Do góry

Gwiazdy na święta Bożego Narodzenia

Mimo ciągłego czytania plotek na ich temat, mało wiemy o tym, jak wygląda ich życie pod koniec grudnia – poza wzmożonym koncertowaniem, występami, promocją itp. Cooltura dowiedziała się, co gwiazdy robią w domowym zaciszu w święta Bożego Narodzenia.

Beata Kozidrak

Nasze święta są zawsze tradycyjne. Od kilku lat Wigilia jest u nas w domu. Zjeżdża się wtedy cała moja najbliższa rodzina i wtedy my, trzy dziewczyny, czyli ja i moje córki, staramy się przygotować kolację wigilijną tak, żeby wypadła najlepiej, jak to możliwe. Kiedyś pomagała mi jeszcze moja teściowa, ale niestety, nie ma jej już. Także wychodzi na to, że wszystko spada na moją głowę, ale nie narzekam. Tradycji musi stać się zadość. Zresztą, to nie chodzi tylko o to, żeby święta zaliczyć, ale o to, żeby się spotkać całą rodziną, być ze sobą, rozmawiać, wspominać. Oczywiście, ważna jest też sama kolacja, choć przyznaję się, że nigdy nie liczę ilości dań na stole.

Zazwyczaj kieruję się tym, co lubią moje dziewczyny. Moja teściowa, która była znakomitą kucharką, zostawiła mi swoje przepisy. Zawsze na Wigilię szykuję więc rybę faszerowaną w galarecie, co jest bardzo czasochłonnym zajęciem i karpia w pomidorach, za którym wszyscy przepadają i na które wszyscy cały rok czekają. Jest też oczywiście choinka i nie wyobrażam sobie, żeby była sztuczna. Zapach choinki musi się unosić w domu, bo inaczej nie będzie tak prawdziwie, nie będzie tej specyficznej atmosfery. No i naturalnie, dopełnieniem każdej Wigilii są kolędy, które śpiewamy wszyscy. Naturalnie ja i moja starsza córka jesteśmy głosami wiodącymi, po czym dołącza się reszta rodziny i wychodzi coś naprawdę genialnego.

Maryla Rodowicz

Boże Narodzenie spędzam wyłącznie w domu. Nie wyobrażam sobie tych świąt poza nim. Kiedy widzę ludzi na pustych ulicach w wieczór wigilijny, to mam wrażenie, że są bardzo samotni i smutni. W związku z tym, że na ogół pracuję do ostatniego momentu za kupowanie prezentów zabieram się w ostatniej chwili, ale jakoś udaje mi się z tym wygrać za każdym razem. Potem przychodzi czas na gotowanie. W kuchni spotykają się wtedy 3 pokolenia: moja córka, ja i moja mama, która dyryguje wszystkimi i krytykuje. A że każda z nas ma inne zdanie, więc wiadomo, jak się robi gęsto i nerwowo.

Choinka w naszym domu też jest ubierana dzień przed wigilią i na ogół jest z nią problem: że za wysoka, że trzeba ściąć czubek, że nie wiadomo, gdzie siekierka, statyw, że stoi krzywo. Do tego dochodzą bombki. Ja uważam, że największe powinny być na dole, a najmniejsze na górze. Z kolei dzieci na przekór, kombinują, żeby było odwrotnie. Kiedyś nawet zrobiły konkurs rzucania bombek na choinkę. Zasady były proste: która się zahaczy o igły, ta zostaje. Było wtedy dużo śmiechu. Oczywiście święta nie mogą się obejść bez kolęd. Mamy nawet stały zestaw świąteczny: 3 tenorów i Mariah Carrey.

