a jak wspominacie solowe występy na lekcjach muzyki?
miałem pod górkę, bo trzeba było flet renesansowy a ja miałem barokowy, albo na odwrót. 3+ za 'po ten kwiat czerwony' inne egzaminu z fujary ominąłem szczęśliwie. śpiew bardzo dobrze, tu wysoko oceniano entuzjazm, a ja zawsze lubiłem drzeć japę do muzyczki.
Rodzice chcieli kupić mi ten flet, bo przecież szkoła wymaga, ale jakimś cudem udało mi się ich przekonać, że viola będzie znacznie lepsza. Wszystko dla bezcennej miny nauczycielki.
Zajęcia z gry na flecie trwały jakiś czas, a ja konsekwentnie przynosiłem na lekcję violę. Gdy inni zapluwali ustniki, mogłem zająć się kreatywnym robieniem niczego, albo bazgraniem w brudnopisie, różnych takich.
Ja jeszcze ze szkoły wyniosłem sporo wstydu. Zeszmaciłem się po prostu.
A było to tak. W klasie maturalnej udało mi się trochę narozrabiać. Nie za dużo. Ale wystarczająco. Dyro dał mi ultimatum. Albo się zeszmacę albo mi n@sra w papiery. Zeszmaciłem się. Zrobiłem co mi kazał. Złożyłem kwiaty pod pomnikiem РККА. Za kilka miesięcy już tego pomnika nie było.
A co tam takiego narozrabiałeś? Jak coś fajnego z polotem to pisz! :D
Ja w 8 klasie pozmieniałem parę liter na takiej dużej tablicy informacyjnej na samym wejściu do szkoły. Mieliśmy wtedy „okno” bo nie było zastępstwa i posadzili nas w jadalni tuż przy głównym holu. Na tablicy był napis „Rocznica Konstytucji i 3 maja”. Litery były zrobione ze styropianu, wysokie może na 15cm, przypięte szpilkami.
Szybka akcja z krzesłem i po minucie szkoła witała napisem: „Rocznica prostytucji i 3 jaja”.
Szczęście nie trwało długo bo po 30 minutach w drzwiach jadalni stanął dyrektor i oznajmił donośnym głosem, że wie, że to nasza sprawka i mamy przywrócić poprzednie hasło bo inaczej dyskoteki na koniec roku nie będzie. Ukradkiem poprawiłem napis i w zasadzie tyle :)
bo polski system edukacji promował kujonów. teraz nie wiem. nie musisz rozumieć, wystarczy ze to wykujesz na blachę.
to kazali kuć na blachę w 2 klasie bodajże i całe życie mam te radosna twórczość w łbie. zamiast zrobić plac na jakąś porządna poezje. ja wiem eminema np.
Dzień zwycięstwa, maj zielony, białe kwitną bzy.
Dziadek usiadł zamyślony, wspomniał wojny dni,
Jak z Radziecką Armią sławną w bój na wroga szedł.
Działo się to tak niedawno, a zda się, że wiek.
Jak miał Miszę towarzysza, co w okopach padł,
Można było z takim Miszą zawojować świat!
Dzień zwycięstwa, maj zielony, białe pachną bzy,
Dziadek usiadł zamyślony, wspomnij z nim i Ty
w nocy mnie obudź, od tyłu to nawet zaszczekam.
"Jak miał Miszę towarzysza, co w okopach padł,
Można było z takim Miszą zawojować świat!"
Straszne pierdololo te wiersze były. Nie można było zawojować świata z Miszą, bo przeca w okopie padł. Powodów tej gleby mogło być co najmniej kilka, niektóre z nich mogły być bardzo niepedagogiczne.
Myślę, że autor wiersza coś przed nami ukrywa.
Nueznamir, a to znałeś?
"Przez całe wieki, utrudzony,
przenosił na mundurze kurz.
Nasz żołnierz, wciąż niezwyciężony,
zahartowany w świetle burz"
Jakoś tak to leciało, potem jest o tym, żeby z miłością pomyśleć o orzełku, który na czapce jego świeci i takie tam.
Kuźwa, jaki "wciąż niezwyciężony"? Po dupie zbierał, aż sypał się z niego ten kurz, co go przenosił, utrudzony dźwiganiem. To "światło burz"* to jak okładka komiksu Marvela, ino z jakimś Klossem na okładce.
można było właśnie gdyby nie wojna, gdyby tylko czysta polsko radziecka przyjaźń kwitła. zawojować metaforycznie, podbić świat wynikami sportowymi albo osiągnieciami naukowymi. jak ty nic nie rozumiesz.. dobrze ze teraz podobni tobie będą omawiać Wojtyły dzieła. geniusza co czytał z kartki w 146 językach.
W technikum, na rosyjskim, wicedyra przytargała z chałupy kaseciaka i katowała nas "Biełyimi rozami", kota można było dostać, albo nie wiem, wilka i zająca? Kazała nauczyć się tekstu, śpiewająco że tak powiem.
Jeden się nie nauczył. :( Poprosiłem o coś z podziemnego, zaangażowanego radzieckiego rocka. Wciąż czekam.
"Biełyimi rozami"
mnie tym katowali na każdej ruskojęzycznej imprezie w 2004. w moje dziurze było nas po kilku z każdego państwa i na początku trzymaliśmy się razem. do teraz się przyjaźnie z Litwinem z tych czasów. nawet dziś mi płakał, ze dostali 5:0 w dupę od Włochów w eliminacjach mistrzostw świata.
Do przemyśleń zainspirował mnie weekendowy tekst:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177344,27439773,w-szkole-chetnie-usl...
Oprócz tego, co wynieśliśmy z domów, to szkoła i doświadczenia z niej wyniesione „dokształtowała” nas jako młodych dorosłych i na tych fundamentach budowaliśmy siebie takich, jacy jesteśmy obecnie. Czy też trzeba było obalić to, co ze szkoły wynieśliśmy i zacząć od nowa?