Do góry

Byle nie Londyn

Choć wydaje się, że najłatwiej o pracę właśnie w stolicy, to jednak Londyn nie jest dobrym rozwiązaniem dla przeciętnego Polaka. Lepiej i taniej żyje się na prowincji.

Jeśli nie masz szans na pracę w londyńskim City z sześciocyfrowym wynagrodzeniem rocznym, to rozważ możliwość pracy i mieszkania poza Londynem. Doświadczenia wielu Polaków pokazują, że stolica UK ma zabójczo wysokie koszty utrzymania, boryka się z problemami komunikacyjnymi i wysoką przestępczością. Recesja powoduje, że znaleźć pracę jest trudniej niż kiedyś. "Ściana płaczu" niedaleko Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego na Hammersmith jest teraz jeszcze bardziej smutnym miejscem i opłakanym sposobem na szukanie pracy.

Londyńskie minimum

O wysokich kosztach utrzymania w Londynie najlepiej świadczą zabiegi władz miasta, zmierzające do wyznaczenia wyższej minimalnej płacy niż ta obowiązująca w pozostałej części kraju. Wydział do spraw londyńskiej stawki minimalnej we władzach lokalnych (Greater London Authority) w maju 2009 r. wyliczył, że londyńskie minimum powinno wynosić 7,6 funta (34 zł). Warto wyjaśnić, że krajowa płaca minimalna wynosiła wówczas 5,73 funta (26 zł) na godzinę (od 1 października 2009 r. jest to 5,8 funta).

Na wysokie koszty utrzymania w Londynie składają się koszty mieszkań (wynajem i podatek lokalny) i ich utrzymania (energia i woda), transport (w tym opłaty za wjazd samochodem do strefy Congestion Zone), koszty opieki nad dzieckiem i bieżące zakupy spożywcze.

Pokój w stolicy czy dom na prowincji

Jednym z Polaków, którzy odczuli różnicę w kosztach wynajmu mieszkania czy pokoju w Londynie w porównaniu z prowincją jest pan Grzegorz (nazwisko do wiadomości redakcji). "W październiku 2004 r. za pokój w południowo-zachodniej dzielnicy Hounslow musiałem płacić 375 funtów (1690 zł) miesięcznie. Była to duża sypialnia w mieszkaniu, gdzie oprócz mnie mieszkało dwóch Hindusów. Dodatkowo musiałem się też składać na prąd, gaz, wodę i internet w mieszkaniu" – wspomina.

Grzegorz pracował wtedy jako mechanik w salonie Vauxhall (Opel) w bogatej londyńskiej gminie Richmont. Początkowo zarabiał 8,7 funta (39 zł) na godzinę, a po krótkim okresie próbnym – 9,5 funta (43 zł). Zarobki wydawały mu się wysokie, ale z drugiej strony nie mógł sobie pozwolić na wynajęcie samodzielnego mieszkania i sprowadzenie najbliższej rodziny z Polski. Myślał o tańszym regionie i tak trafił na północ Anglii, gdzie znalazł pracę jako monter w fabryce maszyn. "Pracując przez agencję i, zarabiając początkowo 8,5 funta (38 zł) na godzinę, mogłem sobie wreszcie pozwolić na wynajęcie samodzielnego mieszkania dla mnie i rodziny" – opowiada Grzegorz. W sierpniu 2005 r. wynająłem mieszkanie z trzema sypialniami w dzielnicy Bensham w Gateshead, a mój czynsz wynosił jedynie 350 funtów (1575 zł). Po przejściu na kontrakt bezpośrednio z fabryki moje zarobki wzrosły do 11,5 funta (ok. 52 zł) na godzinę i zacząłem myśleć o kupnie mieszkania na kredyt.