Czasem nieśmiało włączam moją płytę kolędową i nawet wszyscy podśpiewują pod nosem. Kolacja wigilijna w naszym domu zaczyna się dość późno, ponieważ najczęściej właśnie pakowanie prezentów zabiera najwięcej czasu. Dlatego do stołu zasiadamy nawet o 21.00. Kiedy dzieci były małe, nic im nie smakowało. Pamiętam jak syn pytał, czemu nie ma na kolację żółtego sera, a wtedy babcia robiła dla niego łazanki z masłem. Teraz jest oczywiście dużo lepiej. Na stole pojawia się karp faszerowany, sałatka jarzynowa, czerwony barszcz. Sama przygotowuję też barszcz grzybowy, przepyszny wywar z grzybów, a z grzybów zmielonych robię pierożki w drożdżowym cieście, smażone w głębokim oleju. To jest wileńska tradycja mojej rodziny. Najlepsze są podkradane prosto z patelni. Oczywiście, musi być kompot z suszonych owoców, tradycyjny, wileński kisiel żurawinowy robiony ze świeżych żurawin. Po kolacji rozdawane są prezenty. Jedno z dzieci przebiera się w dyżurny strój Mikołaja i wyciąga paczki spod choinki. Jest bardzo radośnie, bardzo rodzinnie. Od 4 lat mieszkam w pięknym, starym, odrestaurowanym 100-letnim domu. Wcześniej różnie bywało. Pamiętam święta, kiedy dzieci spały na materacach, pies na głowie, babcia z jednym dzieckiem na jakiejś rozkładanej wersalce, a ja z mężem na korytarzu. Ale zawsze najważniejsze było, żeby być razem i w świątecznym nastroju. Tego właśnie życzę wszystkim czytelnikom.

Piotr Kupicha

Nasze święta są zawsze tradycyjne. W związku z tym musi być na przykład żywa choinka. Szczególnie teraz, ponieważ Boże Narodzenie jest przede wszystkim dla dzieci. Dlatego staramy się, żeby miały takie święta jak my kiedyś. Także choinka musi być żywa. Oczywiście, stół wigilijny też jest tradycyjny. Na pewno będzie karp i kilka innych potraw, które powinny się tego dnia pojawić na stole. Na pewno nie będzie ich 12, ale pilnujemy, żeby były takie, jakie właśnie tradycja nakazuje. Nie zwracamy uwagi na jedną tradycję, a mianowicie na to, czy zwierzęta mówią ludzkim głosem czy nie.

Kiedyś moi rodzice mieli dość dużą działkę i pamiętam, że na jej końcu stała szopka, w której mieszkały kury, kaczki, a potem tylko jakieś dzikie ptaki wiły w niej gniazda. I kiedyś, pamiętam, pobiegłem tam w Wigilię, żeby sprawdzić czy one mówią ludzkim głosem. Niestety, o niczym nie gadały. Wracając do świąt, rzecz jasna, nie mogę wszystkiego zostawić na głowie mojej żony i pomagam jej jak tylko mogę. Na przykład lepię uszka, bo w tym nie mam żadnego problemu. Pomagam jak tylko mogę i pozwala mi czas. Przecież chodzi o to, żeby te święta były bardzo wyjątkowe, bo przecież czeka się na nie cały rok. Niestety, z prezentami jest zawsze bieganina na ostatnią chwilę. Przyznaję się, że w zeszłym roku nawet prawie spóźniłem się z choinką, którą miałem czas kupić dopiero w Wigilię rano. Mam nadzieję, że wyciągnę wnioski i chociaż z tym uporam się wcześniej. Jeśli chodzi o kolędy, to w naszym domu kolęd zawsze się słuchało, a nie śpiewało. Tak też jest i teraz, że one sobie lecą cichutko w tle.

Wiceprezes Zjednoczenia Polskiego, dr Jan Mokrzycki

W naszym domu najważniejsza jest oczywiście Wigilia. Schodzi się wtedy cała nasza rodzina. Razem z synem, córką i wnukami jest nas 11 osób przy stole. Kolacja zaczyna się u nas, oczywiście opłatkiem, a potem na stole pojawiają się dania świąteczne. Nie jest ich 12, ale są takie, bez których żadne święta nie mogą się obejść. Jest karp, barszcz z uszkami i wszelkie inne typowe smakołyki. Wszystkie przygotowuje moja małżonka.

