Moja ochrona przed wirusami jest bardziej uniwersalna, w standardowym wyposażeniu znajduje się torebka zaczepno-obronna na niedźwiedzie oraz wielce niebezpieczny krawat, który w podbramkowej sytuacji można użyć jak kapsułkę z cyjankiem. Mam jednak pewne wątpliwości, czy w Szkocji znajdzie się od ręki odpowiednia gałąź. :(
Szukam osób do wymiany doświadczeń oraz być może stworzenia grupy do zadań specjalnych, jakim jest przetrwanie z dala od cywilizacji na wypadek, jak już wszystko się posypie.
Mamy sytuacje, z którą nie każdy się zgadza, mamy program szczepień, który nie do końca jest bezpieczny i nie wiemy, jakie żniwo zbierze.
Jestem byłym żołnierzem, patrze na życie z wielu płaszczyzn — a to, co się dzieje, nazywam po imieniu jako próba depopulacji.
Ktoś, kto przygotował tak dojechaną akcje z globalnym wirusem, na pewno ma dodatkowy plan B oraz i C na wypadek, gdy cos pójdzie nie tak.
Mieszkamy poza Połąską, nie mamy jak wrócić do domów, gdy zacznie sie powiedzmy jakis konflikt, aby być z bliskimi — myślę, iż rozsądnym jest przygotowanie się na ciężkie czasy.
Tutaj mam na myśli ochronę bliskich nam osób, naszych dzieci, naszych zon czy rodzeństwa.
Stwórzmy grupę pasjonatów surwiwalu, która będzie się wspierać, stwórzmy miejsca ucieczkowe na czarna godzinę...
Zapraszam i pozdrawiam Serdecznie,
Adamsky.