Do góry

Zapach maciejki

Praca, pieniądze, nauka, miłość – Polakom decydującym się na życie za granicą przyświeca często odmienny cel, prawie zawsze towarzyszy to samo uczucie rozłąki z tym, co znane i ujarzmione. Nikt nie powiedział, że będzie łatwo – przystosować się do obcego języka, obyczajów, nowych miejsc. To tak jakbyśmy z dnia na dzień stali się bohaterami gry komputerowej, gdzie w wirtualnym świecie musimy zbudować od nowa swoją rzeczywistość.

Tylko że w prawdziwym życiu przeżywane emocje bynajmniej nie są wirtualne – tęsknota boli, przytępia zmysły, odbiera przyjemność poznania. Stęskniony umysł produkuje znajome obrazy, zapachy, dźwięki, które przypominają o tym, co pozostało w tle.

"Przyjazd do Londynu był spontaniczną decyzją. Mój chłopak postanowił wyjechać do Anglii, pomyślałam, że niewiele stracę jak do niego dołączę. W Polsce przerwałam studia, praca, którą wykonywałam, nie dawała mi satysfakcji, stwierdziłam, że wyjazd będzie dobrym doświadczeniem" – opowiada Barbara z Dąbrowy Górniczej. "Początki były trudne. Przez dwa miesiące nie miałam pracy, większość czasu spędzałam w domu. Moje pierwsze zajęcie polegało na sprzątaniu biura, zatrudnienie, którego w Polsce nigdy bym się nie podjęła. Do tego dochodziła tęsknota. Duchem i myślami byłam w kraju. Czułam, że pewien etap się skończył, moi przyjaciele, rodzina zostali w Polsce, a ich życie mnie omija. Szczególnie dobrze pamiętam pierwsze lato w mieście. Bardzo tęskniłam do "moich" miejsc w Polsce. Czasami słyszałam znajome dźwięki, dosłownie czułam zapach maciejki. Wcześniej myślałam, że tak silna tęsknota jest niemożliwa."

Tu wszystko jest inaczej

"Wyjazd do Finlandii był moim marzeniem od czwartego roku studiów, wtedy zaczęłam uczyć się języka fińskiego oraz pogłębiałam zainteresowania fińską kulturą i muzyką. Można powiedzieć, że ogarnęło mnie fińskie szaleństwo. Ale wszystko działo się tutaj, w Polsce, zapragnęłam, więc sprawdzić jak żyje się w krainie tysiąca jezior" – wspomina Marta z Warszawy. "Otrzymałam propozycję pracy na fińskiej uczelni i po skończeniu studiów wyjechałam na kilka lat na Północ. Pierwsze pół roku było dość krytyczne, szczególnie okres wakacyjny. Nie miałam wtedy prawie w ogóle urlopu, jeszcze nie posiadałam wielu znajomych i czułam się naprawdę samotna. Zżerająca tęsknota za rodziną, za przyjaciółmi, za polską kuchnią. W ogóle za Polską i Warszawą. Podczas mojego pobytu w Finlandii odkryłam w sobie niezbadane dotąd pokłady patriotyzmu, również lokalnego. Okazało się, że smog nad Warszawą nagle zaczął należeć do najprzyjemniejszych, a korki to nic innego jak sposób spędzania wolnego czasu. Polska z perspektywy nabrała innego kolorytu."

