Połowa dzisiejszych 20-latków nigdy nie zalegalizuje związku. Coraz większej liczbie par wystarczy nieformalny układ.
Kolejna generacja młodych będzie funkcjonować inaczej. Twierdzą tak zarówno mężczyźni (48 proc.), jak i kobiety (47 proc.). Szukają nowych sposobów, bardziej po swojemu i w innych warunkach, bez ślepego podążania śladami rodziców i dziadków.
Wejść w dorosłość, skończyć szkołę, podjąć pracę – tak było kiedyś. Teraz idzie nowe. W zasadzie już przyszło. Statystyki jasno to pokazują, analizując dane od dziesięcioleci. Ludzie urodzeni pod koniec II wojny światowej aż do początku lat 60. chętnie zakładali rodziny. 87 proc. mężczyzn ożeniło się, 92 proc. kobiet wyszło za mąż.
Ich wnukowie i dzieci, tj. dzisiejsi 40-latkowie, czyli urodzeni na początku lat 70., już nie szli identyczną drogą. Jedynie połowa zalegalizowała związek.
Rząd martwi się, wychodząc z założenia, że rodzina jest podstawą prawidłowo rozwijającego się społeczeństwa. Stabilna, kochająca się to najlepszy start dla dziecka, tj. obywatela brytyjskiego. Politycy zastanawiają się więc, jak zmienić podejście młodych do małżeństwa.
Z drugiej strony słychać zupełnie inne głosy: “Patrzymy, z jaką determinacją kolejne pokolenie pokonuje bariery, realizując własne aspiracje. Nie jesteśmy pewni, czy powinniśmy tym ludziom cokolwiek sugerować. Czy sami chcieliśmy tego samego, będąc w ich wieku?”.
Obrońców postawy młodych nie brakuje wśród polityków pochodzących z różnych partii. Caroline Lucas (Partia Zielonych) i Chloe Smith (Partia Konserwatystów) mówią jednym głosem: “Nie należy stanowić prawa godzącego w czyjąś godność i wolność. Minęły czasy, kiedy małżeństwo było biznesową transakcją pomiędzy ojcami młodych”.
Bazując na statystykach, możemy zakładać, że dzisiejsi 40-latkowie w 61 proc. ożenią się, uczyni to także 68 proc. pań, wychodząc pewnego dnia za mąż. Obecnie 5 proc. 25-letnich chłopaków i 10 proc. dziewcząt już jest w związkach małżeńskich.
Liczba małżeństw zawieranych przez 20-latków spada powoli, ale systematycznie. W 1970 r. w Wielkiej Brytanii blisko 565 tys. kobiet i mężczyzn w wieku 25 lat weszło w związek małżeński. W 2010 r., cztery dekady później, liczba ta wyniosła jedynie niecałe 57 tys. Nietrudno obliczyć, że zmalała aż o… 90 proc.
Socjologowie podają wiele powodów takiego stanu rzeczy, m.in. mieszkanie ze sobą par w dość wczesnym wieku, rozwody gwiazd, spadek znaczenia instytucji małżeństwa. Największymi przegranymi są dzieci zmuszone dorastać w niepełnych rodzinach bądź przy zmieniających się partnerach rodziców. Prawdopodobnie w tej chwili mamy okazję otaczać się ostatnimi przykładami rodziców i dziadków, którzy pobrali się dość wcześnie i spędzili ze sobą całe życie.
Dane: sondaż przeprowadzony przez Marriage Foundation na zlecenie Krajowego Biura Statystycznego.
Komentarze 8
Malzenstwo i klasyczna rodzina potrzebuje stabilnosci,(emigracja nia nie jest),przejzystosci,poczucia potencjalu i sesnsu swoich dzialan dla rodziny, to podstawa! Rzady lewicowych zlodzieji i oszolomow, socjalistow wszelkiej masci sa dalekie od zagwarantowania powyzszych stad ta tendencja by sie nie wiazac, probowac cos"po swojemu", generalnie pelna asekuracja w zyciu,pozostawianie sobie furtek,brak jaj! o promowaniu wszelakiej sodomii i zboczen juz nie wspominam...
Ja tam starej daty jezdem, mam zone, zona dba o mnie a ja o nia, ja zapewniam srodki finansowe i pozostale sprawy, ktore powinien zapewniac chop, a zona dba o dom, zakupy, food (NIGDY! nie jadlem kebeba i nigdy nie mialem grypy zoladkowej, czyli w moim jezyku sraczki po zjedzeniu starego swinstwa:-), zawsze razem jezdzilismy na wakacje, razem wychowalismy dzieci, ktore maja juz swoje domy, swoja prace, zapewnilismy im dobre wyksztalcenie w tym celu i teraz juz nie musimy sie nimi zajmowac.
Mysle, ze jestesmy i zawsze bylismy dobrym malzenstwem, byl okres, ze moja zona chorowala, kazdego dnia ja odwiedzalem, nie zdazyl sie ani jeden dzien bez odwiedzin, mogla byc pewna, ze po pracy bede u niej, a byl to naprawde dlugi okres.
Z tej przydlugiej pisaniny wynika ze mamy 5000 lat, otoz nieeee! mysle, ze przed nami conajmniej jeszcze raz tyle zycia.
Niestety dla mnie zwiazki partnerskie to zwiazki tchorzy i osobnikow niedojrzalych, ja patrnerke wyobrazem sobie tylko w saunie na godzine, poza tym wiecej partnerka nie moze mi do niczego byc potrzebna.
Potrafie sobie, w razie draki, dac swietnie rade, a NIGDY! nie zaufal bym w pelni komus kto mieszka ze mna w takim zwiazku.
Ale ... jak powiedzialem, >ja starej daty jezdem<
moze chodzi o benefity podobno samotne mamy maja wiecej
nie wiem, o co chodzi, ja tylko wyrazilem swoje zdanie
rzadko kto decyduje się na ślub nie stety .W dawnych czasach to brali i związki do dziś trfają . Ale jak to rozpuszczone wszystko ,kobiety o pieniądzach myślą tylko i jak tu sie dobrze zabawić czyimś kosztem a faceci przez kobiety poszkodowani nic dziwne ze większość żyć chce w wolnym związku .Nic tylko patrzeć pozostało na te rozpuszczone społeczeństwo przez media telewizje i inne głupoty.