najlżejszy. Żeby płynął przez miasto jak poduszkowiec. Liczy się przecież szybkość, a każde dodatkowe gramy to dodatkowe, zbędne sekundy.
Z godnością
Z dala od metropolii, w mniejszych miastach czas płynie wolniej. Tutaj kurierzy przemieszczają się z godnością. Nie spieszą się. Ich rowery to twierdze. Obudowane jak machiny wojenne. Ciągną wózki wyładowane towarami. Czasem to zestaw do kawy, czasem bułki, czasem warzywa. Listy wozi listonosz. Też dostojnie i powoli. Ma czas, ciężką torbę, stawkę godzinową i silne związki zawodowe. Pedałują mozolnie, opony są szerokie i mocne. Hamulce działają. Trzeba przepuścić babcię na przejściu dla pieszych i innych kierowców, którzy spieszą się na lunch. Nikt nie trąbi, nie wyzywa, odstępy są większe. Bezpieczeństwo rowerzysty jest priorytetem. W małych miastach to wiedzą. Każdy tutaj czasem wsiada na rower. Mało kto się spieszy. Czas jest po to, aby się nim delektować.
Wybór
Możesz być jednym z nich. Wojownikiem lub nie. Zależy, gdzie mieszkasz i co lubisz. Musisz wiedzieć, że kondycja jest najważniejsza. Rowerowy kurier dziennie pokonuje średnio 80–100 km, ale jak dobrze zakręcisz kołem, nawet tego nie poczujesz. Musisz być czujny i uważny. Wystrzegaj się ciężarówek, autobusów i taksówek. Nawet w mniejszych miejscowościach. To pożeracze przestrzeni. Wrogowie dwukołowców. Czasem nawet śmiertelni.
Dobrych pracodawców poznasz od razu. Złe firmy kurierskie to takie, gdzie jest duża rotacja. Do lepszych trudno się dostać. Pracuje się na dwa sposoby – albo zapłacą ci od paczki (2,50 funta), albo będziesz wykonywał stałe zlecenia (250–400 funtów tygodniowo). Są tacy, którzy płacą od przejechanej mili. Różnie – w zależności od firmy. Co tydzień z pensji potrącą ci opłaty za GPS i radio. Jako początkujący kurier zarobisz ok. 170–200 funtów na tydzień, ale już po kilku miesiącach możesz liczyć na 300. Jeśli zostaniesz wojownikiem, rowerowym Mad Maxem, mistrzem miejskiej dżungli, możesz nawet zarabiać 600 funtów tygodniowo. Ale wtedy pieniądze nie będą takie ważne. Ważny będzie czas, tempo, niezależność i wolność.
Gdzie szukać?
…najlepiej na stronach firm kurierskich:
Komentarze 26
Co za pierdoły.
Co to za wolność? gdy jest się na smyczy kilku sekund?
Miejscy wojownicy? raczej wyrobnicy. Zapierdala jeden z drugim na zlamanie karku, ryzykujac zycie i swoje i innych. I po co? po to aby doreczyc koperte? A nie mozna tego zrobic normalnie? Co jest w takiej kopercie cennego by tak gnac?
Dla mnie to jest chore. Spiesza sie chlopaki by byc w jak najkrótszym czasie, a nie widza że to ich szef ich tak popędza. Mowi boss do kumpla
- zobaczysz moj goniec bedzie predzej,
no i klepiac po plecach Rysia gada
- postarasz sie?
-No pewnie szefie, już lecę
No i gna na oslep w imie jakichs chorych ambicji.
Czy naprawdę nasz świat musi tak pędzić?
po prostu chlopaki lubia adrenaline i o to w tym chodzi. kazdy chce robic cos co lubi i jeszcze dostawac za to pieniadze. jak by im sie to nie podobalo to by sie zwolnili. i nie wymadrzaj sie jak reszta bandy emitowych oslow ...
to jest piekne co ci chlopcy robia. sam bal bym sie. ja zalewam organizm zdrenalina na zjazdach rowerowych :)
bugi wiedziałem że byndziesz pierwsza....
czołem btw...