Do góry

Brytyjczyk najbardziej samotny w Europie

Krajowe Biuro Statystyczne postanowiło zbadać poziom więzi z rodziną i znajomymi wśród mieszkańców różnych krajów Europy. Okazało się, że najgorzej pod tym względem wypadają Brytyjczycy.

Mieszkańcy Wysp nie utrzymują zbyt silnych więzi nie tylko z przyjaciółmi i sąsiadami, ale również z członkami własnej rodziny. Problem jest najbardziej nasilony w stolicy Wielkiej Brytanii, wielomilionowej metropolii, co potwierdzałoby tezę, że łatwo być samotnym w tłumie.

Dane wynikające z badania przedstawiają dość rozpaczliwy obraz rzeczywistości. 20 proc. zapytanych przyznało, że w całym swoim życiu ani razu nie czuło się naprawdę kochanymi.

Problem zbyt słabych relacji międzyludzkich i emocjonalnej oziębłości przy jednoczesnej potrzebie bycia kochanym, jest dostrzegany nie tylko wśród osób młodych, które obawiają się, że nigdy nie znajdą odpowiedniego partnera życiowego. Równie mocno zauważany bywa w grupie ludzi starszych, nierzadko owdowiałych, dodatkowo pozostawionych przez własne dzieci samemu sobie.

Eksperci podkreślają, że długotrwałe poczucie osamotnienia może prowadzić nie tylko do depresji, ale również zaburzeń psychicznych.

Komentarze 15

ned.
204
ned. 204
#126.10.2014, 10:17

Slowem- drętwi są.

tuskowaty
212
tuskowaty 212
#226.10.2014, 11:32

brakuje im polotu i finezji

#326.10.2014, 14:25

.... w tym smutnym jak pi**a kraju .......

Profil nieaktywny
Konto usunięte
#426.10.2014, 14:47

Co tak powialo polskim narzekaniem, :-)
... United Kingdom to piekny kraj, madry czlowiek sie nie nudzi i ma tysiace pasji i co najwazniejsze nie ma czasu na depresja i zaburzenia psychiczne a pracowac Kazdy musi, ;-)
... Ciesze sie ze opuscilem Polske na zawsze i jestem tutaj bardzo szczesliwym czlowiekiem, tutaj zyje i pracuje, tutaj tez zakoncze swoje zycie i jestem z tego dumny, glowa do gory, :-)

Profil nieaktywny
Kajmanski
#526.10.2014, 15:26

Tydzien temu sie chlopino z samolotu wysypales i jedziesz jak to pieknie i wspaniale w UK, ale Twoj entuzjazm neofity wkrotce sie wypali...

luna1
5
luna1 5
#626.10.2014, 15:30

Masz racje Kajmanski ,to dziwny kraj I wszystko co napisane w artykule zgadza sie ! nie ma tu nic ciekawego ,jestem tu 8 lat I uciekam z tad z depresja I z pusta kieszenia ,Przyjechalam z pieniedzmi a wracam pusta .

kotek
32
kotek 32
#726.10.2014, 15:37

Moj plomien tez powoli wygasa zabraklo pasji ale kolejne czekaja w Australii.Nie biore udzialu the rat race.Troche mnie boli ze ludzie swoje szczescie tylko w pieniadzach widza.Jak niewiele trzeba do szczescia o tym wiemy tylko my szczesliwi ludzie

kotek
32
kotek 32
#826.10.2014, 15:37

Moj plomien tez powoli wygasa zabraklo pasji ale kolejne czekaja w Australii.Nie biore udzialu the rat race.Troche mnie boli ze ludzie swoje szczescie tylko w pieniadzach widza.Jak niewiele trzeba do szczescia o tym wiemy tylko my szczesliwi ludzie

Pytam
67
Pytam 67
#926.10.2014, 17:53

musiccomposer
#4 | Dziś - 14:47
Co tak powialo polskim narzekaniem, :-)
... United Kingdom to piekny kraj, madry czlowiek sie nie nudzi i ma tysiace pasji i co najwazniejsze nie ma czasu na depresja i zaburzenia psychiczne a pracowac Kazdy musi, ;-)
... Ciesze sie ze opuscilem Polske na zawsze i jestem tutaj bardzo szczesliwym czlowiekiem, tutaj zyje i pracuje, tutaj tez zakoncze swoje zycie i jestem z tego dumny, glowa do gory, :-)

Zeby wiedziec, ze opusciles Polske na zawsze i w uk zakaczysz swoje zycie, to musisz troche jeszcze pozyc, nie mozesz tego od tak stwierdzic.

to tak jak z malzenstwem, do konca nie bedziesz wiedzial czy dobrze wybrales.

TuneUp
78 452
TuneUp 78 452
#1026.10.2014, 22:07

#4 Po kilku latach zawsze pojawi sie jakas forma niezadowolenia oraz znudzenia Panie kompozytorze. Mimo pasji czlowiek sie wypala, po prostu sie nic nie chce... Jedni wracaja, inni nie maja do czego, tak to juz wyglada - pozyjemy, zobaczymy :)

#8 Australia, no fajnie niby - znajomy natomiast w kraju Kiwi mieszka, zero wyscigu szczurow, po prostu zycie jak bozia przykazala :)

ned.
204
ned. 204
#1126.10.2014, 22:48

Co ma pasja czy samozadowolenie do tego , ze wyspiarze sa dretwi i zimni jak ryby? Brakuje tylko piewcow ilu to maja fajnych znajomych wsrod szkotow. Wlasnie... znajomych. Nic wiecej. Niestety jak dla mnie ich relacje sa zbyt plytkie, nawet w rodzinach i sa oparte tylko na przyklejonym do geby sztucznym usmiechu i niesmiertelnym"how are you ale i tak mam w dupie co odpowiesz"

Mazio
10 190 1
Mazio 10 190 1
#1227.10.2014, 04:29

Mam taką teorię, że to ich pozorne okazywanie światu pozytywnego nastawienia i zainteresowania drugim człowiekiem, które uderza Polaka po przyjeździe, a mam tu na myśli całe to how are you, what's up i ogólnie duża ilość tych nic nie znaczących small talków, jest powierzchowne i usypia potrzebę prawdziwego otwarcia się na drugiego człowieka.

