Do góry

Skarżyć można, ale myśleć należy

W samym tylko Londynie, w ciągu ostatnich 3 lat, gminy wypłaciły blisko 18 milionów funtów w ramach odszkodowań. Ilość wniosków składanych co roku rośnie. Powody stają się coraz dziwniejsze, żeby nie powiedzieć coraz głupsze.

Ale brytyjskie prawo na razie nie stoi na ich przeszkodzie i wielu znalazło sposób na pokaźny zastrzyk finansowy.

Nie tak dawno pisaliśmy o kontrowersyjnych i przesadnych przepisach BHP, które przez wielu wykorzystywane są do roszczeń, najczęściej kończących się ogromnymi odszkodowaniami. Bajońskie sumy wypłacane za coś, z czego przeciętny człowiek by się po prostu otrzepał, spędzają sen z powiek gminom, instytucjom, firmom. Tak naprawę wszystkim, bo nigdy nie wiadomo co komu będzie przeszkadzać i jaki z tego zrobi pożytek.

Kultura rekompensaty

Jedną z dziedzin codziennego życia narażoną na ludzką bezmyślność i chciwość jest kultura. Jak się okazuje, i na niej niektórzy potrafią zarobić, niekoniecznie zgodnie z jej przeznaczeniem. Popularne atrakcje turystyczne co jakiś czas muszą uszczuplać kasę o odszkodowania dla niefrasobliwych gości. Muzea, zamki, pałace czy też inne zabytki i parki niemal codziennie zmagają się prawnikami, którzy skrupulatnie wyliczają wysokość odszkodowań, które „należą” się „poszkodowanym”.

English Heritage musiał wypłacić 15 tysięcy funtów kobiecie, która w środku nocy wpadła do fosy, otaczającej zamek Carlisle. Nie miało znaczenia to, że o godzinie 2 w nocy nie powinno jej w ogóle być na terenie parku. Dodatkowo, sąd nakazał English Heritage pokrycie kosztów procesu, w wysokości nieco ponad 37 tysięcy funtów. Sama sprawa toczyła się przed sądem aż 5 lat.

Victoria & Albert Museum musiało pokryć 30 tysięcy funtów kosztów sądowych i wypłacić ponad 23 tysiące funtów odszkodowania kobiecie, która upadła na biodro, korzystając z drzwi obrotowych przy wejściu do obiektu. Kompletnie idiotyczne odszkodowanie w wysokości 400 funtów, to samo muzeum musiało wypłacić mężczyźnie, który poparzył sobie palec w muzealnej restauracji. Mężczyzna zamówił zupę i kiedy sięgnął po nią, „przypadkowo” wsadził do talerza palec. Winą muzeum było w tym przypadku to, że nikt mu tego talerza z zupą nie podał i tym samym nie uchronił przed poparzeniem.

W ciągu ostatnich 5 lat, brytyjskie instytucje kultury wypłaciły ponad 2 miliony funtów w ramach odszkodowań. Liczba wniosków jednak rośnie. – Mamy do czynienia z istną plagą. Przepisy dotyczące bezpieczeństwa w miejscach publicznych powinny być zmienione i dostosowane do rzeczywistości i zdrowego rozsądku – mówił niedawno Simon Jenkins, prezes National Trust. I choć nie we wszystkich przypadkach odszkodowania płacą podatnicy, czyli wszyscy, to jednak nie da się ukryć faktu, że niektóre przykłady „niefrasobliwości” mogą nie tylko śmieszyć, ale i złościć.

Głupota kosztuje... podatnika

Opinie na temat tego swoistego sposobu na życie są podzielone. Jedni twierdzą, że skoro prawo jest dziurawe, to państwo jest sobie winne i nie powinno lamentować, jeśli ktoś potrafi odpowiednią lukę wykorzystać. Inni twierdzą jednak, że niektórzy pozbawieni są zdrowego rozsądku i, choć wygrywają całkiem duże pieniądze, ośmieszają się na całe życie.

– Miałem znajomego, który w pewnym momencie uznał, że odszkodowania to całkiem miła forma zdobywania dużych pieniędzy. Twierdził, że w totolotka się nie wygra, a tu pewniak. Nie za każdym razem wygrywał, ale wiem, że na przykład pozwał pewną kawiarnię za to, że oblał się kawą i na koszuli została plama. Kto rozsądny w ogóle pomyślałby, żeby kogokolwiek ciągać po sądach właśnie z takiego powodu? To jest nie do pojęcia. – kwituje Simon z Leyton.