"Poczucie obcości na emigracji jest z pewnością nieuniknione: inny kraj, inna kultura, inne obyczaje, inne kody" – tłumaczy Jacek Kochanowski, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. "Na szczęście współczesne technologie informacyjne pozwalają na tani i niemal nieustanny kontakt z pozostawionymi bliskimi. Można korzystać ze skype’a czy innych komunikatorów po to, żeby radzić sobie z tęsknotą. Warto także na miejscu budować nowe więzy towarzyskie. Bez wątpienia dużo zależy od nastawienia osoby przybywającej do "dalekiego kraju". Musi być przygotowana na to, że jej codzienny świat będzie wyglądał inaczej, że mogą pojawić się trudności w dostosowaniu się do kulturowo odmiennego otoczenia. Warto te różnice przyjmować po prostu, zamiast denerwować się, że "tu wszystko jest zupełnie inaczej". Z pewnością z czasem różnice zostaną oswojone, pojawi się możliwość nawiązania nowych relacji, a poczucie wyobcowania będzie malało. Warto inwestować w pogłębianie znajomości języka i kultury kraju, w którym przebywa się, po prostu po to, żeby poczuć się bardziej swobodnie i swojsko, a zarazem poznać odmienną kulturę, która może okazać się interesująca i inspirująca. Krótko mówiąc: zamiast siedzieć w domu i rozpaczać, wyjść do ludzi, nawiązywać kontakty, nie tylko z rodakami. Rozmowy z tubylcami to najlepszy sposób na szlifowanie języka, a jednocześnie spotkania, nowe znajomości i przyjaźnie pozwalają przezwyciężyć tęsknotę i poczucie samotności.

Oswoić nieznane

"Pomimo trudnych doświadczeń, pierwszy rok w Londynie był pozytywny – dostałam zastrzyk energii" – opowiada Barbara. "Otworzyłam się na ludzi, zmieniałam nastawienie do życia. Nabrałam śmiałości. Przyjeżdżając do Anglii nie znałam języka, uczyłam się go na miejscu. W pewnym momencie musiałam przełamać swoją nieśmiałość i zacząć korzystać z wiedzy, którą zdobyłam. Dzięki temu poznałam osoby z różnych środowisk i kultur, miałam okazję sprawdzić się w ekstremalnych sytuacjach. Również moje warunki finansowe poprawiły się. W Polsce myślałam, że pewne rzeczy są nie dla mnie. Tutaj to się zmieniło. Mogłam również pomóc bliskim, przez co poczułam się ważniejsza. Jestem najmłodszym dzieckiem w rodzinie i zawsze byłam odbierana jako ta najmniej zaradna. Od czasu, kiedy mieszkam za granicą, rodzina patrzy na mnie z uznaniem – wiedzą, że nie było łatwo, ale najcięższy moment przetrwałam."

"Już pierwsza zima spędzona na Północy obfitowała w wiele nowych znajomości i życie towarzyskie kwitło" – wspomina Marta. "Miałam wiele chwil, kiedy tęsknota dawała mi się we znaki, kiedy drobne różnice kulturowe doprowadzały mnie prawie na skraj szaleństwa. Ale otuchy dodawała mi wiedza, że moje reakcje są jak najbardziej naturalne, że okres adaptacji do nowego otoczenia trwa jakiś czas i warto przeczekać trudne chwile. Czułam też, że to ode mnie zależy jak będzie wyglądało moje życie tam. Miałam do wyboru – zamknąć się w czterech ścianach tęsknoty lub wyjść z uśmiechem i poznawać nowych ludzi, zawiązywać nowe kontakty. Wybrałam to drugie, byłam aktywna, korzystałam z różnych zaproszeń. No i przede wszystkim starałam się poznać zwyczaje i język tubylców, wychodząc z założenia, że oni nie nauczą się polskiego (choć znaleźli się i tacy, co próbowali). W miarę wsiąkania w nowe środowisko tęsknota malała, a ja czułam się tam coraz swobodniej."