Jest wiele drobnych wskazówek, które utwierdzają mnie w tym przekonaniu, jak choćby ich znane powiedzenie my home is my castle, które błędnie interpretuje się jako apoteozę wolności w obrębie własnego lokum, a ja postrzegam go bardziej jako formę praktyki odcinania się od świata we własnych czterech ścianach. Moje kontakty z sąsiadami ograniczają się do zdawkowego kiwnięcia głową i przekazania pomylonej poczty, a w Polsce sprawa ta wyglądała jakby nieco inaczej i sąsiedzi najczęściej utrzymywali kontakty towarzyskie. Mniej lub bardziej udane.

Poraża również rozmiar ksenofobii, która każe im patrzeć na każdego, kto odbiega od upragnionego wzorca, jako na siewcę zamętu i sprawcę wszelkich nieszczęść. Stąd tak bardzo bulwarówki lubują się w przedstawianiu wszelkich potknięć popełnionych przez imigrantów. Ostatnio zresztą słyszy się często wiele zarzutów pod naszym adresem, choć na otwarte wyrażanie dezaprobaty wobec innych, dłużej tu przebywających od nas, nie wystarcza im odwagi. Ale to już inna para kaloszy.

W efekcie odbieram Brytyjczyków jako wyrachowanych i stroniących od obcych, takich którzy w oczy nie powiedzą ci co myślą nawet, jeśli znasz ich już długo. Zawsze pozostaniesz dla nich obcy. Nic więc dziwnego, że są samotni, jeśli otacza ich szczelna bariera zimnej uprzejmości chroniąca wnętrze, którym z nikim prawie nie chcą się dzielić. Oczywiście nie chcę aby to było krzywdzące uogólnienie, moje obserwacje opierają się na świadectwie również aspołecznego osobnika, a więc nie wiem, czy mogą być miarodajne.

Niemniej są one obrazem subiektywnych doświadczeń zebranych w dość długim okresie czasu. W konfrontacji z kontaktami z przedstawicielami naszej nacji, wiem że mocno się od nich różnimy. Nie przykrywamy emocji wyuczonymi formułkami, potrafimy być więc często postrzegani jako oschli, choć w rzeczywistości otwieramy się na siebie znacznie szczerzej, gdy przychodzi właściwa chwila. Szkoda tylko, że tak często kończy się ona kacem, w tym również moralnym. ;)

Polonus
7 734
Polonus 7 734
#1327.10.2014, 06:47

@Mazio - zgadzam się z Twoją wypowiedzią w 102% :)

Dodam tylko, także z własnych obserwacji, że Brytyjczycy kochają obstawiać wszystkie wolne miejsca w salonie fotografiami rodzinnymi, a grudniowy okres świąteczny wygląda jak festiwal kartek z życzeniami wystawionymi na pokaz przy kominku, a czasami nawet zapełniającymi całą ścianę w holu, tak jakby ich ilość miała przerodzić się w jakość...

Profil nieaktywny
raytoo
#1428.10.2014, 20:51

Brytyjczycy sa be, my sa debesciaki tylko do nas nikt nie przyjezdza, do kraju gdzie na zagajenie jak sie czujesz sasiad reaguje nerwowym polusmiechem i zwyczajnie nie wie co powiedziec a zonie wygarnie wieczorem, ze ten Malinowski jakis dziwny jest moze sie leczy psychiatrycznie. Maja troche przywar ale to nic do naszych slabosci

Mazio
10 190 1
Mazio 10 190 1
#1529.10.2014, 01:12

Naprawdę uważasz, że moja ocena jakiejś nacji zamyka się w tym co napisałem? Nic nie jest czarno-białe i z tym co Ty piszesz również mogę się zgodzić. Szczególnie, że jedną z wad, jakie ciągną nas w dół, jest zaburzone poczucie własnej wartości i brak pewności siebie, która to cecha ułatwia międzyludzkie kontakty. Przy czym ponownie - wszystko zależy od jednostki i wiele osób może się ze mną nie zgodzić.

Z sąsiadami nie wymieniałem nigdy zdawkowych: jak się masz. Tych, których nie znam osobiście witałem polskim: dzień dobry. Z bliższymi zamieniłem parę słów lub więcej, w zależności od humoru i czasu, bez konieczności uciekania się do wymiany grzecznościowych formułek. Zupełnie obcych we własnym osiedlu mijałem obojętnie. Żadna z tych grup nie była zdziwiona moim zachowaniem. Przypomnę Ci też, że artykuł pisze o problemach z poziomem więzi Brytyjczyków, opartych na jakichś badaniach, których wynik nasunął mi takie, a nie inne skojarzenia. Nie podjąłbym się ogólnego porównania naszych przywar i zalet, gdybym miał taki potencjał z pewnością wykorzystałbym go lepiej, niż w komentarzu do artykułu na emito.