Dzięki własnej analizie rynku mieszkaniowego i odrobinie szczęścia Grzegorz znalazł ładny, jasny i suchy dom z trzema sypialniami w szeregowcu w dawnym górniczym miasteczku 25 mil na północ od Gateshead. – Teraz z salonu na parterze mam piękny widok na prawdziwy ogródek z żywopłotem, kilkoma drzewkami ozdobnymi i własnoręcznie stworzonym skalniakiem. W Gateshead z okna widziałem tylko betonowy jard z wysokim ceglanym murem. Nikt w Londynie nie uwierzy, że mój dom w 2006 r. kosztował 60 tys. funtów (270 tys. zł). A jeszcze trudniej uwierzyć, że po wpłacie wkładu własnego spłacam teraz kredyt mieszkaniowy wysokości jedynie 347 funtów (ok. 1560 zł) miesięcznie – wyjaśnia szczegółowo i z dumą Grzegorz. "Przede mną jeszcze 22 lat spłaty kredytu, ale wolę spłacać bankowi pieniądze za własny dom niż płacić landlordowi bez końca. I najważniejsze – teraz mam swój dom w Anglii i nie muszę się przepracowywać, żeby go utrzymać" – podsumowuje.

Ucieczka z Londynu

Wysokie ceny nieruchomości w stolicy wpływają też na stopniową migrację firm i biur poza Londyn. Przykładem jest centrala urzędu rejestracji kierowców i pojazdów (DVLA) z siedzibą w Swansea oraz dział obsługi klienta TV Licensing w Bristolu. Również telefoniczne działy obsługi klienta (call centre) wielu firm mieszczą się poza Londynem. Jedna z większych firm energetycznych nPower swoje Call Centre ma w Newcastle. Z oczywistych względów poza brytyjską stolicą ulokowane są centra dystrybucji sieci handlowych. Coraz większa popularność zakupów w internecie sprawia, że firmy nie inwestują w reprezentacyjne siedziby w stolicy, ale w funkcjonalne, tanie magazyny i centra dystrybucji na prowincji. Tam więc powstają nowe miejsca pracy.

Wiejska praca

Prowincja związana jest z rolnictwem i przetwórstwem rolno-spożywczym, a te branże najmniej odczuwają skutki recesji, bo jedzenie to przecież podstawowa potrzeba konsumentów. Przykładem jest firma Paradise Food z Gateshead, która cały czas poszukuje pracowników do pracy przy produkcji deserów owocowych dla sieci supermarketów czy przetwórnie rybne i owoców morza na wybrzeżu, m.in. w szkockim Duns (przetwórnia "Farne Salmon and Trout", zatrudniająca ponad 400 osób). Praca w chłodni przy krojeniu i pakowaniu owoców lub w przetwórni nie jest łatwa, ale to pewne i stałe miejsce zatrudnienia.

Mniejsza konkurencja

Podczas gdy w Londynie Polacy są jedną z ok. trzystu narodowości, to na prowincji jesteśmy bardziej zauważalni. W hrabstwie Northumberland na północy Anglii Polacy są największą grupą narodowościową. Z myślą o Polakach powstają specjalne programy edukacyjne i aktywizujące zawodowo lub zachęcające do przedsiębiorczości. Polacy są tu cenieni za wysoką jakość pracy.

Przykładem może być osiedle mieszkaniowe (bliźniaki i domy wolno stojące), budowane kilka lat temu przez Polaków w miejscowości Pegswood. Lokalni mieszkańcy z podziwem patrzyli na postęp prac, wytworzyła się swego rodzaju legenda o jakości polskiej pracy, a w świadomości Brytyjczyków są to nadal "polskie domy" – w jak najbardziej pozytywnym wydźwięku tego określenia. Dobra opinia o Polakach na prowincji powoduje, że wiele firm w małych miastach woli zatrudniać Polaków niż innych migrantów czy nawet rodowitych Brytyjczyków. Nie należą do rzadkości całe brygady Polaków, kierowane już przez polskich brygadzistów (teamleaderów) i kierowników (supervisorów).