– Jakieś dwa lata temu potknęłam się, przewróciłam i uderzyłam głową o chodnik. Przez jakiś czas nie mogłam się podnieść, kilka osób mi pomogło, ochłonęłam i wróciłam do domu. Okazało się, że potknęłam się o wystającą płytkę chodnikową. Ale na litość, to była moja wina. To ja nie patrzyłam pod nogi, to ja sama się potknęłam, ja sama się przewróciłam. Musiałabym być niepoważna, żeby kogokolwiek pozywać i żądać jakiegokolwiek odszkodowania. Mam oczy, więc to jest w moim interesie, żeby robić z nich właściwy użytek – dodaje Annette z Walthamstow. Ale nie każdy jest podobnego zdania. – Jeśli nasz własne prawo jest dziurawe i niepoważnie traktuje obywateli, to nie ma się co dziwić, jeśli ci sami obywatele wykorzystują luki. Nie mówię, że to pochwalam, ale przecież wystarczy zmienić prawo, uściślić i nie będzie tego typu problemów. Pewnie, że my wszyscy, podatnicy płacimy wiele ogromnych odszkodowań, bo wypływają one albo z kasy gminy, albo instytucji o charakterze narodowym, na które my wszyscy łożymy. To może złościć. Ale gdyby przymknąć oko, okaże się, że władze same sobie robią pod górkę. To powinien być dla nas wszystkich sygnał, że nasze pieniądze są marnowane i wypłacane tym, którzy wiedzą jak je zmarnować – podsumowuje Carl.

Rząd swoje... eksperci swoje

Codziennie bombardowani jesteśmy reklamami kancelarii prawnych, które gwarantują nam 100 procent odszkodowania, błyskawiczne tempo, a co najważniejsze – żadnych kosztów. Dla jednych to czyste żerowanie na naiwności potencjalnych klientów poszczególnych kancelarii, a dla innych to dowód na dziury w prawie. I nie ma się co dziwić, ponieważ kancelarie są po to, żeby zarabiały w taki sposób, jaki nie łamie prawa. To też firmy, to też ludzie, którzy muszą generować przychody i z czegoś się utrzymywać.

Kiedy rząd brytyjski zapowiada przynajmniej przeanalizowanie zapisów „health and safety” i dokładniejsze przeanalizowanie problemu, jakim stają się odszkodowania „z byle powodu”, do kontrofensywy ruszają eksperci. Specjalny serwis internetowy compensationculture.co.uk odpiera argumenty rządu i mediów, twierdząc, że mamy do czynienia nie z problemem „kultury odszkodowań”, ale nagonką. Twórcy serwisu twierdzą także, że odszkodowania, jakich rządają klienci kancelarii prawnych w żadnym stopniu nie wpływają na życie ekonomiczne kraju, „jak donoszą media”.

Każdy zgadza się z faktem, że mamy do czynienia z ogromnymi pieniędzmi. Szacuje się, że w sumie jest to około 10 miliardów funtów w skali roku. Natychmiast, jednak przywołuje się inne statystyki, z których wynikać ma, że to z kolei „tylko” 1 procent produktu krajowego brutto. Brytyjski rząd i jego agendy opracowały wiele raportów dotyczących „kultury odszkodowań”. Zaledwie kilka lat temu stwierdzono, że takie zjawisko nie istnieje i nie pojawi się w najbliższej przyszłości. Okazuje się także, że (wliczając inflację) brytyjska gospodarka traci na odszkodowaniach tyle samo, co w roku 1989. Niemniej, twórcy compensationculture przyznają, że wielu marnuje czas i pieniądze na zmniejszanie wszelkiego ryzyka, niż na stwarzanie warunków pracy, które przynosiłyby wymierne efekty. To, z kolei, rodzi pytanie, co powinno się liczyć najbardziej: bezpieczeństwo pracy, czy zyski?

Compensationculture zarzuca jednak brytyjskiemu rządowi to, że ten tak naprawdę niewiele czasu poświęcił na zbadanie rzeczywistych kosztów, jakie gospodarka ponosi w związku z odszkodowaniami. Zaznacza się także, że na wiele pozwala zasada „no win, no fee”, zgodnie z którą praktycznie każdy prawnik może podjąć się każdej sprawy i otrzymać wynagrodzenie w przypadku wygranej. Wydawać by się mogło, że właśnie ta zasada pcha tak wiele kancelarii do walki o klienta. Nawet jeśli sprawa nie zostanie wygrana, koszty sądowe pokrywane są z ubezpieczenia „After The Event”. Serwis compensationculture zwraca uwagę na to, że właśnie z tego ubezpieczenia „znika” najwięcej pieniędzy, bo tak naprawdę wygranie odszkodowania z nawet najbardziej niedorzecznego powodu, wcale nie jest takie łatwe. Obowiązują ścisłe zasady choćby samych kwalifikacji danego wniosku o odszkodowanie. Jak by nie było, nadal najistotniejsza pozostaje kwestia kosztów, które tak czy inaczej, ktoś ponosi. Ze wszystkich odszkodowań, najwięcej, bo blisko 40 procent stanowią te, wypłacane z ubezpieczenia. Kolejne kwoty, w zależności od ich wysokości, wypłacane są z kasy służby zdrowia, policji. A to oznacza, że te koszty pokrywamy my wszyscy, podatnicy.

Serwis compensationculture zwraca jednak uwagę na najważniejszy aspekt związany z wypłatą odszkodowań – ubezpieczenie. „Tych kosztów nie ponoszą podatnicy.” Ma tu jednak miejsce zależność pośrednia, ponieważ jeśli ktoś jest właścicielem samochodu, to wszelkiego rodzaju opłaty z tym związane zasilają też ogólną kasę, z której wypłacane są później odszkodowania drogowe. W innych przypadkach, na przykład ceny usług mogą zawierać część kwoty, która później może być wykorzystana do wypłaty odszkodowania.