Przyznam się, że ja jestem głównie od płacenia i sugerowania. Są też kolędy, ale ponieważ nie mamy zbyt pięknych głosów, raczej słuchamy kolęd, które gramy z płyt. Jest też, rzecz jasna, choinka. Prawdziwa, bo przy sztucznej nie ma świąt. To nie byłoby to. Święta są za każdym razem pięknym przeżyciem, ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że najpiękniejsze dla nas były te w roku 1989. Mogliśmy wtedy przywitać rzeczywiście wolną Polskę. Wtedy po raz pierwszy można było rozmawiać z rodziną w kraju swobodnie, bez specjalnego uważania na to, co się mówi. W końcu mogliśmy wszystkim mówić: "Jesteście wolni, jak tylko możecie to przyjeżdżajcie, nasz dom, to wasz dom."

Konsul RP w Londynie, Robert Rusiecki

Boże Narodzenie będę w tym roku spędzał w gronie rodzinnym, w kraju, przy prawdziwej choince (nigdy do tej pory nie było sztucznej). To czas przede wszystkim rodzinny. Nie ma u nas specjalnych, rzadko spotykanych, czy wręcz nieznanych powszechnie zwyczajów i sytuacji związanych ze świętami Bożego Narodzenia. Bardzo często wracam pamięcią do okresu dzieciństwa, do częstej dosyć strategii stosowanej w domach, gdzie były małe dzieci, kiedy w wieczór wigilijny, mama starając się – z reguły bez powodzenia – o zachowanie dyskrecji, dzwoniła dzwonkiem przy drzwiach wejściowych, aranżując w ten sposób pośpieszną (z racji ogromnej liczby spraw do załatwienia) wizytę św. Mikołaja.

Dziś, czas świąteczny to dla mnie przede wszystkim oczekiwanie na święta. Trwa znacznie dłużej, niż same dni świąteczne, które zazwyczaj spędzamy w gronie rodziny, przyjaciół, głównie przy stole. Wigilia i dwa dni świąt mijają w ten sposób zdecydowanie za szybko. Dlatego miło jest przedłużyć trwanie tego niezwykłego czasu, w oczekiwaniu na nadejście Bożego Narodzenia, o tyle dni, ile się da. I to oczekiwanie właśnie jest ogromnie ważne, przede wszystkim dla każdego z nas z osobna, kiedy chcemy "dojść ze sobą do ładu" i "zwolnić trochę obroty", żeby móc chwilę pomyśleć o najważniejszych sprawach, związanych z naszym życiem, w oderwaniu od codzienności. Ludzie żyją dziś w bardzo szybkim tempie, w uzależnieniu od technologii i często bardzo silnie związani, wręcz uzależnieni od spraw zawodowych. Czas Bożego Narodzenia, to czas, kiedy powinniśmy oderwać się od tego rodzaju ograniczeń i pomyśleć o sprawach bardziej istotnych: o sobie, o najbliższych, o tym, co osiągnęliśmy i dokąd dalej będziemy zmierzać, czy wszystko, co robiliśmy, robiliśmy zgodnie z tym, co podpowiadał nam nasz "głos wewnętrzny".

A może sprawy dnia codziennego i nadmierne tempo życia spowodowały, że najważniejsze wartości odsunęły się gdzieś, na dalszy plan i nie wszystko, co zdarzyło się jest dla nas powodem do dumy. Nad tym wszystkim warto się chwilę zastanowić i przygotować się na przeżycie świąt tak, aby był to czas naprawdę specjalny, pozwalający na odrzucenie spraw nieistotnych i przybliżający nas do tego, na czym najbardziej nam zależy. Mamy tylko jedną szansę na ciekawe życie, a więc nie odkładajmy tego na później.

Dyrektor Instytutu Kultury Polskiej w Londynie, Roland Chojnacki

Mimo że na co dzień lubię działania raczej niekonwencjonalne, podczas Wigilii nie uznaję kompromisów. Święta muszą być tradycyjne, z prawdziwą, pachnącą choinką (najlepiej gęstą jodłą), smażonym karpiem (fenomenalnym na zimno następnego dnia), kapustą z grzybami, a zwłaszcza typowymi dla Wielkopolski, z której pochodzę, makowymi makiełkami. Rzecz jasna, nieco szalony charakter mojej pracy, który wymusza ciągłe podróże i spotkania – również w okresie przedświątecznym – nie sprzyja samodzielnym przygotowaniom pracochłonnych dań wigilijnych. Zdaję się tu więc na moją niezawodną rodzinę w Poznaniu, którą zwykle w tym czasie odwiedzam. Zaś przed wyjazdem obdarowuję moich brytyjskich przyjaciół doskonałym polskim makowcem, który na szczęście można już kupić w Londynie. Święta to także jedyny czas w roku, kiedy mogę nadrobić zaległości książkowe.