Nie samą pracą Polak na emigracji żyje

Na brytyjskiej prowincji spotkać można utalentowanych poetów, pisarzy, muzyków i artystów. Z powodzeniem realizują oni tu swe pasje, wspierani przez przyjaciół, a często i obcych ludzi. Jedną z takich osób jest reżyser i scenarzysta Paweł Stasiak z Preston, który założył niezależną i non-profitową organizację "AvonHouse Film" i właśnie przygotowuje się do premiery filmu "Forum". To dokument fabularyzowany, będący mocnym głosem w dyskusji o polskiej emigracji w UK, swego rodzaju kontrą dla serialu "Londyńczycy". Zdjęcia kręcono zarówno w Anglii (głównie hrabstwo Lancashire i Liverpool), jak i w Polsce (na krakowskim Rynku). Fundusze potrzebne na realizację filmu, jego promocję, dystrybucję i udział w festiwalach zebrano dzięki darowiznom wielu osób, którym projekt przypadł do gustu. Premiera filmu odbędzie się już 23 stycznia 2010 r. w Preston, zaś na przełomie kwietnia i maja "Forum" zostanie pokazane na Europejskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Manchesterze.

Więcej informacji o filmie "Forum"
i organizacji AvonHouse Film
na www.avonhouse.pl

Przykładowe porównanie kosztów opieki nad dzieckiem do lat dwóch w żłobku (nursery) tygodniowo

Centralny Londyn
(Inner London)
Londyn Zewnętrzny
(Outer London)
Prowincja
od 226 do 400 funtów*
(1017–1800 zł)
od 192 do 375 funtów*
(864–1687 zł)
od 135 funtów**
(307 zł)

* według informacji Daycare Trust 2009
** źródło własne

Komentarze 8

Profil nieaktywny
danzig
#119.01.2010, 10:31

bez przesady 30tyś na rok i dajesz rade pieknie a to jak wiemy 5 cyfrowa suma. ps. jakie to polskie,przliczac na złotówki jak w.w artykule,bjuehehehe........

Profil nieaktywny
waliza
#219.01.2010, 13:32

A co w tym zlego? Wielu, żyje jedna noga w polsce. Jezdza na swieta, wakacje, Czesto zostawili tam dom. Predzej czy pozniej planuja wrocic. Poza tym w wypadku tego artykulu przeliczanie cen nza zlotowki pieknie pokazuje jak durne ceny nieruchmosci sa teraz w polsce.

Profil nieaktywny
danzig
#319.01.2010, 14:19

ale mówimy o dorabianiu sie na zycie w polsce czy życiu w uk. bo jak to pierwsze to ten artykuł wogóle juz niema sensu, bo nawet w londynie mozna mieszkac w jakims studio w dwóch /trzech,zyc o puszce z lidla i jak to powiedziałes drugą nogą zyc w poslce. A kiedy żyjesz fizycznie i emocjonlanie, wartość funta w złotówkach ma znaczenie siódmoplanowe......

Profil nieaktywny
danzig
#419.01.2010, 14:22

.......fizycznie i emocjonalnie w uk.......

Profil nieaktywny
danzig
#519.01.2010, 14:34

po prostu to sugerowane z naciskiem na wymagane 6 cyfr wynagrodzenia rocznego, iście mnie rozbawiło

kijevna
18 938
kijevna 18 938
#620.01.2010, 00:25

trzeba sobie znaleźć korporację, albo inny twór co ma dużo oddziałów rozsianych po kraju, popracować trochę na wyższej londyńskiej pensji, a potem poprosić o przeniesienie na wiochę zachowując stoliczne zarobki (paragraf w kontrakcie):)
znam dwie osoby, które tak zrobiły, chwalą sobie:)

Profil nieaktywny
Użytkownik
#720.01.2010, 20:09
Profil nieaktywny
Użytkownik
#820.01.2010, 20:10

Nie ma takiego miasta - Londyn;DDD