To twoje życie

Wielu emigrantów dostosowuje się do nowego życia stosunkowo szybko i bezboleśnie. U pozostałych tęsknota powraca jak bumerang, a trud związany z aklimatyzacją wydłuża się nieznośnie. Jednocześnie, wyobrażenie o ojczyźnie, stworzone na podstawie wspomnień i wrażeń z wizyt w kraju, zaczyna kusić powrotem do oswojonej rzeczywistości. W tym momencie pojawia się dylemat – z jednej strony podjęte zobowiązania i lista znaków zapytania, z drugiej strony Polska, kochani ludzie i bliskie krajobrazy. Jak dobrze ocenić siły na zamiary? A kiedy zrezygnować bez poczucia porażki i strachu przed opinią otoczenia? "Chwilowe rozterki, gorsze tygodnie czy nawet miesiące mogą przydarzyć się każdemu. Wszystkie decyzje, jakie podejmujemy w życiu są obarczone ryzykiem błędu i nie da się podać generalnej zasady gwarantującej jego uniknięcie" – mówi Jacek Kochanowski. "Przed powrotem do kraju na pewno warto swoją decyzję przedyskutować z bliskimi, z przyjaciółmi, pozostawionymi w kraju i tymi poznanymi na emigracji, z osobami, które są dla nas autorytetem. I dobrze rozważyć ich argumenty. A potem podjąć decyzję. Czasem warto zdecydować się na zmianę, a czasem warto próbować przetrwać jeszcze trochę, żeby dowiedzieć się, czy jednak frustracja nie jest wynikiem okresowego pogorszenia nastroju, tęsknoty, szczególnie silnego, na początku pobytu, poczucia wyobcowania. Na pewno nie można całkowicie uzależniać własnego obrazu siebie od opinii otoczenia, to generalna zasada. Mamy prawo podejmować takie decyzje, jakie uznajemy za ważne dla siebie i dla naszych bliskich – to jest najważniejsze. Jestem niemal pewny, że zwykle najbardziej krytykować będą osoby, które nigdy nie zaryzykowały dłuższego rozstania. Nie wszyscy są w stanie znieść dłuższą rozłąkę z bliskimi, brak codziennego wsparcia i bliskości. To zupełnie naturalne i lepiej wrócić, niż pogrążać się na obczyźnie we frustracji. Trudne chwile zdarzają się zapewne każdemu, ale jeśli ktoś czuje, że nie jest w stanie sobie z tym poradzić, ma pełne prawo podjąć decyzję o powrocie, to jego życie."

Poznaj swoją siłę

"Półroczna przerwa od londyńskiej rzeczywistości uzmysłowiła mi, że zmieniłam się i że życie, do którego chciałam powrócić, już nie istnieje. Część mnie została w Anglii. To tutaj zrozumiałam, że muszę wziąć los we własne ręce. Cały czas jestem związana z Polską, potrzebuję takiej przynależności. Dbam o kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Jednocześnie zaczęłam zastanawiać się, co dla mnie jest najlepsze. Podczas pierwszego pobytu w Londynie nastawiłam się na zgromadzenie oszczędności, teraz, kiedy już to zrobiłam, chciałabym postawić na własny rozwój" – mówi Barbara. "Na pewno Londyn jest specyficznym miastem, ludzie przychodzą i odchodzą, trudno nawiązać trwałe przyjaźnie. Jednocześnie w tym miejscu uczymy się reagować na zmiany i nabieramy sił. Był moment, kiedy rozstałam się z chłopakiem, wykonywałam pracę, której nie cierpiałam, nie znałam języka, miałam długi do zapłacenia. Musiałam się przemóc, było trudno, ale z drugiej strony czuję satysfakcję, bo przeszłam przez ten moment sama i poczułam się niezależna.

"Swój pobyt w Finlandii wspominam dość dobrze, była to prawdziwa szkoła życia, okno na wielki świat i inną kulturę, religię, mentalność. Finlandia nie zawiodła moich wyobrażeń. To kraj spokojny, kraj dla ludzi, kraj uporządkowany. Prawo jest prawem i jest przestrzegane. Znak "ograniczenie do 80" oznacza nie mniej, nie więcej, jak ograniczenie do 80. Finowie z natury nieufni, kiedy już pozwolą się poznać, stają się naprawdę lojalnymi przyjaciółmi. Nieco może flegmatyczni (przy nich, my Polacy, jesteśmy wulkanami energii) nauczyli mnie, co to znaczy prawdziwa bliskość z naturą i dbałość o nią, co oznacza skromność i przestrzeganie społecznych reguł. Do dziś mam przed oczami nagminne sytuacje, gdy obcy dla mnie współpasażer pociągu, zostawiał laptopa na stoliku, rzucał tylko, że idzie na kawę i znikał na jakiś czas w pociągowej restauracji."