Odszkodowanie - nowy fenomen

Nie jest żadną nowością to, że w ludzkiej świadomości funkcjonuje pojęcie odszkodowania i niektórzy robią z tego taki czy inny użytek. Pojawia się tu kwestia odpowiedzialności, którą ponosić mają wszystkie strony. Odpowiedzialności za siebie i „drugiego obywatela”.

W latach ’80-tych ubiegłego stulecia zdecydowano, że poszkodowany może domagać się odszkodowania, tylko jeśli strona pozywana rzeczywiście ponosi odpowiedzialność za obrażenia czy inne straty pozywającego. Wszyscy jednogłośnie przyznają, że świadomość możliwości pozywania wszystkich i o wszystko znacznie wzrosła w minionych latach. Ale też i samo prawo w wielu przypadkach skłania, jeśli nie pomaga czy wręcz namawia do składania wniosków o odszkodowania. Dla przykładu, jeszcze do niedawna uraz psychiczny w wyniku jakiegoś zdarzenia uznawany był jedynie za stan zdrowia psychicznego. Dzisiaj jest już wystarczającym powodem do wnioskowania o odszkodowanie. Ponadto, znowu pojawia się zasada „no win, no fee”, dzięki której coraz więcej osób ma dostęp do obowiązującego systemu prawnego.

Serwis compensationculture twierdzi jednak, że to nie liczba odszkodowań wzrosła, ale liczba furtek prawnych i okoliczności, w których czegokolwiek można się domagać. Wielu „poszkodowanych” chętnie korzysta z dobrodziejstw prawa, ale też wielu nie chce wychodzić przed szereg i decyduje się nie występować na drogę sądową, choć mają do tego nie tylko prawo, ale i okoliczności stoją po ich stronie. Wszystkiemu mają być winne media, które nagłaśniają niedorzeczne i absurdalne sytuacje, w których ktoś domaga się odszkodowania. Wielu nie chce więc aby utożsamiać ich z tą grupą. Nie sposób nie zauważyć, że w wielu przypadkach i obserwatorzy życia codziennego, i jego kreatorzy stają twarzą w twarz z moralnością, która jednym nakazuje walczyć o każde pieniądze z byle powodu, a innych przed tym hamuje. Z przykładów przytoczonych na wstępie może wynikać, że zdrowy rozsądek powinien odgrywać zasadniczą rolę przy choćby rozważaniu pozywania kogokolwiek do sądu. „Wydaje się, że wielu ludzi nie widzi różnicy między żałosnym, a uzasadnionym powodem do wnioskowania o odszkodowanie. Wydaje się, że pojęcie ‘odszkodowanie’ zostało nagle uogólnione i przez to zniechęca tych, którym się ono należy” – czytamy na stronie serwisu comepnsationculture.co.uk. Jednak ten sam serwis wyraźnie zaznacza, że „nikt nie powinien mieć jakichkolwiek wątpliwości związanych ze składaniem wniosku o odszkodowanie, bo wypłacane jest ono ze specjalnego ubezpieczenia, jakie dana organizacja ma na tego typu wydatki. Tego wymaga prawo.”

Jak w każdym sporze, każda ze stron ma swoje racje. Rację mają poszkodowani, rację mają skarżeni. Rzeczywiście, media i ulice pełne są reklam kancelarii prawnych, zachęcających nas do walki o to, co nam się należy. Na to pozwala prawo. Ale to samo prawo nie odnosi się do rozsądku każdego z nas. W niektórych przypadkach, zanim pozwie się kogokolwiek dobrze by było zastanowić się, czy my sami nie ponosimy większej winy, niż ci, których chcemy skarżyć. No, ale skoro prawo pozwala...

Komentarze 3

ejoj90
2 403
ejoj90 2 403
#115.12.2010, 20:57

Ide do kawiarni oblac sie kawa, a jak bede wracac sprobuje potknac sie o wystajacy bruk. Zyczcie mi powodzenia. Zobaczymy ile zgarne...buhahahhahha.

artur67
1
#216.12.2010, 06:10

czesc,nie raz oblalem sie kawa,w kawiarni,ale prrezm smiech,w Polsce ukladalem bruk i chodniki(aprpo co uwzasz za bruk,a coo za chodnik,tak pytam z ciekawosci)pozniej pracowalem juz o wiele lepiej,mialem dobra prace,apropo oblania sie kawa-i co wygrasz sprawe raz,ale bedzziesz poparzona,piniadze??????e
pisze mi podwojnie,przepraszam
,ja pracuje w Sajgonie(niewazne gdzie)pracuje ciezko,co z tego,powiedz mi
,pracujemy tylko dla nicc,a my to tylkjo mrowy,przepraszam nie chce mi sie poprawiac pisowni,przepraszam
,uwiielbiam punka,reaage przedzwszystkim, kazda muzyke lubie sluchac,pozdrowki

ejoj90
2 403
ejoj90 2 403
#316.12.2010, 13:26

Ja tylko zartowalam...