Kora

Święta w naszym domu nie do końca będą tradycyjne, ponieważ w naszym domu nie je się wielu potraw, które inni jedzą w tym czasie. My po prostu unikamy węglowodanów i tłuszczu pod każdą postacią. Oczywiście, na stole pojawią się ryby, szczególnie w galarecie, bo za tymi przepadamy. Będą śledzie, będzie barszcz czerwony, kapusta i dużo sałatek. Na pewno będzie coś dla moich synów, którzy nie muszą partycypować w naszej ascetycznej diecie. Na pewno podam pierożki, za którymi wszyscy nieludzko przepadamy, a których nie jemy zbyt często. Także będzie to dla nas taki grzeszek.

Z reguły też jest tak, że każda osoba, która gotuje ma jakieś tam swoje sekrety kulinarne. Ale w moim przypadku jest tak, że jak tylko coś wynajdę, to się tym od razu dzielę, także nie mam żadnych tajników. Święta to oczywiście czas, który spędzamy w rodzinnym gronie. Do wigilijnego stołu zasiądziemy w czwórkę, czyli ja, Kamil i moi synowie. Będzie też miejsce dla nieoczekiwanego gościa. Może taką odmienną rzeczą niż w wielu domach jest też to, że u nas nie ma choinki. Mamy ich za dużo w ogródku, żeby jeszcze stawiać jedną w domu, więc przyozdabiamy te na zewnątrz. No i oczywiście są też kolędy, które uwielbiam i śpiewam w domu. Rodzina się przyłącza, wychodzi to różnie, raz lepiej, a raz gorzej, ale są one obecne w naszym domu, bo to dla nas prawdziwa przyjemność.

Kayah

Za świąteczne przygotowania zabieram się dużo przed czasem. Jestem bardzo przywiązana do dekoracji, ale mam już patenty, które pozwalają mi się z tym szybko uporać. Choinkę ubieram wspólnie z synem, który przeważnie zasypia w połowie, więc mam satysfakcję na miarę premiery, kiedy wstaje rano i widzi ją już ubraną. Drzewko ubieram jak najwcześniej przed świętami, bo nie mogę się go doczekać. Jest ono zawsze duuuuże i prawdziwe, choć nie wiem czy to ekologicznie... Ale takie pamiętam z dzieciństwa i takich wspomnień pragnę dla mojego syna. Próbę dekoracji stołu też robię na tydzień przed świętami, by mieć ewentualnie czas na skompletowanie potrzebnej porcelany.

Potrawami na tydzień przed zajmuje się moja mama, dzięki temu pachnie w domu codziennie podgotowywaną kapustą z grzybami, której zapach miesza się z zapachem pasty do podłogi... To także moje wspomnienie z dzieciństwa. Na wigilijnym stole jest 12 potraw, postnych, zawsze pysznych i pięknie podanych. Jest opłatek, którym ceremonialnie się dzielimy, składając sobie życzenia pełne wzruszeń. Ponad 10 osób co roku zbiera się przy stole. Ja sama nie jestem mistrzem kuchennym, za to elegancko napadam na sałatkę śledziową, którą po mistrzowsku robi moja mama. Są też kolędy, ale nie ma przymusu ich śpiewania. Wzruszają mnie kolędy Poznańskich Słowików czy Mazowsza, ale słucham też Franka Sinatry, Nat King Cola i Diany Krall.

Komentarze 2

MEEK
244
MEEK 244
#126.12.2009, 12:08

Co mnie to k..a moze obchodzic co robia jakies ciolki na swieta - pewnie jak zwykle Gwiazdy Sraja na Trawie, jak w jednym z programow telewizyjnych.

Dolys
8 757
Dolys 8 757
#227.12.2009, 10:05