"Gdybym miała w jednym zdaniu powiedzieć, co dał mi ten wyjazd to myślę, że rozszerzył mój światopogląd i niewątpliwie przeżycie kilku zim w mroźnej Finlandii znacznie mnie zahartowało" – podsumowuje Marta, po czym przyznaje: "choć miałam też głębokie przekonanie, że to nie jest mój kraj i że powrót do Polski, po jakimś czasie, będzie chyba dobrym pomysłem. I faktycznie, po kilku latach mieszkania na Północy, zdecydowałam się wrócić do kraju."

"Nigdy nie żałowałam swoich decyzji, ani tej o wyjeździe za granicę, ani tej o powrocie. Mieszkanie w innym kraju daje niesamowite poczucie siły i otwartości na inne, nieznane zwyczaje, ludzi, kulturę. Mnie pozwoliło również dostrzec to, co jest dla mnie istotne, a czego być może nie byłabym w stanie docenić, gdybym przez całe życie mieszkała w Polsce.

Komentarze 10

novikus
96
novikus 96
#122.02.2010, 15:10

nuuuuuuudaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!

cycu
31
cycu 31
#222.02.2010, 16:50

moze ktos napisze streszczenie bo nie chce mi sie tego czytac calego

Tak_to_ja
13 135
Tak_to_ja 13 135
#322.02.2010, 17:56

doktorze lecz sie sam - nie wiem, na ile usatysfakcjonuje Cie moje streszczenie, ale prosze bardzo :)
Tekst opowiada o dwoch paniach, emigrantkach. Marta wybyla do Finlandii, a Barbara do Londynu. Z tekstu jasno tez wynika, ze Marta z tej Finlandii w koncu powrocila do Polski, a Baska, to wlasnie nie jestem pewna. Dwa razy emigrowala do Londynu, ale trudno mi powiedziec, czy tam zostala, czy tez nie.
W artykule jest tez 'slowo' o tym, jak to nam trudno, kiedy juz wyjedziemy z kraju. O tym, jak brakuje nam warszawskich korkow i smogu (to za sugestia Baski). O tym, ze nawet tutaj, w wielkim miescie mozna poczuc zapach maciejki (to znow slowa Basi).
Mowa tez jest o tym, ze tesknota paralizuje, odbiera chec do dzialania. O tym, ze mamy dlugi, ale potrafimy je tu splacic.
Pan socjolog radzi (w artykule), abysmy sie nie alienowali. Powinnismy zawierac tutaj nowe znajomosci i otwierac sie na tubylcow. Uczy tez, jak korzystac z komunikatorow typu skype.

Hmm, czy wystarczy? Bo jak nie, to moge pisac dalej...

kisstherainbow
38
#422.02.2010, 18:30

bardzo dobrze rozumiem uczucie to tęsknoty..

kisstherainbow
38
#522.02.2010, 18:31

przeraziła mnie moja składnia :D

Tak_to_ja
13 135
Tak_to_ja 13 135
#622.02.2010, 19:17

Mnie nie przerazila, ale na pewno zastanowila... :)
No dalas/es mi do myslenia ;)

czeska
394
czeska 394
#722.02.2010, 22:04

bla..bla..bla

czeska
394
czeska 394
#822.02.2010, 22:04

bla..bla..bla

czeska
394
czeska 394
#922.02.2010, 22:08

o i wyszlo podwojnie jako ze podwojne bla.bla w powyzszym artykule.ktory zasmuca brakiem inwencji tworczej na pisanie o rzeczach nowych...

Alternatywa_PL
489
#1023.02.2010, 02:14